Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Kurde, zmogła mnie angina, do tego czas zabiera rozbieranie silnika i poszukiwania "co tam stuka", ale spróbuję coś tam dziś skrobnąć. Poza tym, żadna to wyprawa. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Ale czyta i ogląda się fajnie. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Piotr_ 196 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 (edytowane) czas zabiera rozbieranie silnika i poszukiwania "co tam stuka", a jesteś pewny, że ma "nie stukać"? Edytowane 9 Maj 2016 przez dito Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Uhm... To Yamaha, tam nie stuka jak w BMW i stukanie nie jest normalne :D 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 (edytowane) Dzień drugi, a w zasadzie pierwszy właściwy całej tej historii... Wieczorem było delikatnie, bo wiedzieliśmy że rano trza jechać, generalnie nocleg i śniadanie w spartańskich warunkach, nie polecam Gotuje oczywiście Basior, dopóki karmi stado - jedzą mu z ręki i nie ma buntów grożących przejęciem przywództwa, na śniadanie zrobiłem im zatem jajówę na solidnym kawale boczku Jako że dla przyjemności się nie spotkaliśmy, poranna toaleta została ograniczona do minimum, bambetle zapakowane Po przejechaniu odcinka do "Pstrągowni", zaczęła się nuuuuda, kilka kilometrów prostej jak strzelił drogi, w połowie sią kapnąłem że coś jest nie tak, podjechałem do Dębiaka, zapytałem, okazało się że tak, to stara, poniemiecka linia kolejowa, a właściwie sam nasyp, dlatego tak prosto ui równo. Stanęliśmy na mostku nad rzeką, nazwy nie pamiętam, ale pięknie tam było, no i moje wprawne wędkarskie oko wypatrzyło pstrąga :) Następnym przystankiem były bunkry. Nie byle jakie bunkry, tylko te posowieckie, w których jak się okazało dopiero niedawno, były przetrzymywane głowice jądrowe do pocisków balistycznych Made in CCCP jeszcze. Ciekawe miejsce, byliśmy nie w tych odnowionych bunkrach, udostępnionych do zwiedzania, odwiedziliśmy te opuszczone, pozawalane, zdewastowane. Ciekawy patent mieli, oni nie kopali po prostu dziur w ziemi, czy to na otwartej przestrzeni czy w lesie, oni drążyli tunele w zboczach, co ciekawe, na zewnątrz "wystaje" może jeden procent tego co jest pod ziemią. Reszta to zamaskowane wyloty chyba wentylacyjne, jakieś wloty powietrza coś. W środku jest, jakby to powiedzieć - przerażająco. Jakby ludzie wyparowali... Tutaj widać dokładnie jak można wchodząc z zewnątrz przez tę niewielką dziurę, polecieć na ryj w dół po kilku krokach, na szczęście ktoś tam zamontował belkę z ostrzeżeniem, bo zanim oczy nie przyzwyczają się do mroku to nie widać nic. Po wyjeździe ze strefy bunkrów, dojechaliśmy do jakiejś wioski. Fajny klimat. Siedliśmy sobie przed sklepem, kazdy po kiełbasie, bułce i bezalkoholowym, lokalesi przyglądali się ukradkiem... W końcu podchodzi chłopaczek, taki może ze 12 lat, wyraźnie widać było że nie wiedział jak zagaić... W końcu się zdobył... - Jakby co to fajne. Wydukał wykonując gest brodą kierunku motorów :D Po krótkim popasie pojechaliśmy dalej. Kłomino. Opuszczone miasto - widmo. Mocno mi to miejsce dało do myślenia i wryło się w pamięć. Jak bardzo trzeba mieć chory łeb i jak bardzo owładnięty rządzą panowania nad światem żeby w obcym kraju wybudować sobie pośrodku niczego miasto, osiedlić tam wojsko i myśleć że to jest zupełnie naturalne??? Jedno trzeba im przyznać - mieli rozmach skurwisyny! Nie da się tego miejsca opisać, trzeba je zobaczyć. Zachęcam. Potem gdzieś się zapędziliśmy ciut za daleko, do tego nie w tę stronę co trzeba, z czego zrobiła się przerwa na batonika, siku i poleżankę - w dowolnej kolejności W końcu ruszamy. Dzidujemy przez te lasy, jedzie się coraz lepiej, ba, jazda "wchodzi", jak ciepły nóż w masełko... Ale takie uczucie bywa złudne, zaczyna się jazda na granicy, na granicy przyczepności i możliwości swoich i sprzętu, te drugie czasem są przekraczane, o czym dają znać w najmniej oczekiwanym momencie. W którymś momencie za jakąś wiochą wjeżdżamy w las, zaczynają się hopki, potem hopy, no to skaczemy - hop, hoop, hoooooop! Kudłatemu nikt nie powiedział, że zapakowana duża teresa waży jakieś 270 kilo, plus jeździec, lekko licząc trzy i pół stówki. Takim zestawem się raczej nie skacze, no ale mówię - nikt mu tego nie powiedział... Z Białym wyrwaliśmy trochę do przodu, skończył się las, zaczęło pole, tam to dopiero można było pójść! No to poszliśmy. Emotikon grin Dojechaliśmy do wiochy, tej w której pytaliśmy o drogę dwóch ziomków. Pytaliśmy o drogę do sklepu w zasadzie, bo do pełni szczęścia na noclegu brakowało nam jak to zwykle bywa - chleba, kiełbachy, no i wódki. W tej wiosce nie ma sklepu, ale jest w wiosce obok. Dobra, już wszystko wiemy. stoimy, czekamy, czekamy, czekamy... - Któryś wyjebał pewnie... - No. - Wracamy? - No. No to dzida pełnym ogniem z powrotem! Stoją na środku pola nieboraki, duża teresa kudłatego jakoś tak nisko stoi... Lowrider czy co? - Co jest? - Chyba mu amor pierdol*ął. - Cooooo??? Ja pierd*olę! No to niezła pi*da! - Dobra, trza ja rozładować i wywalić na bok. Tak zrobiliśmy, wywaliliśmy krowę, faktycznie, amor na dolnym mocowaniu trzasnął jak nożem ucięty. Kudłaty załamany: - Ja pier*olę, co teraz? Assistance? Laweta? Co robić??? Ja jako na wsi wychowany, jakoś się nie przejąłem za bardzo: - Co robić, co robić? Nic nie robić! Obok jest wiocha, w każdej wiosce jest spawarka, zawsze ktoś ma, a jak nie tu, to wiochę obok! Trza dojechać do wiochy, wymontować dziada, pospawać, zamontować i jechać dalej Emotikon grin - Aaaaale jak? - Jak to jak? Normalnie! Dawaj te bambetle, na pusto dokulasz się do wiochy, a dalej to już pójdzie. Tam, na tym polu, mimo całej dramaturgii i beznadziei tej sytuacji powstało jedno z ładniejszych zdjęć tej eskapady... No i poszło. Jak burza. W wiosce poszło szybko, ziomki wskazali kto ma spawarkę, pojechaliśmy tam, ale się okazało że ma, ale go nie ma, no ale to była bardzo urodzajna wiocha, spawarki były dwie, drugą miał sołtys, a własciwie mąż sołtysa, bo sołtysem była kobita Pani Sołtys! Jak to w każdej wiosce - Sołtys wszystko ma i wszystko wie! Pan Haniu okazał sie cudotwórcą, miął narzędzia, wiedzę, doświadczenie, ściągacz nawet miał, spawarkę, no i złote ręce i złote serce. Kurde, małośmy tam nie zostali na noc, to kolorowe to świetlica, została nam zaoferowana do wyłącznego użytku, z telewizornią, piłkarzykami, ping pongiem i córkami Sołtysa Emotikon grin. Skończyło się na śmiechu, kupie smiechu, fajni, zwykli, życzliwi ludzie, mnóstwo jest takich, wystarczy tylko zagadać, poprosić o pomoc, spytać o drogę. Fajne uczucie. W mieście ciężko go doświadczyć, na wioskach wiele się nie zmieniło przez ostatnie trzydzieści lat. Na szczęście. Cała operacja która u mechanika trwałaby minimum trzy dni, tutaj, na środku ulicy w wiosce której nazwy nie pamiętam, trwała jakieś może półtora godziny. Rozkręcenie motocykla, wymontowanie amora wraz z zapieczonym łożyskiem, pospawanie, montaż i złożenie - czas operacyjny jak w pit stopie Formuły 1. Bardzo podziękowaliśmy, Panu Heniowi Kudłaty w zasadzie na siłę wcisnął banknot, nie chciał wziąć, banknot nam wydawał się za mały, Pan Henryk stwierdził że za duży. Ale nic to, uratował nam skórę, podziękowaliśmy jak umieliśmy, na pożegnanie salwy śmiechu, salwy z rury i kupa kurzu i pojechaliśmy w stronę zachodzącego słońca (dosłownie), w poszukiwaniu zaplanowanego noclegu, nad jeziorem. Jeziorem którego nie ma. To znaczy jest, ale go nie ma! Ale o tym, w następnym odcinku ;) Edytowane 9 Maj 2016 przez Seb 22 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
enlil 3 208 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 No wreszcie! To rozumiem przygoda, a nie jakieś tam pitu pitu ;) I pamiętaj, żeby jak najmniej się ociągać z kolejnymi odcinkami :) 4 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 To rozumiem przygoda, a nie jakieś tam pitu pitu Dowalił "Brudas z Galicji" "Włóczędze z północy" :D 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Dziadek 6 919 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Seb ! Przez 15 minut wygrywałeś z Rzymem Felliniego :). Czekam na kolejny odcinek. Zaje :beer: 5 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Hmmmm... Są takie chwile w życiu, ze nie wiem, czy ktos mówi poważnie, czy sobie jaja robi... To jedna z takich właśnie chwil... Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Czyli poddaliście się i wezwaliście szwagra z przyczepką, czy było coś dalej? Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Kropka 2 461 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Po krótkim popasie pojechaliśmy dalej. Kłomino. Opuszczone miasto - widmo. Mocno mi to miejsce dało do myślenia i wryło się w pamięć. Jak bardzo trzeba mieć chory łeb i jak bardzo owładnięty rządzą panowania nad światem żeby w obcym kraju wybudować sobie pośrodku niczego miasto, osiedlić tam wojsko i myśleć że to jest zupełnie naturalne??? Jedno trzeba im przyznać - mieli rozmach skurwisyny! Nie da się tego miejsca opisać, trzeba je zobaczyć. Zachęcam. Za moja ulubioną wikipedią, żeby nie było, że to Rosjanie Kłomino powstało w latach trzydziestych XX wieku. Stacjonowały tu niemieckie oddziały Służby Pracy, a później zorganizowano obóz jeniecki. W listopadzie 1939 roku w stalagu znajdowało się 6 tysięcy polskich jeńców wojennych oraz 2300 cywilów aresztowanych na terenach Polski. W 1940 roku miejsce to zajął Oflag II D Gross-Born. Do polskich jeńców dołączyli Francuzi i Rosjanie. W 1945 roku hitlerowcy ewakuowali jeńców. Po odejściu wojsk niemieckich, tereny przejęły wojska radzieckie, które więziły żołnierzy niemieckich. W okresie powojennym rozebrano 50 budynków poniemieckich, by odzyskać cegłę do budowy Pałacu Kultury w Warszawie. Po przejęciu przez Rosjan, wybudowano tu bloki, szpital, garaże, sklepy i kino. Kłomino opustoszało dopiero w 1992 roku, kiedy wyjechali stąd ostatni żołnierze rosyjscy. Do 2008 roku mogło mieszkać tu nawet 5.000 osób w 2012 .... 12. W trakcie zlotu w Bornym Sulinowe oglądaliśmy to miejsce. Faktycznie robi wrażenie. Może trochę szkoda, że wyburzają bloki. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Poszedłem na skróty myślowe, po niemieckim tu bytowaniu sladu nie ma, to co stoi postawili Sowieci, dlatego ja to tak odbieram. Dziękuję jednak za dopisek, przynajmniej wiem ze ktos to czyta. 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Kropka 2 461 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 jakies poniemieckie wydaje mi się, że zostały, rozebrano tylko 50 w szczytnym celu wzniesienia Pałacu Kultury i Nauki. Zreszta Szczecin do tego szczytnego celu też dołożył swoją cegiełkę i to nie jedną. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 A Gdańsk Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Kropka 2 461 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 No to cóż ... na Warszawę i odbieramy co nasze. Nasze szczecińskie rozpoznamy były czerwone. ;-) Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Piotr_ 196 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Teraz to z Kłomina już niewiele pozostało, kilka lat temu to robiło niesamowite wrażenie. Te bloki gdzie był Seb,a praktycznie osiedle, to faktycznie zbudowali Rosjanie, natomiast obóz był troszkę w innym miejscu kilka km dalej w stronę Nadarzyc. 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Dziadek 6 919 Zgłoś ten post Napisano 9 Maj 2016 Hmmmm... Są takie chwile w życiu, ze nie wiem, czy ktos mówi poważnie, czy sobie jaja robi... To jedna z takich właśnie chwil... Poważnie :) , ale ostatniej sceny nie mogłem odpuścić Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 I to jest relacja! Super się czyta i ogląda. 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
jasinek 6 043 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 Fany, fany, pisać, pisać :-D :beer: Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
dakarowy 25 999 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 Dawaj jakieś zdjęcia z rycia, a nie napraw, w końcu to Yamaha, ona się nie psuje... miałem to wiem :-D 5 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 Dakarowy, jednocześnie ryć i focic to ino Ty potrafisz, mnie to przerasta póki co Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 (edytowane) Ten odcinek dedykuję Enlilowi, nie żeby był ku temu jakiś specjalny powód, po prostu chłopak ma dziś urodziny, a innego prezentu nie mam, więc zamiast odcinek za tydzień jest odcinek za dzień :) "Jezioro którego nie ma"... Po wyjeździe z wiochy od Pani Sołtys (sprawdziłem, Tarmno), kierujemy się nad jezioro w okolicach wsi o dumnej nazwie Kocury. Dlaczego tam? Bo jakoś tam mniej więcej w połowie drogi jest, a drugi i główny powód, to nasz nawigator, Biały vel TheMbol vel Dębol vel Dębiak jest zapamiętałym miłośnikiem Automapy, na której to niby wszystko jest i jest najzajebistsza na świecie. Otóż, w Automapie tego jeziora nie ma :) Nie ma. Koniec kropka. A ono jest, no istnieje, na Map Factor moim jest, na mapach Google jest, a na Automapie na której wszystko jest - jego nie ma. No więc jaki był plan? No prosty - nocleg nad jeziorem którego nie ma! Qrwa, jak tytuł jakiegoś horroru :D Jak pamiętacie, musieliśmy jeszcze po drodze zrobić zakupy, nie było już czasu na szukanie, podjechaliśmy więc do miasteczka Barwice, tam dwóch poszło do Biedry, my z Kudłatym zostaliśmy przy motocyklach. Tamtych dwóch po dłuuuuższej chwili wyszło. Kupili same niezbędzne rzeczy - chleb, kiełbasę i cytrynówkę, dużo cytrynówki. Dziś Łukasza, a jest ich w stadzie dwóch. Na dzisiejszy wieczór plan był prosty i krótki - najebka. Zapakowaliśmy wszystko gdzie kto miał miejsce, no i dzida, w stronę jeziora, znów pełen przegląd nawierzchni, wszystkie tak samo kurzące... W stronę zachodzącego słońca Tak właśnie borem lasem dojechaliśmy do wsi Kocury, tam po krótkiej naradzie który brzeg jeziora będziemy okupować, udaliśmy sie w tamtym kierunku. Najpierw przypuściliśmy atak z zachodu, trzykrotnie cofając się, przegrupowując siły i atakując w innym miejscu, widać to na mapce, jak również widać - jezioro tam jest i to jebitne! Niestety, wszystkie trzy ataki od zachodu zakończyły się totalną klęską... Okazuje się że kiedy już prawie, mieliśmy je na wyciągnięcie ręki, już prawie, za każdym razem drogę zagradzał nam... płot! Tak, płot, taka rzadka siatka. Okazuje się że wszystkie okoliczne pola są obsadzane wierzbą energetyczną czy czymś podobnym, w każdym razie jakimiś drzewkami i wszystkie te pola są grodzone żeby chronić przed zwierzyną owe uprawy. Jak widać na mapce, zarządziłem taktyczny odwrót i atak od wschodu, powrót do wsi, kawałek asfaltem i atak. No i wszystko szło idealnie, dzidujemy przez ten las, wszyscy już zmęczeni, głodni, i szczęśliwi że zaraz się rozbijemy, rozpalimy ognicho, będzie fajnie. No iiiii... Płot! Qrwa!!! Ogrodzili jezioro bydlaki czy co??? Niebieska strzałka pokazuje dokąd dojechaliśmy, tam kończył się las, zaczynał płot, normalnie w poprzek drogi, po drugiej stronie płotu drogi już nie było, było pole z drzewkami. No to jesteśmy w czarnej dupie, robi się ciemno, do jeziora nie dojechaliśmy, nie mamy pomysłu na miejsce noclegowe, jest lipa. Ktoś zauważył że jakieś 200 metrów wcześniej mijaliśmy przy drodze miejsce takie "biesiadne", wiata, palenisko, pieńki do siedzenia, w środku lasu. Po co to? W środku lasu? Nie ma co się zastanawiać, wracamy. Tu widać to miejsce Decyzja była szybka - zostajemy. W miarę rozpakowywania wpadło mi do głowy pewne zasadnicze pytanie - czy kupili wodę? Czy jak poszli do tej biedry to kupili wodę? Czy tylko wódę, chleb i kiełbę? - E, asy, kupiliście wodę? - Ooooo qrwa! - Nooo qrwa :D Biały i ja na moto i powrót do wiochy, pozostała dwójka rozbija obóz. Dojechaliśmy do Kocurów (Kocur?), w pierwszej chałupie poprosiliśmy o wodę, dostaliśmy, wróciliśmy, a tam już obóz jak malowany! Ale byliśmy obserwowani, bankowo Na początku, jeszcze w Pile, dokonałem zakupu siekiery, takiej małej, no bo jak? Survival bez siekiery??? Musi być siekiera! No i Kudłaty wziął się za rąbanie, ale tak jak skakać dużą teresą nie powinien, tak rąbać też nie powinien, ale znów - nikt mu nie powiedział... Jak nie za*ebie!!! Jak nie u*ebie!!! I po siekierze... Kurde, ależ tam było pięknie... Najbardziej uderzająca była cisza, a właściwie dźwięki lasu... Z tego wzruszenia popełniłem kilka "nocnych" fotek. [/url] Fota dla Stonera :) To prezent od żonki, żebym nie zapomniał na włóczędze, jaki jest mój stan cywilny :) Ta fota mi się podoba, prawdziwie "wilcza", z tą pełnią... I tak siedzieliśmy, trunki wszelakie takie jak cytrynówka, domowej roboty śliwkówka, pigwówka chyba też dodawały nam humoru, grzały od środka, ogień grzał od zewnątrz. Było magicznie. Ale ja wyznaję zasadę że przychodzi taki moment każdej biesiady że "lepiej nie będzie" i czas pójść siku i już nie wrócić. Więc kiedy doszliśmy do etapu zwierzeń i wyznać jacy to nie jesteśmy zajebiści, ile to lat już ze sobą nie przeżyliśmy, ile za nami i ile jeszcze przed nami, oraz jak to bardzo się kochamy - dla mnie nadszedł ten etap że lepiej nie będzie. No i poszedłem siku. W drodze powrotnej napatoczył mi się namiot. Ba, zaatakował mnie wręcz. Nie żebym walczył. Poddałem się. W nocy okazało się że już nic nie grzeje, ani trunki, ani ogień... Ale o tym później ;) Edytowane 10 Maj 2016 przez Seb 22 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
jasinek 6 043 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 PKP 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
dakarowy 25 999 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 Seb Ty nasz Bear-u Grulls-u :-D 3 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Seb 3 866 Zgłoś ten post Napisano 10 Maj 2016 :shock: :-D :-D :-D :-D :-D Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach