Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 19.03.2018 in all areas

  1. 1 point
    900 pln z przesyłką - jak nie to niech sobie leżakuje - mam nadzieję że teraz poza zakazem wjazdu widać "towar"
  2. 1 point
    Wszystko zależy od firmy... jak coś się stanie to ci od BHP jako pierwsi rzucą się do gardła... . Przynajmniej u mnie Aha i limit jest 25 kilo na osobę
  3. 1 point
    Żaden opis nie odzwierciedli rzeczywistości [emoji16] Mili prawie się udaje dlatego go ze sobą zabieramy jako kronikarza [emoji23][emoji6].....ktoś musi coś pamiętać [emoji56] Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
  4. 1 point
    Takie o, 850 nie było ale była CRF1000 AS i Triumph nowy. Kajtek na złocie był więc niektórzy już znają. Wysłane z mojego E6853 przy użyciu Tapatalka
  5. 1 point
  6. 1 point
    Budzą mnie promienie Słońca, a raczej nieznośny upał jaki zaczyna robić się w namiocie. No cóż, wykazałem się małą wyobraźnią, rozstawiając go wieczorem. Oczywiście trzeba było go ustawić tak, by był w cieniu, ale nie wieczorem tylko rano. Robię łyk zbawiennej wody i wychodzę z tego piekarnika. Zawsze lubię takie poranki, ten kto wcześnie zaczyna zazwyczaj pierwszy kończy, nagrodą za zbyt szybki wieczór jest piękno i samotność poranka dnia następnego. Świt, cisza, poranna mgła, pierwsze promienie słońca nad jeziorem są wynagrodzeniem za przedwczesne zakończenie wieczoru. Dokonuję lustracji otoczenia, motki stoją, przy pozostałościach ogniska też żadnych zwłok nie ma. W tę niepokalaną ciszę bezgłośnie wkracza kot, wbrew utartym poglądom nie tupie, lekki szum w głowie to tylko resztki uwalniającego się C2H5OH… Siedząc w fotelu i popijając kawę obserwuję pierwsze, niemrawe ruchy budzących się do życia kompanów. Dochodzę do wniosku, że nic tak dobrze nie koordynuje ruchów kończyn górnych i dolnych jak wieczerza dnia poprzedniego. Drapiemy się po przedziałkach i niespiesznie zaczynamy delektować się kolejnym rozpoczętym dniem. Sielanka. Taki czas, to stan równowagi pomiędzy siłą ciężkości wgniatającą w fotel, a działaniem enzymów trawiennych na ściany żołądka. Po wypiciu kawy (płynnie) przechodzimy do następnego etapu. Śniadanie. Przy tej okazji następuje pokaz użyteczności i miniaturyzacji posiadanych sprzętów. To ta jedna z tych nielicznych sytuacji, kiedy mniejsze może być jakimkolwiek atutem… Płachty, płachetki. Rumuńskie miasteczko. Chociaż ten namiot Bonda wygląda całkiem ciekawie, mniejsze odseparowanie od otoczenia i jak by trochę bliżej natury, oczywiście jeśli deszcz nie zacina, ale koncepcja warta zastanowienia. Po śniadaniu każdy organizuje sobie jakąś pracę, Gsdakar rozpoczyna irlandzki taniec segregując opał na wieczorne ognisko, wedle długości i średnicy gałązek. Przemek pojechał na rekonesans bindugi w poszukiwaniu jakichś dziewczyn, co by się tak fajne chłopaki nie marnowały (Himilsbach- „Wniebowzięci”). Ja, patrząc na jezioro zajmuję się kontemplacją. Fota dla Stonera? Podkład muzyczny i jedziemy dalej z relacją. Jeszcze przed południem ruszamy na szwęd. Łączymy przyjemne z pożytecznym, Gsdakar ma za zadanie zlinczować jakiegoś dłużnika mieszkającego w okolicy, a my jedziemy jako obstawa i gawiedź żądna sensacji i wrażeń. Mordobicia nie było, zawiasy w drzwiach zostały na swoim miejscu, klient nie odrzucił zaoferowanej mu propozycji… Jedziemy dalej i nawijamy kilometry mazurskimi drogami w pewnym momencie robimy stopa na popas i pamiątkowe zdjęcia. Przemek wraca do romantycznych chwil i miejsca lat minionych, kiedy czarującym uśmiechem zniewalał niewieście serca. To ciekawe, kiedy przychodzi ten moment kiedy coraz rzadziej patrzymy do przodu, a coraz częściej oglądamy się do tyłu… Późnym popołudniem wracamy na biwak. Oj pięknie było, czas kończyć, idę odśnieżyć przed domem, bo okrutnie nawiało…


×