trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 22 Lipiec 2016 (edytowane) Plan był taki, żeby pojechać do Rumunii, tam zostawić motki i przejść grań Fogaraszy. W razie kiepskiej pogody mieliśmy śmigać w dolinach delektując się szutrami i zabytkami. Moje ulubione przysłowie mówi jednak: jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz Mu o swoich planach...Podobny plan miałem w zeszłym roku - -chcialem przejść grań solo, ale musiałem zejść ze względu na poważne problemy żołądkowe. Z I33dek spotkaliśmy się w niedzielę w Barwinku i skierowaliśmy do Braszowa w Rumunii. Jechaliśmy bocznymi, żółtymi drogami i było całkiem fajnie. Na pierwszy nocleg zatrzymaliśmy się na fajnym kempingu nad rzeką w Tokaju. Celem drugiego dnia była trasa transfogarska i nocleg gdzieś tam w okolicy. Znaleźliśmy fajną polanę nad potoczkiem mniej więcej w 1/3 transfogarskiej od północnej strony, po drugiej stronie rzeki ok 500 m od drogi. Kolejnego dnia chcieliśmy zajechać w okolicę startu górskiej części naszej wyprawy - miasteczka Zarnesti. Trasa wiodła zaznaczonymi na żółto drogami lokalnymi, które w większości okazały się pokręconymi szutrami łączącymi wioski zapomniane przez Boga. Widoki były cudne, szutry też. Do czasu.... Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze w ostrym zakręcie prawa noga została mi z tyłu i zablokowała między kufrem, a ziemią. Kufer przygniótł mi stopę i już wiedziałem, że ze wspinania będą nici. Modliłem się tylko, żeby stopa była cała... Przed samym wyjazdem zastanawiałem się jakie buty zabrać. Postanowiłem jechać w górskich, żeby zaoszczędzić miejsce w bagażu.... Oto efekt: Nawet nie byłem na siebie zły - po prostu ta nauka przyszła do mnie wraz z bólem... Noga spuchła, ale postanowiliśmy jechać dalej. Mogłem chodzić, choć bolało jak cholera. Wciąż miałem jednak nadzieję, że może następnego dnia będzie lepiej... Dojechaliśmy w końcu do tamy-jechało się do niej 20 km szutrem z miejscowości Rucar. Niestety na miejscu okazało się, że z moją nogą chyba nie będzie dobrze i postanowiliśmy jechać następnego dnia do szpitala w Braszowie. Tymczasem rozłożyliśmy biwak w pięknej dolince. Zadzwoniłem do Steljana, który pomógł mi podczas kłopotów w zeszłym roku. Był w Braszowie i zadeklarował pomoc. Następnego dnia śmignęliśmy do Braszowa i po małych kłopotach z lokalizacją znaleźliśmy Steljana i lekarza, dr George. Dr George zrobił najważniejsze zdjęcie tego wyjazdu: Wymowa tego dzieła sztuki - kości całe, można jechać. W tym czasie wykonaliśmy pracę myślową. To, że ja nie mogę chodzić nie może oznaczać braku "spacerku" dla I33dek. Zasugerowałem Jej wejście na Piatra Crailui - piękną grań na wys. 2200m, z podejściem w postaci 600-metrowej pionowej ściany.. Edytowane 22 Lipiec 2016 przez trolik 21 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 22 Lipiec 2016 (edytowane) I33dek przyjęła wyzwanie i miała takie widoczki: a obserwowałem Jej wysiłek z dołu delektując się takim widokiem z tarasu mojego pokoju: Następnego dnia odebrałem Ją po drugiej stronie grani. Postanowiliśmy wdrożyć plan B - zwiedzać fajne miejsca w Rumunii Edytowane 22 Lipiec 2016 przez trolik 19 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
dakarowy 25 994 Zgłoś ten post Napisano 22 Lipiec 2016 A ja się zastanawiałem gdzie jest kierowca tego drugiego motocykla :-D teraz zakumałem ;-) 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 22 Lipiec 2016 kurczę coś zdjęcia nie chcą chodzić choć wcześniej było ok... Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
leff 2 408 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Kilka lat temu też miałem taką samą nogę, tylko inaczej owłosioną. :lol: :lol: :lol: Wnioski (w kwestii nogi i jazdy motocyklem) są następujące: 1. Nie zostawiamy nogi z tyłu. Nogi są po to, żeby były pod, a nie za. :D 2. W obuwiu do chodzenia jeździmy tylka jak kochamy mieć takie nogi... :P 3. Nie jeździmy z kuframi na motocyklu. Kufry tylko czają się, żeby zaatakować kierownika. 4. "Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze..." jedziemy na stojąco i dociążamy przednie koło. Nogę z tyłu w takiej sytuacji może zostawiać wyłącznie listonosz, ale tylko dlatego, że ma odpowiednie doświadczenie w zostawianiu nogi. :lol: Zdrowia i zdrowego wojażowania. :) :beer: 6 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Temat butów powraca prawie przy każdym wyjeździe, zwłaszcza kiedy jest gorąco. Przykra sprawa, ale wnioski oczywiste. Szczerze życzę powrotu do formy. Moje kolano po wypadku nadal nie do końca ok, a "psuło" się ułamek sekundy. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Kilka lat temu też miałem taką samą nogę, tylko inaczej owłosioną. :lol: :lol: :lol: Wnioski (w kwestii nogi i jazdy motocyklem) są następujące: 1. Nie zostawiamy nogi z tyłu. Nogi są po to, żeby były pod, a nie za. :D 2. W obuwiu do chodzenia jeździmy tylka jak kochamy mieć takie nogi... :P 3. Nie jeździmy z kuframi na motocyklu. Kufry tylko czają się, żeby zaatakować kierownika. 4. "Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze..." jedziemy na stojąco i dociążamy przednie koło. Nogę z tyłu w takiej sytuacji może zostawiać wyłącznie listonosz, ale tylko dlatego, że ma odpowiednie doświadczenie w zostawianiu nogi. :lol: Zdrowia i zdrowego wojażowania. :) :beer: To jest właściwie mój pierwszy sezon na moto i mam jeszcze sporo nauki, ale wnioski po tym bum mam dokładnie takie same. Właśnie poluję na butki, a następnym wydatkiem będą sakwy. Jeśli chodzi o zostawianie nogi to mam ten paskudny zwyczaj chyba z roweru, na którym dużo jeżdżę. Już wcześniej miałem ten problem na moto, ale jakoś mi się udawało przetrwać. Ten element jest zdecydowanie do poprawki. Pozdrawiam trolik Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Fajnie to Lwisko napisali, szczególnie o tych kufrach, ja bym dalej poszedł, bo duże sakwy zadzialaja podobnie w sytuacji jaką opisałeś, ba, nawet rogal zadziała podobnie jak jest nieodpowiednio zamocowany, wiem bo mi tak ostatnio sie noga w błoto wkleiła i została, nie czekałem na druga próbę i przewiązałem dziada inaczej. Najwygodniejsza jest jednak spora torba moi zdaniem, chociaż jej minusem jest to że kiedy ciężka, to w offie chcąc nie chcąc, majta tylem motocykla, wiec reasumując plusy dodatnie i ujemne, jednak rogal jest najbardziej funkcjonalny, mimo że trzeba sie nauczyć go pakować, mocowanie na moto tez wygrywa z torbą, przynajmniej tego którego używam, innych nie używałem wiec nie wiem. A widoczki, cuda malina, dziwie sie tylko ze tak jeden Niekaszub sie nie burzy że malo zdjec! Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 A widoczki, cuda malina, dziwie sie tylko ze tak jeden Niekaszub sie nie burzy że malo zdjec! Przepraszam, ale nie mam więcej zdjęć mojej pięknej stópki:-) Pozdrawiam trolik 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
leff 2 408 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 (edytowane) To jest właściwie mój pierwszy sezon na moto i mam jeszcze sporo nauki, ale wnioski po tym bum mam dokładnie takie same. Właśnie poluję na butki, a następnym wydatkiem będą sakwy. Jeśli chodzi o zostawianie nogi to mam ten paskudny zwyczaj chyba z roweru, na którym dużo jeżdżę. Już wcześniej miałem ten problem na moto, ale jakoś mi się udawało przetrwać. Ten element jest zdecydowanie do poprawki. Pozdrawiam trolik Do jazdy uniwersalnej: asfalt, "schutry" polecałbym Sidi Adventure. Chociaż, jak nie nauczysz się stawać na podnóżkach zamiast dawać nogę do tyłu, to tylko drewniane holenderskie chodaki pomogą, bo spadną i jest szansa, że nogę zdążysz zabrać. Na rowerze też się nie powinno chyba zostawiać nogi z tyłu, bo to psuje trakcję, zaburza środek ciężkości i coś tam zapewne jeszcze. ;) Rekapituljąc: jadąc motocyklem nogi mamy na podnóżkach ew. jadąc LEKKIM moto możemy przy pewnych manewrach jedną bądź drugą nogę wysunąć do przodu. Motocykla trzymamy się nogami - łydki, kolana (koniarze forumowi mogą coś na ten temat powiedzieć). Kierownica, tak jak końskie wodze, nie powinna być elementem trzymającym nas na 2oo, a jedynie służyć do kierowania. :beer: Dobrze, że jesteś trolik, nie troll, bo rozmiaru buta mógłbyś nie znaleźć, a tak jest nadzieja... :lol: :lol: :lol: Edytowane 23 Lipiec 2016 przez leff 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Doodek 15 046 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Leff ty coś o "zostawianiu nogi" na zakręcie na podnóżku możesz chyba powiedzieć - sytuacja inna ale tak jakoś mi się skojarzyło jakby dyskusja zeszła na to jak tę nogę na podnóżku trzymać ;) 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Vengosh10 13 106 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Fajnie to Lwisko napisali, szczególnie o tych kufrach, ja bym dalej poszedł, bo duże sakwy zadzialaja podobnie w sytuacji jaką opisałeś, ba, nawet rogal zadziała podobnie jak jest nieodpowiednio zamocowany, wiem bo mi tak ostatnio sie noga w błoto wkleiła i została, nie czekałem na druga próbę i przewiązałem dziada inaczej. Najwygodniejsza jest jednak spora torba moi zdaniem, chociaż jej minusem jest to że kiedy ciężka, to w offie chcąc nie chcąc, majta tylem motocykla, wiec reasumując plusy dodatnie i ujemne, jednak rogal jest najbardziej funkcjonalny, mimo że trzeba sie nauczyć go pakować, mocowanie na moto tez wygrywa z torbą, przynajmniej tego którego używam, innych nie używałem wiec nie wiem. A widoczki, cuda malina, dziwie sie tylko ze tak jeden Niekaszub sie nie burzy że malo zdjec! Do jazdy uniwersalnej: asfalt, "schutry" polecałbym Sidi Adventure. Chociaż, jak nie nauczysz się stawać na podnóżkach zamiast dawać nogę do tyłu, to tylko drewniane holenderskie chodaki pomogą, bo spadną i jest szansa, że nogę zdążysz zabrać. Na rowerze też się nie powinno chyba zostawiać nogi z tyłu, bo to psuje trakcję, zaburza środek ciężkości i coś tam zapewne jeszcze. ;) Rekapituljąc: jadąc motocyklem nogi mamy na podnóżkach ew. jadąc LEKKIM moto możemy przy pewnych manewrach jedną bądź drugą nogę wysunąć do przodu. Motocykla trzymamy się nogami - łydki, kolana (koniarze forumowi mogą coś na ten temat powiedzieć). Kierownica, tak jak końskie wodze, nie powinna być elementem trzymającym nas na 2oo, a jedynie służyć do kierowania. :beer: Dobrze, że jesteś trolik, nie troll, bo rozmiaru buta mógłbyś nie znaleźć, a tak jest nadzieja... :lol: :lol: :lol: Tera jak fachowcy od ofrołda zaczną wywody to zakopią Trolikowi temat :lol: 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Marcin_Krk 2 169 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Dokładnie, dawaj trolik dalej :) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Tera jak fachowcy od ofrołda zaczną wywody to zakopią Trolikowi temat :lol: Spooko, ważne że jest efekt edukacyjny :-) pozdrawiam trolik Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Zgodnie z ustaleniami zaczęliśmy śmigać po Rumunii szukając miejsc wartych odwiedzenia. Słowem wstępu: uważam, że Rumunia jest nie tylko pięknym widokowo krajem, ale również urozmaiconym kulturowo i etnicznie. Coś jak my, tyle że Oni to cenią i pielęgnują. Mimo widocznej biedy szczególnie w wiejskiej części kraju ludzie są przemili i zawsze starają się pomóc - mieliśmy tego wiele przykładów. wracając do relacji - I33dek została naszym KO-wcem, czyli szukała i wybierała miejsca wizyt. Celem kolejnego dnia był protestancki kościół warowny we wsi Viscri, jednak droga do Viscri wiodła przez Shigishoarę i jej piękne stare miasto. Jeśli miałbym porównywać to chyba do Krakowa, oczywiście z zabudową w południowym stylu. Moim zdaniem miejsce zdecydowanie godne polecenia na kilka wieczornych godzin spaceru. Celem tego dnia była jednak Viscri - dla mnie hit tego wyjazdu. Wieś położona jest w cudownej dolinie połączonej z cywilizacją jedną, dziurawą drogą-może dlatego nie ma tam zbyt wielu turystów. Droga ma ok. 10 km długości, a przed samą wsią wznosi się zapewniając piękne widoki na Viscri i całą dolinę. Wieś zamieszkana była/ jest przez Niemców rumuńskich, dlatego też kościół protestancki. Piękno natury, wiejski spokój i zabytek naprawdę warty odwiedzenia - czego można chcieć więcej?? Kościół jak widać jest warowny - wygląda na to, że Niemcy nie mieli w Rumunii samych przyjaciół... 10 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Z Viscri skierowaliśmy się na przełęcz Prislop, jednak po drodze rozłożyliśmy się biwakiem na pastwisku w dolinie, jakieś 800 m od drogi. 4 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 23 Lipiec 2016 Sielskie obrazki z wieczora nie zapowiadały tego, co stanie się rano... W nocy przyszła burza - grzmiało i padało do rana, a polna droga zamieniła się w korytko z gęstą, klejącą glinianą papką, po której musieliśmy przejechać 800 m do asfaltu.... wyjazd zajął nam chyba 2 godziny i kosztował kilka megadżuli energii - przewracanie siebie i motków, noszenie kufrów, wyciąganie kamieni i błota z zakamarków motocykli żeby te chciały jechać...piękna i pouczająca przygoda! Na tym zdjęciu widać błoto, które wyciągnąłem z wahacza... po wyjeździe z błotnego piekła pojechaliśmy na myjnię. Tam jeszcze znalazłem wielki kamień ukryty w zakamarku wahacza... 8 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 24 Lipiec 2016 Po zakończeniu kąpieli błotnej skierowaliśmy się w stronę Voronet-żeńskiego klasztoru prawosławnego. Jednak w celu dojazdu tam musieliśmy pokonać przełęcz Prislop - obiecaliśmy sobie po niej piękne widoczki i fajne winkle. Winkle rzeczywiście były fajne, ale przełęcz pogrążona była w chmurach, do tego dodać należy rumuński asfalt offroadowy...Zmęczeni zalogowaliśmy się w bike-stacji prowadzonej przez niemiecko-rumuńskie małżeństo. Warunki były ok i niedrogo, więc można polecić. Nastepnego dnia był Voronet - po prostu coś pięknego 6 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 24 Lipiec 2016 Z Voronet skierowaliśmy się do Maramuresz, ponownie przez Prislop licząc na lepszą pogodę. Niestety okazało się, że oprócz jazy w chmurze mieliśmy też jazdę w deszczu.. I33dek miała tam niefajną przygodę - biorąc ostry zakręt w prawo wpadła w głęboką dziurę wypełnioną wodą. Wyrzuciło ją jak z trampoliny i pojechała na wprost przecinając przeciwny pas ruchu. Na szczęście nic nie jechało z przeciwka...To nie był jednak koniec kłopotów-na poboczu po drugiej stronie stał samochód, a za nim była przepaść... Na szczęście udało jej się zatrzymać pół metra od samochodu... Maramuresz wygląda mniej więcej tak: Ostatnim przystankiem przed powrotem do Polski była Sapanta i wesoły cmentarz, a także budowany tam nowy fikuśny kościół Zalogowaliśmy się na kwaterze naprzeciwko i mieliśmy taki widok: Następnego dnia rozpoczęliśmy powrót do Polski, tym razem głównymi drogami. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze Bardejov na Słowacji, 20 km od granicy z Polską. Plan był taki, żeby przenocować gdzieś w Beskidzie Niskim, ale Polska przywitała nas ulewnym deszczem, więc postanowiliśmy się rozdzielić i wracać do domów. Ja w drodze do Szczecina przenocowałem jeszcze na parkingu przy A4 Podsumowując mogę powiedzieć, że motocykl jest dla mnie najlepszą chyba formą podróżowania. Często jeżdżę na wyprawy piesze i rowerowe, jednak moto daje mi możliwość szybkiego przemieszczania się i jednocześnie elastyczności, bo mogę zabrać więcej sprzętu, również w celu pójścia w góry. Jak na pierwszą wyprawę motocyklową dla obojga z nas było naprawdę fajnie - sprzęt nie zawiódł i nauczyliśmy się wiele. I33dek - dzięki za towarzystow i wspólną przygodę! pozdrawiam trolik 16 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
l33dek 49 Zgłoś ten post Napisano 24 Lipiec 2016 Rozpisałeś się, więc w takim razie garść treści ode mnie ;) O wyjeździe do Rumunii myślałam już jakiś czas, ale ze względu na moje zupełne nieopierzenie w offie nie spieszyłam się specjalnie z decyzją o wyjeździe - aż nadarzyła się okazja. Mieliśmy mniej więcej te same cele, tj. jazda połączona z górołażeniem i podobne doświadczenie - asfalt i lekkie szutry. Plan przejścia grani Fogaraszy i zobaczenia ile się da był ambitny i szybko został zweryfikowany - Fogarasze zamieniły się w Piatra Craului dla mnie a krótkie podjazdy i wylegiwanie się z kolorową stopą dla trolika. Samą Piatrę gorąco polecam - bardzo ładna i widokowa grań (doskonale widac wszystkie miasta wokół Piatry, jak i okoliczne pasma górskie), bez większych trudności techicznych. Jedynie podejście jest wymagające kondycyjnie - startując z poziomu 849m npm miałam lekkie obawy w jakim stanie dotrę na szczyt La Om - najwyższy punkt grani na 2238m. Chyba nigdy nie dotarłam na szczyt tak zasapana, zgrzana i spocona - również dzięki typowo rumuńskiej temperaturze. Po ok 10 godzinach marszu dotarłam do refugiula Ascutit - to to czerwone ustrojstwo na zdjęciu. Zupełnie nowy dla mnie patent - sferyczne igloo z włókna, metalowego stelażu i dużej ilości śrubek i pianki montażowej. Willa pozostałaby na moją wyłączność, gdyby nie niespodziewana wizyta 3 Rumunów znikąd o 0:20. Odhaczyliśmy z listy trasę transfogarską i góry - pozostała transalpina. Wyruszyliśmy w jej kierunku, niestety już z oddali przywitała nas deszczem i ciężkimi chmurami - pozostał taktyczny odwrót w Maramuresz. Zostaje na liście na kolejny wyjazd do Rumunii - do której też napewno jeszcze nie raz powrócę. Kraj jest przepiękny i urzeka różnorodnością - od pól skąpanych w słonecznikach, rozległę puste przestrzenie, górskie masywy i zielone pastwiska, zdobne monastery, ubogie wioski na końcu świata po bogate miasta ze złoconymi dachami - każdy znajdzie tam coś dla siebie, chociaż nie zachęcam za bardzo - im więcej turystów tym gorzej dla mnie ;) Tutaj tez serdeczne dzięki dla trolik, za wspólną przygodę i naukę jaką wyniosłam z wyjazdu (ha, teraz wiem jak naciągnąć łańcuch!) - polecam jako kompana podróży, ale i przestrzegam - należy do tej kategorii ludzi, którzy z uśmiechem wjeżdżają tam gdzie się nie da i jeszcze odkręcają manetkę - im trudniej i bardziej niedostępnie tym lepiej ;) Co się najadłam piachu i strachu to moje, ale dzięki temu dużo płynniej radzę sobie w szutrach (i już nie przeklinam pod nosem na moje głupie pomysły). Kilka rzeczy, które zapamiętam po tym wyjeździe: 1. Jeśli wjedziesz na niepewne pole i nadejdzie burza, prawdopodobnie z niego nie wyjedziesz - ew. zajmie to 2h/800m i pogrąży i ciebie i motocykl w górze błota, gliny i wszystkiego co się nawinęło po drodze (ponadto, zdejmując kufry z zakopanego motocykla znacząco ułatwisz sobie odkopywanie). 2. Bez względu na to ile języków znacie - wasz rozmówca zawsze włada jakimś spoza tej puli. 3. Pogoda sprzyja najlepiej, gdy jest mniej konieczna - na najciekawsze widokowe odcinki nadejdzie ściana mgły (jak na naszej przełęczy Prislop) bądź jeszcze gorzej (to samo miejsce, tylko w drugą stronę - mgła + deszcz). 4. Planowanie nie ma sensu, bo i tak wszystko się dynamicznie zmienia. 5. Połowa spakowanych rzeczy nigdy się nie przyda (uczę się tego od dawna i nic). 6. W Rumunii jakość dróg jest nieprzewidywalna - może być zarówno gładką taflą asfaltu, jak i rozkopanym leśnym duktem, na którym stratują cię konie. 7. Napotkanie na bawarską wyspę w środku Maramureszu nie stanowi większego problemu. 8. Mechanika motocyklowa zawsze w cenie. Teraz zabieram się za doszkalanie w offie i mechanice. Niestety dałam się mocniej wciągnąć w świat nieutartych szlaków i jazdy po niczym, więc obie umiejętności się przydadzą ;) 11 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 24 Lipiec 2016 (edytowane) My jechaliśmy w niektórych miejscach jakby dzień przed Wami, pogodę mieliśmy cały czas ekstra. Transfogaraska i Transalpina zazwyczaj z którejś strony toną w chmurach i trochę kapie. Rzadko kiedy na całej trasie świeci słońce i jest ciepło. Nam się tak udało, ale to przypadek. Z chodzeniem po górach ekstra plan, w przyszłym roku muszę spróbować, pewnie kogoś uda się jeszcze namówić. Szkoda, że nie udało się spotkać, może innym razem. Nie powinnaś dodać kilku fotek? Edytowane 24 Lipiec 2016 przez JacekJ Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 24 Lipiec 2016 I33dek dzieki za miłe słowa. To prawda-czasami szukam przygody "na siłę" ale od Ciebie nauczyłem się używania rozsądku (o ile facet po 40-ce może go w ogøle mieć...). Może podrzuciłabyś jakieś zdjęcia do tego raportu, bo przerzucanie z nieczynnej picasy do czegoś tam i późniejsze kombinacje mało nie doprowadziły mnie do furii... Pozdrawiam trolik Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
leff 2 408 Zgłoś ten post Napisano 26 Lipiec 2016 (edytowane) Ładny wyjazd :) Nie śmiecę... :lol: Edytowane 26 Lipiec 2016 przez leff Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 177 Zgłoś ten post Napisano 26 Lipiec 2016 ano brzydki nie był... ;-) pozdrawiam trolik Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
screech 6 Zgłoś ten post Napisano 19 Sierpień 2016 (edytowane) My mielismy podobny wypadek: Ale to bardziej przez dosc ambitny dobór sprzętu - kolega na s1000rr udowodnił, że da się jeździć supersportem w terenie B) Edytowane 19 Sierpień 2016 przez screech 6 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach