Aaaa!!!!
Pożegnałam juz w relacji Marysię, a nie napisałam o najważniejszym wydarzeniu z nią związanym!
Tak mniej więcej trzeciego-czwartego dnia listonoszowania po piachach Marysi coś się stało.
Wyglądało to tak, jakby w jej głowie coś zrobiło głośne "pstryk".
Otóż Marysia odkręciła w piachu manetkę. I to konkretnie. Bardzo konkretnie.
Jadę sobie, a tu nagle wyprzedza mnie obładowany GS z kierowniczką na stojąco i z przepisowo wypiętym tyłkiem
I tak już jej zostało do końca
Z mojej strony wielki szacun!