Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 09.05.2014 in all areas

  1. 6 points
    Bajer przecież to jest Twój motor, możesz z nim robić co chcesz! ... ...No chyba, że Bajerka się nie zgodzi :)
  2. 5 points
    Co jakieś 30 minut luzuj gumkę. Pozdrawiam. A
  3. 3 points
    z gumką zawsze jest bezpieczniej, szczególnie podczas ostrej jazdy :-D
  4. 2 points
    Bajerku zdaje się że wiesz już wszystko :-D
  5. 1 point
    A taki ładny jest.. amerykański. ;)
  6. 1 point
    Ty Dziadek potrafisz przekonać człowieka - się spiesz bo będziesz następnego prosił ;)
  7. 1 point
    wiedziałem, że na Was można liczyć :lol: :beer:
  8. 1 point
    No ale jak założy za małą to już tak bezpiecznie nie jest ;)
  9. 1 point
    Sorek, przyznaj się chłopie, czegoś Ty się najadł od rana :-D Widzę że dobrze kopie :lol:
  10. 1 point
  11. 1 point
    Im większe rozproszenie wśród użytkowników na rożne programy tego typu tym mniejsza ich wiarygodność :-(
  12. 1 point
    ja tak z Bremen kiedyś przyjechałem i to bez CB;) - teraz to zawalu chyba bym dostał hehehe
  13. 1 point
    gratuluję wyboru forysia :) mam z silnikiem 2.0 wolnossącym z manualem (i reduktorem) - nie jest to wyścigówka, poza miastem spalanie nawet poniżej 9l/100km mi wyszło (a w mieście 11.2 i ciężko nizej zejść) ale nie o to w tym wszystkim przecież chodzi :P Ale to jest jakiś fenomen Foresterów i żon :D przecież te Forestery są tak brzydkie aż PIĘKNE!!! a ja słyszę że\... hmmm 206-stka ładniejsza hahahahahah pozdrawiam, Wrom
  14. 1 point
    Kupiłem Dakara na takich, chyba mam je gdzieś jeszcze w garażu, albo oddałem komuś za flaszkę (z tym że nie były już nowe), z przebiegiem deklarowanym na forach bym polemizował.. :roll: (chociaż to kwestia stylu jazdy zapewne) są też bardzo kiepskie na mokrym asfalcie, reszta ok... sorry Neno - taki mamy klimat ;-) :beer:
  15. 1 point
    no mam jeszcze kupę umiejętności i zalet oraz wiaderko wad ;)
  16. 1 point
    Zaufaj mi - jestem weterynarzem! Uświadamiam sobie, że ze snu wybił mnie chrzęst opon Kajmanowozu na podjeździe. Jest kilka minut po wpół do pierwszej - no to sobie pospałam :) Zwlekam się z łóżka i idę po swoją torbę [tak, tak, jest równouprawnienie - nie ma lekko, nie ma się żadnych przywilejów, mimo, że jest się słabą białogłową! ;) ] z tak upragnionymi przeze mnie akcesoriami: szamponem, ręcznikiem i szczoteczką do zębów! Kajman jest cały zziębnięty i mocno zmęczony - ponad 12 godzin za kółkiem, najpierw upał w Marakeszu, potem surowy chłód w górach, a ostatnie kilkadziesiąt kilometrów to wycieńczająca jazda po oberwanej drodze na półce skalnej. W celach rozgrzewczo-ostresowywujących raczymy się wiśniówką [w ilościach aptekarskich ;) ] i gadamy… o życiu, o śmierci, o przypadkach i zrządzeniach losu… W końcu idę się myć i ładuję pod kołderkę, próbuję zasnąć, ale nagle słyszę… ŁUP [to było duże łup!]. Eeeee? - Kajman? -.... - Kajman! Żyjesz?! - no.o…. Kamień spada mi serca… ...prosto na nogi, bo gdy Kajman wynurza się z łazienki minę ma nietęgą. I jest jakiś taki… wymięty. Biedaczek wywrócił się na śliskiej posadzce, waląc przy tym głową w kafelki i rozwalając skórę na łokciu. Zadaję mu pytania, na które nie potrafiłam odpowiedzieć po moim wstrząśnieniu mózgu [jak się nazywa?, jaki jest dzień tygodnia?, adres zamieszkania?…] - odpowiada z sensem, więc chyba wszystko ok. Patrzę na łokieć i lecę do motocykla po opatrunki. Kurde - brzydkie, 3-4 centymetrowe poprzeczne przecięcie, które “uśmiecha” się przy zginaniu łokcia. Kombinuję jakby tu zbliżyć i ufiksować brzegi rany - nie mam nic do szycia… Po głowie chodzi mi kropelka [superGlue] :D W nocy tymczasowo kleję toto plastrem [muszę przyznać, że jak na prowizorkę, to całkiem fajnie wyszło] i bandażuję. Kajman powoli robi się dziwnie szarawy. Wpada w hipotermię... Tętno nitkowate... Przy próbie wstania z łóżka - osuwa się nań z powrotem i odlatuje… Co robi blondynka wychowana na amerykańskich filmach? No wiadomo - szast prast po twarzy :) Nie pomogło, to drugi raz, trzeci… coraz mocniej, bo przez chwilę myślałam, że sobie jaja robi… W międzyczasie sprawdzam odruch rogówkowy… … i skóra mi cierpnie na plecach… odruchu brak - u psów to nie wróży dobrze :/ No to robię raban na cały dom, a w międzyczasie jeszcze kilka razy walę kontrolnie Kajmana po pysku... ---------------------- Mała dygresja - abstrahując od okoliczności, zauważam mimochodem, że kobieca ręka jest jakby stworzona do tej czynności. Plaskacze siadały, aż miło, a dłoń wspaniale się kleiła do policzków ;P ----------------------------- …. w momencie gdy do pokoju wbiega Wojtek i gospodarz, to z ust Kajmana nagle słychać żałosne “Gosiu… ale dlaczego mnie bijesz?” Ufff… poznał mnie. Patrzy całkiem przytomnie… Ale czy na pewno? Może jeszcze raz mu przyłożyć? ;) Emocje powoli opadają. Chłopaki idą spać. Robię opatrunek na łokieć. Przykrywam Kajmana całą stertą kocy, bo biedak wpadł w dygotki… ...i kładę się spać. Sen nie nadchodzi. Najpierw nerwowo nasłuchuję, czy Kajman oddycha - gdy kilka razy wydaje mi się, że niezbyt, to wstaję i podchodzę do jego łóżka. A później, gdy już zaczyna spokojnie pochrapywać, to w moim mózgu ciągle przewija się film z całego zdarzenia. Wszystko analizuję i wysnuwam wnioski… oj trzeba było inaczej... Nie śpię aż do rana. Ale jestem tak nakręcona, że gdy trzeba wstać, to nie czuję zmęczenia. I w sumie cały dzień jadę na adrenalinie :) Rano śniadanie, pakowanie… Wczoraj w miasteczku widziałam aptekę. Ciekawe czy mają tam coś co by się mogło przydać. Wchodzę - za ladą oczywiście mężczyzna - i zaczynam trochę na migi, trochę po łacinie, trochę rysuję wzorów [ufff… pani Marszałek byłaby ze mnie dumna :D ],trochę w języku, który wydaje mi się francuskim, a trochę rysuję [niech żyje zabawa w kalambury!] Nabywam: - bandaże i kompresy - tutaj bez problemu, po francusku jest podobnie - H2O2 - potem było ciężej - na słowo analgesia [a wcześniej mówiłam, że jestem lekarzem weterynarii] pan podaje mi buteleczkę z Acepromazyną do iniekcji domięśniowych dla koni i bydła :P Na samą myśl co bym mogła zrobić Kajmanowi po obezwładnieniu tym specyfikiem, przewracam się ze śmiechu :) Pokazuję łokieć i mówię “analgesia punctata” - i bez problema dostaję 10ml Lignocainy do znieczuleń miejscowych [kurde… taka dystrybucja leków, to raj na ziemi!]. - potem łatwizna - rysuję strzykawki, nić do szycia - dostaję do wyboru z igłą okrągłą, albo trójkątną… No bajer! Szybko wskakuję na moto, łapię Kajmana wsiadającego właśnie do auta - wrzucam mu zakupy na siedzenie i z uśmiechem mówię: - Kajman, masz spirytus, to się znieczulaj, wieczorem będziemy szyć. Jedynka w dół, nie czekam na odpowiedź… Dzisiaj wszyscy grzecznie jadą w grupie. Przynajmniej na początku, gdy jedziemy asfaltem. Potem zjeżdżamy na cudną szutrówkę. Wcześniejsza gliniasta czerwień prawie całkowicie ustępuje miejsca skałom w kolorze piaskowym. A zamiast jaskrawozielonej roślinności mamy jakieś żałosne szarawe kępki. Wtaczamy się z Wieśkiem pod górkę. Reszta nas wyprzedziła - spotkamy ich dopiero wieczorem. Zaczyna mnie tak śmiesznie boleć głowa. Wczoraj też tak było, i przedwczoraj. Kojarzę fakty - wygląda na to, że przy przekraczaniu magicznej poziomicy 2300m n.p.m. mam pierwsze objawy choroby wysokościowej. Ale jajo! :D Zatrzymujemy się na chwilkę, w celu odpoczynku, wzmocnienia się batonikiem. Ból głowy ustępuje… Wyjeżdżamy wyżej i wyżej - i oto stajemy na najwyższym punkcie naszej całej wycieczki - przełęcz Tizi-n-Ouano ok. 2900m npm. Na górze spotykamy grupę Rosjan, z którymi dogadujemy się po angielsku - dziwny jest ten świat ;) Kilka fotek… Za DRką jest kanion, ino słabo widać ;) Taki sobie pomniczek-drogowskaz ...i zjeżdżamy w dół, znów płajem na stromym zboczu. Czasem trzeba minąć osiołki, które z jukami zajmują całą szerokość drogi. Za którymś razem prawie dostaję zawału, gdy po wyprzedzeniu grupy mułów zerkam za wieskiem w tylne lusterko i widzę tylko jakąś postać z pomarańczowymi akcentami w ubiorze stojącą przed zwierzętami. Przez chwilę jestem pewna, że to Wiesiek, a że jego KTM wylądował w przepaści. Całe szczęście się myliłam ;) Wiesiek z KTMem po prostu utknęli w oślim korku :) Pyrkamy wolniutko serpentynami w dół kanionu. Trochę drobnego żwirku zalega. Trzeba być uwaznym, ale jedzie sie przyjemnie i generalnie na luzie. Im niżej, tym cieplej. Potem kawałek drogi asfaltowej przez wioski, szybki posiłek regeneracyjny i wracamy na offa. Omlet - moja główne jedzenie ;) Początkowo szutrowa, lekko kręta droga leci przez śliczne pustkowie w kolorze brudnopiaskowym. Tak jak lubię. Ale z czasem drobny żwirek zamienia się w żwir, żwir w kamyki, a kamyki w kamienie luźno leżące na drodze… Zakręty się zacieśniają. A my lądujemy w korycie, wyschniętej obecnie, rzeki. Nie jest lekko, w dodatku wśród pionowych skał wąwozu upał coraz bardziej dokucza. DRka jest super motocyklem, ale w kamienistym terenie ujawnia swoją chyba największą wadę - fatalne zawieszenie [po przesiadce z KTMa, to był dla mnie szok ;) ] - tłumienie zero. Ciągłe drgania i podskoki kierownicy męczą okrutnie kończyny górne i obręcz barkową. W dodatku znów zapomniałam dopompować opony, więc nie mogę się rozpędzać na prostych, bo przy natrafieniu na większy kamol czuję mocne uderzenie o felgę [tak, tak, wiem… to karygodne... dobrze, że DRka jest blondi-odporna i dużo wybacza :) ]. Oczywiście zamiast stać na podnóżkach, to siedzę [widzę te Wasze pełne politowania spojrzenia ;) ]. Takie przyzwyczajenie z jazdy konnej, gdzie też wolę wysiadywać galop, niż robić półsiad - lubię ta pracę dosiadem ;) Wstaję dopiero, gdy teren robi się taki naprawdę hardcorowy [piach, doły]. Ale teraz uczę się nowej rzeczy - DRka jest na tyle lekka, że kierując kolanami można wykonywać szybkie skręty i slalomy między co większymi kamieniami - na siedząco, żeby nie było. Ale fajnie! Pewnie wyważam kolejne otwarte drzwi ;) W tych najgorszych miejscach nie robiłam zdjęć - wolałam sie nei zatrzymywać ;) Docieramy na przełęcz, tam spotykamy grupę turystów z Łotwy i Finlandii. Oni z kolei wynajęli motocykle [obute w Enduro Sahara - kurde, lubię te opony!] wraz z marokańskim przewodnikiem. Wyruszyli z Marrakeszu i robią kilkudniową objazdówkę. Tez fajna opcja. Przewodnik wygląda na nieco mrukliwego, ale konkretnego i budzącego zaufanie chłopaka [info dla kobiet: niezłe ciacho! ]. Chwilkę rozmawiamy i powoli staczamy się w dół drogą biegnącą głównie po zboczu, ale czasem schodzącą do koryta, gdzie jedziemy po tak nielubianych przeze mnie luźnych kamieniach. W końcu urokliwy wąwóz zostawiamy z lewej, a sami jedziemy po jego prawej krawędzi. Znów jest bajkowo. W momencie, gdy kanion się kończy, a przed nami rozciąga się widok na bezkresną równinę zamieramy w zachwycie. Niestety nie mam zdjęć, bo wpadam na pomysł, żeby przyjechać tutaj na zachód słońca - wówczas dopiero musi z butów wyrywać. Ale tak się złożyło, że troszkę popsuła się pogoda, że była kolacja, że były inne rzeczy do zrobienia :( Ech…. Po dalszych kilkunastu minutach docieramy do miasteczka, gdzie czeka już reszta grupy. Chłopaki z DRzet zmianiają olej, Wojtek zmienia tylne koło w 1190. No i niestety lewa laga mastodonta się zrzygała. Do cna chyba :/ © Wojtek Ja w ramach serwisu klepię moją DRkę w zakurzony zadek, a potem wskakuję pod prysznic, aby zmyć trudy dzisiejszego dnia, przebieram się w spódnicę i glebię w cieniu z książką :D Widok z "tarasu" - tuż pod nami mieszkają ludzie. I osioły :) Po odpoczynku i kolacji pora na gwóźdź programu - szyjemy Kajmana :D Mam właściwie wszystko czego potrzeba z wyjątkiem pęsety i igłotrzymacza:/ Ale… jeszcze nigdy tak nie było, tak żeby jakoś nie było! - po przeglądzie narzędzi znajduję coś, co się nada - multitool i kombinerki :) Z braku laku, dobry kit! Jeszcze tylko spirytus do odkażania pola, rąk, narzędzi i zabieramy się się z Wojtkiem do pracy. © nie wiem kto :) On jest głównym anestezjologiem - tłum obserwatorów - znieczulenie idzie mu pięknie! Potem ja biorę narzędzia w dłonie… wszyscy jakoś wolą siedzieć pod baldachimem i przeprowadzać super interesujące dyskusje. Mając czasem w pracy do czynienia z mdlejącymi mężczyznami uważam, że to świetny pomysł. Asystuje Wojtek. Szybko zmierzcha, więc w ruch idą czołówki. Tak to wyglądało w czasie… © Wojtek Pierwszy szew wyszedł nieładnie, drugi tak se, trzeci to już super! Muszę pochwalić Kajmana - dostał naklejkę za odwagę! © bestom.pl Wrzucamy wszyscy na luz. Puszczamy muzyczkę. Delektujemy się delikatnymi drinkami - Kajman straszy, że jutro najdłuższy odcinek, że dość ciężki, że rano pobudka - nie ma co szaleć. Powoli schodzi ze mnie całe napięcie ostatnich kilkudziesięciu godzin. Błogo...
  17. 1 point
    Powitac! Wklej obok swoje foto to porownamy.... ;)
  18. 1 point
    Widzę, że kolega Dakarowy bawi się w kropki - pewnie w młodości grał w gumę :lol:


×