Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 15.12.2017 in all areas

  1. 6 points
    Ale o co chodzi, że tak się spytam? Dopieszczony do zdjęć źle, niedopieszczony też źle. Każdy sprzedaje co i jak chce. Ja się w cenach tego modelu nie jestem zorientowany, ale patrząc na rocznik, to cena chyba jest mega atrakcyjna. A resztę trzeba weryfikkwać na miejscu. Tak samo zresztą jak w dopieszczonym za 18. Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
  2. 2 points
    Dziękuję wszystkim za tak miłe przywitanie a szczególnie @Przemkowidab ... bo gdybym po wielu latach nie spotkał się z nim przypadkiem przy stoisku z mrożonkami i przegadał szmat czasu o motocyklach (aż mi ręka przymarzła do zupy kalafiorowej po którą właśnie sięgałem w momencie gdym go zobaczył) nigdy bym tu nie trafił, a tak to już od kilku dni zbieram na BM-kę
  3. 2 points
    Jacek, odczep się, to mój kumpel jest
  4. 2 points
    Czy ja bym się zainteresował? Tak, ale ja mam inzynierskie podejście do rzeczy, bardziej mnie interesuje rzeczywista historia i stan techniczny niż wylizany i dopieszczony wygląd - takie laurki od razu traktuję jako grupę podwyższonego ryzyka. W tym wypadku ogłoszene jest wygenerowane wraz z fotami przez dealera premium, więc nie chcę polemizować Uzupełnię opis o lepsze zdjęcia i bardziej wyczerpujący opis w wolnej chwili, na razie zbijam bąki w szpitalu during jednodniowej rzeźni cobym był ładniejszy i w ogóle bardziej sprawny EDIT - uzupełniłem: Lepsze foty Zobaczymy, mam nadzieję że dogonię chociaż na prostej
  5. 1 point
    Każdy ma swoją filozofię - masz rację , nic mi do tego .
  6. 1 point
    Powitać z Wrocka
  7. 1 point
    No panie , za takie wekzeugen w aucie to można trzy miechy dostać jak nic
  8. 1 point
    ... i ja ciekawym, bo ta interesująco relacjonowana historia wyprawy i Rzeczypospolitej zdążyła mnie już wciągnąć.
  9. 1 point
    O proszę... Zmiany, zmiany, zmiany. Na co się Ola przesiada?
  10. 1 point
    Zmontowałem jakiś filmik. Dla postronnych pewnie przydługi, ale dla zainteresowanych fajnie popatrzeć. Widać sporo drgań, bo mocowanie kamery miało niestety duże luzy, kupiłem już drugie. Jakość Youtuba niestety zabija wszystko.
  11. 1 point
    I kolejny raz dołożę małe conieco :) od siebie tutaj wylądowaliśmy - Żabie huculska stolica - hotel Wierchowiel jest ok 6 rano naszego czasu u nich już siódma miasteczko dopiero się budzi na tutejszym rynku zaczynają otwierać pierwsze stragany niezawodne środki komunikacji dowożą klientów a uliczni sprzedawcy eksponują swój towar ale my niestety musimy już jecha. Kur ... szkoda. Ostatnie tankowanie i w drogę ... ech serek nasz codzienny ....... i SZLUGI :-D DZIĘKI CHŁOPAKI ! TRZEBA TAM WRÓCIĆ .
  12. 1 point
    Czwarty i ostatni dzień wyprawy. Wstaję przed szóstą, w głowie lekki szum spowodowany zapewne świeżym, górskim powietrzem ( nieopatrznie na całą noc zostawiliśmy otwarte okno). Ubieram się i wychodzę z hotelu, by poobserwować budzące do życia się miasteczko – Żabie, legendarną stolicę huculszczyzny. Głównym gwoździem programu wczorajszego dnia miała być wieczorna wycieczka szutrówką, wzdłuż Czeremoszu w kierunku granicznego pasma Karpat, niestety gwóźdź w Yejyej’owej oponie okazał się być ważniejszym. Trudno. Taki los, ale ja tu jeszcze wrócę…Szwędam się po rynku, odwiedzam bazar i chłonę miejscowe klimaty. Wkrótce spotykam Dziadka, który podobnie jak ja, odurzony górskim powietrzem, zapragnął wyjść na ulicę…Razem, postanawiamy zajrzeć do miejscowego lokalu, by napić się kawy i poobserwować tutejsze życie. Siadamy przy stole, wtapiając się w otoczenie, a kątem oka śledzimy salę. Do lady podchodzi góral, nie żeby menel, widać że zwykły, zapracowany człowiek. Na stojąco wypija setę, płaci, wychodzi, całość trwa ze 30 sekund. Następni. Chyba podróżni, bo z tobołkami, zamawiają po secie z zakąską (pomarańcza pokrojona na ćwiartki). Jest 7-ma rano, ot zwykły dzień pracy się rozpoczyna…Wracamy do hotelu, szybkie śniadanie i w drogę! Dzisiaj ciężki dzień, do pokonania ponad 300 km ukraińskich dróg, a potem jeszcze 400 km do domu…Powrót już bez żadnych niespodzianek, bez względu na stan nawierzchni ciśniemy do przodu, nawet zdjęć już nie robię, no może jedno… Ukraińskie drogi, to pewne wyzwanie dla zmysłów, szczególnie wzroku. Niczego nie można być pewnym, nawet jak asfalt jest względnie równy, zawsze może się trafić dziura o głębokości 20cm. Najlepiej jest jeździć na stojąco, wtedy pole obserwacji jest nie co lepsze. Szutry są zdecydowanie bardziej przewidywalne. Najgorszą odmianą ukraińskich dróg są dziury połączone wąskimi skrawkami asfaltu. Wtedy jest slalom, można oczywiście walić na wprost, ale nigdy nie ma gwarancji, że nie napotka się tej jedynej, trochę głębszej, która odkształci felgę, bądź z siodła wyrzuci. Po siedmiu godzinach jazdy jesteśmy na granicy. Jestem zmęczony, ciągłe napięcie i koncentracja robią swoje. Na granicy drobny zgrzyt, celnik ukraiński wyczuł krew i łatwą zwierzynę. Pomimo wysiłków, skurwysynowi nie udało się zatrzeć pozytywnego obrazu Ukrainy jaki wyniosłem z ostatnich dni. Jesteśmy w Polsce!!! Przed nami cudowne, polskie drogi, zero dziur, człowiek jedzie beztrosko, delektując się widokami. Mijamy Arłamów i walimy na Przemyśl. Powoli rozjeżdżamy się do swoich domów. Za Lublinem zostaję sam, mija 14-ta godzina jazdy, jest noc i zaczynam zasypiać. Nie pomaga nawet jazda na stojąco. 60 km przed domem zatrzymuję się, ostatnią butelkę mineralnej wylewam na głowę. Pomaga. Po północy szczęśliwie docieram do domu. Wchodzę do napełnionej wodą wanny i zasypiam… Panowie, dzięki za wyjazd i towarzystwo. To była moja najlepsza wyprawa w życiu… Koniec.


×