Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 24.04.2014 in all areas

  1. 5 points
  2. 4 points
    Nie pytaj, będzie stronniczy :-D wysłano z wodoszczelnego
  3. 3 points
  4. 3 points
  5. 3 points
    Nie jedzą miodu tylko żuja pszczoły wysłano z wodoszczelnego
  6. 2 points
    Nie miał. Jeżeli chciał wyprzedzić, powinien to zrobić zgodnie z zasadami KRD, czyli z Twojej lewej. Inna sprawa, że zazwyczaj motocykliści się szanują w podobnych sytuacjach i nie powinni bezmózgowo stwarzać sobie nawzajem sytuacji niebezpiecznych. Taka sobie po prostu kultura, czyli, nie rób komuś tego czego sam nie chciałbyś doświadczyć.
  7. 2 points
    taa :lol: https://lh6.googleus...=w216-h162-p-no
  8. 2 points
    A ci jeszcze bardziej prawdziwi nie noszą zegarków i mają tatuaże
  9. 2 points
    Ale kicha... Motocykliści nie czytają książek i nie myją zębów. To podstawa.
  10. 2 points
    Fajnie się rozwija relacja ... :) Na tej stacyjce w Tres Lagos 26 lutego 2014r, spędziliśmy parę godzin - powód, brak paliwa... A do kolekcji naklejek dodaliśmy kolejne z Polski :) Fajnie obejrzeć na innych zdjęciach to samo miejsce...
  11. 2 points
    Chyba nigdy nie miałeś porządnie przylutowane ... :lol: :beer:
  12. 2 points
    Jadę sobie lajtowo dzisiaj do roboty, na zwykłym skrzyżowaniu grzecznie pomiędzy puszkami na "pole position", na sygalizatorze: czerwony, żółty z czerwonym, no i zielone. Ruszam, spokojnie, żeby nie było, no i z prawej, oczywiście na czerwonym, wypierdala kurier UPS dostawczakiem, na dodatek skręcający w lewo! Na szczęście dobrze znam te skrzyżowanie i panujące na nim "zwyczaje". Mina kuriera i rozmiar oczu-bezcenna-tak się zagapił na mój żółty kask i odblaskową kamizelkę, że zamiast skręcić w swoje lewo, odbił i pojechał prosto! Q...wa jego m...ć! Do pracy dojechałem bez przygód :-D
  13. 2 points
    Fotki: uwaga, patagoński wiatr... Tylko gdzie one są? Tutaj wodę leją. Tres Lagos. Nasi tu byli.
  14. 2 points
    W Perito Moreno zatrzymaliśmy się na święta. :) Już ruszamy dalej. Na południe, wciąż na południe. Nakreślone na mapie kreski pobudzały wyobraźnie, bo przed nami ciągnęły się setki kilometrów szutru z rzadkimi zgrubieniami ludzkich osad. Dokąd damy radę dojechać? Czy starczy cierpliwości, paliwa..? Czy pogoda dopisze? Właściciel hoteliku na odchodnym wręczył mi świeższą mapę, na której połowa szutrów zamieniła się cudownie w asfalt, wybijając mi też z głowy pomysł nocowania w połowie drogi. Drogi do El Chalten, bo tam dopiero o coś oko będzie można zawiesić. „Gregores? A po co? Przecież tam nic nie ma!” Mówiąc to jechał palcem w dół mapy i zamieniał symbole w panoramiczne obrazy: „tu wszędzie piękny asfalt”, „tutaj nie tankujcie, bo wodę leją”, "tutaj roboty drogowe”, „pusto, pusto, pusto..” Zatankowani pod korek ruszyliśmy w tę pustkę. To co na wyciągnięcie ręki zlewało się z horyzontem, a poza kreska drogi nic nie zakłócało monotonii burego stepu. Czasem spod kół niemal umykały nandu i gwanako, które pewnie przeoczyć by można, gdyby stały nieporuszone. I tak w dal i dal, łagodnymi z rzadka zakrętami. Tam, gdzie wodę leją jednak zatankowaliśmy wychodząc z przekonania, że lepiej w baku mieć wodę niż powietrze. Wychyliliśmy filiżankę kawy, z lokalną muchą i pojechaliśmy dalej. Dalej i dalej... Kolejne 300 kilometrów... „Dzisiaj to się przyjemnie jedzie, ale wczoraj to wiało! Znacie patagoński wiatr?” Patagoński wiatr na razie tylko z opowieści, choć i tego dnia nie było bezwietrznie. Zawsze z boku, zawsze przenikliwie zimny. Siedzieliśmy na stacji benzynowej w Gregores, dzień był już w drugiej swojej połowie, asfalt się właśnie skończył, a przed nami setki jeszcze kilometrów. Obok sączył kawę właściciel zaparkowanego na zewnątrz KTM-a. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że Martin jest w podróży dookoła świata. Na początku tej podróży. Właściwie dopiero co wyruszył. Kilka dni temu wyjechał z domu w Buenos, objechał kawałek Argentyny, a teraz zakręcał na północ. Za parę miesięcy będzie w Europie, też i w Polsce... www.martin154jdr.com To właśnie ten człowiek kilka wpisów temu spotkał się w Peru z Nilsem z Luxemburga. Zatem obu jedzie się nieźle i niech im się dalej tak wiedzie. Od Gregores trwały roboty drogowe. Asfalt co miał być kładziony spowodował, że główny pas drogi wyłączony został z użytkowania, a jazda odbywała się po drodze tymczasowej z boku. Lekko wyrównany step nie był przez to zwykłą szutrową drogą, ale drogą z wyzwaniem. Tempo spadło znacznie, na szczęście razem z zużyciem paliwa, rosło za to zmęczenie. Obsypani patagońskim kurzem zatankowaliśmy w końcu w Tres Lagos i dalej już asfaltem ostatnie 130 kilometrów do El Chalten. Tres Lagos to jedna z tych miejscowości, której sensu istnienia nie potrafię odgadnąć. Dwie ulice, kilka domów, benzynowa stacja na uboczu i nic dookoła. Długo, długo nic... Zmierzchało gdy dotarliśmy na miejsce, a zmordowani drogą pozwoliliśmy sobie na odrobinę luksusu.
  15. 1 point
    Ja bym zamienił bez chwili wahania :-D
  16. 1 point
    Wez jeszcze pod uwage dwa razy wieksze spalanie :)
  17. 1 point
  18. 1 point
  19. 1 point
    A tyle się mówi, żeby chodzić lewą stroną jezdni.
  20. 1 point
    Wspomniałem wcześniej o luxemburczyku, pamiętacie? Jego motocykl był na jednym ze zdjęć. Właśnie znalazłem na fb ten sam motocykl na zdjęciu innego kolegi, o którym będzie później! Świat jest mały! ;)
  21. 1 point
    Dla wolących oglądać niż czytać :)
  22. 1 point
  23. 1 point
    A teraz to samo w obrazkach ;)
  24. 1 point
    Dotarcie do Osorno zajęło nam kilka dni. Po drodze było Buenos Aires z fikusami wielkości Dębu Bartka i Santiago ze spoglądającą smutno z góry Matką Boską. Z Santiago pojechaliśmy nocnym autobusem, co jest przygodą samą w sobie, bo Chilijski autobusy znacząco różnią się od naszych. Otóż siedzenie w takim autobusie można rozłożyć do całkowitego poziomu i wyciągnąwszy nogi smacznie przespać tysiąc ponad kilometrów. Dzięki temu wypoczęci o poranku mogliśmy zgłosić się po odbiór pojazdu. Choć zasadniczo kierować się mięliśmy na południe, na początek ruszyliśmy ku północy by przejechać przez Lake District. Tutaj lato było w pełni, słoneczko przyświecało radośnie, droga wiła się wśród wzgórz, a wyłaniające się tu i ówdzie wulkany dodawały egzotyki. Pierwszego dnia dla wprawki przejechaliśmy pierwszym kawałkiem szutrowej drogi. Miło się na sercu zrobiło, bo gs pod pełnym obciążeniem jechał nie zauważywszy zmiany. Naprawdę fajne to moto. No to w drogę: Góra ze śniegiem to wulkan Villarica.
  25. 1 point
    nie no, mopy będą sprzątać po, czarna na mokro, biała na sucho i polerka :lol:


×