Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 11.02.2016 in all areas

  1. 6 points
  2. 5 points
    końcówka "przysięgi Hipokratesa" : "...Jeżeli więc tej swojej przysięgi dochowam i jej nie naruszę, niech zyskam powodzenie i w życiu, i w sztuce, i sławę u wszystkich ludzi po wsze czasy; jeżeli zaś ją złamię i się jej sprzeniewierzę, niech mnie wszystko przeciwne dotknie". To tak a propos wynagradzania usług lekarskich. Temat bezpośrednio ze mną związany, więc się wypowiadam. I jeszcze cztery zdania:-jeśli ktoś myśli że za pieniądze w postaci łapówki leczymy "lepiej" "skuteczniej" to proponuję psychiatrę. -jak chcecie wkurwić lekarza, to zaproponujcie mu: doktorze, ja panu zapłacę, ale niech pan tak trochę lepiej niż innymi pacjentami zajmie się..." -to nie lekarze odpowiadają za dostępność świadczeń dla pacjenta tylko płatnik w tzw publicznej ochronie/"służbie" zdrowia. -fakt, dostępność pieniędzy pozwala na ponadlimitowe i ponadstandardowe świadczenia.
  3. 4 points
    Najpierw dzwonić :-D
  4. 2 points
    Ja mogę zaświadczyć zawsze i wszędzie, że nigdy nie musiałem i nie dałem pieniędzy lekarzowi za refundowaną opiekę. Tak się złożyło, że pożegnaliśmy z Żoną parę osób (dziadków, rodziców i kilka jeszcze) i zawsze mieli najlepszą opiekę bez proszenia. Dawniej trzeba było trochę polatać za tym, przynieść jedzenie, środki czystości, ale w ostatnich tygodniach mieliśmy w szpitalu wujka Żony i przeżyliśmy szok. Pełna, dokładna informacja z objaśnieniem na telefon, rozrusznik serca wstawiony "z marszu", w moim odczuciu europejski poziom. Wszystko działo się w Zamościu. To oczywiście nie na temat, a Jarek przytoczył anegdotę może trochę niefortunnie, ale bez intencji obrażania nikogo. Swoją drogą ile mitów w ostatnich latach straciło sens, a nadal funkcjonuje. Drogi, służba zdrowia, niemili urzędnicy, przekupni policjanci itd. Żyjemy w zajebistych czsach i w zajebistym miejscu.
  5. 1 point
    Nie poddawaj się :-D połamane puzle to ch... jak papiery w porządku, rama jest prosta i silnik ładnie cyka to warto za sześć tałzenów przytulić i dopieścić.
  6. 1 point
  7. 1 point
  8. 1 point
    Możesz mieć zbyt krótki przewód hamulcowy, kiera może kolidować z szybą, będziesz haczył o lusterka osobówek.
  9. 1 point
  10. 1 point
    Możliwe ale ten kto kupuje ode mnie nie żałuje. Wszystko zawsze jest zrobione a z wdechów jestem :-D
  11. 1 point
    Wizualnie poza nosem bardzo ok, wydechem się nie martw - Raby ma dużo czasu :) Cena atrakcyjna o ile wszystko cyka. Reszta to wróżenie z fusów.
  12. 1 point
    Mnie też :-D TUTAJ Chińczyk ma takie same, a takich halogenów to ma w ch ... :-D
  13. 1 point
    Nie pierwsze forum i nie pierwsze "poczucie humoru". Aguś, damy radę...
  14. 1 point
    Dzień 3 Dziś na bogato, w planie co najmniej jedna płatna droga a może nawet dwie!. Start standardowy Reschenpass, no nie do końca, dziś w przeciwną stronę, po drodze zatrzymujemy się przy największej atrakcji turystycznej, zatopionej wiosce, wszyscy stają i pstrykają a co tam: Festyn zaliczony wracamy na przełęcz W Prutz skręcamy w prawo na Kaunertaler Gletscherstraße, to ślepa płatna droga na końcu której jest lodowiec. W latach 60-tych wybudowano tam sztuczne jezioro z najwyższą w Europie naturalną zaporą, aby to było możliwe powstała droga po której teraz można jeździć. Wspinając się trzeba było uważać na krowy i ich emisje Jechać w stronę blasku lodowca aby w zobaczyć go z bliska Plan na dziś był ambitny i mieliśmy wielką ochotę na jeżdżenie więc zrezygnowaliśmy z możliwości zwiedzania wnętrza lodowca, tak tak, po wielu latach poszukiwań, znaleziono i udostępniono do przejścia 40 metrowy odcinek do serca lodowca. Wszystko zobaczone to ruszamy w dól za parką Austriaków, którym nie wiedzieć czemu bardzo podobał się kolor mojej eRki Zjazd w dół w stylu Alpejskim: bez używania barierek Po drodze można było obejrzeć krowę w pracy Krowy wypoczywające i krowę w pracy Można podziwiać krowę myślącą o wypoczynku Zrobić sobie zdjęcie z krową Zrobić zdjęcie krowom i lodowcowi Fajnych miejscówek na postoje było sporo ale i sama trasa zachęcała do jazdy na wygłupy też żegnamy się z lodowcem i dojeżdżamy do sztucznego jeziora Po zjechaniu z Kaunertaler Gletscherstraße kierujemy się na Silvretta Hochalpenstraße, plan jest aby dojechać do bramek i pomyśleć co dalej. Przy bramkach strumień, więc czas na jego mądrości: „Wszystko jest bardzo niepewne i to mnie właśnie uspokaja” („Zima Muminków” T.Jansson) Silverta wgniata, sam dojazd do bramek jest rajem dla motocyklisty, super trzymający asfalt, pustki, widoczne zakręty, szybka decyzja, jedziemy dalej! Mimo olbrzymich oczekiwań, płatny odcinek nie zawiódł nas wcale, góren partie naprawdę wymagające, sporo trudnych zakrętów (można się nieźle obsrać). Na szczycie cudne widoki oraz jezioro, czasu mało więc nawet kasku nie ściągam. Na górze sporo atrakcji, można iść na pieszą wycieczkę, popływać łódką po jeziorze (na wysokości 2000m) sporo knajpek, u nas niedoczas, 21 czeka, więc wracamy do hotelu expresową S16, zdążyliśmy!
  15. 1 point
  16. 1 point
    Dzień 2 Kolejny dzień wita nas piękną pogodą, zaczynamy od śniadania z pyszną kawą i omówieniem planu na dziś: Do przejechania 240km, morale wysokie. No to ruszamy, początek standardowy Reschenpass w kierunku Mals, gdzie odbijamy na moje ulubione Umbrailpass, dziś pod górkę. Zostawiamy z lewej strony Stelvio, zostawiamy z prawej strony Livigno kierując się drugi raz tego dnia ku Szwajcarii tym razem Berninapass - Passo del Bernina. Szwajcaria ach ta Szwajcaria, wymuskana, wyczyszczona, plastikowa, strasznie poukładana wręcz nudna, za to bardzo mili ludzie, bardzo często zagadują na postoju. Sama przełęcz dość trudna, co oczywiście jest zaletą, pełna niesamowitych krajobrazów i czterotysięcznych masywów górskich. Przecina ją również charakterystyczna czerwona kolej szwajcarska: Bernina Express. No to focimy! Alpejskie trasy prowadzą po prostu przez góry, w wielu miejscach możemy zaparkować motocykl i wejść na szlak, dwu godzinny spacer po górach może być ciekawą alternatywą dla asfaltowego szaleństwa Stoner style “Ta część nas samych, która pragnie coś zmienić, jest tym, co potrzebuje zmiany.” - z cyklu mądrości strumienia. Powrót dostojnie jak to na Szwajcarię przystało i pozostało robić to co się po 21 robi.
  17. 1 point
    Dzień 9, czyli zdobywamy najwyższe szczyty (nieważne, że autobusem ;) ) Rano budzi nas Raf: - Widzieliście wulkan za oknem? Jaki wulkan?! No cóż, wczoraj go jeszcze nie było ;) a raczej totalnie nie był widoczny. A dziś, proszę, taki widok z okna hostelu: Nad Arequipą góruje (ale jak widać, tylko w niektóre dni) wulkan Misti - 5822. Czynny, a jakże ;) Na szczęście w czasie naszego pobytu smacznie spał. Na szczyt Misti można się wdrapać, ale zajmuje to 2 dni. My znajdujemy nasz wycieczkowy autobus, przedzieramy się przez kilometry slumsów i już jest ładnie ;) Jest z tych piekielnie drogich peruwiańskich pociągów: i jeszcze droższych objazdowych wycieczek moto , głównie dla Niemców ;) Wdrapujemy się na płaskowyż, ale nie za wysoko, bo przecież wysoko już jesteśmy ;) Jesteśmy na wycieczce, więc atrakcje po drodze dla turystów musza być. Np. hodowla lam ;) a dookoła lata sobie dzikie: i mniej dzikie: Czuć, że jesteśmy wysoko: pierwszy śnieg tej zimy! Ciągle w górę: Zatrzymujemy się na przełęczy: Nawet tu są handlarze, choć pada, wieje i jest przenikliwie zimno: Ledwo wysiadłam z autobusu, tak się kręci w głowie: już tylko taka roślinność występuje: Chwilowo te 4910 m n.p.m. to nasz rekord życiowy ;) i zjeżdżamy w dół: miasteczko w dole to nasz cel na dziś: Nim jednak dostąpimy zaszczytu wjazdu, musimy zapłacić za wjazd na teren parku narodowego (czy coś podobnego). Prawie 100 zł/głowa… Co prawda na 2 tygodnie, ale my jutro wracamy…. W miasteczku Chivay dostajemy obiad (było nawet ceviche) i zostajemy rozlokowani po hotelach i pensjonatach. Oto nasz pensjonat: (na szczęście to ten po prawej ) i znowu sprawdza się maksyma „papier wszystko zniesie”. W szczególności piękny opis apartamentu ;) Nasz ogromny, 3-osobowy apartament: I ogromna kabina prysznicowa ;) Na szczęście mamy inną opcję kąpieli – Aquas termales, czyli gorące (baaardzo gorące!) źródła: Mina Krzycha wyraża wszystko: Lubię pływalnie z taką woda i takimi widokami ! wieczorem mamy „wieczorek z miejscową kulturą”, zaglądamy, uśmiechamy się i idziemy indywidualnie na piwo. Kolejny dzień to bardzo wczesna pobudka i w końcu kanion! cdn.
  18. 1 point
    A wszystko przez abs w motocyklu, którego nawet nikt nie kupił. Ja wiem tyle, koła zmienisz ABS nie mieć nie będziesz. I dobrze bo w tym modelu to mnie on na ch... potrzebny. A faktycznie spinki tu trochę za dużo. Ale i tak lubię wrócić i kij w mrowisko wsadzić Sent from my SM-G920T using Tapatalk Aha i jeszcze jedno. Ten X Country z początku wątku co go od trupów tu prawie każdy z zwyzywal to dla mnie miód malina bajka prawie nówka. Jakbyście mojego Xa zoba czyli tobyscie zabronili mi na nim jeździć. Panowie więcej kilometrów na koła niż pitolenia zza klawiatury Sent from my SM-G920T using Tapatalk


×