Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 12 Sierpień 2014 Prolog, czyli dlaczego na zachód? Miało być dokończenie offowej ściany wschodniej. Ale Raf stwierdził: „A dlaczego nie zachodniej? Krzaki są wszędzie!”. Niby tak. Ale co to za „wyprawa” która zaczyna się zaraz za zakrętem własnej wsi? Mieszkam na zachodzie od urodzenia, czyli…, no troszkę już będzie ;) i mało jest miejsc, których nie znam. A przynajmniej mi się tak zdawało. Bo okazuje się, że Wyprawa może się zacząć za pierwszym zakrętem! cdn. 17 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mguzzi 2 267 Zgłoś ten post Napisano 13 Sierpień 2014 ZApowiada się nieźle. Może miniemy się gdzieś po drodze. My wyjeżdżamy jutro po robocie, ale planujemy pokręcić się tylko/aż po Pomorzu. :beer: Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
nokian66 1 262 Zgłoś ten post Napisano 13 Sierpień 2014 Ja wycinam jutro z rana na Giżycko a potem w strone pomorza, będę wypatrywał :-D Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
jasinek 6 043 Zgłoś ten post Napisano 14 Sierpień 2014 Jagienka i co i co i co ... ;-) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 14 Sierpień 2014 Odcinek 1, czyli wyjście z grobowca Czasu jak zwykle nie ma dużo. Przeznaczamy na wyjazd tydzień z przyległymi weekendami. W piątek jednak żaby lecą z nieba, telefon się gotuje, a maile nie przestają przylatywać. Odkładamy wyjazd na sobotę rano. Na szczęście moja DR jest świeżo po zimowym remoncie , napęd nowy, opony nowe, wszystko (minus jeden z kraników…) działa. Nawet jagnięce kolano i stopa po intensywnej rehabilitacji działają (prawie) bez zarzutu. Już z kaskiem na głowie przypominam sobie o braku zapasowej klamki sprzęgła – trudno. Jedziemy. Ale nie. Rafowa Afryka odmawia startu. Nie wiadomo jak to możliwe, ale aku nie daje znaku życia. Ładować? Kupować na szybko nowy? Na szczęście wpadamy na inny pomysł, rzucamy się z narzędziami, Raf na AT, ja na Jagnięcinę i uffff, pasuje! Raf: „Tylko nie mów nikomu, że moja Afryka jeździła na aku od bmw!” Po raz pierwszy mam na wyjazd przygotowane tracki. Trochę czasu zajęło ich przygotowanie, bo oglądałam jednocześnie mapę topograficzną, satelitarną oraz Open Streeta ;) tak, żeby jechać jak najbliżej Nysy i Odry. Ale dzięki temu udaje się pięknie omijać asfalty, jeździć legalnie (=nie po leśnym drogach) i nie władowywać w ślepie ścieżki (no prawie). Mamy więc offowego tracka Gubin – Szczecin. Ale przecież nie będziemy do Gubina jechać asfaltem! Zaczyna się dość ponuro: Ale to tylko żart mieszkańców wioski ;) Droga widoczna na zdjęciu to jedna z pięknych, legalnych tras (drogi powiatowe i gminne) w mojej najbliższej okolicy. Przekraczamy Bóbr w Dychowie i dalej na zachód: Dzień wcześniej padało: Żniwa w pełni. Czasem jesteśmy pod wrażeniem parku maszynowego niektórych rolników… Dojeżdżamy do granicy na Nysie Łużyckiej w Gubinie. Tuż przy granicznym moście stoją ruiny największego kościoła na Łużycach: gotyckiej Fary Gubińskiej. Niewiele zostało z pięknego przedwojennego starego miasta… Ruiny fary oraz odbudowany ratusz i fragmenty murów… Niestety teren obok został zabudowany blokami… (offtopic: tereny zachodniego pogranicza na północ od Zielonej Góry mocno ucierpiały w 1945 w czasie marszu Armii Radzieckiej na Berlin. Dodatkowo po wojnie obszar ten był traktowany, delikatnie mówiąc, po macoszemu. Więc motyw „było pięknie, a teraz…” będzie się niestety często pojawiał.) Na szczęście od kilku lat grupa entuzjastów z obu stron granicy próbuje przywrócić farę do życia. Przykryto wieżę nową kopułą i udostępniono do zwiedzania. Za kilka lat fara ma zyskać szklany dach. Na wieżę prowadzi prawie trzysta schodów (zwei hundert acht und achtzig, jak oznajmiła mi zdyszana Niemka). a tak było przed wojną: i tuż po: a ma być tak: Się pochwalę, że też swój mały kamyczek do tego przyłożyłam, wykonując dokumentację istniejących fundamentów. Do dziś pamiętam klaustrofobiczne schodzenie do wykopu przy samej ścianie fary, głębokiego na 4,5 metra… cdn... 21 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Bawarka 2 260 Zgłoś ten post Napisano 16 Sierpień 2014 I gdzie ciąg dalszy???? Jagna pisze się dalej ;) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Mutomb 3 541 Zgłoś ten post Napisano 16 Sierpień 2014 Czy jest szansa na wyrwanie tracka offowego? :) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
nemo 39 Zgłoś ten post Napisano 16 Sierpień 2014 Ja też by się pisał na tracka, na 2016 planuje tour de Pologne jak najbliżej granic:) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 18 Sierpień 2014 Posileni w restauracji vis a vis fary ładujemy kolejnego tracka, tym razem odcinek Gubin – Urad. Musimy ładny kawałeczek odbić na wschód, bo trzeba przekroczyć Odrę, a mostu brak. Ruszamy z Gubina wzdłuż Nysy na północ. Asfalt żegnamy już w pierwszej wsi - Budoradzu: Graniczna Nysa Łużycka nie jest imponująca: Na wysokości Żytowania trwa budowa niemiecko - polskiego mostu. Będzie łączyć dwie małe wioski, a zaledwie 7 km na południe jest most Guben-Gubin… Ale kto bogatemu zabroni ;) W Kosarzynie mijamy kopalnię ropy naftowej i dobijamy do Odry. Dalej droga wiedzie wzdłuż wału, aż do promu w Połęcku. Promy odrzańskie (jest ich w okolicy ZG całkiem sporo) zostały kilka lat temu unowocześnione i nawet mają silniki, które pomagają im odpłynąć od brzegu. Jeszcze niedawno to obsługa musiała hakami ciągnąć za liny ;) Stary prom został na pamiątkę: Odra w tej okolicy jest zupełnie dzika. Żadnej żeglugi, barek… Razem z Odrą jedziemy na zachód, tym razem jej prawym brzegiem: Jeszcze na promie robię Rafowi krótki wykład z historii górnictwa ropy i gazu w Polsce, bo zaraz będziemy przejeżdżać koło BARDZO WAŻNEJ WSI Rybaki. A tu proszę, za zakrętem: Ten nieczynny już kiwak, to pierwsza powojenna kopalnia ropy w Polsce. Ropę odkryto tu w 1961 roku i zapoczątkowało to poszukiwania złóż ropy i gazu w zachodniej Polsce. W samej wsi Rybaki na 50-lecie wydobycia postawiono pomnik z innego kiwaka: Za Rybakami dalej jedziemy sobie łąkami wzdłuż wału. Ale ścieżka coraz cieńsza, w końcu mamy łęgowy las, piękno błoto i na koniec totalny zanik ścieżki. Hm, jakim cudem była ona widoczna na zdjęciu satelitarnym?? Jedziemy koroną niskiego i wąskiego wału, chyba jeszcze przedwojennego, dość daleko od Odry. Krzaki i pokrzywy wyższe ode mnie, w końcu nie widać już po czym jedziemy. Za to na Garminie widać, że za 200 m powinna być jakaś leśna droga. Raf idzie na piechotę („Jagna, wiesz już po co przydałaby się nam ta fajna maczetka Fiskarsa?”), rozgarniając krzaki, żeby organoleptycznie sprawdzić istnienie tej drogi. Ja postanawiam zejść na chwilę z motocykla. Usiłuję się oprzeć na lewej nodze, ale niestety, gruntu pod nią brak. Wykonuję efektowne salto w bok, staczając się z wału w krzaki. Na szczęście DRka nie leci za mną ani na mnie;) Po chwili wraca Raf i pomaga wyciągać DR. Co nie jest łatwe, bo koła są wyżej niż kierownica i do tego jest chyba +35 stopni. A drogi nie ma. Czyli – powrót na łąkę. Zawracanie AT na wąskim wale w krzakach… Uhhhh… Oboje jesteśmy zmordowani. Albo i zamordowani ;) Już po odwrocie… Próbujemy kolejną ścieżkę w bok, ale efekt podobny, tyle że więcej miejsca na zawracanie … Jesteśmy mokrzy od potu, ponad godzinę walczyliśmy na wale i jesteśmy powrotem na łące. Na szczęście widzimy porządną polną drogę w bok, o mało co nie przejeżdżam sarenki i dojeżdżamy do wsi. Co prawda jesteśmy dopiero w połowie zaplanowanego tracka, ale już wieczór, więc zgodnie stwierdzamy: na dziś starczy. Wioska obok, jak na zawołanie pojawia się strzałka „Noclegi”. Zjeżdżamy w bok i znajdujemy fantastyczną agroturystykę na kompletnym uboczu. Zostajemy poczęstowani gulaszem i nalewką orzechową. Raf wdaje się w rozmowę o nalewkach i w efekcie próbujemy jeszcze miętówki, dereniówki i czegoś tam jeszcze… Miejsce polecamy gorąco! http://krzesin.pl A to track Gubin - Urad. Jesteśmy dopiero w połowie ;) cdn. PS tracki podam na końcu ;) 17 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 19 Sierpień 2014 Odcinek 2, czyli tym razem mocno historycznie Pobudka, pyszne wiejskie śniadanie (mmm, jajeczniczka od wiejskich, „wylatanych” kur….”, aż się nie chce jechać dalej ;) Trochę zjechaliśmy wczoraj na koniec z tracku, ale agrogospodarstwo jest przy szutrowej drodze. A droga ta prowadzi podobno nad Odrę. No to wiemy już, gdzie jechać ;) Sprawdzam mocowanie worka, bo w zeszłym roku „dorobiłam się” dziur wytartych przez płytę w dnie Ortlieba. Na szczęście niezastąpiony ZetJohnny wzmocnił worek i wszystko działa bez zarzutu ;) Dzięki wielkie! Dojeżdżamy szutrem oraz piachem na Odrę, gdzie podobno miały być malownicze ruiny przedwojennej restauracji, ale coś chyba nie trafiliśmy ;) Jesteśmy za to znów na naszym tracku i suniemy dalej na północ, wzdłuż rzeki. Odra jest spokojna i malownicza, sporo starorzeczy… Żeglugi nie uświadczysz… Na wysokości Rąpic ścieżka wjeżdża na wał. Zakazu nie ma, wał solidnie zabetonowany, więc jedziemy! ten „offowy” odcinek pokonujemy z rekordową prędkością ;) Ale oto mamy widok godny Avignionu: Poniemiecki most łączący Fürstenberg z wioskami na wschodnim brzegu. Po niemieckiej stronie szczątki mostu posprzątano wieki temu, a u nas malownicza ruina pozostała. Most był betonowo – stalowy i dość długi. Podobno to nim właśnie uciekała większość niemieckich cywilów, aż w lutym 1945 został wysadzony. A teraz mamy najdłuższe molo w okolicy – ponad 200 metrów ;) i niebezpieczne: Ale można usiąść na końcu i pomajtać nogami nad Odrą: Albo popatrzeć na Eisenhüttenstadt, dumę NRD ze swoją hutą żelaza. Teraz do dumy dość daleko, a samo miasto wciąż raczej się zwija niż rozwija, po zjednoczeniu wyjechało prawie 30% mieszkańców… My chwilowo zjeżdżamy z tracka (czyli tu akurat wału) do sąsiedniej wsi – Kłopotu. To dość znana w Lubuskiem miejscowość, bo gniazduje tu największa ilość bocianów i jest tu nawet muzeum bociana białego . Obok muzeum jest wieża widokowa, z której doskonale widać, że ilość bocianów przypadająca na każdy dom jest spora! W 2014 było 22 pary, które wychowały 30 młodych! Sam Kłopot to typowa, poniemiecka wioska: Ale trzeba uważać, gdzie się staje ;) Wracamy na wał. Kolejny świadek wojenny przed nami. Po drugiej stronie Odry widzimy takie opuszczone coś: Zbliżenie pokazuje, że były tu działania wojenne: To dawna elektrownia Vogelsang (Kraftwerk Vogelsang) Zaczęto ją budować dopiero w 1943, miała wytwarzać 300 MW prądu z węgla brunatnego (złoża nieopodal). Budowali ją głównie więźniowie ze M Stalag III B – Żydzi i Rosjanie. Budowę zatrzymało dopiero w lutym 1945 wejście Rosjan. Cały ocalały sprzęt wyjechał do Związku Radzieckiego, jak zresztą prawie cały przemysł Ziem Odzyskanych… Jedziemy dalej. Wał ciągle obetonowany, dopiero pod Rybojedzkiem pojawia się szutrowa droga obok wału i zjeżdżamy nią do Uradu. Przekraczamy jedną z piękniejszych nizinnych rzek: Pliszkę i jedziemy dalej na północ, chwilowo asfaltem, bo leci on dokładnie wzdłuż granicy. Ale asfalt tylko do sąsiedniej wioski, Kunic i już robimy myk w pole ;) Przejeżdżamy przez Świecko – chyba każdy w Polsce zna to przejście graniczne. Ale terminal i most są daleko za wsią. My jedziemy starym brukiem, który kiedyś prowadził do Słubic, ale przecięła go autostrada. Most autostradowy od spodu robi wrażenie: Przelatujemy Słubice, rzucamy okiem na wieżowce Frankfurtu i dalej na północ. (offtopic: Wiecie dlaczego woj. lubuskie ma na tablicach rejestracyjnych literę F? Otóż wersje są dwie: 1. Od Falubazu Zielona Góra (ta wersja nie uchodzi w Gorzowie) 2. Od największego miasta Ziemi Lubuskiej, czyli Frankfurtu nad Odrą ) Od Słubic po Górzycę ciągnie się wzdłuż wału odrzańskiego szuter-autostrada, dozwolona także dla samochodów (ale ich tam nie ma wcale). Prędkość przelotowa dowolnie wysoka ;) Po drugiej stronie Odry mijamy wieś Lebus, od której pochodzi nazwa „Ziemia Lubuska”. Ten termin „wydobyto”po II wojnie. Do 1945 był tu Dolny Śląsk (do Odry, a więc i Zielona Góra) oraz Brandenburgia. Plemię Lubuszan zostało podbite przez Mieszka I gdzieś w X wieku i w zasadzie słuch po nich zaginął ;) cdn. 18 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
artex 8 447 Zgłoś ten post Napisano 20 Sierpień 2014 (edytowane) tankowaliście czasem? :) Edytowane 20 Sierpień 2014 przez artex 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
nokian66 1 262 Zgłoś ten post Napisano 20 Sierpień 2014 (edytowane) tankowaliście czasem? :) a po co? szkoda czasu i kasy :-DSliczne zdjęcia i dobry zarys historyczny, dzięki Edytowane 20 Sierpień 2014 przez nokian66 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Mutomb 3 541 Zgłoś ten post Napisano 20 Sierpień 2014 Swietna miejscowka. Az sie prosi o blizsza eksploracje. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jezier 11 588 Zgłoś ten post Napisano 20 Sierpień 2014 To może zróbmy tam jakiś zlocik :) 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Mutomb 3 541 Zgłoś ten post Napisano 20 Sierpień 2014 To może zróbmy tam jakiś zlocik :) To jest bardzo dobry pomysl. :beer: Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 20 Sierpień 2014 taaaa, zlocik spontan po niemieckiej stronie :-D Polizei byłaby w ciągu kwadransa najdalej ;) co do tankowania - przecież przejechaliśmy jakieś 250 km dopiero, czyli jeszcze spokojnie stówka ;) 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Mario 6na9 6 805 Zgłoś ten post Napisano 24 Sierpień 2014 Dalej proszę bo bardzo mi się podoba. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 26 Sierpień 2014 (edytowane) ...jeśli jeszcze "historycznie" nie zanudziłam ... Dobijamy do Kostrzyna nad Odrą. Wrócimy tu niezadługo na Woodstock, ale korzystając z braku tłumów chcemy zobaczyć Stare Miasto. A raczej to, co z niego zostało... Skończyliśmy trzeci już track ;) Kostrzyn jest (a raczej był) usytuowany w bardzo ciekawym miejscu - tu Warta wpływa do Odry. Sprytni pruscy stratedzy ulokowali tu więc twierdzę. Mieli rację - twierdza broniła drogi na Berlin. Cały zespół fortyfikacji to twierdza Kostrzyn oraz kilka fortów. Twierdza powstała w XVI wieku i była stale rozbudowywana. Musiała pięknie się prezentować! Twierdza broniła drogi na Berlin "do ostatniej cegły" przez dwa miesiące, do 31 marca 1945. Podobno było to najbardziej zniszczone miasto na terenie Polski... Teraz ulice Starego Miasta wyglądają tak: Czego nie zniszczyła wojna, zostało rozebrane i pojechało odbudowywać stolicę... Dwa bastiony odbudowano i mieści się tu muzeum: Zainteresowanych tematem i znających niemiecki odsyłam tu: http://www.xn--festung-kstrin-osb.de My posilamy się w restauracji w dawnym bastionie, wgrywamy kolejnego tracka i znów ruszamy na północ. Ale nie opuszczamy jeszcze Twierdzy Kostrzyn! Pomiędzy Kostrzynem a Sarbinowem, ukryty dobrze w lesie, czeka Fort Sarbinowo. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego takiego miejsca nie wykorzystuje się turystycznie! Piękne, rozległe ceglane podziemia z niepowtarzalną atmosferą... Fakt, że cegła mocno się sypie, ale nie takie rzeczy zabezpieczano! Fort Sarbinowo powstał w latach 1883-89 z 28 milionów podwójnie wypalanych cegieł. Niestety jego projekt był przestarzały i fort nigdy nie miał znaczenia strategicznego. W czasie obu wojen jego wartość bojowa była bliska zeru. Służył głównie jako magazyn oraz fabryka amunicji. Po wojnie był obozem wysiedleńców oraz magazynem wojskowym. Od lat 90tych niszczeje... I znów dla zainteresowanych tematem i znających niemiecki: http://www.xn--festu...rt_zorndorf.htm (po polsku znalazłam tylko kilka zdań ... Sarbinowo to nie tylko fort. Tu miała miejsce jedna z najważniejszych bitew wojny siedmioletniej, znana jako Bitwa pod Sarbinowem, 25 sierpnia 1758. Zmierzyli się tu Prusacy z Rosjanami. Efekt? Zginęło lub zostało rannych 11 do 12 tys. Prusaków i 15 do 19 tys. Rosjan. Polacy zapewne walczyli po obu stronach... Dziś na pamiątkę jest kamień na niewielkim wzgórzu: a za nim najdziwniejsza wieża widokowa, jaką w życiu widziałam. Nie wiem, kto ją zaprojektował, wiem kto sfinansował. Unia Europejska. A jaki widok z niej! Może w zimie jakiś "widok" się wyłania spomiędzy gałęzi ;) Czy to naprawdę takie trudne - zmierzyć wysokość drzew? I czy na budowie nie było jednego mądrego, który by powiedział "stop orkiestra, to nie ma sensu"? Ehhh... Jedziemy dalej. W sąsiedniej wsi też jest co oglądać. Ta kaplica to "resztki" zamku templariuszy (czytaliście za młodu "Pan Samochodzik i templariusze"? Chwarszczany idealnie tu pasują!). Kaplica pochodzi z XIII wieku Wnętrze surowe: Całość od kilku lat jest w renowacji (uff, jakiś pozytyw w końcu ;) ) A naprzeciwko kościoła, w budynkach folwarku, całkiem przyjemna oberża Templum (choć Rolo i Herflik mieli pewne zastrzeżenia co do zupy gulaszowej ;) ) Starczy chwilowo historii! Wracamy na szlak! A okolice są przepiękne. Morenowe pagórki, niewielkie jeziorka i meandrująca rzeczka Myśla. W samych Chwarszczanach zjeżdżamy w pola. Oczka wodne wśród pól: Okolice wsi Gudzisz: Bardzo fajne drogi łączące wsie na południe od Boleszkowic - dłuuugie kilometry szybkich szutrów: I znów jedziemy praktycznie wzdłuż Odry. Dojeżdżamy do Gozdowic, gdzie znajduje się pomnik sapera. Jagna się trochę na tych leśnych drogach umorusała ;) aobok Muzeum Wojsk Inżynieryjnych 1 Armii WP, które mieści się w budynku, który podczas forsowania Odry w 1945 roku był siedzibą dowodzenia wojsk inżynieryjnych I Armii oraz dowódcy 6. Batalionu Pontonowo-Mostowego. Podobno znajdują się w nim eksponaty i modele urządzeń przeprawowych. Niestety było już zamknięte. i ciekawe przejście graniczne: Za wsią kolejny wojenny pomnik - Kamienna Ściana Chwały, poświęcona żołnierzom 1 Armii Wojska Polskiego. Strasznie duże natężenie tych pamiątek z II wojny ;) Wszystko to dlatego, że w Gozdowicach miało miejsce forsowanie Odry w kwietniu 1945. Forsowania dokonały oddziały Wojska Polskiego przygotowujące się do szturmu na Berlin. A my robimy myk na wschód, bo zamarzył się nam nocleg nad jeziorem. Kiedy planowałam tracki i zobaczyłam na mapie topo drogę Łysogórki â Moryń, to już wiedziałam, że będzie pięknie ;) Okolice Cedynia - Moryń to jeszcze wyższe pagórki morenowe (morena czołowa fazy poznańskiej zlodowacenia wisły) i przepiękny krajobraz. Droga (niby asfalt, ale z powodu ilości dziur można swobodnie zakwalifikować jako offroad) wije się w górę rzeczki Słubia całkiem głębokim wąwozem: Moryń to małe miasteczko, gdzie widać średniowieczne założenia: stare miasto jest otoczone murami obronnymi. A na rynku pomnik raka: A na koniec lądujemy na leśnym polu namiotowym koło Gądna: Choć mieliśmy liczną konkurencję, udało się w wykąpać w jeziorze Morzycko ;) cdn. Edytowane 26 Sierpień 2014 przez Jagna 17 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 27 Sierpień 2014 Piękna relacja, moje klimaty :) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 27 Sierpień 2014 Odcinek trzeci, czyli ściana zachodnia wdziana od strony zachodniej ;) Na początek track: Jesteśmy prawie u celu ;) Obudziliśmy się nad jeziorem Morzycko. Trzeba przyznać , że poranek mieliśmy niecodzienny. Tuż za polem namiotowym, kiedy to jechaliśmy ziewając jeszcze pod kaskami, nagle z korony drzew miedzy nasze motocykle ląduje ptaszysko. I się patrzy. A my na nie: Ale co to za ptak?? Nic się nie boi, obrączkę ma… I pewnie dałby się karmić z ręki ;) I tak sobie stał i patrzył, jak odjeżdżamy ;) A my pojechaliśmy w stronę Cedyni. Jak już pewnie wspominałam, okolice Moryń – Cedynia są pełne pagórków i jezior ;) Więc tymi pagóreczkami, trochę między polami, troszkę asfaltem, docieramy do Cedyni. Cedynia – miasteczko pięknie położone i niestety mocno zaniedbane. Ale co najmniej jeden punkt jest wart zwiedzenia – dawny klasztor cystersek z 1266 roku. Teraz ****hotel ;) Położony na wzgórzu, góruje nad miastem: Hotel zdecydowanie na bogatszą kieszeń, więc ciężko tu spotkać Polaków, ale nie ma problemu ze zwiedzaniem klasztoru. Ładujemy kolejnego tracka i ruszamy na zachód. Przy drodze Cedynia – Osinów niewielki drogowskaz informuje o rezerwacie – wrzosowisku, a warto rzucić okiem. Szczególnie we wrześniu musi być tam pięknie! A kawałek dalej, na szczycie morenowego wzgórza pomnik Czcibora: pomnik postawiono w 1000-lecie zwycięskiej bitwy pod Cedynią stoczonej przez Mieszka I i jego brata Czcibora. Osinów Dolny to ciekawe miejsce. Kiedyś mikroskopijna wioseczka, ale z przejściem granicznym. Teraz typowe pogranicze: 10 stacji benzynowych, 30 fryzjerów, 20 restauracji i bliżej nieznana liczba burdeli. No i Biedronka ;) A my jedziemy popatrzeć na Odrę z drugiej strony, czyli wjeżdżamy do Niemiec. cdn... 15 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
komir 842 Zgłoś ten post Napisano 29 Sierpień 2014 Jagna pięknie pokazuje moje okolice. Po więcej szczegółow nalezy przyjechać - zapraszam 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 29 Sierpień 2014 Offu W Niemczech uprawiać nie będziemy, życie nam jeszcze miłe, jedziemy zobaczyć coś, co każdy miłośnik techniki widzieć powinien - podnośnię statków w Niederfinow. (Schiffshebewerk Niederfinow). To raptem 20 km od granicy, a obiekt bardzo mało znany w Polsce. Hawela (rzeka, nad którą leży Berlin) i Odra połączone są kanałem, wykorzystującym istniejące jeziora. Jak każdy prawie kanał, wymaga śluz. W Niederfindow znajduje się podnośnia inaczej nazywana śluzą windową. Jest to najstarsza działająca konstrukcja tego typu w Niemczech (1934). Różnica poziomów pomiędzy górnym a dolnym odcinkiem kanału wynosi 36 metrów. Jazda w górę lub w dół trwa zaledwie 5 minut w wypełnionej wodą olbrzymiej wannie (85m długości, 12m szerokości, 2,5m głębokości, waga z wodą 4300t), za pomocą czterech mechanizmów zębatkowych. Całość napędzana jest 4 elektrycznymi silnikami o mocy tylko 55KW. Zastosowano również przeciwwagi połączone z wanną systemem 256 stalowych lin o średnicy 52mm. Tutaj statki wpływają do "wanny". Mieści ona barkę z holownikiem, a obok dwa wąskie stateczki turystyczne. Ruch na okrągło! Następnie wanna jedzie w dół: Przeciwwagi: i już na dole: wypływa: Barka polska oczywiście: a za nią stateczki turystyczne (szerokość dostosowana do wanny i barki ;) ) Robi to naprawdę wrażenie ;) Doczytałam, że od 1934 roku, śluza miała tylko 70 dni przestojów technicznych !! Chodzi wszystko, jak w zegarku ;) Znalazłam jeszcze fajną dla mnie rzecz: Na pamiątkowej tablicy wypisano firmy, które śluzę budowały. Ostatnia wymieniona jest firma Beuchelt u. Co Grünberg Schlesien, czyli z Zielonej Góry ;) Polecamy wszystkim, pod śluzą mieści się parking (dla 2 kółek bezpłatny, wydzielony specjalny sektor motocyklowy i nie próbujcie stawać gdzieś indziej ;) ), wstęp na śluzę 2 euro. Automat biletowy pocieszny: można sobie wybrać "jęzor polski" , a później dowiedzieć się, że zawsze możemy daną operację "zburzyć" (to chyba od niemieckiego "abbrechen" co znaczy zarówno burzyć, jak i przerywać ;) ) Ale bilety sprzedaje ;) Obok podnośni bogaci Niemcy budują sobie drugą, która zmieści jednocześnie 3 barki. Ta obecna podobno jest wąskim gardłem na drodze wodnej Berlin - Szczecin... Zainteresowanych techniką odsyłam tu (po polsku!) I tak refleksyjnie ciut: dlaczego 20 km na zachód jedna barka za drugą sunie po rzece? Dlaczego mamy drogę wodną Berlin - Szczecin a nie np. Wrocław - Szczecin? I większość polskich barek można znaleźć pod Berlinem właśnie? ehh... 20 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2014 Z Niederfinow wracamy do PL tą samą drogą, nie bardzo jest wyjście... Tankowanie w Osinowie na jedynej chyba stacji, gdzie ceny podane są w złotówkach, a nie w euro. Przypomina mi się opowieść Fazika, który jakiś czas temu usiłował podrywać panienkę w kasie Orlenu czy Shella w Osinowie i usłyszał „Pszephraszam, nje hrozumjem”. Fajnych czasów dożyliśmy, żeby Niemka stała na kasie w Polsce ;) W Osinowie grzmi. Tak konkretnie. I jest granatowo. A my nie mamy nawet kurtek ;) Pytamy więc panów na stacji, gdzie tu można fajnie zjeść (w końcu kupa restauracji dookoła), a oni odsyłają nas do pizzerii w Cedyni. No dobra, posłuchamy się ;) Zdążyliśmy przed burzą, a pizza całkiem znośna ;) Jest po obiedzie, czas na jakieś offa w końcu. Odbijamy się na zachód, wbijamy się na wał i jedziemy. W okolicy Bielinka droga schodzi z wału i mijamy piękne odsłonięcie, Jagna sobie nie może darować: Koło Radunia trafiały na piękny przedwojenny bruk, teraz prowadzący znikąd do nikąd… Takie bruki, niekiedy ledwo wystające spod trawy to chyba najbardziej charakterystyczna rzecz tego regionu. Było ich mnóstwo. Wydaje się, że przed wojną brukowano każdy dojazd na pole… Raf się irytuje: "a nie mogli po prostu tych bruków nie zniszczyć? Byłyby takie fajne drogi..." Eh, zagmatwana historia terenów poniemieckich, gdzie wszystko, co niemieckie, było złe... Brukiem wspięliśmy się nad Odry do góry, teraz znów zjeżdżamy w dół, do Zatoni Dolnej Przy samej Odrze znajduje się niedawno przywrócona do użytku Dolina Miłości (nazwa mi nie podchodzi w ogóle…). To przedwojenny park krajobrazowy, wykorzystujący naturalne wzgórza nad Odrą. Trochę się trzeba powspinać: Z góry można popatrzeć na Odrę: I zejść jedną z kilku malowniczych dróg: Resztki japońskiego ogrodu: Na parkingu zastanawiamy się co dalej. Trochę jesteśmy zmęczeni a przede wszystkim spoceni i brudni. Przydałby się nocleg z myciem ;) Widzimy przed sobą jezioro Wełtyń z mnóstwem kempingów. No to ruszamy! Piękna droga wzdłuż Odry do Krajnika: Za Ognicą mamy pewien dylemat, lewo, prawo, prosto? Hm. Jasne, że w krzaki! Wybór okazał się trafiony ;) W Gryfinie robimy zapasy kolacyjno – śniadaniowe i ruszamy nad jezioro. Dobra nasza, drogowskaz na kemping. Ale kempingu brak. Podobnie jak dojścia do wody… W końcu widzimy jakieś domki. Ale niestety – wszystko prywatne, szlabany, płoty… Objeżdżamy prawie jezioro dookoła, usiłując znaleźć miejsce do rozbicia. Nic z tego. Zdesperowani pytamy przejeżdżającą straż gminną, a nas kieruje do wsi obok, gdzie widzimy wieeelką reklamę kempingu, jedziemy jakieś 2 km i całujemy zamkniętą na głucho bramę. No żesz… Do trzech razy sztuka. Widzimy agroturystykę, jeziora nie będzie, ale choć prysznic. Taaaa… Agroturystyka okazuje się ładnym pałacykiem, gdzie znudzona paniusia objaśnia, że jeszcze nie zdążyła po wczoraj posprzątać i nie ma czystych pokoi, ale ma wolny domek, za jedyne 300 zł. Na nasze pytanie o możliwość rozbicia namiotu wydała dość dziwne prychnięcie. No to sobie pojechaliśmy. Mając w perspektywie nocleg w krzakach wpadamy po raz drugi na straż gminną, a ta kieruje nas na kemping w …Gryfinie. Gdzie za śmieszne pieniądze dostajemy pokój z widokiem na wodę. Czyli Odrę ;) A słońce nad Odrą pięknie zachodzi! cdn. 21 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Jagna 2 844 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2014 Reakcji brak, ale cóż, piszemy dalej.... Odcinek 4, czyli herzlich willkommen am Ostsee Poranek witamy w pięknych PRL-owskich okolicznościach przyrody: Ale było czysto, tanio i woda w prysznicu ciepła. Czego chcieć więcej? Cofamy się na południowy kraniec Gryfina, żeby taką oto ciekawostkę zobaczyć: To tzw. „Krzywy Las”, zasadzony nie wiadomo po co przed wojną. Jest to skupisko około 100 zdeformowanych sosen, posadzonych najprawdopodobniej w 1934 roku. Tuż nad ziemią pień skręca pod kątem 90 stopni i wygina się szerokim łukiem ku górze. Wszystkie pnie wygięte są w kierunku północnym. Można zauważyć, że na początku zgięcia znajdują się stare sęki, a więc młode drzewka prawdopodobnie były nacinane przy bocznych gałązkach. Liczba słojów w sękach mówi, że zabiegi te były wykonywane na drzewkach około 7-10 letnich. W jakim celu? Znane są przypadki specjalnego uszkadzania i późniejszej hodowli drzew nienaturalnie wygiętych do specjalnych zastosowań, na przykład do budowy łodzi, kadzi, mebli, sprzętów gospodarstwa domowego, a w końcu także ku ozdobie. Może i taki więc był cel deformacji sosen w podgryfińskim „Krzywym Lesie” ? Krzywy Las to rezerwat przyrody: Wracamy na nasz track: … i znów ruszamy na północ. Ten kawałek Polski wciśnięty jest już za Odrę. Ponieważ chcemy jechać jak najbliżej granicy i dojechać nad morze, skazani jesteśmy na dojazd na wyspę Uznam od strony niemieckiej. Przekraczamy Odrę w Gryfinie i lądujemy na krótko w Niemczech. A to nasze drugie dziś przekroczenie granicy: Ale za 10 km wrócimy do macierzy ;) wspaniałe niemieckie autostrady: i pod Kołbaskowem wracamy na teren PL. Tereny rolnicze, gleba musi być niezła, bo takich kłosów pszenicy w życiu nie wdziałam. Jazda między polami bywa zabawna, raz droga była zagrodzona wywrotką obornika ;) Ale AT i DR pojadą po wszystkim ;) Jakieś jeziorka pod Warnikami: Żniwa w pełni: Kolejne jeziorko koło wsi Kościno: Po dość przyjemnym przejeździe między polami wpadamy nagle w inny świat: popegeerowską wieś na końcu świata. Ten kawałek Polski, wciśnięty między Odrę (mostów brak) a strzeżoną kiedyś pilnie granicę niemiecką nie prezentuje się najlepiej. Wsie mocno zaniedbane, pełne bloków oraz bezrobotnych, dziurawe drogi… Ehhh… I jeszcze taka piękna nazwa! Tuż za Stolcem znów wjeżdżamy do Niemiec, tym razem na dłużej, bo musimy objechać Zalew Szczeciński od zachodu, a to prawie 100 km. I trafia się nam niespodzianka. Jakieś 20 km takiej drogi: Jak na Niemcy, to dość rzadkie zjawisko ;) Na szczęście dało się jechać szutrem z boku, bo na bruku wypadają plomby ;) Reszta drogi typowa dla DE: gładko, prosto, asfaltowo. I coś, czego zazdroszczę najbardziej: brak idiotycznych ograniczeń prędkości. Jeśli gdzieś w oddali są dwa domki, to nie od razu terenu zabudowanego, tylko ewentualnie ograniczenie do 70 km/h. (Może jestem taka na to cięta, bo mam już 2 piękne zdjęcia: moje auto na tle lasu oraz podpis „ 74 km/h w terenie ZABUDOWANYM”) . Zazdroszczę jeszcze braku reklam przydrożnych, które w PL zasłaniają czasem pół krajobrazu :( Dojeżdżamy do Ueckermünde, gdzie zajeżdżamy nad Zalew Szczeciński (albo raczej Stettiner Haff): Okrążamy zalew, wjeżdżamy mostem na Uznam i daje nudną, prostą landówą 110 dojeżdżamy do granicy. Szukamy w Świnoujściu kempingu (znów jesteśmy spoceni jak szczurki i marzy nam się kąpiel). Nawet się znalazł, w samym centrum i jakieś 200 m od plaży. Standard jak z późnego Gierka, aż dziw, że tylu na nim Niemców! A trzy budowy vis a vis już zupełnie gratis ;) Rozbijamy się i idziemy zobaczyć Bałtyk. Świnoujście w lipcu to nie jest to, co Jagny lubią. Nieprzebrane tłumy ludzi, wrzeszczące dzieci, zapach spalonej flądry, kramy ze wszystkim… Jak dobrze, że jutro stąd jedziemy ;) Śmieję się z Rafa, bo on ostatnio był nad Bałtykiem jako pięciolatek. Pewnie wtedy kaczki mniej od niego uciekały ;) cdn. 15 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2014 Czytamy, czytamy, pisac tam! :) Co do tego lasu, to gdzieś kiedyś czytałem, że te drzewa to na potrzeby jakiejś fabryki mebli takie posadzono, chodziło o krzesła chyba ale głowy sobie uciąć nie dam. Pozdrawiam Seb Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach