Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 25.04.2017 in all areas

  1. 2 points
    Dziękuję. Właśnie dumam i dumam, i okazuje się, że spędziliśmy razem nie 4, a prawie pełne 5 lat. Żal sprzedawać, ale czas na inne zabawki. Skorzystam z okazji i spróbuje wrzucić jeszcze parę zdjęć, bo borykam się z jakimś problemem przesyłu i błędem dodawania - parę fajnych nie weszło, choć próbowałam i próbowałam... Te wrzucam z linków: Ot i taka to nasza wspólna przygoda
  2. 2 points
    Skleiłem filmik. Może długawy, ale bardziej ciąć szkoda mi było.
  3. 1 point
    Poprzez oryginalną płytę. Te blaszki (dołączone do kufra zgubiłem a te są dorobione z grubszej blachy i nieco dłuższe) mocowane są w "ażur" płyty i opierają się zagłębianiami o rurę stelaża. Chciałem wydłubać, motocykl z czeluści garażu i zrobić zdjęcia co i jak zamontowane ale niestety pogoda nie pozwoliła. Założenie było takie aby kufer był maksymalnie nisko i jak najbliżej przodu. Ja popatrzyłem w necie to fabryczny stelaż podniósł by mi kufer o jakieś 20mm i cofnął go przynajmniej 50mm. Biorąc pod uwagę masę motocykla i nikczemną mą kubaturę nie był byt to pomysł dobry. Z kolei montaż płyty bezpośrednio do bagażnika wydawał się lekkim nieporozumieniem bo ponad 2/3 płyty wystawało. Faktem jest, że wykonano ją z grubego tworzywa ale obwiałem się że jak mi motocykl poleci albo pójdzie w szuter i wertepy, to wcześniej czy później pęknie.
  4. 1 point
    Up. To najlepsza modyfikacja Twina jaką można zrobić za trzy i pół stówy
  5. 1 point
    Ten co wysłałeś jest połamany, taki już mam;P Nie gadałem z nim jeszcze, na razie czekam na odpowiedź gości z Pszczyny:) A Ty Mirko się już rozmyśliłeś...?
  6. 1 point
  7. 1 point
    We Lwowie byłem co prawda tylko dwa razy, ale bardzo mi się to miasto spodobało. Spróbuję napisać o najfajniejszych miejscach, które widzieliśmy i dodać kilka wskazówek praktycznych. Na początek granica i dojazd. Najlepsza droga prowadzi przez przejście w Hrebennem/Rawie Ruskiej. Jest w porządnym stanie, bez problemu można jechać każdym motkiem lub samochodem. Minusem jest większy ruch na przejściu, co może wiązać się z kolejką. Motki zwyczajowo objeżdżają samochody, nie tracąc czasu na czekanie. Formalności są raczej proste, zbieramy pieczątki i już jesteśmy w UA. Ważna informacja, potwierdzona empirycznie. Pieniądze (złotówki) wymieniamy po ukraińskiej stronie uzyskując o wiele lepszy kurs niż w polskim kantorze. Można to zrobić na stacji, w sklepie lub tamtejszym punkcie skupu walut. Hrywna dołuje, więc wszystko jest dla nas naprawdę tanie. Droga z Hrebennego do Lwowa jest gładka, pozbawiona dziur, ruch stosunkowo niewielki. Jeśli ktoś woli bardziej kameralną atmosferę i większe atrakcje, może wybrać inne przejście, np. w Zosinie lub Dorohusku. Boczne drogi są ciekawe, stanowią pewne wyzwanie dla zawieszenia i kierowcy, ale jeśli mamy odpowiedni motek, to warto. Zakwaterowanie we Lwowie. Ja korzystałem z Booking-u, ale równie dobrze można samemu szukać czegoś na miejscu. Za dwuosobowy pokój/apartament w hotelu 6 kilometrów od centrum płaciliśmy ok. 110zł/noc, w tym śniadanie. To była taka droższa opcja, można przespać się za dużo mniejsze pieniądze w dobrych warunkach. Hotel Mars. Posiada nawet fajne SPA (basen, sauna, jacuzzi). W środku widać wyraźnie, że w związku z ostatnimi wydarzeniami wiedzie się gorzej. Klimat dość specyficzny, wystrój a'la ukraiński Ludwik 37-my. Ma to swój urok. Dojazd taksówką do centrum kosztuje 100 hrywien, czyli niecałe 17zł. Można skorzystać z komunikacji miejskiej, podobno bardzo sprawna, przystanek obok hotelu. W cenie noclegów mieliśmy śniadania. Nie liczyłem na rarytasy i poszliśmy tylko dla zasady, zobaczyć jak to wygląda. I tu mnie rozwalili po prostu. Sala przystrojona jak na Komunię, żarcie śniadaniowo-obiadowe, pełna kultura. Klientela oczywiście na sportowo. Taki miły pan przygotowuje omlet, jajecznicę ze wskazanych produktów. Jadłem do oporu. Wszystko świeże, co chwila dokładają. Do centrum dostaliśmy się "taksówką", dalej już tylko piechotą. Zwiedzanie zaczęliśmy od Browaru Lwowskiego, który zarazem jest małym muzeum browarnictwa. Bilet 15 lub 30 hrywien (2,50 lub 5 zł) zależnie czy z degustacją, czy bez. Fajne miejsce, browar był polską spółką, większość starych napisów, materiałów jest po polsku. Można też obejrzeć krótki film w naszym języku. Ogólnie we Lwowie bardzo dużo osób mówi i rozumie bez problemu po polsku. Następna była opera lwowska. Jest to spory budynek przy głównej ulicy Lwowa (Prospekt Swobody). Za 10 hrywien (1,60zł) można pooglądać wnętrza. Moim zdaniem warto, robią wrażenie. Chodząc po Lwowie, warto zaglądać w różne niepozorne kąty. Z boku opery na przykład znajdują się drzwi prowadzącego do baru teatralnego, lub jakoś tak. Po wejściu okazuje się, że jest to duży lokal, bardzo klimatyczny, w którym odbywają się różne koncerty (bynajmniej nie muzyki klasycznej). Przed operą jest spory plac, na którym odbywał się festyn, chyba z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej. Znajduje się tam sporo budek (na stałe chyba) z żarciem. Warto spróbować wszystkiego. Jedzenie jest ok, ruch duży, więc nic nie leży zbyt długo. Królują kiełbachy, szaszłyki, mięsiwa, ale jest też sporo wyrobów mącznych. Do picia piwo, kwas chlebowy, miedowucha (taka jakby nalewka na miodzie, ok. 30%). Zdjęcia kiepskie, bo baterie padły w aparacie i telefonem robiłem. Idąc od opery w stronę rynku można zajrzeć na targ staroci. Jeśli ktoś chce kupić pamiątki lub poszperać w starych gratach, to jak najbardziej warto. kolejnym punktem jest Ratusz, a dokładnie wieża, z której roztacza się wspaniała panorama Lwowa. Samo wejście jest ciekawym doznaniem. Na górze można obejrzeć zza szkła mechanizm ratuszowego zegara. Schody stają się coraz węższe, a pod koniec trzeba się mijać z innymi na naprawdę małej przestrzeni. Ruchem nikt nie kieruje, ale nie ma stresu. Sam spacer po uliczkach starówki lwowskiej jest bardzo przyjemny. Dosłownie w każdym zakamarku ulokowane są przeróżne knajpki, kafejki, galeryjki itd. Ceny dla nas bardzo przystępne, więc nie trzeba się zastanawiać. Ciekawych miejsc, mini muzeów jest mnóstwo. W zasadzie w każdej bramie przy rynku mieści się coś interesującego. Weszliśmy na przykład do palarni/sklepu z kawą, a tam była kawa, tysiące kawiarek, filiżanek, kaw na prezenty i dwie kawiarnie. Zaszliśmy też oczywiście do cukierni o nazwie "Cukiernia". Dalsze części starego Lwowa zwiedziliśmy kolejnego dnia motocyklem. Warto poświęcić na to trochę czasu, bo ulice i budynki są naprawdę ciekawe i bardzo ładne. Zajechaliśmy też na chwilę na Cmentarz Łyczakowski, ale zupełnie od tyłu. Robi duże wrażenie, ponieważ leży na wzgórzu, groby usytuowane są na zboczach, wszystko totalnie zarośnięte. Wiele nagrobków ma polskie napisy sprzed wojny, ale i późniejsze. Ogólnie to co widzieliśmy to ułamek możliwości. We Lwowie mieści się 60% zabytków Ukrainy. Wszelkim zainteresowanym chętnie udzielę dodatkowych informacji i zachęcam do odwiedzania naszych sąsiadów, którzy bardzo sympatycznie do nas podchodzą.
  8. 1 point
    Na granicy nie ma problemów, zależy co wieziesz i czy masz dokumenty ;-) W czerwcu od przejścia było ok.40km nieutwardzonej drogi. Te "zakręty" przed Rrapsh już były robione, ale asfalt zaczynał się dopiero za kilka, kilkanaście kilometrów.


×