Neno!
To już było po "tej akcji", więc ich zachowanie mogło zostać zmodyfikowane przez dywanik szefów.
Znaczy się, ze wyszło to innym na dobre.
Co cieszy.
Generalnie sytuację mieliśmy ogarniętą i dzięki pomocy kolegów z grupy, na szczęście, nie byliśmy zdani na łaskę i fochy serwismanów.
Celowo nie podkreślałem faktu, ze to Panowie z serwisu przygotowywali motocykl do wyjazdu (dziwne uszczelnianie silikonem oringu, zafalfuniony płyn, za mały poziom płynu). A wiedzieli, że nie jedzie "do Legionowa".
I nie mają tego jak zrzucić na kogoś innego, gdyż motocykl był od nowości POD ICH CIĄGŁĄ OPIEKĄ SERWISOWĄ.
Kto z nas oddaje motocykl 2-3 razy w sezonie do autoryzowanego serwisu? Przy takich przebiegach? Z tych co znam, to tylko Przemo.
Co by nie pisać i nie mówić.
Chłopaki "dali ciała", co najmniej dwukrotnie.
Po pierwsze, całkowicie "odpuszczając" bieżące przeglądy serwisowe
Po drugie nie wykazując JAKIEJKOLWIEK chęci pomocy, chociażby dobrym słowem swojemu stałemu klientowi/motocyklowi który był pod ich opieką.
Dalsze działania są tylko chęcią zmazania plamy i poprawy PRu.
Chociaż nie do końca.
Opisywany KTM zamiast do kontenera i na zimową wycieczkę, pojechał do garażu.
9 dni to było dla warszawskiego serwisu za mało żeby go "ogarnąć" (chociaż wiedzieli z 2 tygodniowym wyprzedzeniem, że do nich przyjedzie i z jaką usterką).
"Dać ciała" jest łatwo i szybko. Odbudować dobre imię jest trudno i trzeba na to dużo czasu.
Serwis KTM Wawa już pewnie o tym wie.
Reasumując.
Pomijając sprawę bieżących przeglądów i przygotowania sprzętu do wyjazdu (niestety nie każdy może przygotować sprzęt do wyjazdu samodzielnie i dlatego zleca to wyspecjalizowanym, autoryzowanym serwisom)
Gdyby wykazali chociażby MINIMALNĄ chęć POMOCY w potrzebie, nie pisalibyśmy teraz o tym.