Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 30.05.2016 in all areas

  1. 7 points
    ..."Murmańsk qrwa"... W nocy było chłodno... Chłodno, zimno było! Zimno jak diabli! Zajebiście zimno! Było tak zimno, że to zimno mnie obudziło, kilka razy. Zapiąłem sie pod szyję, zaciągnąłem sznurek śpiwora przy głowie tak, że tylko nos mi wystawał i leże i nie śpię z zimna. Leżę i myślę sobie - "zajebiście, super ekstra duper śpiwór sobie kupiłem, miesiąc czytałem, w końcu wybór padł na Kjolena od Fjorda Nansena, pełna poracha!"... I tak śpiąc, nie śpiąc, śpiąc, nie śpiąc jakoś dokulałem do rana. Budzimy się rano (spaliśmy po dwóch), ja wqrwiony jak sto piorunów, do tego myślę sobie że Szary się wyspał elegancko w swoim śpiworku, a ja marzłem jak gówno na śniegu. Pierwsze pytanie Szarego: - Nie było Ci zimno??? - No właśnie było!!! - No mi też, jak diabli! Spać nie mogłem! Ha! Uratowany! Jak już Mular zmarzł, to musiało być zimno, bo On raczej nie marznie, w zasadzie nigdy! :) Czyli z uspokojonym sumieniem, wyszło że jednak nie jestem debilem i śpiwór wybrałem dobrze, powitałem ten piękny dzień :) Szary wstał i poszedł obudzić dwóch pozostałych - drze się za chwilę: - Seeeeeb! Seeeeb! Tu od nich z namiotu po prostu buchnęło gorącem jak odpiąłem! - Jak to??? - No tak to! A Kudłaty i Biały w porozpinanych śpiworach, bo gorąco było niby! Qrwa!!! Ich namiot - Lidl, 170zł chyba, mój namiot - Marabut, pierdyliard złotówek! Okazuje się że mój Marabut może i jest super duper, a właściwie był, jakieś naściie lat temu, bo tyle go mam, ale na lato. I fakt, jak sobie przypomnę, to nigdy się w nim nie zapociłem, nigdy mi para po ściankach nie ciekła, no ale też nigdy nie spałem w nim w temperaturach w okolicach zera, więc nie wiedzialem że on się do tego po prostu nie nadaje. A Lidlowy - nadaje się :) Fakt że ciut tam wilgotno było, no ale ciepło. No ale, oni się pośmiali z nas, my z nich, ale że czas w drogę, to czas wypić kawę, wciągnąć śniadanie - znów bigos :) Karwasz! Jak tam było pięknie! Przede wszystkim kompletna, absolutna cisza! Tylko ptaki. Do najbliższej drogi bylo kilka kilometrów, lasu, doskonale tłumił wszelkie dźwięki. Mimo zimna, humory dopisywały :) Powoli ogarniamy obóz, dogaszamy ogień, żeby nie narobić lasowi kłopotu I w drogę! Ten dzień był dniem dojazdu do miejsca docelowego, ale po drodze mieliśmy... Rzekę :D Z rzeką sprawa jest o tyle ciekawa, że to nie za szeroka rzeka, ale głęboka. Z przeprawy przez nią zdjęć nie posiadam, mamy filmy, ale tutaj już dwóch naszych video operatorów musi się wykazać. Dość powiedzieć że wracając tamtędy Szary i Biały potopili maszyny w piździec :D Tę część również zrelacjonuje Biały, mnie już z nimi nie było, prosto z Sierakowa pojechałem do chaty. Aaaaa, właśnie, Sierakowo! Po to przecież jechaliśmy! Żeby tam dojechać! No to dojechaliśmy! Tam jest... Nie wiem jak Wam to opisać, dla mnie to tam jest raj! Teście Białego mają tam gospodarstwo, normalne ranczo takie. Do tego teściu jest myśliwym, normalnie strzela do ludzi, do zwierząt czasem też. Do tego prowadzi skup dziczyzny. Do tego potrafi wypić, a jak wypije to potrafi opowiadać... Było tam przecudnie! Wspaniali ludzie, cudowne miejsce, wszystko super, tylko ten ziąb... :) Nasz stan wypoczęcia po dotarciu do celu obrazuje dość dobrze ta fotografia Gospodara jest kozacka, taka prawdziwa gospodara, jak ktoś lubi takie klimaty - to raj! Dość szybko postawiono nas jednak na nogi. Rozpakowaliśmy się, przebraliśmy, musieliśmy podjąć decyzję jak śpimy, to znaczy gdzie. Biały co oczywiste w chacie, z żoną i córką - tu Monia mu za bardzo wyboru nie dała. Kudłaty doszedł do wniosku że on ma to w zadzie, wziąl śpiwór, matę i postanowił spać w domu, był wolny pokój. My z Szarym - tutaj też dyskusji nie było, śpimy w namiocie, bezapelacyjnie. Ale w Lidlowym, musimy sprawdzić czy to że zmarzliśmy poprzedniej nocy, na pewno było winą namiotu, czy może jednak śpiworów, czy może siły wyższej? Ale wcześniej musieliśmy się posilić. teściowa Białego specjalnie dla nas przyrządziła coś pysznego, mięsko, z cebulką, na patelni, taką pieczonkę. Zostaliśmy zaproszeni do kuchni, siadamy, teściu polał lufkę, strzeliliśmy, weszła Pani domu... - Czemu Ty im jeść nie dajesz? Tylko kieliszki dzwonią! A głodne chłopy siedzą! Osz stary! Jedzcie chłopaki :) Spojrzelim spode łba na siebie z Szarym, nas do michy prosić za bardzo nie trzeba. Jak tą pokrywkę zdjąłem, jak się zapach rozszedł po kuchni, łoooo matko, jak to pachniało! Opędzlowanie sporej patelni, z wylizaniem zajęło nam jakieś dziesięć minut. W trakcie jedzenia pękła flaszka, potem napoczęliśmy chyba pigwówkę, czy cytrynówkę, nie pamiętam, padło też pytanie z ust Teścia... - Smakuje Wam chłopaki? - No ba! Pycha! - A wiecie co jecie? - Polędwiczkę wieprzową? Cielęcinę? - Dzika... - Jak dzika? Jadłem dzika parę razy i wyglądał i smakował zupełnie inaczej... - No bo to jest młody dzik, taki ze 30 kilo może miał, taki jest pyszny, duży nie zawsze... Tak to wilki się dzikiem posiliły, flaszkę dokończyły, posłuchały opowieści teścia o zwyczajach zwierząt, polowaniach, życiu lasu i zrobiło się ciemno... No to co robimy? Biały mówi że nam pokaże dzika. No i pokazał :) Potem tradycyjnie, ognisko, rozpaliliśmy, do tego jakaś cytrynówka się znalazła, znów było magicznie... Jutro zapowiadał się ciężki dzień, więc już nie siedzieliśmy długo, tym bardziej że w plery ciągnęło fest, mocniej niż wczoraj chyba nawet. Więc poszliśmy w kimono, każdy gdzie postanowił, my do namiotu. Ostro nastawieni że choćby skały srały to śpimy do rana w namiocie i koniec! - Ale jak byście już nie wytrzymywali z zimna to zapukajcie w okno... - Biały z lekkim uśmieszkiem :) Śpimy. Pozapinaliśmy się od razu do oporu. Nagle... Rano! Przeżyliśmy! Nie zamarzliśmy! Zajebiście! :D Szary wychodzi z namiotu, rozpiął namiot, szarpie się z zamkiem od tropiku. Szarpie, szarpie... - Seb, tu jest jakiś lód... I nagle sru! Jakaś warstwa czegoś zsunęła się z namiotu! Mular wyszedł na zewnątrz... - Murmańsk qrwa! Też wygrzebałem się na zawnątrz. Ona to dopiero musiała zmarznąć... Tak, zdecydowanie było zimniej niż poprzedniej nocy, mimo to nie zmarzliśmy. Wniosek z tego taki że śpiwory są ok, to namiot trzeba kupić inny, jeśli myślimy o eskapadach w zimnych porach roku, czy o Murmańsku w przyszłym roku... Pakowanie, poszło sprawnie, śniadanie, ubieranie i dzida! Każdy w swoją stronę, ja do Gdańska, Kudłaty do Piły asfaltem, Szary z Białym do Piły offem, ale ciut inną trasą niż my wcześniej, szybszą, mieli jechać cztery godziny, jechali... osiem :) Bo pod drodze mieli rzekę, tę samą którą przekraczaliśmy dzień wcześniej, tyle że w nocy ciut poprószyło i popadał deszczyk, no i rzeczka ciut przybrała... Ale to już opisze i pokaże dokładnie Biały, mają zdjęcia i filmy szczególnie jeden mi się podoba, wygląda jak film z Titanica :D Ja już zakończę, moje przemyślenia po tym wypadzie są takie że zdecydowanie - nie ważne gdzie, ważne z kim! Bezwzględnie! To my sami i nasza ekipa tworzy klimat wyjazdu. To może być dosłownie krok od domu. Ważne jest nastawienie, entuzjazm, chęci i umiejętność zorganizowania sobie odrobiny wolnego czasu. Samo planowanie wyprawy już jest super zabawą, część planów się realizuje, część weryfikuje życie i trasa. Przygody toczą się jedna przez drugą, zazębiają się, cały czas coś się dzieje. Śmiech miesza się z kurzem, potem, łzami wysiłku jak musisz po raz kolejny podnieść tą załadowaną krowę bo właśnie postanowiła się położyć. Mimo że na codzień nie palisz, fajka smakuje jak nigdy, mimo że raczej nie chlasz na codzień to cytrynówka ze wspólnego kieliszka smakuje jak nektar bogów... Każdy kilometr zapisuje się na dysku twojego mózgu jako kilometr szczęścia. Za parę lat nie będziesz pamiętał stu tysięcy kilometrów drogi przejechanej samochodem, ale te kilkaset kilometrów przejechanych z braćmi o takiej samej zajawce jak twoja zostaną w głowie na zawsze, przynajmniej mojej. Każdy ma jakąś stałą ekipę z którą jeździ, zawsze jest jakiś trzon który jest stały, reszta się dołącza i odłącza, każdy inaczej ten trzon traktuje. Dla nas to nasze stado, wataha, nie wiem w zasadzie jak do tego doszło, że akurat wilki. Dla mnie wilk to zwierzę doskonałe, drapieżnik skończony, idealne dzieło ewolucji. Najwytrwalszy myśliwy, niepoprawny włóczęga, wędrowiec, najbardziej niepokorny i zarazem najbardziej społeczny z mieszkańców lasu. Nie żebyśmy byli jak wilki, tak dobrze nie jest, ale chcielibyśmy być choć w części jak one, albo chociaż móc myśleć tak o sobie. Póki co to jak zabawa w indian za dzieciaka - na chwilę zmieniasz się, zmieniasz cały świat wokół, jesteś wojownikiem, każdy to kiedyś przechodził :) Z wilkami jest tak że niczego nie robią przypadkiem, działają dobrze tylko wtedy kiedy stado jest w komplecie i każdy spełnia swoją rolę, u nas jest podobnie, każdy ma swoją rolę... Znamy się od wielu lat, poznaliśmy przy okazji pasji samochodowej, potem jakoś to samoistnie przeszło w motocyklową. Możemy na sobie polegać w zasadzie w każdej sytuacji. Jest po prostu "wilczo"! :) Od prawej - "Szary Wilk" vel "Mular" - główny tropiciel stada, nie ma rzeczy której On nie znajdzie, czy to wirtualnie czy realnie, jeśli On czegoś nie znajdzie, to znaczy że tego nie ma, nie istnieje. "Biały Kieł" vel "TheMbol" - główny mechanik grupy - potrafi naprawić wszystko, zawsze i wszędzie, nawet w szczerym polu, jest niezastąpiony, robi najlepszą cytrynówkę na bimbrze jaką w życiu piłem. "Kudłaty Łeb" vel "Boro" - jest od zaopatrzenia, jak On kupuje procenty, to nigdy nie zabraknie, już nawet nikt się nie wcina, jak On mówi że trzeba kupić tyle, to trzeba kupić i koniec. "Basior" vel "Seb" - pomysłodawca stada, zajmuję się jedzeniem, gotuję dla stada - dopóki ich karmię to trzymam ich w kupie i nikt nie próbuje mnie wygryźć :) Dla mnie to był koniec tej włóczęgi, do domu jechałem w popadującym śniegu, kilka dni zajęło mi dojście do siebie i powrót do dnia codziennego. Biały dopisze resztę tej opowieści, bo On i Szary postanowili pobawić się trochę w rzece :) Jest już pomysł na kolejną włóczęgę, ale o tym w swoim czasie :) Pozdrawiam Seb
  2. 5 points
    Panowie, dzięki za pomysł i chęć pomocy ale myślę, że lepiej te pieniądze przeznaczyć na biedne dzieci (czy z domów dziecka), moje moto to moja fanaberia :) ja póki co (odpukać w niemalowane) jestem zdrowy, młody, powinienem pracować, a czy sprzęgło będzie w czerwcu, lipcu czy sierpniu to co to za różnica, damy radę,
  3. 5 points
    Po tym co piszecie o powrocie autostradami tylko utwierdzam się w przekonaniu, że wolę godzinę później ale totalnie bez stresu dotrzeć do celu. Jechaliśmy przez Mielec, Wiślicę, Miechów, żadnych stresujących sytuacji, większy ruch tylko na kawałku krajówki 79, poza tym praktycznie pusto. Polecam boczne drogi :)
  4. 5 points
    pierwsza część zakupów odebrana 283 zł :( wyczyszczona obudowa sprzęgła i sprężyna dociskowa tarcza sprzęgła pomierzona i niestety zużyta, trzeba kupić nową :( rozebrane i oczyszczone obejmy kierownicy, półki, dźwignie sprzęgła - jutro do piaskowania i malowania,
  5. 3 points
    A my autostradami. Oprócz ulewnego deszczu który mnie zestresował to żadnych innych stresów :-D Ja jednak uważam, że mimo wszystko autostrady są bezpieczniejsze, szczególnie wyprzedzanie czy to w przypadku jak my wyprzedzamy, czy w przypadku jak inni wyprzedzają. Nikt z naprzeciwka nie "pójdzie" z nami na czołówkę (No dobra zdarza się ale raz na milion ;-)). Przy jezdni dwupasmowe samochody i motocykle też, starają się wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do wyprzedzenia (nie zawsze się udaje), no i oczywiście zawsze coś może wyjechać z bocznej ulicy, albo zapragnąć skręcić np. na stację benzynową. Autostrady za to są nuuuudne, pomimo większej prędkości, czynności typu wyprzedzania, przebiegają mniej gwałtownie. Ale jak mamy do przejechania 930 km, to wolę jednak nudę autostradową.
  6. 3 points
    Każdy jest "z naszych" tylko nie ze wszystkimi piliśmy...
  7. 3 points
    Pamiętaj, że Daikin ma fabrykę na m.in. Słowacji a po wykupieniu Firmy McQuay wprowadził na rynek najtańszą serię Siesta która jest niewiele droższa od produktów z Chin - Chigo, Gree, MDV, Midea, Kaisaj, Daitsu, Hisense itp. By nie było za różowo, firma Gree - jeden z największych producentów na świecie chwali się, że też produkuje dla Daikina. LG chwaliło się parę lat temu, że montuje w swoich urządzeniach sprężarki Daikina - te na które skończyła się ochrona patentowa... Seria ta ma parę wad, w mniejszych wielkościach brak zaworu rozprężnego - kapilara. Sprawność energetyczna SEER , poziom ciśnienia akustycznego, itp. Zwróć proszę uwagę, że moc nominalna w wielu produktach Daikina to moc maksymalna, ostatnio zaczęli ukrywać parametry pomiarów tzw. " głośności". Od kwietnia podnieśli ceny i obniżyli rabaty, na Allegro masz pełno ich produktów - pozostałości z tzw, promocji kontenerowych. Niestety, na ogół urządzeń typu split ale 1 do 1. Do 3 pomieszczeń musisz mieć tzw. Multi - jeden agregat zewnętrzny, 3 jednostki wewnętrzne - zapewne naścienne. Dodatkowo mało kto mówi o odprowadzeniu skroplin z jednostek wewnętrznych - bliskość pionu do kanalizy wskazana, ewentualnie rurki na balkon/taras/ trawnik, opcja hardcor - wiadro w domu. Jeśli mogę coś zaproponować - nie kupuj najtańszych urządzeń na rynku...lepiej 1 ale droższe. Koszty - zakup chińczyka - około 2000 PLN netto. Montaż - chińskie elementy montażowe - 1000 PLN netto. Gwarancja- 3 lata. Ciśnienie akustyczne 21-39dB(A) - i tutaj uwaga uwaga - w komorze bezechowej...z 1,5m. Japończyk - z Malezji - 2300 netto. Montaż - 1000 PLN - bo instalator więcej zarobi na urządzeniu, cena zakupu dla niego będzie ta sama - no dobrze - chińczyka kupi za około 1200 PLN...najtańszego japończyka za około 1400 -1500PLN. Gwarancja - 5 lat. Ciśnienie akustyczne 22-43dB(A) - z 1m, w pomieszczeniu znormalizowanym. Na 30m2 wg. wskaźnika 100W/m2 wychodzi 3kW mocy chłodniczej, dobre jednostki o mocy nominalnej 2,5 kW mają moc maksymalną do około 3,4 kW. To powinno spokojnie wystarczyć w największe upały. Nie znam Twojego budżetu, nie wiem czym się kierujesz, pamiętaj, że możesz kupić na firmę - słowo gabinet - i wrzucić w koszty. Kupisz tanio, kupisz coś co będzie Cię wkurzać, odradzam produkty koreańskie - w zeszłym roku jedna z firm miała na zachodzie problemy porównywalne do afery silnikowej Volkswagena, niestety do nas ta afera nie dotarła...podpowiem Ci tylko, że potrafią na stronach korporacyjnych zmienić wartości katalogowe w przeciągu 1 dnia, byleby tylko spełnić wymogi przetargu...papier wszystko przyjmie...nawet 17dB(A) ciśnienia akustycznego jednostki wewnętrznej. Wielu klientów kieruje się przy kupnie klimy marką posiadanego telefonu... Nie daj się naciągnąć sprzedawcy na używkę - jeśli zaproponuje. Żądaj gwarancji 5 lat, poproś o koszty przeglądów, dostępności do części zamiennych, ważny certyfikat szkoleniowy danego producenta - super patent by wykręcić się od zobowiązań gwarancyjnych...tutaj uważaj na tzw. złote certyfikaty wydane przez Firmę Zymetric na montaż urządzeń ME - od zeszłego roku ME wypowiedziało im umowę dystrybutorską i samo weszło do Polski - z pożytkiem dla Klientów - ceny nagle spadły i dostępność części zamiennych do 48h... Firm japońskich jest parę, nie tylko Daikin, jest jeszcze Mitsubishi Electric, Mitsubishi Heavy Industries, Toschiba, Hitachi, Panasonic - te są sprawdzone i w odróżnieniu od Daikina nie poszły w kierunku - róbmy tanio - sprzedajemy na kontenery. Hitachi została przejęta przez Johnson Controls. Też jestem na etapie kupna klimy, w sumie w poniedziałek składam zamówienie. Jeśli masz jakieś pytania wal na priv. Dla Twojej wiadomości - pracuję w branży... Jeśli jedynym kryterium jest cena - bierz cokolwiek, jak nie padnie przez pierwsze 2 miesiące nie padnie i przez 3 lata, za najdalej 8 lat kupisz drugie urządzenie. Podobnie przy montażu, kierując się ceną kupisz najtańszą miedź, ostatnio jeden oszczędny musiał pruć ściany do 60 jednostek wewnętrznych bo mu czynnik chłodniczy uciekał... Chińczycy często zamiast freonu R410 stosują propan, Ty nie zauważysz różnicy, instalator może sobie przypalić rzęsy... Sztuczek jest dużo, ale będzie Pan zadowolony :) Jak to mówiliśmy w Daikinie - Święty spokój nie ma ceny...
  8. 2 points
    Jak w temacie. Może komuś się przyda windows screenshot image url image sharing image ru images upload picture uploading
  9. 2 points
    A ja tam wszystko lubię, byleby nie było za słone :D
  10. 2 points
    nie rób tego! ... bo straci swój dyskretny urok maxi-skutera :-)
  11. 2 points
    Ze skrzynki od piwa. Od razu z przegródkami by był.
  12. 2 points
    uff. dzisiaj udało się rozłozyć sprzęgło do końca, wyciągnąć olbrzymia obudowę łączacą silnik i skrzynię biegów - jest gotowa do piaskowania i malowania, wieloklin na wale korbowym i koszu sprzegła w bdb stanie, zębatki od rozrusznika i alternatora w bdb stanie, wszystkie lementy wyglądaja tak jakby nie były nigdy ruszane, sprzęgło też chyba jeszcze oryginalne, zdjęć mało bo robota pali się w rękach :),
  13. 1 point
    a ja tam szczerze przyznaję, że niektórych po prostu nie znoszę i jest to po prostu poza moją kontrolą, więc co mi tam :)
  14. 1 point
    No właśnie. U większości kończy się na marzeniach. Tutaj póki co same konkrety i jeżeli tak dalej pójdzie, to myślę że będzie co podziwiać. Ja w każdym razie mocno kibicuję i z przyjemnością oglądam efekty pracy.
  15. 1 point
  16. 1 point
    Ja też codziennie.
  17. 1 point
    Klikam codzień :)
  18. 1 point
  19. 1 point
    było tak: desert rose później trochę się zagotowało i wyszło tak moto miało chyba dachowanie bo wgniotki i szpachla są od góry
  20. 1 point
    a dzisiaj skrzynia biegów rozebrała się do czyszczenia i malowania tylko jedna urwana śruba - od niewiadomo czego więc zapewne jest nie potrzebna :lol: aha i zamówiono sporo uszczelniaczy, śrubek, podkładek, oringów, itp - do środy mają być :-D dobrze tato :D jesień, tam jest dopiero jesień, więc jeszcze sporo czasu ;)
  21. 1 point
  22. 1 point
  23. 1 point
    O qwa nic nie zauważyłem, a Ty nic mówiłeś :?:
  24. 1 point
    takie częste działanie prowadzi na wprost do alkoholizmu :)


×