Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 24.04.2017 in all areas

  1. 3 points
    Skleiłem filmik. Może długawy, ale bardziej ciąć szkoda mi było.
  2. 1 point
    A ze zamontowaniem kufra radzę sobie tak Wysłane z mojego GT-I9060I przy użyciu Tapatalka
  3. 1 point
    Aby doznania z wykonywanej czynności przynosiły maksimum przyjemności i satysfakcji ważne jest: z kim oraz gdzie i jak się to robi. z kim: JacekJ, artex, enlil; gdzie: Bieszczady; jak: na szlaku, a w zasadzie po za nim… 30 marca w czwartek po południu w okolicach Przemyśla jesteśmy już w komplecie, całą wycieczkę zaplanował i zorganizował Jacek. Trasy zaplanowane doskonale. Już od pierwszych kilometrów, zanim dotarliśmy w Bieszczady dane nam było delektować się widokami Roztocza i Pogórza Przemyskiego. Każdy kilometr drogi to raj dla oczu i motocykla, szutry i boczne asfalty. Bajka… Pierwszy popas w dolinie rzeczki Wiar, ustronna dolina między grzbietami gór, gdzieś na wschód od Arłamowa. Swoje piętno na tych terenach wywarła „Akcja Wisła” w wyniku której wysiedlono z tego regionu niemal wszystkich mieszkańców. Do dzisiaj cały obszar jest niemal bezludny i dziewiczy, po byłych mieszkańcach zostały tylko pozostałości sadów i miejsca siedlisk. Bezcennym towarzyszem podróży jest Jura – zawsze pomocny w trudnych sytuacjach. Tuż przed zachodem słońca docieramy w Bieszczady, połoniny witają nas jeszcze ośnieżonymi szczytami. Kolejny dzień, pogoda wspaniała, jesteśmy na szlaku, a w zasadzie po za nim… Wodospad na strumieniu Hylaty. Jesteśmy na tarasie widokowym, piękny widok na dolinę Sanu i nie istniejącą wieś Tworylne, patrząc na te pustkowia, aż trudno uwierzyć, że przed II wojną były to najbardziej zaludnione obszary II Rzeczpospolitej… Jedziemy dalej w górę Sanu, widoki przepiękne. Taka pora odwiedzin Bieszczad ma swoje zalety, bujna roślinność jeszcze nie ogranicza pięknych widoków. Pierwszy postój robimy na polanie położonej w rejonie Sękowca, zachęca do tego piękna panorama z widokiem na połoniny. Jura i Artex zabierają się do rozpalenia ogniska na kiełbachy. Jura zabiera się do roboty, która pali mu się w rękach… Do pomocy rusza Artex. To skubanie siana, to nie część posiłku, a podpałka. Ruszamy dalej, pogoda dalej nas rozpieszcza, temperatura coś ok. 20 C i żadnej, nawet najmniejszej chmurki na niebie. Bieszczadzkimi szutrówkami docieramy nad brzegi jeziora solińskiego. To zdjęcie, jak rzadko które zupełnie nie oddaje rzeczywistości – Artex od niczego nie umywał rąk… Stara, poczciwa Omega, jeszcze dzisiaj ograła by nie jeden luksusowy jacht... Chmiel, taras widokowy. Przed wieczorem, na koniec dnia docieramy do cerkwi w Łopience. Po byłej wsi nie ma oczywiście ani śladu, zapaleńcy i społecznicy postanowili przywrócić jednak do życia chociaż tę budowlę. Oryginalny wystrój i architektura wywołują chwilę refleksji…
  4. 1 point
  5. 1 point
    Mam, żeby było śmieszniej zamontował je jeszcze pawel73 Dzięki temu zamontowałem też sobie w 8setce, jest zdecydowanie lepiej niż w standardzie.
  6. 1 point
    Wyjazd udał się wyśmienicie, pogoda dopisała, widzieliśmy sporo fajnych miejsc, do których warto będzie wrócić. Wrzucam kilka fotek uzupełniających relacje kolegów. Zajazd znany niektórym z ubiegłego roku. Wygląda podle, ale żarcie i wyroby do kupienia pierwszorzędne. Zjedliśmy gołąbki w sosie grzybowym, a ze sobą zabrali słoiczki z mięsem i kiełbasę. Dojazd do Wetliny przez Roztocze bardzo fajny, zajął nam cały dzień, ale o to przecież chodzi. Przy okazji można zauważyć różnicę między dobrym assistance jego brakiem. Poza tym była głównie jazda, a czasem trochę żarcia i gadania. Z mojej strony tyle, zapewne jeszcze pojeździmy we wspólnym gronie. Za jakiś czas pewnie powstanie jeszcze jakiś filmik, to wrzucę na forum.
  7. 1 point
    Kolejny dzień, sobota. Od rana na szlaku, a w zasadzie po za nim… O Jacku można powiedzieć słowami klasyka z „Alternatywy 4”: „ Nad wszystkim czuwa gospodarz domu, nie do on krzywdy zrobić nikomu, wszystkim pomoże o każdej porze…” Jadąc z Ustrzyk Górnych na północ w miejscowości Widełki robimy skok w bok i górską ścieżką kierujemy się na Muczne. Trasa przepiękna, niestety podobnie uznali organizatorzy narciarskiej trasy biegowej. Efekt? Na trasie pozostał solidnie ubity śnieg, który teraz przyjął postać lodu. Raj dla motocyklistów . Bezcenne doświadczenie na zjazdach, motek jedzie szybciej niż obracające się koła. Nieustanna jazda na listonosza, a nawet na zrozpaczonego listonosza… W pewnym momencie pocieszam współtowarzyszy, że jest dobrze, bo nie mamy przed sobą zwalonych po zimie drzew, a jesteśmy pierwszymi, którzy przecierają ten szlak w tym roku. Powrót bowiem pod górę po tym lodzie byłby trochę utrudniony… No i wypowiedziałem. Za kolejnym zakrętem pojawia się przeszkoda. Boczkiem, boczkiem, ale udaje się pokonać przeszkodę. Koledzy pomogli, ja swoje kluczyki oddałem Jackowi – umiejętności i nogi za krótkie. Uff. Przeszkodę udało się ominąć. Lecz kilka zakrętów poniżej… Szybki rekonesans i ocena sytuacji nie są pozytywne. Tego zwalonego drzewa nie da się prosto ominąć, po bokach mokradła i zabagnione rowy, może być problem z przeciągnięciem Artkowego 1200 GS-a. Ale opatrzność czuwa, wczorajsze chwile skupienia w świątyni dały pozytywne efekty. No bo któż inny jak nie OPATRZNOŚĆ pozostawiła by terenowy samochód z leśniczym na środku zagubionej drogi? Wybawca coś tam pomruczał o mandacie, po czym wręczył mi siekierę do rąbania drzewa. Dalej to już poszło gładko, rąbanie drzewa i przeciągnięcie samochodem zawalidrogi. Droga wolna, nie ma już nic. „To już jest koniec, nie ma już nic, Jesteśmy wolni, możemy iść To już jest koniec, możemy iść, Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic „ W głowie kłębią mi się kolejne wizje, a jak ten lód pojawi się nie tylko na zjazdach, ale trzeba będzie podjeżdżać ostro pod górę? Na szczęście limit przepowiedni na ten dzień wyczerpałem i spokojnie dotarliśmy w okolice Sianek. Bajkowo, prawda? Takie chwile i widoki chciałoby się mieć na co dzień. Rozbić tam namiot i pozostać kilka dni. Rozmarzyłem się… Jedziemy dalej. Jacek prowadzi. Zjeżdżamy w dolinę nadgranicznego Sanu. Szczęka opada z wrażenia jakie wywierają mijane krajobrazy. Pod koniec dnia, lajtowo, asfaltami dojeżdżamy w rejon zalewu solińskiego, widoczki i owszem… Niedziela. Najsmutniejszy dzień wycieczki. Trzeba się rozstać z Bieszczadami. Wracamy do domu, na osłodę odwiedzamy ruiny klasztoru w Zagórzu. Było jak zwykle, jest pięknie kiedy ruszy się d…ę!


×