Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 06.06.2014 in all areas

  1. 8 points
    To ja idę do garage przestawić sprzęta, bo stoi na dywanie :lol:
  2. 6 points
    Dodam jeszcze,że mamy tez do sprzedania gs'a 1200 z 2011, który w dwa lata przejechał 70 000...bo się jeździ a nie trzyma na dywanie...ale leszcze nie kumają, że motocykl jest kupiony w polskim salonie, serwisowany w aso, pierwszy i jedyny właściciel, który po prostu jeździł nim, bo miał zajawkę i dbał o maszynę...dla leszczy co to odkładają słuchawkę po usłyszeniu przebiegu, ważny jest przekręcony licznik, bo elegancko wygląda mniej cyferek na liczniku...na całym normalnym świecie takie motocykle mają duże przebiegi, bo do tego zostały zrobione, ale w Polsce wystarczy, że się koleś dwa razy w sezonie bujnie do Kazimierza i na zlot, wrzuci relację na forum i jest happy....Taki kraj...ciężko sprzedać dobry motocykl. Gdybyśmy mieli kupę hajsu i duży garaż, trzymalibyśmy je wszystkie, albo rozdali po ludziach...póki co, robimy wyprzedaż garażową...
  3. 4 points
    Pewnie Doodek właśnie ziewał, to był moment :)Wysłane z mojego Lenovo B8000-H przy użyciu Tapatalka
  4. 3 points
    Kurcze - to już ostatni dzień naszej marokańskiej przygody :( Przed nami dojazd do Marakeszu - jakieś 200km asfaltu, ale można zrobić offowy odcinek specjalny. Dla mnie oczywistym jest, że szkoda byłoby przepuścić ostatnią okazję, na to, aby zjechać z czarnego. No, ale reszta ma inne preferencje :) Chłopaki z DRzetek i 1190 wstają bladym świtem i około 7 ruszają w stronę Marrakeszu. Zamierzają być tam ok. południa. Hmmm… Ja śpię dłużej, a śniadanie jemy z Kajmanem i Wieśkiem w bardziej ludzkiej porze. Potem ruszamy. Jest trochę pochmurno, nie za gorąco. Niestety tym razem nie zobaczę burzy piaskowej - będzie trzeba tutaj wrócić :( Mam nadzieję, że skoro Wiesiek poczekał aż się zbiorę, to pojedzimy razem. Ale po klikunastu kilometrach on jednak postanawia jechać asfaltem. A ja chcę jeszcze jeden, ostatni raz usłyszeć ten charakterystyczny chrzęst opon na szutrze, za którym będę tęsknić... Więc się rozdzielamy. Jeszcze melduję się Kajmanowi, aby w razie W wiedział gdzie mnie szukać. Skręcam w lewo… ...i jadę. Sama! W końcu!!!! :D Wprawdzie ciągle po asfalcie - na dodatek przejeżdżam przez tereny jakiejś kopalni [?]. Wszystko wokół pokryte jest czarnym śliskim pyłem, a dziwny zapach podrażnia nozdrza. Ale gęba i tak uchachana od ucha do ucha. Kurde. Ostatnio ktoś mi się zapytał co jest takiego fajnego w jedzie samemu. Hmmm… Lubię chyba ten luz psychiczny, poczucie niezależności, brak obciążenia. To że jestem tylko ze sobą. Lubię ten stan gotowości, w którym wszelkie przeciwności stają się przygodą :) No i nie mam komu marudzić :) Jeśli liczę tylko na siebie, to nagle okazuje się, że mogę więcej, dalej, lepiej, dłużej. Wtedy inaczej postrzegam świat. Chłonę go sześcioma zmysłami [jak to baba] - i nie przeszkadza mi w tym czyjeś sapanie, albo bezsensowne gadanie :D Czasem nadchodzi taka magiczna chwila, gdy czuję jak każda cząsteczka mojego ciała się polaryzuje, a fale mózgowe uspokajają i przyjmują kształt regularnej sinusoidy. Spokój. Wyciszenie. Kondensacja i rozproszenie - wszystko i nic. W końcu po kilkunastu klometrach, gdy powoli trace nadzieję, kończy się asfalt, a zaczyna… Lajtowy offik :) Znów sobie pyrkamy z moją dzielną DRką po przyjemnym szuterku, biegnącym po stromym zboczu w moim ulubionym kolorze Maroka. Towarzyszy mi linia energetyczna, co świadczy o tym, że do cywilizacji nie jest daleko :) Trasa, zgodnie z tym co mówił Kajman, nie jest trudna :) Jest miło, czuję się bezpiecznie. Zatrzymuję się na odludziu, aby zrobić kilka zdjęć. Mam czas, to nawet autoportrecik mogę sobie strzelić :) W końcu droga schodzi do doliny z oazą. Klasycznie - ludzie mieszkają na gołych skałach w prażącym słońcu - cień jest zbyt cenny, aby go marnotrawić, wykorzystuje się go pod uprawy. Trochę odwrotnie niż u nas. Jeszcze jeden przejazd przez góry i już widzę na garminie, że zbliżam się do asfaltu. Marokańskie szutry żegnają mnie przepieknym widokiem na kolorowe góry. W klatce piersiowej czuję gniecenie, oddech się spłyca - będę tęsknić… A potem… ... żar z nieba, gorąc od asfaltu, wleczące się śmierdzące autobusy, ciężarówki, ciągnące się w nieskończoność zatłoczone serpentyny, dzieciaki najpierw wyciągające ręce, a potem rzucające kamieniami, mężczyźni wchodzący pod koła w celu zaoferowania sztucznych gniazd z kryształami we wściekło jaskrawych odcieniach czerwieni i błękitu… Wraz ze żółwio mijającymi kilometrami i minutami rośnie mój poziom frustracji… w końcu irytacja zamienia się w agresję… Rany Julek - niecierpię tego! Tęsknię za bezkresnymi pustkami. Marzę, aby być w środku niczego… No ale niestety. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Im bliżej Marakeszu, tym lepiej się jedzie. Znów się wpasowywuję w porywający, nieco wariacki ruch. Dokucza tylko upał… Gdy dojeżdżam na kemping inne motki są już ładowane na przyczepę. Idę się przywitać z Kowalami, bo okazuje się, że dzisiaj zostają tutaj na noc :) Szybkie uściśnięcie dłoni, ale jak wracam, to i tak dostaję po uszach, bo się gdzieś włóczę, a tutaj przecież robota czeka :P Szybko się przepakowywuję, Wojtek pomaga zapakować moje moto na przyczepkę [dzięki!] i po raz ostatni idę zmyć z siebie całodzienny pył, który dostaje się wszędzie, plącze włosy, wysusza skórę i powoduje zapychanie otworów nosowych :) Czuję się jak nowonarodzona :) Pył... Żegnam się z chłopakami - oni jutro odlatują do kraju, a mnie czeka kilka dni w ciasnej kabinie kajmanowozu - sprytnie przedłużam sobie urlop i łagodzę przejście do szarej rzeczywistości :) Teraz Kajman idzie się odświeżyć, a ja czekam na niego w restauracji. Czekam… 5 minut… 10 minut… Nosz kurde…. ile faceci siedzą w łazience?! 20 minut… Zaczynam się niepokoić, bo pamiętam, że “Kajman +prysznic+śliska posadzka” to nie jest dobra kombinacja… W końcu wraca…. w całości… ufff… Jemy kolację. I ruszamy w ciepły wieczór… Taki będę miała widok przez kilka najbliższych dni Jedziemyyy!!! Kierownik :) Po kilku godzinach zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Przez cały czas zakupów i załatwiania czynności fizjologicznych, cos z tyłu głowy ponagla mnie do powrotu do auta… A Kajman na luzaka, a to kawka, a to jeszcze kibelek - całe szczęście była kolejka, więc wychodzimy trochę szybciej, niż mogliśmy. Od Kajmanowozu odrywa się męska sylwetka i spacerkiem podchodzi do zaparkowanego obok ciemnego fiata, wsiada i niespiesznie odjeżdża… Kajman coś wspomina o ciekawskich, a w mojej głowie znów brzęczy alarm. Kiedy odruchowo naciskam klamkę przed zwolnieniem blokady, a mimo to drzwi stają otworem, już wiemy, że ktoś się włamał do auta… Jakimś cudem straty niewielkie - widocznie wyszliśmy wystarczająco szybko i złodziej miał czas złapać tylko to co było na wierzchu, najbardziej widoczne - czyli leżącą na lodówce białą kosmetyczkę z zużytą szczoteczką do zebów :D Myślę, że również chaos optyczny [czyli potocznie “burdel”] panujący w aucie spowodował dezorientację przeciwnika :) Nasza wiara w ludzi została nieco podkopana. Ale, dzięki Bogu, naszym największym problemem w tym momencie jest to, że nie mamy pasty do zębów :D Opuszczamy niegościnną okolicę i ruszamy w noc. W sumie to tyle. potem była już tylko monotonna jazda… Trochę się martwiłam, czy się nie będę nudzić, ale okazało się, że poruszamy się na tyle delikatnie, że mój szalony błędnik bez problemu pozwala na czytanie książki :) Kajman okazał się całkiem dobrym towarzyszem - nie gadał za dużo [chociaż na pewno więcej, niż ja] i prawie się nie pokłóciliśmy ;) Za oknami powoli zmieniały się krajobrazy, zmieniała się pogoda. Niemcy powitały nas chłodem i deszczem. A pierwsze co widzimy po wjeździe do Polski, to stado truchtających dzików :) Podobało mi się :) We wtorek o świcie parkujemy pod moim domem. Zrzucamy DRkę, jeszcze tylko szybka herbata, uścisk dłoni… ...i idę się wyspać! Mój mózg ciągle przetwarza informacje z Maroka. Afrykańskie krajobrazy, kamieniste ścieżki, łagodne szutry, strome zbocza górskie śnią mi się przez kilka tygodni, noc w noc. Gdy przestają - zaczynam myśleć kiedy by tu znowu… Bo tylu rzeczy nie zrobiłam: nie pojeździłam po piachu, nie spałam na dachu, nie byłam w hammamie, nie widziałam burzy piaskowej, ani skorpiona, nie przejeżdżałam przez rzekę… Ja chcę jeszcze i jeszcze! I ludziska… pamiętajcie. Jak chcecie gdzieś jechać, to stawajcie na głowie i jeźdźcie! Nie zostawiajcie marzeń na później. Bo tego później może nie być… ___________________________________________________________ Dziękuję Filozofowi Naczelnemu za pożyczenie Garmina! R. za użyczenie genialnego śpiwora, za pierogi i kawę z cynamonem dla zmęczonych nocnych wędrowców :) I za dobre fluidy! Wieśkowi za spokojne i cierpliwe towarzystwo. Reszcie chłopaków, że mnie nie zjedli, chociaż mogli [i chyba chcieli] ;) Kajmanowi - za mało męczące towarzystwo, za muzykę i rozmowy :)
  5. 3 points
    Jak tam zwracam uwage na przebieg, mój KTM ma na liczniku 29 tyś km a ma 18 lat. Ale sprzedawca mówił że jakiś dziadek sobie kupił i nie jeździł serio :lol:
  6. 2 points
    To może jakoś się umówimy na takie imprezy? Razem łatwiej i motywacja rośnie. Tylko z pół roku wcześniej wolałbym wiedzieć.
  7. 2 points
    Dobry dzień :-D spacer Farmera :lol:
  8. 2 points
    Aniu, nic się nie martw, spamu trochę będzie :) Taki klimat tego forum ;) Tak apropo x country, to wydaje mi się, że ktoś szukał ostatnio, ale nie mogę przypomnieć kto.
  9. 1 point
    To poproszę :) 9-9,5 :D
  10. 1 point
    Falcon... twin to nie dakar, a 100zł to kosztuje tylko ten nielakierowany element, części lakierowane są dużo droższe
  11. 1 point
    Ale ja nigdzie nie napisałem, że Ci. Napisałem, że Ani ;) Rozjaśniam - nie Ty jedna Ania :) Innym też się takie motki podobają, a różni je to, że Ty chcesz sprzedać, a one kupić - dlaczego? Dlaczego się im podobają? To kobiety - nie wiem ;)
  12. 1 point
    Krychu, jak chcesz, to tu masz oryginał :-P Bieg Katorżnika Jak uda mi się zrehabilitować kolano do przyszłego roku to startuję ;-)
  13. 1 point
    Krychu, teraz rozumie czemu auto sprzedajesz - dobry tatuaż, jak dzieło sztuki, swoje kosztuje ;-) :-)
  14. 1 point
    Tak szczerze, to dupy nie urywa.
  15. 1 point
    Wszystkie! Tatuaże mi się podobaja, ale na razie spotkałam tatuażysty, który by mnie rzucił na kolana :) [tzn widziałam tatuaże, które bym mogła miec, ale nie wiem kto je rbił, bo gdzies na sieci znalezione]. A jak coś ma być na całe życie, to wychodzę z założenia, że mam być absolutnie pewna, a nie że wyjdzie "może być" ;) Jak co, to możesz na PW :D
  16. 1 point
    Chłopaki, fajnie, że jest poczucie humoru...patent z wiertarą? spoko;) w całym poście chodziło o to, że głupotą jest patrzenie wyłącznie na licznik przy kupnie motocykla...
  17. 1 point
    Ja chyba odpalę na noc na biegu i wiertara na przednią oś :)
  18. 1 point
    Za reklamę się płaci ... czasami, albo chociaż powinno ;-) :-P także Krychu nie spinaj pośladków ;-)
  19. 1 point
    Grozisz Nam tym tytułem? :D Siema! :D
  20. 1 point
    no jak leszcze... to i nie kumają... ;-) :-D
  21. 1 point
    a tak sprzedawałam i sprzedać nie mogę, bo się do tego solidnie nie przyłożyłam...zawieszałam ogłoszenie na forum, potem na allegro na dwa tygodnie a potem były inne ciekawe rzeczy do zrobienia. Pojeździłam po Maroko, jeszcze ukraińskiej Ukrainie, Rumunii, polskich offach na wschodzie...jak się człowiek zakocha w offie to nie ma czasu na pierdoły, jak ślęczenie nad ogłoszeniami i marketingiem...Nawet żadnych relacji nie wstawiałam, no popatrzcie.. I nie wiem co mi się niby podoba...może mi Jarku rozjaśnisz? A motocykl jest, jak był, w bardzo dobrym stanie, tylko ostatnio mi się nie przydaje, bo omijam asfalty...I marzą mi się sprzęty do zabawy, a ten , co tu dużo mówić, fajnie jeździ w lekkim terenie, ale szkoda go do rzucania. Szkoda też, żeby stał i pachniał, może komuś się przyda;) Z czystym sumieniem polecam, bo jeździ się nim bardzo dobrze. Taka cała historia...
  22. 1 point
    No to ja zacznę .... Przywitalnia czeka.
  23. 1 point
  24. 1 point
  25. 1 point
    Co do butów to polecam SIDI Adventure Już nie raz uratowały mi kostkę w terenie. Są wygodne i nieprzemakalne.


×