Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 23.05.2014 in all areas

  1. 8 points
    Ciąg dalszy... 16 Styczeń 2014 – dzień trzydziesty ósmy …Dalej stoimy i czekamy na agenta Grimaldiego. W końcu przyszedł, przejechaliśmy w spokojniejsze miejsce, i tam znowu czekaliśmy, dostając cały czas informacje, że taka tu w Urugwaju biurokracja, że nie wiadomo ile to może potrwać, może godzinę, może dwie, a może…. manana. Krótko przed 17.00 w końcu mieliśmy załatwione wszystkie formalności wjazdowe, dostaliśmy czasowe pozwolenie na pobyt z motocyklami na 1 rok. Z nowymi systemami oznaczenia ulic, sygnalizacji świetlnej. Większość ulic jest jednokierunkowa. Po półgodzinie przeciskania się przez gęstniejący ruch uliczny, dotarliśmy do Martina, wjeżdżając w dzielnice niskiej zabudowy, kilka kilometrów za centrum. Jesteśmy u naszego gospodarza z Coachsurfingu. Jest późny wieczór, około 22.30. wykończeni jesteśmy okrutnie. Po pierwsze jest bardzo gorąco. Podobno nawet 36 stopni. Nie sprawdzaliśmy tego na termometrze, ale naprawdę czujemy że gorąco jest obezwładniające. Martin 4 lata spędził w Polsce, także po miesiącu nie rozmawiania po polsku z innymi osobami niż własny współmałżonek, mamy teraz sposobność pogadać. I się wygadać. 17 Styczeń 2014 – 20 styczeń 2014 To nasz pierwszy poranek w Urugwaju. Pierwszy cały dzień w Ameryce Południowej. Noc minęła nam dobrze. Dostaliśmy od Martina wielki materac i miejsce na niego w części domu w której odbywają się nauki flamenco. Na razie próbujemy się zorganizować, idzie nam słabo, bo mamy wrażenie, ze wszystko jest trochę w rozsypce. ZA DUŻO MAMY RZECZY.,.. :-o Albo mamy nieposegregowane jak należy. Nie wiadomo gdzie są koszulki, a gdzie inne rzeczy. Jednak w Azji pod tym względem było lepiej – jeden plecak na osobę i tyle. Zagęszczamy ruchy jeśli chodzi o poszukiwania potomków pasażerów. Z mieszkania zabieramy nasze dokumenty z archiwum i listę pasażerów MS Chrobry. Na wieczór umówieni jesteśmy w budynku byłej ambasady Jugosławii na spotkanie z człowiekiem, który może nam pomoże w naszych poszukiwaniach. Ten człowiek to Daniel Klisich di Vietri, konsul honorowy Republiki Serbii. Miło rozmawiamy, dowiadujemy się paru rzeczy istotnych dla nas, po czym dostajemy namiar na człowieka, który być może zna kogoś o nazwisku z naszej listy. Wieczorem idziemy na plażę. To niesamowite, jak o 22.00 temperatura wciąż utrzymuje słupek rtęci na 28 stopniu. Woda ciepła, ludzie się kąpią, siedzą na plaży, odpoczywają. :drinkbeer: Spędzamy jeszcze jeden dzień w Montevideo. Zwiedzamy miasto na piechotę i autobusem. Robię małe poprawki przy sprzęcie. Następnego dnia wczesnym rankiem wyjechaliśmy do Colonia del Sacramento. 180 km przejeżdżamy sprawnie i na wjeździe do miasta znajdujemy camping. Zatrzymujemy się na nim. Płacimy 13 dolarów , czyli 275 peso urugwajskich, rozbijamy namiot i jedziemy do centrum. Urugwaj jest koszmarnie drogi. Paliwo kosztuje dwa dolary. Nawet jeśli policzymy tylko po 3 zł, to i tak wychodzi 6 zł za litr benzyny. Nie podoba nam to się. Pożywienie – no nie jest dobrze. Przestałem przeliczać, bo jak mi serek 280 gram wyszło 10,- zł to słabo. Kolejny dzień zapowiadał się bardzo dobrze, wstaliśmy rano wyspani, wypoczęli. Kłopoty zaczęły się już przy śniadaniu – kupiliśmy wczoraj płatki do mleka., Niestety. Okazało się że pełno w nich robaczków dziwnych. Różnych. Pierwszy kłopot. Zaczęliśmy się pakować, żeby zgodnie z planem przekroczyć granicę z Argentyną. A tu drugi kłopot - deszcz. Może nie wielki, ale ustawiczny. Przemoczyło nam wszystko, bo byliśmy w połowie pakowania, wszystko rozgrzebane, część spakowana, część rozłożona. Szybko złapaliśmy plandekę i przykryliśmy co się dało. Tak przeczekaliśmy 15 minut, po czym, wykorzystując chwilę przerwy w deszczu, szybko zamocowaliśmy resztę rzeczy na motocyklach i w drogę. Trzeci problem. Wyszło słońce. Wielkie, gigantyczne, przeogromne. Ciepło. Gorąco. Daję słowo, że odczuwalna temperatura to 40 stopni. Nas omotał wielki wiatr, bo Urugwaj jest dosyć równinny i z niewysoką rzadką zabudową. Dojechaliśmy do Dolores, ale była już 12.00 więc wszystkie sklepy pozamykano. Zdążyliśmy jeszcze wymienić dolary w banku i w drogę. Udało nam się dojechać do Mercedes i powiedzieliśmy pas. Na stacji benzynowej dowiedzieliśmy się jak wygląda sprawa z campingami i zatrzymaliśmy się na jednym – Isla del Puerto. Do granicy mamy stąd 65 km. Zamierzamy ją przekroczyć jutro i już w Argentynie szukać noclegu. Póki co słabo nam idzie z couchsurfingiem, pewnie dlatego, że ciągle jest słaby dostęp do Internetu. Zaledwie wjechaliśmy na parking, a tu motocykl, przy próbie postawienia go na stopkę centralną – położył się na ziemie. Przy upadku pęka przełącznik świateł. A kask powieszony na lusterku traci mocowanie komunikatora… :-D Potem było już tylko lepiej ! Siedzimy sobie spokojnie, była już prawie 22.00 kiedy podjechał na parking Kawasaki 1400. Wielka maszyna. Szybka. I prosto do nas podchodzą – on i ona. A ktoś im powiedział, że Polacy przyjechali na wielkich maszynach, więc się zjawili. Bo motocykliści to jedna wielka rodzina. I tak poznaliśmy Horacja i Elenę. Siedzieliśmy trochę, dużo nowych informacji zdobyliśmy. I dostaliśmy zaproszenie do nich do domu. Jutro podjedziemy. 21 Styczeń 2014 – dzień czterdziesty trzeci Godzinę trwało, zanim się zebraliśmy z campingu. Podjechaliśmy do Eleny i Horacio do domu. Typowy Urugwaj to mate. Mate i jeszcze raz mate. To prawda. To narodowy napój. Oni nie piją kawy. Mate jest napojem narodowym jako spuścizna po Indianach Guarani. Mate zalewamy zimną wodą. Musi nasiąknąć, a później dolewamy gorącej wody, ale nie gorętszej niż 70 stopni Celsjusza. Inaczej traci swoje właściwości. I tak cały dzień dolewamy do mate wodę i popijamy. Każdy dom ma swoją parillerę, czyli grilownie, miejsce do grillowania. :drinkbeer: Typowe asado jakie przygotowali dziś dla nas Elena i Horacio to mięso z żeberek wołowych i kurczak. Po południu lunęło poważnie. Niebo zrobiło się czarne. I tak lało przeszło 3 godziny. A wieczorem, pomimo, że nie padało, niebo było zaciągnięte czarnymi chmurami i pojawiały się w oddali błyskawice. Zostaliśmy na noc. Horacio rysuje nam mapkę dojazdy do swoich przyjaciół w Buenos Aires gdzie załatwił nam metę na kolejne noce... :-D A to jego maszyna... :) Dzień mija szybko. Jutro znowu plan – jechać do Buenos Aires. Po wyjeździe z Mercedes przejechaliśmy zaledwie dwadzieścia minut, kiedy ściana deszczu po prostu zalała nas. Wcale nie gwałtownie. Tylko po prostu. Permanentnie. Byliśmy cali mokrzy, bo jakoś tak wyszło (czytaj- nie przewidzieliśmy), że nie zapieliśmy membrany do kurtki ani do spodni. W związku z tym mokre mieliśmy wszystko od koszulki, przez majtki do skarpetek. Bo jakby mało było braku membran, to jeszcze mieliśmy buty trekingowe ubrane, zamiast motocyklowych. W butach po prostu powódź. Dodatkowo, po 214 kilometrach jeden motocykl zaczął się krztusić – oj, już rezerwę trzeba? :shock: No tak. A tu dalej leje. Po jakiś 20 kilometrach – pierwsza stacja benzynowa. Pierwsze zadaszenie. Zatrzymaliśmy się, zatankowaliśmy. Odkryliśmy też że przyklejony wczoraj komunikator – szlag trafił. Odkleił się po prostu. No to trudna operacja mocowania ;-) , wyciągnęliśmy to co było najbliżej, czyli taśmę przylepną po chamsku przymocowaliśmy jeden komunikator. Dojechaliśmy jakoś do granicy. Tam odpadł drugi komunikator, więc straciliśmy ze sobą łączność już w ogóle. Na granicy załatwiamy wszystkie formalności. Dostajemy czasowe pozwolenie na wjazd z motocyklami na 90 dni do Argentyny... :-D CDN...
  2. 4 points
    Cześć. Nie mów i tyle. Tak jak z jej sukienkami, jak spyta co to, to powiedz, że masz od pięciu lat.
  3. 2 points
    Z biegiem czasu i kilometrów szara taśma przydała się jeszcze parę razy :-D Nabierałem doświadczenia w klejeniu różnych rzeczy... ;-)
  4. 2 points
    taaa.... a Jasinek wie co mówi, poczucie estetyki nie jest mu obce a i przy mocowaniu różnych rzeczy do kasku też ma doświadczenie :-D wyprawa świetna, opis i zdjęcia zresztą też, proszę o więcej :slina:
  5. 2 points
    Uważam że komunikator został przymocowany bardzo gustownie i pod kolor ;-) :beer:
  6. 2 points
    To ja dziękuję, że nie słyszę ;) A zatyczki owszem rozważam, ale na zlotowe nocnegi ;)
  7. 1 point
    Zgadza się z tym dodatkowym filtrem potem tylko same kłopoty. :twisted: Założyłem go do jednego z motocykli na trasie po tym jak musiałem czyścić zbiornik z syfu. Ale już po niecałych 100 km wywaliłem go, bo moto nie ciągnęło. Co kilka kilometrów gasło (duży wiatr w Patagonii). PO odłączeniu dodatkowego filterka wszystko wróciło do normy i następne 11000 km było już bez problemu. :-D
  8. 1 point
    Nie ma co lukać, drogi golas, policz dobrze, za doposażenie dopłacisz tyle, że w tej cenie kupisz motocykl elektriciana z forum, w pełni wyposażony, pomijam że młodszy, co najważniejsze pewny ;-)
  9. 1 point
    Ja bym się rozwiódł i kupił drugi motek :) chciałabym ale się boje - co to ... Ma niby być
  10. 1 point
    Witaj.Zachodzi taka możliwość,że małżonka się na kilka-kilkanaście dni popsuje.Wizja będzie ale fonia będzie szwankować.Problemu nie ma bo ten układ sam się po pewnym czasie naprawia :D
  11. 1 point
  12. 1 point
    to ten filterek nie jest fabryczny?? mam go odkąd posiadłem swoją "efcię" - czyli od miesiąca ;P i podobał mi się :P wiecie bezpieczeństwo i takie takie... :) jednak ostatnio w niezabudowanym grzeję sobie ok 100 (jestem hardkorem) ... widzę w lusterku jakiś inny motek za mną płynie, jest fajnie... nagle zmuła i brak mocy i zgasło... zjazd na pobocze... gorycz, wstyd i rozpacz! :P (pierwsza myśl: "a trzebabyło odwiedzić bankomat - co ja zrobię na tej wiosce z piątakiem w portfelu" :P ) Po przełączeniu na RES - filtr się zapełnił (220 km od tankowania do pełna to za wczesnie na rezerwę - jak dla mnie!) ... gonię dalej, już ostrożniej! Później testowałem pozycję ON i dalej da się jeździć - czyli to nie była końcówka bryny - ale kapryśny filtr!! do usunięcia!!
  13. 1 point
  14. 1 point
  15. 1 point
    Niezły temat jak na przywitalnię. Wystarczyło poszukać na forum w zagadnieniach elektrycznych. Nie podałeś nawet jakie moto posiadasz - jeśli to singel to T5 1,2W, a jeśli twin to... nie mam pojęcia.
  16. 1 point
    No to żeś się przedstawił :D hej
  17. 1 point
    To zależy czy masz długie czy krótkie nogi- ja podobno mam długie :) Wysłane przez kciuk
  18. 1 point
    Dziękuję, czekam na ciąg dalszy. :beer:
  19. 1 point
  20. 1 point
    Nie słuchajcie Exa, on nas uczył, oto (d)efekty:


×