Skocz do zawartości

Vengosh10

Użytkownik
  • Zawartość

    7 206
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    96

Posty dodane przez Vengosh10


  1. Dzień ósmy

    Rozpoczyna się obiecująco, słońce daje na maksa, pogoda wyśmienita. Ruszamy wyjątkowo sprawnie, może dlatego, że przybytek, w którym nocowaliśmy nie serwował śniadań. Gdzieś po drodze na granicę na postoju widzę, że wisi mi łańcuch więc żeby nie narobić sobie szkód (kiedyś spadł już mi łańcuch to wiem jakie szkody może zrobić) robimy chwilę na serwis, zatrzymujemy się na stacji i rozpakowuję bagaże ( to trwa najdłużej). Po podciągnięciu udajemy się na granicę w Terebleczy (chyba) gdzie sprytnie omijamy długą kolejkę. Za nami udaje się para Ukraińskich czoperowców na Suzuki intruderach, ona wygląda jak była modelka, a on wygląda jak wygląda. Gość ma kamizelkę jakiegoś gangu motocyklowego i widać, że niezły z niego trzodziarz. Opierdala wszystkich na granicy i boimy się z Dziadkiem, że nas z nimi powiążą i skończy się nasze sprawne pokonywanie kolejki. Na szczęście już przy kontroli Rumuńskiej oni utykają, a my śmigamy dalej. W pierwszym Rumuńskim miasteczku wypłacamy pieniądze i jedziemy szukać śniadania choć jest już ok 13. Wpisuję w navi opcję "droga terenowa" i dalej podążamy szutrami. W drugim miasteczku zatrzymujemy się żeby poszukać jakiejś knajpy, wchodzimy do baru gdzie zaczepia mnie jakiś nawalony Rumun. Na moje nieszczęście nie dość, że bar nie serwuje nic do jedzenia zaczyna to ten typ jeszcze zaczyna za mną łazić bo udajemy się potem do spożywczaka po wodę i koniecznie chce się ze mną napić. Spierdzielamy pośpiesznie stamtąd i wjeżdżamy do następnej miejscowości gdzie rodzina Romów wskazuje nam knajpę, w której warto zjeść. Doradzają dobrze. Po posiłku ruszamy dalej, cel na dzisiaj to Bukowina offem i dotarcie pod granicę Węgierską. Niestety kiedy wjeżdzamy w góry zaczyna się chmurzyć

    l4s0leOqx6ykWxl9W00Ia3AIGK04ZjjkCxZjf2SS

    nagle zaczyna się ulewa i już wiemy, że wesoło tego dnia nie będzie, więcej chowamy się pod jakimiś wiatami niż jedziemy, Jesteśmy totalnie przemoczeni i zziebnięci mimo, że droga w normalnych warunkach byłaby zajebista.

    e49aa592c491b3d4292f89294e810695.jpg

     

    31b08a2693ff7aa7fa9dd1bb42d17d2c.jpg

     

    c2a2177a4ecfafbade8ef861a3c8520f.jpg

     

    116f2128f6411db6fb1f0920265be224.jpg

     

     

    R4c1hQscsIScMUefa4yK_Auv0q3ydICtsQQrkTmA

    Po wyjechaniu na asfalt chowamy się pod wiatą przystanku gdzie zapada decyzja, że szukamy pierwszego lepszego hotelu. Pogoda sprawia, że jesteśmy jakieś 300 km do tyłu w stosunku do tego co chcieliśmy tego dnia przejechać.  Na szczęście najbliższy hotel jest nieopodal i to całkiem przyzwoity. Rozwieszamy wszystkie ciuchy na suszarkach (jesteśmy przemoczeni do gaci), gorąca kąpiel i idziemy sobie na piwo i pizzę, którą serwują w restauracji hotelu. Oczywiście przykleja się do nas jakiś lekko nawalony małolat i opowiada o tym jak to na co dzień jeździ Yamahą po okolicznych górach. Właściciel hotelu to były piłkarz i opowiada nam, że w 92 roku był w Polsce na meczu i jak elegancko było wtedy w naszym kraju w porównaniu do Rumunii. Po wysłuchaniu opowieści, zjedzeniu pizzy i wypiciu piwa idziemy spać bo planujemy wstać następnego dnia o 6.00 rano.

    Dzień dziewiąty

    Udaje nam się wstać o 6.00, ciuchy są całe mokre, wybieram więc opcję dżinsów z bagażu i kurtki przeciwdeszczowej, na zewnątrz naprawdę jest zimno (pewnie jakieś 8 stopni). Ciuchy motocyklowe kładę na bagaż żeby się suszyły podczas drogi, jedzie mi się trochę dziwnie bo zawsze do jazd mam jakąś ochronę tutaj tylko buty i kask. Przed Maramureszem zatrzymujemy się na jakąś ciorbę i Dziadek spotyka przed knajpą parę z Polski, która w dwójkę jedzie na gsie, singlu - nieźle.:default_blink: Dalej jedziemy dość fajną drogą przez góry, którą miałem okazję przemierzać z Jackiem dwa lata temu. Następnie już podróż bez historii , przed granicą węgierską znowu zaczyna się chmurzyć i tuż za nią zmywa nas deszcz ale tym razem w porę wyciągamy przeciwdeszczówki. Przy wjeździe na Słowację zaczyna się ściemniać, zatrzymujemy się jeszcze na stacji żeby dotankować motocykle gdzie podjeżdża kilku Słowaków na róznych sprzętach (od F800gs do gsxr), z których jeden popisuje się znajomością języka polskiego pytając "wszystko w porządku, kurwa?" :default_laugh:. Do Polski wjeżdżamy ok 21.00, jest już zupełnie ciemno, nawigacja prowadzi nas w Bieszczady. Znajdujemy nocleg bodajże w Komańczy, na szczęście bo latem w Bieszczadach nie jest łatwo na takim zadupiu.

    Dzień dziesiąty

    Rano okazuje się, że obok nas mieszka grupka, która właśnie jedzie do Rumunii na Rumuński standard (Transfogarska, Transalpina, Bicaz). Trochę sobie gadamy po czym udajemy się na śniadanie. Po śniadaniu pakujemy manele i rozstajemy się z Dziadkiem. Zaraz po moim wyruszeniu nadciągają chmury i zaczyna lać deszcz, sytuacji nie poprawia fakt, że jest jakieś 12 stopni. Gdzieś w okolicach Pilzna przy prawoskręcie wjeżdżam na morym asfalcie na białą linię, przednie koło łapie uślizg no i niestety łapię szlifa. Na szczęście prędkość  nie jest duża (pewnie jakieś 40 - 50 km) bo dojeżdżałem do skrzyżowania. Leżę pod motocyklem bo upadł mi na nogę czekam na posiłki, niestety kolejne samochody mnie tylko mijają, a ich pasażerowie zapewne komentują jak to psychole na motocyklach zapierdalają. W końcu zatrzymują się dwa samochody, z jednego wychodzi facet, a z drugiego dwie kobiety. Niestety nie mogą od razu mi pomóc bo z tyłu zaczynają na nich trąbić i muszą przestawić auta. Facet podnosi mój motocykl i uwalnia mnie spod niego, boję się, że mam złamaną nogę. Na szczęście noga jest tylko zbita, sidi się sprawdzają. Chcą dzwonić po pogotowie (walnąłem głową o asfalt i rozwaliłem mocowanie daszku i szyby od kasku) ale grzecznie dziękuję informując, że nic mi nie jest. Patrzę czy mogę dalej jechać, brak kierunkowskazu, krzywa kierownica, gmole ratują plastiki. Poniżej owe miejsce i feralna biała linia, swoją drogą kto pomyślał żeby wymalować ją na pół asfaltu?

    7c3a9e97d9d5e7e4c4dbacc19c0decb2.jpg71dec993a05da73b19c0fd4e78af8623.jpg

     

    Zostało mi jeszcze jakieś 430 km do domu, jedzie się fatalnie z pewnością tę przejażdżkę zaliczę do najgorszych w moim życiu. Gdzieś przed Piotrkowem zatrzymuję się zmarznięty i wchodzę na stację żeby się trochę ogrzać, w życiu nie było mi tak zimno. Jeszcze przed Toruniem na autostradzie wiatr zrywa ostatnie mocowanie daszku z mojego kasku i ten wywija się pionowo. Prawie spadam z motocykla bo na głowie robi mi się "żagiel". Wkurzony wracam do chaty i odstawiam moto na dwa tygodnie, tak mam dosyć. Powrót z krzywą kierą w deszczu przez całą Polskę ostatniego dnia to było największe extreme tej wyprawy.

    KONIEC



    Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka

    • Like 15

  2.  

     

     

    Dzień siódmy - podróż w nieznane

    Następnego dnia wstajemy jak zawsze na luzie, idziemy do miasteczka coś zjeść oraz kupić kartę do mojej kamery bo mi się dziwnym trafem poprzednia przepełniła (choć  te zakupy mogły być dnia poprzedniego, kurde nie pamiętam). W każdym bądź razie pani, która sprzedawała nam tę pamięć, pracowała w Polsce i trochę sobie z nią pogadaliśmy, nawet ją rozumiałem bo mówiła  po Polsku. Była zachwycona naszym krajem, a szczególnie Poznaniem bo tam mieszkała. Wszystko wydawało się jej takie nowoczesne.... Po drugim barszczu ukraińskim od niechcenia pakujemy nasze ciężkie bagaże na motocykle i ruszamy w stronę tajemniczej góry o nazwie Tomnatyk. Tym razem jedziemy jak prawdziwi adwenczerowcy szutrami, kamieniami i dziurami. Kamienie robią rzeź z pięknym lakierem mojej ramy (po pimpie w 2013 nie ma już ani śladu :default_laugh:), ponadto spostrzegam, że od dziur wyrzygały mi olej lagi. Zauważyłem też, że na Ukrainie w pewnym momencie przestajesz się przejmować jak wygląda stan motocykla byleby odpalał i można było kontynuować jazdę. Z tego powodu cały czas cieszę się, że mam Frankensztajna bo pewnie innego motocykla byłoby szkoda.

     

    675a0bfaf6d771a960c9953b941963fe.jpgc0fd839e0573b89e1c2315a62a35cfb2.jpgc60839841177a3e4ebfaf1738b76ca84.jpgaabe29dcfb3e7f1e294095eb84a3b9b9.jpg

    Droga jest dość fajna choć odczuwam trochę jazdy dnia poprzedniego czyli kolokwialnie mówiąc jestem zjebany. Nie wiemy też jaki będzie stan drogi na górę bo jak wiadomo na Ukrainie nigdy nic nie wiadomo. Stajemy po drodze i pytamy się drogowców o drogę (a jakże!), Ci nam mówią tzn mówią do Dziadka bo ja bym nic nie zrozumiał), że mamy fart bo droga jest równana na weekendowe festyny, artyści będą tam malować kolejne radary w nowe wzorki. Wjeżdżamy pod podjazd, na początku czeka nas pokonanie dwóch brodów, mają jednak drobne kamienie na dnie więc pokonywanie ich to czysta przyjemność. Dalej jest trochę mokro, czasami błotniście lub grząsko ale faktycznie ślady jakiegoś równania są. W Polsce taka droga uznana by była za nieprzejezdną dla osobówek ale tam nie robią z tego zagadnienia. Ja w każdym bądź razie bez TKCów na jakis anakach nie wybrałbym się na ten podjazd.

    fbf78fe7ca1c2e27221f96bcd2f057d2.jpg

    f9cff8adf48ac892d2db002f59707e02.jpg

    W końcu docieramy w okolice radarów, jak to bywa zazwyczaj na Ukrainie, na górze jest ładnie. Niestety spada mi telefon, który służy za nawigację i  na drobne kawałeczki rozpryskuje się ekran.

    e4d8c6496ab7018797f62d9a2a643959.jpgd518dfec84d58acaef5a6a14f84e0967.jpg0634b1d2eaf83f933974446cb1d45636.jpg


     

    b74af57cb531d7846e1075e375bb7f4f.jpg

    Radary robią wrażenie, dodatkowo pogoda jest super więc robię sobie mały odpoczynek.  W międzyczasie wzbudzamy zainteresowanie jednego z pracujących na górze i pokazuje nam on ostatni działający radar (widoczny na filmie Dziadka). Za czasów ZSRR podobno miały taką moc, że bez problemu wysyłały dane do Moskwy (przypominam, że jedziemy wzdłuż granicy z Rumunią).

    e9d008b070c899af186712aee41bbd34.jpg3c3049c3c42eae0e514605a615d16a78.jpgb3c628762986b622406dd9ed1e9d7341.jpg69aecde6695abd4d861facbdefee7f9c.jpgcee4e781e97545590a3a30ffeb9f442c.jpge3d4f49d7c6254301e622dda6c8b7c4b.jpg024611cb099307cac3a243d1138bd6ad.jpga19d46dca475b0e55bd7b0f9f8559c31.jpg


    7260d6164fd78dbb53dfebfbd712fd99.jpg0e006a7b37179a4bc846bd168bd6c7b5.jpgbf385eba11ece0f7246d9ea171faf641.jpge84d6aa8438e04c4f3e0ef59c89c9fd7.jpg293477b3438e9ac81bebcc406e01047d.jpgf0ca678adc2648813983d061a6e516d0.jpgab4411821536aeadb33ba82c7f7e8682.jpga23170ea2282d67b48f0bdfdc98e8f08.jpg428addca1cc6a0a90964577feff79897.jpg

    684f858e8d43a04851f551cb1af61a0c.jpg64895d2a6c100f986baeb47d4d3e4232.jpg58096d00a59236d48376a1849d19e2dc.jpga29eb3db7921a2d561f6205c50fd80aa.jpga33a81fd2daa2943b1d7039d94496eee.jpg

    Ze względu na ładną pogodę zjeżdżamy z góry dość późno więc musimy trochę przyspieszyć bo mamy plan żeby przekroczyć dzisiaj granicę z Rumunią. Droga powrotna jest zajebista, najpierw szybkie szutry , a potem szutrowe serpentyny przez góry. Zdjęć za bardzo nie robiłem bo jak wspomniałem wcześniej gonił nas czas, nie chcieliśmy jechać po zmroku. Po tym jak sie robi ciemno stwierdzamy, że jednak nocujemy po stronie Ukraińskiej bo raz, że tanio, a drugi raz to jest już ciemno jak w dupie i nie chce nam się jechać dalej. W miejscowości Berhomet znajdujemy piękny hotel za 20 zł od łebka z perłowymi gwiazdami na suficie

    9b64fe4fdc24379b2ecbcd38e03ce719.jpg92b953d5ec7b44ef61faefcaef768d02.jpg691a32135ce57d89d21a3911ce6a89bf.jpg5e82f40aee9a4a949fcf451512f692f3.jpg

    .............

    i tradycyjnie udajemy się na wieczorne piwo. Do granicy następnego dnia zostaje nam 65 km.



    Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka

    • Like 20

  3. Nie przejmuj się, przecież dojechałeś do Theth na łysych metzelerach ... o tutaj jest dowód

    efFm-lO0Z9QD_5PPTsMtkkXhOG-aQttpKNa4peekR03tgnn1pwtay3oQWDWhlbVb0Sc1LS5Qezo0Ee04RLmp-E1zzeXYFIMFrVEM4_A3BpDENv4I8GhXb_UFORWHMrFd0Nhqoj7UORu9cEmrwDq9bFBuhGK1V9TbpeiadvTzUL6iWnzpQtTI9y9s0q2mMY4UpDcxPxVVVHuBfS6fCfh-3MvrFHCMSEst_eUxYQhhMLNWIw-ULqdmZur0rpd28qymOwqHKCRKRuRedUSsTOk0SWAT3l9a6pxRDZRVrjlwGl96UcsHvgilY8qGIM6T2GJI_-CG94xU6tHbSgkaJDG4A8iZTpKvkl3UJO6vd3B_Be-OWv1Q3pZghZaIjroroqoA2SN2kx429OPchMvsk2rpwmzqEDJYuSvx9cECsM8GxwVeBnK84zPeK772trdZvuEBDO0mlwPuOkm0lZ6Oycy02T5GNdhqn21x1YLwP9Cw32X-7sdlsjtTZ-4TQKQ3JcZ6pFClrg9OTa9Tk1nH3_joPeRd3Z4rhQetSkqIsvn8It46Mohf2XsAWVuku3VyF5O89MaR4x1A_o_d4njp2q-r4XA0PQxiiCoVQS5QPayXCY3emokjyw-YtoRaqjpF6iN8TCnIZNltDXvnyuq2C5ORVcpDaU4o7f5eKKnZZwXGWgOvwUX40tjC1Rmm=w1205-h904-no

     

    A poza tym weź coś zrób z tymi fotami, bo nie po to czekałem pół roku żeby czytać Twoją nudną, bezsensowną i nie wnoszącą niczego relację ... Foty se chciałem pooglądać, a głownie to te, na których ja jestem. A tu ch...

    A przy okazji zapytam. Jedziesz w grudniu na Popa Iwana ? Na samych felgach, bez opon ... Może udałoby się dołączyć do elitarnego grona Tych Co w Życiu Czegoś Dokonali ...

    Mieliśmy jechać na czoperach bez kasków żeby udowodnić w internecie, że jesteśmy najbardziej ekstremalni ze wszystkich. Postaram się przerzucić foty do telefonu i podziałać coś z tapatalkiem bo widzę, że tu same nogi z googli albo specjalnie nie chcą pomóc w temacie bo zazdroszczą nam naszej ryzykownej wyprawy.

     

    Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka

     

     

     

    • Like 2

  4. 4 godziny temu, arthurr napisał:
    Na tym posterunku o tych zdjęciach to nie żartowali... Napromieniowani ci czymś aparat i teraz ze wszystkich niewątpliwie cudownych i artystycznie doskonałych zdjęć widać.. 3. Słownie trzy. Jakąś rzekę co to miało być w niej więcej wody, Afrykę i ser. Szkoda..

    No nie rozumiem...gówniane google. Czy jest tutaj ktoś kto jest mi w stanie pomóc w temacie?

    Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka
     


  5. DEJ FAJW

    Rano budzimy się bez żadnego kaca bo nam hultaje zamknęli bar o 22.00, a nie zrobiliśmy wcześniej żadnych zapasów. Jacek pakuje się i odjeżdża w stronę domu ponieważ ma jakieś sprawy do załatwienia w Polsce (jak się później okazuje jechał niepotrzebnie :default_angry:). My z Dziadkiem jak to my, śniadanko, toaleta, papieros, kawa, papieros, kawa i tak jeszcze razy 12 i już o 11.00 jesteśmy zwarci i gotowi żeby zacząć nową przygodę. Wyruszamy w stronę Wierchowiny w związku z tym wyjątkowo ten dzień mamy w planie spędzić w większości na asfalcie bądź drogach uznawanych na Ukrainie jako "cywilizowane". Droga jest niby fajna bo wiedzie przez różne górki ale jakoś tak po ostatnich dniach nie chce nam się specjalnie zatrzymywać żeby robić foty. Tu jedna z przerwy na papieroska:

    3JPz2tHPaByQAZrPRbre___T8eDX3t_THPg6gS6t

     

    Jedziemy sobie dalej po drodze skręcając na lekkie szuterki z widokami. Skręcamy na drogę wzdłuż Terebli na zakarpaciu, która to wg relacji Dziadka miała kiedyś znacznie więcej wody niż obecnie

    D6_ZgqpmaGcDQIKhQo0bEHHix7Z4bU8MJ3Xd--NX

    LeVJ9F5l1MBOwD4Wrv4sZXDyNp8Dl3la1JZHVOjw

    QkVkADEbDb1R6KUhyynCGGYRjaOGukyxqOrNi8gf

    c0BGSF2eCqk_outV6pMs8P9HvOCFR2sw7Wecsve9

     

    Dalej mkniemy przez wioski drogami gminnymi tak dziurawymi, że urywa się z zaczepów moja zajebista lampa touratecha i tracimy ponad dwie godziny na to żeby z powrotem ją zamontować (trytki wygrywają, wykonujemy nowe otwory do jej montażu w czaszy scyzorykiem Dziadka ). Później trochę krętych dróg asfaltowych i o zmroku wjeżdżamy znowu na szutrówki, które wiodą nad wprost Wierochowyny. Hotel jest całkiem ok, w cenie mamy zwierzęta domowe:

    XoVBA70UDGtlAq_xSJwTtXG7SUUuT4Cc19bc7slb

    DN49fDzYnfpc8Zk6Ecc-EPfrkU5-cxBOi7j9QtXY

    WvHpbQb0KMWALskmYNKeXFH5RaI_C1x194YtttHG

    iUkFScrIvA-B_FeWEUGS-lt3i1U4JkieiyOUU7Ll

    dmavAp0pKzZ5bNgvOUZEfhYjom2GW4bAKqj3qitQ

    JicqdNttT__sGxIsxpqlAeFzO7KHsc1qpNuHjM6-

    U1pOBLTuPxIPxwE80Z1gNgjgxLdLKeiHGHvxi60T

     

    Niewątpliwym plusem Wierchowyny jest to, że jako spory kurort górski jest trochę bardziej cywilizowana i wieczorem nie przyczepiają się "przyjaciele", którzy chcą za wszelką cenę zagadać, opowiadać historie swojego życia i zadawać dużo różnych pytań. Dla mnie po jakimś czasie stawało się to męczące, pewnie też z tego powodu, że ni w ząb nie rozumiem tego co mówią do mnie Ukraińcy.

    DZIEŃ SZÓSZTY

    Następnego dnia tradycyjnie nie spieszymy się i ruszamy zwiedzić sobie miasteczko za dnia i spożyć śniadanie w jednej z lokalnych knajpek. Na targu nabywam oryginalne Ukraińskie Ray Bany w przeliczeniu za 20 zł ponieważ moje poprzednie okulary tracę dzień wcześniej pod butami motocyklowymi (do dzisiaj nie rozgryzłem czy pod moimi czy pod Dziadka) . Pierwsze zdjęcie w takich okularach musiało być zrobione przy złotym żołnierzu

    1gMGJ7jfyluXouINOUuRntvQynDtjZN0LFpVXVGQ

     

    Po powrocie do hotelu przebieramy się w ciuchy motocyklowe i postanawiamy, że zostajemy w Wierchowynie jeszcze jedną noc żeby na lekko móc pojechać offem na Burkut, a następnie wjechać na Połoniny. Do Burkutu wiedzie bardzo malownicza szutrowa droga wzdłuż Czarnego Czeremoszu

    U3EG4DFZMohLAnPW05peARm_1e7VeAdyvoVLM1-7

    ALzLxzMYiOtJXRvo5GnjY1DtYKdw6WS5Sy6eNbyu

    MA4jZ4g_Vkdn4oQIjWeRFN0lqBk8xQwWQJxt-I2z

    F8ucYLIDg4TRlTSqis5D_jREvv7YOP_CxeW-y6nV

    AUWOIc4AMlcS_5J28BBGlitAUDIek-6kPpVQu-J6

     

    Na końcu tej drogi znajduje się posterunek Policji lub kontroli granicznej, na którym trzeba pokazać paszporty. Później robi się bardziej wąsko, zaczynają się mini brody oraz więcej błota. Niestety nie mam zdjęć dojazdu do samego miasteczka, widać to natomiast na zamieszczonym przeze mnie filmie od ok 7 minuty. Ja tę drogę pokonuję bardzo spokojnie natomiast Dziadek szaleje i wjeżdża w kałuże z szybkością chyba 100 na godzinę co będzie miało pewne konsekwencje do końca wyjazdu ;-). Po pokonaniu tej fajnej ścieżki naszym oczom ukazuje się Burkut czyli wisienka na torcie. Miasteczko zupełnie opuszczone, dawny kurort wypoczynkowy i jednocześnie najdalej wysunięta na południe dawna większa miejscowość Polski  (za czasów II Rzeczypospolitej), a obecnie "zielona" granica Ukrainy z Rumunią.

    nwTMGudOgUceJGL0yIZjR02DbBExAOceEKfY_Rqp

    SJiVIzdXEpr805xNkfdiyQ8QXC0odGm8cK6Z_-2c

    zQBWkJ1lN7lkB6oRVZegJiPibzzT8GF0z-8JmeE1

    NvuAwQgwFPbwYl7w1_TMk7gYQFGS_d6EZe2QWhOc

    6GRz1v1KHGbjBdDBXC35Iq9e2LepuIA6ICbnIUKR

    l2SfwdkrZvctX4mDuayGJmqBm_1fojEmnnrgGAVn

    Xx9xaDYmye81O7z_pdXX0RGGMk2R4lDMmshHF1Ey

    FbjcFJmkX6KC5o8nfqVaoeUk9Cuucku10jcQ1uBg

    NBlJEsO358ZafE76JJRpr5YTDImbj8GmZeqHKYke

     

    Dziadek jak typowy Dziadek zatrzymuje sobie skarby z opuszczonych domostw

    s21UUXkVi4ZfwrhwuvECt0iklfuu6PIEArOeVaCO

     

    Po beztroskim pikniku postanawiamy ruszyć na okoliczne Połoniny, celem jest zdobycie szczytu Popa Iwana przed zmrokiem. Niestety dzika jazda Dziadka doprowadza do zamokniecia jakiejś tam wtyczki w jego pojeździe i wieśniak nie chce współpracować co martwi nas niezmiernie z racji lokalizacji w jakiej się znajdujemy. W końcu po iluś tam razach w końcu odpala i możemy kontynuować jazdę. Ruszamy na okoliczne szczyty

    c294GJp9ZZ3gVCjCNHnq7pfiThe7TZRVZaxgG01T

     

    Niestety na górze jest zupełne mleko dlatego z podziwiania widoków nici, w dodatku na drodze na Popa Iwana znajduje się posterunek gdzie nie zostajemy przepuszczeni dalej ze względu na warunki atmosferyczne. Policjanci zabraniają nam robić zdjęć pod groźbą kary śmierci ale kto mnie zna to wie, że ja się niczego nie boję :-D

    3nEdsaiixg7SI0GwFLZJw2xFa2MX8NJ6sgt22HAl

    oREdZ0fXwupX9WIXJPI55hhaQpktxrTwxBXI3_s_

     

    Wracamy drogą, którą przyjechaliśmy, g...o widać i piździ

    4s-BmSFh3rpd-BkJ5DlUPi4fJ6N4Ksyh2WZ1NaW3

    km4g-vSliDBL9ScM6ALTR0h7ArEBjBdWys_E0rOk

     

    Dziadek wymyśla, że musimy kupić ser od górali więc ruszamy jak nienormalni jakąś śliską drogą pod górę, zdjęć nie mam ale drogę widać na filmie w ok 8 minucie. Z biegiem metrów droga staje się coraz chujowsza i zaczynam się zastanawiać czy to aby był dobry pomysł. Oczywiście okazuje się, że we mgle totalnie się pogubiliśmy i znowu jesteśmy blisko posterunku na szczycie, tam spotykamy Polaków, którym udało się tego dnia dotrzeć na Popa Iwana (chyba ich dobrze zrozumiałem).

     

    sSluo1yzvRoQcc4wdr92L7oS4VIxhWKaCM_CxZ6d

    Należą oni do tej grupy, która coś już w życiu dokonała ponieważ po tym jak z podziwem zauważyłem, że jeden z nich jedzie na Afryce na oponach typu Anakee2 on mi odpowiedział że "enduro to nie dyscyplina tylko styl jazdy". Pomyślałem sobie, że tego levelu nigdy nie osiągnę, z płaczem wsiadłem na Frankensztajna i pojechałem kupić sobie ser na pocieszenie

    qonPeWRRA9A4uK7kl8LFyHfwJmOK3cb_WVAhbWsZ

    MBDLfXSNUa3OtgeIB60xQVRImvtL4WPnSgfdvMyy

     

     

    Po tym zdarzeniu kupujemy sobie jeszcze wino do sera i udajemy się do hotelu.

    TmGgH_RF-dwTEBrliiCSv9UIvCbvWEpNi87L3yMy

    C.D.N. za dwa miesiące

     

     

    • Like 8

  6. Ja miałem octavię, pierwszy wypust 3 generacji. Miała silnik 1,4 tsi, dojeździłem do 300000 od nowości i nic tam się nie popsuło. Później miałem przez chwilę następną, też 1,4 tsi tylko już taką przybajerzoną i miała chyba kilka koni więcej. Jak podjeżdżałem pod maca to robiłem furorę wśród przedstawicieli handlowych , też jej nigdy się nic nie stało. Scodillac to bardzo porządne auto i bardzo za nim tęsknię .

    Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka

    • Like 1
    • Haha 1

  7. Dzień 4

    Następnego dni niespiesznie wstajemy i kierujemy się na śniadanie do motelowego baru. Jedzenie znowu pyszne i tanie jak barszcz choć ten ukraiński nie jest najtańszym daniem w karcie. Sprawdzamy stan rzeczy po wczorajszych brodach, najgorzej chyba schną moje buty, cały czas wylewa się z nich woda. Wysuszyć buty z goretexem nie jest łatwo. (foto by JacekJ)

    JkTjmgh-ttMoWuhTDISQBUjVQcoqSF1l8XRFJxpN

    Nie zważając na to zakładam je na nogi i jedziemy na stację zatankować pod korki żeby uniknąć problemu z paliwem w górach. Jedziemy krótki odcinek  asfaltem, wyśmienitym jak na ukraińskie warunki, następnie zatrzymujemy się w miasteczku. Jacek kupuje szczotkę która ma nam posłużyć do obmycia motocykli bo po wczorajszych jazdach nie widać świateł, tablic rejestracyjnych czy migaczy, wszędzie tylko zaschnięte błoto.(foto by JacekJ)

    pbGsKqzQlvbl7IhpNYKBPPQEG6moMzaFgmWuSX9m

    Skręcamy w boczną drogę na znacznie gorszą drogę i zjeżdżamy nad rzekę gdzie orientuje się, że nie mam już w ogóle klocków z tyłu, a myślałem, że hamulce trą z powodu błota. Przejeżdżamy rzekę i parkujemy na drugim jej kamienistym brzegu. Wrzucam motocykl na centralkę i z pomocą Jacka wymieniam klocki.(foto by JacekJ)

    xn5V7oVr8h9uEUbNhDsn8o_R1_2AhhwXHPp1Yai9

    stGuBrzmhfj3Jai8OFRQvSjSwum5bbnjU-4n5L3G

    Następnie obmywamy wodą motocykle. (Foty by JacekJ.)

    Yue7UfT1aqGdrMeiTXcVxpTadUVtsqEn7uG9qXlx

    RSHjedrOg8Rdvow6e_i35U0AATSfXW5Bt-1Z-P-B

    yyLgXJ-pkOSZqepZ256pR3CVAM4b-BFHreYQMOlv

     

    Postanawiamy się z Jackiem schłodzić w rzece, ponieważ wcześniej dostrzegamy tubylców kąpiących się w jej głębszym ujęciu. Zmierzając do niego słyszymy huk. Okazuje się, że zostawienie mojego motocykla na stopce centralnej na kamieniach nie było za dobrym pomysłem - runął na ziemię. W dodatku w jego pobliżu zostawiłem kask, który też nieźle oberwał, wyłamała się śrubka od mocowania daszku i szybki. Na szczęście nauczony poprzednimi przygodami na wyjazdach zaopatrzyłem się w śrubkowy zestaw naprawczy, który uratował sytuację. Niestety kask przestał być już taki ładny, dość mocno poobijał się od kamieni. Nie ucierpiał za to interkom, który był do niego przymocowany - chociaż to. Podnosimy motocykl i idziemy popływać.(foto by JacekJ)

    5JN9pEm-kP3RffFajyS7U09R62jizK5j39JOl6_n

    6fo0OE2G6V70phUwFjgwuHCt7TfqFEFz5vJtm92V

     

    Po kąpieli ubieramy się i jedziemy w stronę Połonin.(foto by JacekJ)

    -KxzR1pqG5rupxhQm07mBG02xsIT1wiocfgCsv5L

    Wjazd nie jest bardzo wymagający ale wydaje się, że może być problematyczny dla samochodów osobowych i autobusów, szczególnie na początku. No cóż, nie dla tubylców. Na górę wjeżdżają przeładowane busiki pasażerskie z turystami oraz stare łady co dziwi mnie niezmiernie. Jak widać do każdych warunków trzeba się po prostu przyzwyczaić.

    7Y4b4BxFJt0oHbXOL59ZX6hQLvVBBrfhPeVjFkKv

    Wjeżdżając już na odcinek betonowy wpadam w szczelinę pomiędzy płytami betonowymi słysząc przy tym uderzenie.(foto by JacekJ)

    F63tEsaExI_RlIQXy0y9_vGzuk2fCqPbuyA4xKU0

    LJuNUfKYjxE2txBWWl0XJJ355vqZy6cfgLCNEY0p

     

    Szybkie oględziny widelca na szczęście nie wykazują żadnych zniszczeń. Po drodzę zatrzymujemy się przy małym sklepiku żeby uzupełnić zapasy wody.(foto by JacekJ)

    fB0kXSngie-Do8n72QZU2gD1JR04SzhwvlUDLfqy

     

    Dziadkowi przy nawrotce gaśnie motocykl i przewraca się łamiąc klamkę sprzęgła. Na szczęście jestem przygotowany na taką okoliczność i oddaję mu mój zapas, Dziadek narzeka, że to nie touratech i że będzie wiochą wiało z jego x country. Niechętnie zakłada klamkę bo nie ma innego wyjścia. W międzyczasie mija nas sroga grupa offroadowa z Czech głównie na Yamahach Tenere, oni chyba też przyjechali coś dokonać...Na górę wjeżdżamy niespiesznie robiąc fotki po drodze i mijając jeszcze raz grupę z Czech (krótko byli na tych Połoninach, pojechali chyba odfajkować punkt).

    nMJ1Bnt7CL7KnBaax0UOH0Vl0x8uio5htF1oI_y7

    _mUw-yV73OKExmy8hMc9j7omhHO6c59g17z0MoFz

    PflhCDnBpLyfNRudGvFPiXSqwj6pSYc50YWKIbDt

    6v72rGfHLCc_bG5nHMKkHEEwb2SekN55WXHgJjkr

    gXAwnYYFcep7uwHaATiisxgccIoX0QX9N5l9ZLyI

    Na górze zastajemy stare schrony sowieckie oraz masę krzyży i pomników. Po podjechaniu do każdego z krzyży ukazują się niesamowite widoki.

    AnhX5HbTzkAHT7Jc1c4YkC1T5Fdn0B2LHRr2t-Le

    pnmUf4uKIcPndlZHNyCtttsCUOcDq_jR-jXBkerj

    cb7hdRZsjjVPh7HZIt_9AGCvfclissbJF1h1kNlF

    avmmleY2dnyU7WAzeKSgDTjqmWZ8Ejofs57L5i6U(foto by JacekJ)

    CfJLIkXehIV_eLqdKKONKq5ctizoS2FsjB1WQvJK

    wTrp6zOcmwVoXpUQM5BO8pHIY1A_-1mtPl1qyKKd

    07ehvrBaipIODy8FscjasSXYr2FEHrXUDc4A20UG

    ZpYQFxIc4jCecw5UpZQoAJknP0W7l7_YxeKSipXc

    JsU0FvzUXeT1rMc6w7NDU9O0CxMizjWQMZtiZ6P5

    y8egnHRJjkux_npnIxuCYnJ_YOy92u9wLuKNt1Yz

    3xMsnwPpVXvDd6759hyrq3s-SGqkvhoSjA8I9oE7

    uMzNsU9-fp3d9hwDVBv7bBEYjIV0TFP-rterNOiG(foto by JacekJ)

     

    Objeżdżamy okolice kombinując zjazd inną drogą niż tą, którą wjeżdżaliśmy ale jest to obarczone za dużym ryzykiem utknięcia gdzieś w górach bo GPS nic nie pokazuje. Nie ryzykując wracamy w stronę płyt betonowych gdzie mijamy ekipę 4x4 w różnych terenówkach (chyba z 20 samochodów). Wszyscy wyposażeni w snorkele i specjalne ogumienie. Śmiejemy się, że pewnie planowali tę wyprawę rok, a Ukraińcy wjeżdżają tam swoimi ładami na łysych oponach. Zjeżdżamy z góry znaną drogą i docieramy do sklepu zatrzymując się na kwas i kawę. Podczas postoju patrzę na wioskę, w której jesteśmy i ludzi w niej mieszkających i stwierdzam, że nie ma czegoś takiego jak szansa dla wszystkich. Straszna bieda jest wszechobecna , ludzie w sklepie biorą produkty "na krechę", robi mi się ich żal. Pociesza mnie Jacek, który mówi, że oni nic innego nie znają i nawet nie wiedzą, że gdzie indziej może być im lepiej, przyznaję mu rację. Po dłuższym postoju udajemy się szutrówkami....

    SWB48ipfDNEXqggYPshnFnjmrpQjG7PfU1uMrGbq

    rcsIVsA7c_Zp7FRwcl3k3rq6FCI0RwwfAC2X5A4G

    xMVYTsfNOlMkET28k0m6Tp2xFkKEXaCyuEHg6gGn

    PdzvaNHLZ6wFW5P6gNhdEdr68hFRKazeMQYadxn_

     

    ...do upatrzonego przez Jacka hotelu extreme, który doskonale oddaje charakter naszej wyprawy, i znajduje się przy stoku narciarskim.

    2U6tJY5yBPV0l5rKY86Q-wxY3RTWaUfJA7dO41VG

    Po kolacji (znowu pyszne żarcie) udajemy się do ruskiej bani gdzie relaksujemy się po ciężkim dniu

    qRw7D34YgzQ6rnTPS9K2_CkDJ94DdrItcV7vHpcd

    C.D.N

    • Like 16
    • Thanks 1

  8. To jak już wątek tak ożył to chyba czas żeby coś skrobnąć:

     

    Wspomnieniem mojego bytowania na forum ADVrider (polskim) zawsze była przepychanka słowna pomiędzy dwoma forumowiczami , gdzie jeden do drugiego napisał "lepiej pochwal się swoimi dokonaniami koleś".  Chodziło o odbyte wyprawy motocyklowe w ekstremalnych offroadowych warunkach. Ja poprzednio głównie "pedaliłem się na asfalcie" (też za ADV) więc teraz postanowiłem się nie pedalić i w końcu coś w życiu osiągnąć (to stwierdzenie z resztą pozostało motywem przewodnim naszego wyjazdu), dlatego ruszyłem na niełatwą wyprawę bezdrożami Ukrainy. Jako kompanów wybrałem sobie dwóch starszych ode mnie ludzi bo myślałem, że będę błyszczał ale tak się nie stało.

    Dzień 0,2, drugi i trzeci

    W piątek po robocie ruszam w stronę Lublina ponieważ jestem umówiony z Jackiem, że będę spał u niego w domu ale wiem, że dotarcie będzie trudne. Wyruszam późno ok 19 z Torunia, w dodatku we Włocławku na stacji dostrzegam, że nie mam świateł mijania więc muszę wymienić żarówkę co niestety w moim motocyklu nie jest takie proste bo trzeba rozkręcić czachę. Ze stacji ruszam ok 21 więc jest już prawie ciemno. Gdzieś pod Radomiem stwierdzam, że nie dam rady dojechać i biorę nocleg w pensjonacie o zachęcającej nazwie "Miraż". Rano przy dźwiękach DiscoPolo konsumuję śniadanie i ruszam w kierunku Lublina gdzie spotykam się z Jackiem. Dalej ruszamy w stronę Bieszczadów gdzie mamy zaplanowane forumowe spotkanie.

    v9rYKAaUR1XfsXKeaYWtOUg7xLtLlQRMkHYyJPIk

     

    Bytujemy tutaj  jedną noc w Bieszczadzkiej Przystani Motocyklowej gdzie mam okazję spotkać  po raz pierwszy naszych forumowych Jankesów, brata Maksia, a reszta to starzy znajomi. Wieczorem wybieramy się na koncert z okazji 40 lecia KSU, który poprzedzamy posiedziawką w niedźwiadku, w którym spożywamy pizzę oraz wypijamy kilka piw żeby wejść w nastrój koncertowy.

    nybNlDFv0Q2m8YWCiyZVqsPP1ZPRIgNY-DnBr38a

    5UpOdjZgknG95P3iVSXp9wbOFnMBMFF5fVVZtn3U

     

    No cóż, koledzy bawią się świetnie, ja lubię polską muzykę lat 80tych ale nie KSU, niestety. Czuję niedosyt konwersacji tego wieczora, a na ognisko po 1.00 w nocy nie mam już siły tym bardziej, że następnego dnia mamy ruszyć na Ukrainę. Szefem ekipy przez dwa dni ma być Jacek, a z nim wiadomo, nie jest lekko.

    zdF7mi7WYf7DwxSDPe7GgUkqH8d08CuVpxD4RSw9

    1E4Mw1uVGeHpLUNCXibazJdbx2WXBOWoNlTf7iKH

    K4MAEPGEQ87DxWoWzyEyz_tq3_T6dwQftWYddYhy

    OFb_Um4E2BAEHHuQWveI6kqpK36P8d4wallvY_qa

    245frdU9BLHP9Lrj96Q9s1Yi6TmSpeubH1T0k4Vl

    rYJoh0xPBoC9k_Q3-2dgJovEl6FoLZ-gIUCv4ljA

    Ruszamy ok 10, a może 11 następnego dnia z Bieszczadzkiej Przystani w kierunku Ukrainy na przejście w Krościenku. Próbujemy przebić się przez sznur samochodów żeby nie stać w palącym słońcu ale Pan Celnik nas cofa na koniec kolejki informując, że jeżeli by padał śnieg albo deszcz to by nas przepuścił ale jest ładna pogoda to możemy się poopalać, fajnie. Stoimy zatem w rynsztunku motocyklowym w temperaturze ponad 30 stopni ok godziny.

    th4BGqFVqSOMT1SPFiSfdqmsOV8OlFdEr4IU7jDc

    W końcu udaje nam sie minąć granicę, tankujemy i Jacek od razu skręca w pierwszą szutrówkę choć właściwie wszystkie powiatowe drogi na Ukrainie można określić tym mianem. Z szutrówki dostrzegamy malowniczą górkę więc postanawiamy w nią skręcić. Na podjeździe od razu pierwszy zakopuje się Dziadek. Ja z racji tego, że podjeżdżam żeby pomóc go wyciągnąć również grzęznę.

    j6C0zxoEnMoo9OlzpNVIHoM2qzQHWdQxkr3RF_YV

    Jacek widząc co się dzieje nawraca i odjeżdża zostawiając nas jak jakiś Jeremy Clarkson. Po 15 minutach walki z odkopywaniem motocykli robimy odwrót  robiąc jeszcze foty po drodze i wracamy na szutrówkę.

    0-W9wPsNtBvs9bUE4-K4uYnuXIX4g2W-EWJsZkjJ

    A6LOBUzDWWoZRbl9ONrFMDhZUw2WNb7w21wAWwne

    V37lU98MH8D7Rl7UVN_aPshbfbzOCCGlUSz1xxOu

    9GtlN5l-Xt9gMlzcy1TBJ07RNCh4lkeMYSHAy6Q5

     

    Jacek wybiera koordynaty "droga gminna" no i się zaczyna. Wjeżdżamy w jakąś łąkę:

    C1QgKO_ikhoutiVNfxKiIW59u3Z8s9jLgXU-defk

    Dziadek jedzie przodem i z racji tego, że jest najmniejszy, ma pneumatyczne kości jak ptaki i w dodatku ma najlżejszy motocykl przejeżdża wszystkie przeszkody, ja z Jackiem zaczynamy się kopać w błocku.

    FYWakVvjG7Kg2ZLmiXLQNrtJqWsIevqrFJb8cSQI

    aT3n3ZYQDt60O022HCTJHLO9NgjJS8Ow1UrDp4fu

    THnCv8T80KFrB2GCNIbJUYzUZX87Lcc7r8NHNgqs

     

    Po 3 bagnie mam trochę dość, jest 40 stopni w cieniu, przejechaliśmy jakieś 5 km w 2 godziny bo głównie wypychamy motocykle z błocka. Zaczynam trochę marudzić ale szybko przypominają mi się słowa forumowicza z forum ADV i przestaję. Nie jestem przecież tutaj dla przyjemności tylko dla dokonań. Na jednym z błotnistych podjazdów wywracam się ale na szczęście bezstratnie dla mnie i motocykla. Po zdobyciu górki ukazuje nam się taki widok:

    g95yjiMvguUdtOWe-gXqRvvEnXIgrRR98VWgSyNv

    CtuIrX5lI0rz4KGWDRg4JlnMK1OrFRxtTg0Bbi61

    W końcu wiem po co się tak męczyliśmy. Dalej już przyjemną drogą polną docieramy z powrotem do szutrówek  i zatrzymujemy się przy jakimś sklepie żeby coś zjeść i napić się ukraińskiego kwasu.

    -QhAmnFRqZ1_cIvbuamPf8cy1LLpRxLgIPnfH_Bg

    TMS0L5qfrnfFw_t9ngFyZao6KyOGdZ84QRtNgUs7

    Następnie Jacek kieruje nas na drogę która ma po drodze 3 brody, które okazują się prawdziwymi rzekami.

    FC5JEn5KZqiv_OTeyAbkjTdUkLAzA4uJ6OMIwSfC

     

    Jak zwykle największe wątpliwości pojawiają się przy pierwszej później już idzie jak z płatka. Później jeszcze tylko jedna dziurawa ściana do pokonania (tym razem w dół) 

    A-LrGmN4oqxhEf3Cy3bYoUzZeowFyk84QYaJsG2h

    i docieramy ok 19 lokalnego czasu do przydrożnego motelu który wybiera Jacek.

    fSt7JI9Q2wVaBs-UnCm31VwO-pDL-A_fIQ8WiJB1

    Oczywiście na miejscu przyczepiają się do nas tubylcy, którzy chcą się zaprzyjaźniać lub po prostu naciągnąć na zakup piwa. Jemy pyszne placki w motelowej restauracji i raczymy się piwem i winem (tzn ja z Dziadkiem bo Jacek to sportowiec). Następnego dnia planujemy wjazd na Połoniny.

    C.D.N.

    • Like 29
    • Haha 2
×