Skocz do zawartości

Recommended Posts

MGuzzi nie denerwuj sie :) czytamy. :D

Rampus - no niezle pojechales. :D

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

S U P E R !!

Wreszcie coś się dzieje.

Dla takich chwil warto uprawiać grafomaństwo.

"""Ale 90 na szutrach to sobie pofolgowałeś.... :-D :beer: """

To tylko dlatego że było mocno z górki ;-)

:beer:

Edytowane przez mguzzi

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

16.08.2012r (czwartek)

Wstajemy o wschodzie słońca. Wojtek ponagla nas widząc nisko wiszące "ciężkie" chmury.

Szybko się zwijamy i mkniemy dalej uciekając przed deszczem.

W m. Darvi tankujemy i robimy zakupy spożywcze w bardzo dobrze zaopatrzonym sklepie spożywczo wielobranżowym prowadzonym przez dwie sympatyczne panie.

Koledzy twierdzą, że widzieli w tym sklepie ogórki konserwowe Urbanka.

4e6d5eb72e580042gen.jpg

Samo miasto jest z rodzaju tych, które nazywam „westernowymi”. Jedna długa uliczka, wzdłuż niej sklepy, „restauracje”, usługi, a na końcu jak na prawdziwym "dzikim zachodzie" - największy w mieście biały budynek - bank.

Szczęśliwie uciekliśmy przed chmurami i nas nie zmoczyło.

7929c8752a9760a0gen.jpg

Tego dnia po raz pierwszy widzimy swobodnie biegające wielbłądy.

70d60af5ebb5ee18gen.jpg

Biegają sobie luzem.

Ale bez złudzeń, tu nie ma niczyich zwierzaków, właściciel zawsze jest gdzieś w pobliżu, mniej lub bardziej widoczny.

30km dalej zatrzymujemy się na krótką przerwę przy "świętym kopczyku".

Mamy ruszać dalej, gdy podczas rutynowego obejścia motocykli orientuje się, że coś jest nie tak.

4fac4cfdac5879eegen.jpg

No właśnie.

Co jest nie tak?

  • Like 3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mguzzi, chyba prawa niebieska torba ci odpadła, bo "pampersa" już wsześniej nie miałeś (?)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nudno? Nie ma czego pokazać? :P

Dźwięk zbędny ;)

U nich mandarynki :) U nas mandaryna :(. Juz dawno pisalem ze jedyny sensowny kierunke to wschod :beer:

  • Like 4

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mguzzi, chyba prawa niebieska torba ci odpadła, bo "pampersa" już wsześniej nie miałeś (?)

BRAWO

Było dokładnie tak jak napisał Cykli.

:beer:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

4fac4cfdac5879eegen.jpg

Już wiem.

Nie ma niebieskiego worka z namiotem.

Sprawdzam w aparacie fotograficznym, na zdjęciach przy wielbłądach jeszcze był. Musiałem więc go zgubić na ostatnich 30km.

To ewidentnie moja "zasługa". Rano podczas pospiesznego pakowania, nie zamocowałem go wystarczająco dobrze (nie przeplotłem taśmy przez szlówki worka), a na kolejnych postojach zaaferowany zakupami, a później spotkaniem z wielbłądami nie zrobiłem tego co zwykle. Czyli nie sprawdziłem należycie mocowania bagażu i nie dociągnąłem taśmy.

Wniosek?

Zawsze, na każdym postoju trzeba sprawdzać mocowanie bagażu, żeby nie wybrał wolności.

fd12830a438a2ed4gen.jpg

Szczególnie na Mongolskich szutrówkach po których jeździ się jak po tarce.

Koledzy zostają przy kopczyku, a ja jadę na poszukiwania.

Ledwo od nich odjechałem jak zaczął padać deszczyk, założyłem p.deszczówkę tylko na górę, na dół szkoda mi było czasu. Jadę i oczami wyobraźni widzę jak jakiś tubylec zabiera moją torbę z namiotem i będę skazany na spanie pod gwiazdami, lub będę korzystał z gościny kolegów.

Jadę dość szybko 8o, na stojąco żeby lepiej widzieć. Jestem zaskoczony, nie wiedziałem, ze tak potrafię.

Zatrzymuję mijane samochody (dwa) i wypytuję czy widzieli moją torbę. Pierwszy z nich to Nowozelandczyk, który Land Rowerem jedzie dookoła świata. W kolejnym, to grupa z Mongol Rally.

Nikt z nich nie widział niebieskiego worka.

Jestem zaniepokojony, gdyż na tym odcinku droga jest „wielopasmowa”. Łatwo przeoczyć taki drobiazg.

Tuz przed wielbłądami, dyskretnie, na poboczu jest.

Leży zakurzony, ale cały mój wypatrywany niebieski woreczek.

W międzyczasie nadjeżdża Nowozelandczyk i razem odtańczamy wokół worka taniec zwycięstwa, a w zasadzie znalezienia.

Potem tak go mocuję że nie ma możliwości się uwolnić.

Do pozostawionych przy kopczyku kolegów jadę już znacznie wolniej.

Dociera do mnie, że nic mi po worku i namiocie, jeśli zaliczę poważną glebę.

Gdy ja mokłem u kolegów przy kopczyku nie spadła kropla deszczu. Za to w międzyczasie zawarli znajomość z poszukiwaczami złota, którzy zatrzymali się zaciekawieni a może zwabieni zapachem kawy.

Po pamiątkowym zdjęciu, jedziemy dalej.

c10dbc64f0b233acgen.jpg

Pogoda się ustabilizowała. Znowu jest gorąco.

Gdy na chwilę zatrzymaliśmy się "w celach organizacyjnych" zatrzymał się przy nas prawdziwy pogromca pustymi ze swoimi wielbłądami.

92081517a5a11db2gen.jpg

Zatrzymał się dyskretnie obok nas, skręcił papierosa, przysiadł i patrzył. Pytająco wskazuję na aparat, czy mogę zrobić zdjęcie. Kiwnął przyzwalająco głową. No i jest.

ea86280267ed914cgen.jpg

Najwyraźniej chciał się z nami zaprzyjaciólkować.

Ale sorki, czas nas goni. Musimy jechać dalej.

Szkoda.

Kilka godzin późnej.

Jedziemy wzdłuż niewysokich, ale za to bardzo bardzo kolorowych i uroczych wzgórz – Ałtaju Gobijskiego.

11b8df818e6d7030gen.jpg

Ałtaj Gobijski.

fa200557c922a1a5gen.jpg

Ponownie Ałtaj Gobijski.

167c71a21d63c889gen.jpg

Tu zatrzymaliśmy się na krótki postój, odpoczynek i zebranie sił przed dalszą drogą.

10c70c793b019cd3gen.jpg

Na zdjęciu, częsty tutaj widok "Rodziny na swoim".

Mały chiński motorek jest chyba najpopularniejszym środkiem lokomocji.

Koledzy rozszyfrowali go jako licencyjny model jednego z wielkiej japońskiej trójki. Niestety nie pamiętam, o jakim modelu mówili.

Troche już odzczuwamy trudy podrózy.

Więc gdy dojeżdżamy do miejscowości Altaj, która jak na Mongolię jest sporym miastem. Postanawiamy poszukać tam noclegu, mimo że do zachodu słońca pozostały jeszcze ze 2-3 godziny.

Przed centrum naprawczo wulkanizacyjnym spotkaliśmy grupę z Mongol Rally.

Pamiętacie Henrego z przejścia granicznego?

a23df15264e450c4gen.jpg

Na zdjęciu stoi pierwszy z prawej. Jego skuter jest na bagażniku dachowym samochodu.

Zniszczył oponę i właśnie się dowiedział, że na jakąkolwiek inną musi czekać kilka a może nawet -naście dni. Tu nikt takimi wynalazkami jak skuter nie jeździ. Więc szansy na używaną oponę nie ma. A nową opoę trzeba zamówić, musi dojechać do U.B.,a potem dopiero do warsztatu w miejscowości Altaj.

Dalej więc razem ze skuterem pojechali samochodem.

W mieście są w dwa hotele. W jednym za pokój żądają 100$, w drugim 40$. Masz wybór jest oczywisty. Zatrzymujemy się w hotelu, ponieważ chcemy się nieco ogarnąć, wyprać, umyć, naładować baterie aparatów i telefonów.

Przed konkurencyjnym hotelem stoją 3 BMW 1200gs i jeden KTM, wszystkie z Włoch, ale właścicieli nie spotkaliśmy.

Na razie nie.

Przejechaliśmy 338km. Jak na Mongolię, i na nas, to naprawdę sporo.

  • Like 18

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Halo!!!!!!!!!!

Tu ZIEMIA!!!!!!!!!!!!

Czy ktoś mnie słyszy?

Odkąd wjechaliśmy do Mongolii jakoś tak cicho.

Czy w ogóle ktoś to czyta?

A gdzie emocje, pytania, kąśliwe uwagi i komentarze?

No gdzie?

Ja też przecież czytam - codziennie! :roll:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Halo!!!!!!!!!!

Tu ZIEMIA!!!!!!!!!!!!

Czy ktoś mnie słyszy?

Odkąd wjechaliśmy do Mongolii jakoś tak cicho.

Czy w ogóle ktoś to czyta?

A gdzie emocje, pytania, kąśliwe uwagi i komentarze?

No gdzie?

Ja też czytam wszystko, z wypiekami na twarzy ;-) , a tak w ogóle to bardzo fajna wyprawa, relacja też

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja również czytam z uwagą i bardzo jestem ciekaw dalszych losów wyprawy......pisać pisać nie ociągać się ;-) :drinkbeer:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Halo!!!!!!!!!!

Tu ZIEMIA!!!!!!!!!!!!

Czy ktoś mnie słyszy?

Odkąd wjechaliśmy do Mongolii jakoś tak cicho.

Czy w ogóle ktoś to czyta?

A gdzie emocje, pytania, kąśliwe uwagi i komentarze?

No gdzie?

Czyta i wstrzymuje oddech i dlatego nic nie "mówi". W sumie to dzisiaj nawet o tym myślałam - rzucić wszystko w pi.zdu i pojechać przed siebie. Do Mongolli. I dalej...

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

ale po drodze do tej Mongolii nic się nie dzieje...

SUPER RELACJA I WYPRAWA !!!

Edytowane przez Xerxes

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

ale po drodze do tej Mongolii nic się nie dzieje...

SUPER RELACJA I WYPRAWA !!!

Niekoniecznie. Raz udalo mu sie namiot zgubic :).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

:)

:beer:

Na to będzie czas jak skończysz .... :D teraz ładuj następny dzień....

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

17.08.2012r (piątek)

Hotel w którym nocowaliśmy miał tylko 2 pokoje na 2 piętrze. My zajmowaliśmy jeden.

Rano zerkając przez okno na nasze motorki zobaczyliśmy

dd97a04bc9ffaa39gen.jpg

Smarta na holenderskich blachach. Z właścicielami się nie widzieliśmy, ale mocowanie bagażnika i "gmoli" z przodu to lipa. Przyspawane są bezpośrednio do blachy karoserii. Ale koła zapasowe i zapas paliwa są.

Przed wyjazdem z miasta, odwiedzamy bank gdzie kupujemy ichnie tubriki. Wojtek ma trochę dziwną minę, gdy wychodzi z banku z harmonijką banknotów. Do jakiej kieszeni je schować?

Na wyjeździe z miasta 10km asfaltu i bramka do poboru opłat. Nas jakoś przepuszczają, nie obczaili, że my są obcokrajowcy, albo mieli ludzkie odruchy.

Jakiś czas później jedziemy szeroką, płaską jak stół doliną i pośrodku niej zupełnie nie pasujące do krajobrazu wzgórze, a na nim święty kopczyk i jakieś figurki.

Tubylcy, którzy odprawiają tam swoje rytuały wjechali na niego samochodem.

Ciężko nam się powstrzymać i też podjeżdżamy na niego motorkami. Ponieważ nie chcemy im przeszkadzać w rytuałach religijnych, od razu zjeżdżamy na dół.

e1e29476f5f84beegen.jpg

W dzień jak zwykle upał, jedziemy trochę nasypem, trochę polną drogą, mijamy stada wielbłądów, owiec i kóz.

321d985cada9bd80gen.jpg

Tu, "ciekawsza fotka" z dedykacja dla Cyklego :beer: .

Widzimy też fatamorgany.

a6316c00b81ef4fegen.jpg

W jednych rozmywa się horyzont,

W drugich widzimy poza horyzontem skały, jeszcze inne sprawiają wrażenie, że przed nami jest rozlewisko – jezioro. Jedziemy i obserwujemy te złudzenia optyczne.

Po jakimś czasie widzę kolejną fatamorganę – jezioro.

ef439811a748701agen.jpg

Przejechaliśmy parę kilometrów, zbliżamy się do niego i jestem przekonany że się pomyliłem i faktycznie jest tam jezioro.

Po kolejnych kilometrach już wiem że jednak nie ma tam żadnego jeziora.

To jednak była fatamorgana.

c4413ae6d609ef5bgen.jpg

Kolejne zdjęcie drogi i krajobrazu.

28f4381924b9ab2egen.jpg

Wjeżdżamy do położonego na pustynnym stepie jurtowego miasteczka.

Ale to jest tym co zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody.

09cd02602ad96e5agen.jpg

Widoczny na zdjęciu wieloprofilowy wysokospecjalistyczny kompleks medyczny z typowym zapleczem, w tym sanitarnym. Budynek po częściowym remoncie.

Wtedy tak naprawdę zdałem sobie sprawę, że gdybym zaliczył poważny uraz, to zanim by mnie tu ogarneli, zabezpieczyli, przetransportowali do bardziej specjalistycznego ośrodka (do U.B coś około 1000km), a do innej cywilizacji - sam nie wiem jak daleko - to byłoby naprawdę bardzo ale to bardzo bardzo źle.

Do tej pory starałem się jeździć naprawdę ostrożnie, bez szaleństw.

Teraz jeździłem jeszcze bardziej rozważnie, jeszcze wolniej i jeszcze bardziej przewidywalnie.

Gdyby ktoś wybierał się w podobne okolice i klimaty, proponuje żeby miał w pamięci to zdjęcie, a w wyobraźni widział co go czeka w razie W.

Ale nie ma co sr...ć ogniem. Jedziemy dalej.

Generalnie "na drodze" pustawo.

e6ace5f3dee39430gen.jpg

Czasem z daleka widać tuman kurzu.

Znak że coś/ktoś jedzie.

2d524da6c86644ccgen.jpg

Dopiero jak podjedzie bliżej, to widać co i jak.

Jak na razie pogoda dopisuje. Utrzymujemy założone dzienne przebiegi. Przekroczyliśmy punkt krytyczne przejazdu przez Mongolię i czujemy że możemy zrealizować plan wyjazdu.

jedzie nam się dobrze i tego dnia chcemy przejechać powyżej 3setek.

Po południu zjeżdżamy z wyżyny w dolinę do wioski nad rzeką i miny nam rzedną.

W górach spadł deszcz i jest wysoki poziom wody.

040c94b6b1da86e9gen.jpg

Na brzegu, przy brodzie, stoją samochody, a pośrodku rzeki stoi zniesiona przez wodę cysterna.

Jeśli zniosła cysternę, to co z nami?

Orientujemy się, że tubylcy świadczą usługi. Traktorem (Białoruśką) przeciągają za opłatą samochody na drugi brzeg.

Do nas podjeżdża nastolatek na typowym tutejszym motorku i rysując palcem na piasku proponuje nam przewiezienie motocykli na przyczepie za traktorem na drugi brzeg za 3x90’000 tubrików.

Kwota jak na tutejsze warunki nieco zaporowa.

W trakcie rozeznania tematu i negocjacji, cyknąłem kilka fotek.

82f9a53cd9441f7egen.jpg

Zwróćcie uwagę, na łepki nad kabiną.

3bcfe34b095883d0gen.jpg

Koń jaki jest ....... .

Ponieważ uważamy, że nieco przesadzili z ceną i nie za bardzo wiemy czy możemy cokolwiek ustalać z nastolatkami zawracamy na wyżynę i jedziemy szukać brodu w innym miejscu.

Okazuje się, że rzeka nie płynie jednym korytem, ale jest to delta która ma dużo sporych odnóg.

Po kilkunastu kilometrach straciliśmy cierpliwość i zapadła decyzja, że jednak decydujemy się na przeprawę na przyczepie za traktorem.

Zdania są podzielone.

Do zmroku została najwyżej godzina. Proponuję przenocować na wyżynie, tu gdzie jesteśmy, w ustronnym miejscu. Jednak decyzją większości wracamy od razu nad rzekę, żeby się jak najszybciej przeprawić na drugą stronę i mieć tą nieprzyjemność już za sobą.

Wracamy do wioski, a tu niespodzianka.

Tubylcy nas ignorują, nie chcą nas przewieźć.

To znaczy chcą, ale obiektywne i subiektywne trudności, każą czekać.

A to nie ma przyczepy, a to czasu, paliwa i już sam nie wiem czego.

Każą czekać.

Więc czekamy.

Przychodzi wieczór, potem noc.

Przypętał się jakiś nastolatek i znowu proponuje, że załatwi nam transport na drugą stronę. Tym razem oczywiście przyjmujemy ofertę.

Jednak po kolejnej godzinie, tubylcy pokazują, że są zmęczeni, nie ma przyczepy itd.. Idą spać i przewiozą nas jutro.

My mamy też iść spać.

Na pytanie Gdzie? Pokazują nam niewielki placyk na brzegu rzeki, przy kozach.

Chciał nie chciał, przestawiamy motocykle na wskazane miejsce i ustawiamy je w podkowę.

Jest już środek nocy, jesteśmy nieprzygotowani do noclegu, sprzęt kempingowy mamy pochowany.

Stawiam prowizorycznie mój odzyskany namiot i śpimy w nim z Wojtkiem na jednym materacu w ciuchach motocyklowych, bez śpiworów. Andrzej nie chciał z nami spać, nocował na bagażach przy motocyklu.

9fdf84dde21cc428gen.jpg

Tak wyglądały oświetlone w nocy jurty naszych "gospodarzy".

Oświetlenie to żarówki/świetlówki, energia z naładowanych poprzez panele słoneczne akumulatorów.

Ta noc była naprawdę zimna, a ponieważ byliśmy ze 2 metry od brzegu rzeki, to była również duża wilgotność, co znacznie wzmaga odczucie chłodu.

Ledwie zalegliśmy, podjechały kolejne samochody, i tubylcy przeciągali je traktorem przez rzekę do rana.

Z tego co się zorientowałem, to jedna osobówka zerwała im się z liny i się podtopiła.

Mieli pełne ręce roboty.

Tego dnia przejechaliśmy 300km.

  • Like 15

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Niekoniecznie. Raz udalo mu sie namiot zgubic :)/>.

Zgubić to KAŻDY potrafi. :cry:

Mnie udało się go ODNALEŹĆ :D

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Na to będzie czas jak skończysz .... :D teraz ładuj następny dzień....

Będę miał zespół z odstawienia. :?

Jesteśmy dopiero w okolicach półmetka wyjazdu. ;-)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja też uważnie śledzę relację :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×