Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 08.08.2019 in all areas

  1. 4 points
    I co? Przegoniłeś spamerów i wątek zakopany w czeluściach ... , ale jestem jeszcze ja ...
  2. 2 points
    Dzień ósmy, czyli powrót do macierzy i dwie miłe niespodzianki po drodze Poprzedniego wieczoru coś mnie tchnęło i zaczęłam przeglądać przewodnik. „Raf, a może trochę romantyzmu, co? Pojedzmy nad Niemen do Bohatyrowiczów, to całkiem niedaleko!” (Romantyzm romantyzmem, ale „Nad Niemnem” Orzeszkowej to piekielnie nudne było…) Wyznaczam więc trasę najcieńszymi kreskami na garminie, będzie jeszcze trochę offa na koniec Rano mijamy chmurną jak burza gradowa panią z pokoju obok, pompujemy znów moje koło (no rzadka ta guma, naprawdę) i jedziemy. Znów piękne szutry! Przed samymi Bohatyrowiczami garmin wyprawia jakieś dziwne rzeczy, a my chcemy jechać drogą wzdłuż Niemna. Po chwili już wiemy – szlaban, teren prywatny. No ciekawe. Trafiamy na asfalt tuż przed wsią i mamy: Hmm, widać ze trzy rozpadające się gospodarstwa, ale ani śladu drewnianej figury, która miała wskazywać drogę na grób Cecylii i Jana. No dobra, jedziemy do wsi. Na szczęście w polu stoi młody mężczyzna i piękną polszczyzną tłumaczy, że owszem, drogowskaz jest, ale od strony głównej drogi. A my jak zwykle, przyjechaliśmy z lasu Po samym dworze nie został żaden ślad. Tu trzeba skręcić z asfaltu do pomnika/grobu: Grób (raczej symboliczny) Jana i Cecylii Bohatyrowiczów: Grób położony jest na skarpie Niemna, do którego można zejść drewnianymi schodami: No i ostatni punkt programu zaliczony, bierzemy kurs na przejście w Bobrownikach. W tamtą stronę było dość miło i szybko, liczymy na podobny przebieg wydarzeń, ale niestety. :mur: Przejście puste, ale obsługę też jakby wymiotło. Jest nawet okienko oznaczone „European Games”, ale zamknięte na głucho, więc stajemy z innymi. Po dojechaniu do okienka słyszymy, że to nie ta kolejka i mamy się ustawić obok. Ale tam nikogo nie ma! Nie szkodzi, tam mają stać ci z Unii. Grrr, przenosimy się 5 metrów w bok i czekamy, aż ktoś raczy do nas przyjść. Oglądanie wszystkich papierów, tabliczek znamionowych, itp., itd. A teraz proszę przejechać do następnego okienka. I znów zamknięte na głucho, czekamy, czekamyyyy.. Aż zjawia się pograniczniczka i każe podejść do okienka obok, do którego staliśmy w pierwszej kolejce, ale nas przegoniła … Kurczę odzwyczaiłam się już od takich szopek granicznych Teraz sprawdzanie wszelkich możliwych papierów ludzi. Bilety na igrzyska , ubezpieczenie, zameldowanie. No właśnie – byłam przekonana, że to już martwy przepis, a pani twardo: jeden meldunek na 5 dni, potrzebne więc dwa. Na szczęście dostaliśmy taki w hotelu w Nowogródku… Tyle, że miałam go na samym spodzie sakwy Uff, Białoruś nas w końcu wypuściła, jeszcze tylko Polacy. „Dzień dobry, wódkę macie? Papierosy macie? A skąd wy, z Bielska?” „Nie, z Zielonej Góry, ale znamy kilka ludzi z Bielska”. „A Wasyla znacie?” „Znamy” „A Ivi i Szymka też?” „Też. Nawet na weselu u nich byłam” „Niemożliwe, ja też!” Jak miło wrócić do kraju! (…ale bagaże i tak nam sprawdzili ) Polska w okolicy Bobrownik pozwala na płynne przejście z białoruskich krajobrazów: zajeżdżamy na pierekaczewnik do Kruszynian (niedziela, dzikie tłumy), gdzie wspominamy nasz pierwszy wspólny wyjazd , który wiódł wzdłuż białoruskiej granicy. A ponieważ dziś jest dzień na niespodziewane spotkania, to spotykam kumpla z akademika po 17 chyba latach! Po konsumpcji uświadamiamy sobie, że nie mamy żadnej rodzimej gotówki. A kart w „Tatarskiej Jurcie” o dziwo nie przyjmują. Za to euro już tak Z Kruszynan bocznymi asfaltami dojeżdżamy do Bielska. No cóż. Dobrnęliśmy do końca. Teraz tylko zapakować się na lawetę i 700 km do domu . . . . . . Na koniec powinno być jakieś podsumowanie, zatem: To był naprawdę udany wyjazd. Ale kiedy ktoś pyta, czy polecam Białoruś, to mam lekkiego zgryza. Ten kraj nie oszałamia krajobrazami ani zabytkami. Jednak kiedy do niekończących się szutrów i polnych ścieżek doda się drewniane wioseczki i życzliwość mieszkańców, to wychodzą z tego całkiem fajne okoliczności przyrody. Oczywiście ci, którzy mają na tym terenie swoje korzenie, znajdą jeszcze inne powody przyjazdu (i tu nieoceniona będzie relacja Atomka). Ja z chęcią pojeździłabym jeszcze po północnej i południowej Białorusi. Kto wie? Może miłościwie panujący Łukaszenka znów zorganizuje jakieś bezwizowe zawody? A czy pojechałabym jeszcze raz w tak dużej i w zasadzie nieznanej prawie grupie? Tak, pod pewnymi warunkami Wydaje mi się, że jazda w podgrupach+wspólne wieczory integracyjne są całkiem dobrym rozwiązaniem. Jednak żeby nie dyskutować godzinami, którędy jechać i gdzie spać, ktoś powinien być "psem przewodnikiem" i mieć decydujące słowo. Oraz być kontaktem w razie "W". Oraz mieć włączony telefon Dziękuję wszystkim czytającym, że zabrnęliście tak daleko, a moim „współpisaczom” za posty. Chyba całkiem fajnie wyszła nam taka przeplatana narracja :Thumbs_Up: A szczególne podziękowania dla Chemika za pomysł, organizację, a w szczególności przygotowanie tracków. Bez nich nie zaliczylibyśmy połowy tych offów! Wasilczuk - dzięki raz jeszcze za zabunkrowanie auta z lawetą. Marysia&Janina - uwielbiam z Wami jeździć Szczególnie, jak towarzyszą Wam kabanosy Do zobaczenia & usłyszenia! Jagna
  3. 2 points
    To bez znaczenia. Wątek z napisem Honda jest na wierzchu i to jest ważne. Bo nie ważne jest co się pisze ... najważniejsze to nie napisać np Chonda - czyli nazwisko poprawnie musi być
  4. 2 points
    Ja z tych co lubią sprzedawać.
  5. 2 points
    Pewexową. Przecież nie chcesz żeby się sprzedała
  6. 2 points
    Ależ się czepili tej ceny. To jest HONDA a nie jakieś tam bmw.
  7. 1 point
    To forumowy wymóg regulaminowy, ale jak delikwenci się dogadają to ich prywatna sprawa
  8. 1 point
    Ben i jego przyjaciel zapewne będą bardzo zadowoleni z rozwoju tego wątku sprzedaży hondy
  9. 1 point
    U mnie w garażu stoi na sprzedaż Yamaha MT01, ale jak to Marcin (właściciel) mówi: a może się nie sprzeda Każdy ma swoją filozofię......
  10. 1 point
  11. 1 point
    Niektórzy lubią sprzedać, a niektórzy sprzedawać
  12. 1 point
    Słowa Murzyniątko jeszcze możemy ożywać w tym kraju? PS. Super przygoda, fajnie się czyta.
  13. 1 point
    W Szczuczynie dopada nas kolejny deszcz, nie mamy ochoty znów zmoknąć do majtek. Próbujemy więc uciec, mamy już popołudnie, i tak trzeba myśleć, gdzie się przespać . Rzut oko na mapę, na północy jakieś jezioro i nawet zaznaczona turbaza. Turbaza Chimik? Jezioro Białe? Czy to nie o tym właśnie wspominał Atomek? Dobra nasza, kurs na „Chimika”! No i będzie dla Chemika jak znalazł. O ile on sam się znajdzie Jedziemy cały czas w lekkim deszczyku, ale da się przeżyć. Ośrodek też da się przeżyć, podróż w czasie do lat 80tych w cenie Z zewnątrz całkiem ładnie: Nieco gorzej w środku: Dostajemy pokoik w takim oto domku: Pozostałe pokoje zamknięte na głucho, w kuchni czysto i pusto, oprócz kawałka kiełbasy i dwóch pomidorów w lodówce. Niechybnie ktoś zostawił. Robi się pogoda, robimy kolację, w roli głównej okropna sałatka ziemniaczana ze sklepu. A skoro ktoś zostawił w lodówce pomidora, to może z pomidorem będzie bardziej jadalna Dajemy znać braciom i Ance, gdzie się zabunkrowaliśmy, ale oni postanawiają zostać w Szczuczynie. No cóż, trzeba to jasno powiedzieć. Zostało nas dwoje murzynków ;) Na wieczór robimy mały spacer po ośrodku podziwiając infrastrukturę: wspomnienie radzieckiego programu kosmicznego? Nie prościej byłoby przesunąć się metr w lewo? Wracając widzimy ludzi kręcących się po naszym domku. Jakaś pani niezbyt miło pyta, czy przyjechaliśmy na długo i ile nas jest. No i po chwili uświadamiam sobie, że zjedzony przeze mnie pomidor mógł mieć właściciela Nie mija 5 minut, kiedy ta sama pani wpada do naszego pokoju krzycząc coś o pomidorze. Mój rosyjski jest mizerny, na pytanie „English? Deutsch?” pani tylko prychnęła, oj łatwo nie będzie. W końcu po polsku przepraszam za pomyłkę, usiłuję się tłumaczyć, mogę zapłacić, ale pani nie może przeżyć straty pomidora i koniec. Na moje słowa, że byłam pewna, że ktoś po prostu to zostawił pani znów prycha: „no jak ktoś miałby zostawić jedzenie!” No cóż, znów mamy różnice cywilizacyjne… (2 tyg. temu w domku nad polskim jeziorem zastaliśmy kawę, herbatę, ciastka i sto różnych rzeczy po poprzednikach). Na szczęście mąż prychającej pani zaczyna ją ciągnąć za łokieć w stronę drzwi i mamy koniec polsko – białoruskiej wojny o pomidora [cdn]
  14. 1 point
    Zapomnialem ze jeszcze Ty tu jestes [emoji2357][emoji28] Wysłane z mojego SM-J730F przy użyciu Tapatalka
  15. 1 point
    Mnie przy tym nie było dzięki @rutkos, dzień się posypał i.. w zasadzie sypie do dziś, ale mimo to ogarnąłeś
  16. 1 point
    Wieczorem wybraliśmy się na paradę. Ludzi, oho, ho a może i jeszcze więcej było. Były samoloty, czołgi i Polonezy i sam Baćka był w uniformie z dystynkcjami, że matko jedyna! Tylko nikt nie wie, co one oznaczają i co to za szarża. Nawet kilka delegacji było, głównie z byłego ZSRR oraz z Chin, z którymi Baćka bardzo się kooperuje w sztuce militarnej. Polonezy... ciekawe dlaczego w kraju hołdującym Lenina nazywa się tak ta wyrzutnia rakietowa?.. Do Warszawy śmiało dolecą Po paradzie nastąpił "saliut". Baćka to się umie bawić. W pewnym monecie po odpaleniu fajerwerków nastąpił potężny huk i podmuch powietrza. Na drugi dzień pojawiła się informacja, że na wskutek źle odpalonego fajerwerku jedna osob z widzów zginęła a kilka zostało rannych, a w sąsiednich budynkach wyleciały szyby w oknach. A Marusia, kotka Siergieja dzielnie na nas czekała. cdn...
  17. 1 point
    Dzień III Mińsk lub Mińsk Litewski albo Miensk ciąg dalszy... Następnego dnia na moje życzenie odwiedzamy uroczysko Kuropaty… Miejsce masowych zbrodni NKWD przeprowadzanych w latach w latach trzydziestych XX w aż do roku 1941. Dla mnie miejsce święte. Według oficjalnych białoruskich państwowych danych liczba ofiar terroru stalinowskiego tu zamordowanych nie przekracza 7 tysięcy. Według innych historyków od 100 do 250 tysięcy. Z Kuropatami też było różnie, nieustannie dochodziło do wandalizmu, łamania krzyży, picia alkoholu, jazdy motocyklami a nawet do rozkopywania grobów i bezczeszczenia szczątków, to chciano poprowadzić przez lasek poszerzoną obwodnicę miasta gdzie protestujący rzucali się wręcz pod buldożery, to znów chciano wybudować w pobliżu osiedle domków jednorodzinnych a jeszcze niedawno niedawno wydano decyzję na budowę w pobliżu uroczyska restauracji, którą mimo licznych protestów ukończono. Jest bardzo prawdopodobnym, że w Kuropatach bądź innych tego typu jeszcze nie odkrytych miejscach (wszelkie dane dotyczące masowych zbrodnie terroru stalinowskiego są do dnia dzisiejszego utajnione na Białorusi utajnione) spoczywa 3780 obywateli Polskich zamordowanych po roku 1939 z tak zwanej białoruskiej listy katyńskiej. Od niedawna w Kuropatach stanął pomnik Milczący Dzwon Pamięci. Symboliczny pomnik dla Wacława Łastowskiego premiera rządy BRL w latach 1919-23 aresztowanego i zamordowanego w czasie wielkiego terroru stalinowskiego. Kto nie szanuje ojczystego języka ten nie szanuje samego siebie - Wacłau Łastouski Jeden z wielu w tym wykopanych miejscu grobów. Ilekroć przy różnych okazjach polskie władze zwracały się do władz białoruskich z prośbą o ujawnienie ich miejsc pochówku, tylekroć otrzymywały odpowiedzi nawet od Łukaszenki, że na terenie Białorusi nie były przeprowadzane żadne zbrodnie NKWD na obywatelach polskich… i jak się tak głębiej zastanowić Baćka i białoruskie KGB mogą mieć rację – przecież po 17 września 1939 roku prawie każdy mieszkaniec Zachodniej Białorusi z automatu stawał się obywatelem sowieckim narodowości białoruskiej, a ci, którzy się z tym nie zgadzali już w styczniu 1940 roku mieli zapewnione docelowe miejsce zamieszkania na Kołymie. cdn...
  18. 1 point
    Nie możesz? Jasne że możesz. Zobacz jak @Dziadek do Budapesztu jedzie
  19. 1 point
    Dzień III Mińsk lub Mińsk Litewski albo Miensk Mińsk był miastem królewskim w I Rzeczpospolitej. Obecnie to wielkie miasto z czystym i rozległym socrealistycznym centrum wybudowanym pewnie w 90% po wojnie. W latach międzywojennych w Mińsku mieszkała znaczna społeczność polska mająca wielki żal do prowadzonych rokowania z bolszewikami przedstawicieli II RP o pozostawienie ich po Traktacie Ryskim na pastwę sowietom. Do Mińska chcieliśmy zdążyć w zasadzie na święto 3 lipca. 3 lipca 1944 roku Mińsk był wyzwolony od faszystowskich okupantów i ten dzień po dojściu Baćki do władzy stał się oficjalnym świętem państwowym - Dniem Niepodległości Białorusi. Siergiej odwiózł nas do swego mieszkania i musiał wracać do szpitala a my skontaktowaliśmy się z Kostią – mężem Katii, tej która obecnie objeżdża naszą kulę ziemską na swoim singlu. Kostia przybywa po nas po jakiejś godzinie i jego busikiem zwiedzamy nocny Mińsk a właściwie jego centrum. LEDowy żóbr Biblioteka Narodowa Franciszek Skaryna, białoruski humanista, drukarz, filozof, wydawca, prekursor drukarstwa wschodniosłowiańskiego oraz piśmiennictwa białoruskiego. Studiował min. w Krakowie na akademii. Zmarł w 1540 roku w Pradze. Według wszechwiedzącego i na wszystkim się znającego Alaksandra Grigoriewicza z wykształcenia historyka, Franciszek Skaryna to poeta, i on czytał jego wiersze, które Skaryna pisał studiując w Petersburgu... i nic nie szkodzi, że to miasto zostało założone 1703 roku. No cóż i tak bywa i nikt publicznie nie odważył się temu zaprzeczyć. LEDowa biblia przetłumaczona przez Skarynę A to jest właśnie mąż Katii, niektórzy na forum go znają. LEDowe iluminacje na ścianach Biblioteki Narodowej Kościół świętych Szymona i Heleny, zwany czerwonym kościołem. Pałac Niepodległości i Lenin wiecznie żywy. A ty wstań i głośno krzycz "Niech żyje nam Wołodia Ilicz!" cdn... Mariusz, nie mogę zacząć od Częstochowy bo ja stawiam się u siostry Andrzeja 8-go w Tarnowskich Górach a to jest nieco niżej, przynajmniej na mapie.
  20. 1 point
    Dzień II część IV Po drodze z Holszan do Krewa znajduje się wieś Boruny z XVII wiecznym kościołem (przepiękny wileński barok) pw. św. Piotra i Pawła. Kościół jak i pobliski klasztor Bazylianów ufundowany i wybudowany został jako unicka cerkiew, podczas rozbiorów Rzeczpospolitej unia została skasowana a kościół zamieniony na cerkiew prawosławną i do klasztoru sprowadzono prawosławnych mnichów. Przebudowano też kościół w stylu bizantyjsko – rosyjskim. Po 1919 roku kościół przekazano katolikom i do dziś jest świątynią rzymsko-katolicką. Krewo, miejscowość jakże mocno zapisana w historii WKL i Królestwa Polskiego. To tu na zamku Wielki Książę Litewski Władysław Jagiełło więził a potem kazał „zadźgać stryjca” Kiejstuta, to tu był więziony z jego rozkazu syn Kiejstuta Witold. To tu także w 1385 roku Jagiełło złożył swoje zobowiązania do korony Polski, chrystianizacji Litwy (była to pierwsza z wielu unii polsko-litewskich zwaną unią w Krewie) oraz nieletniej ale jakże mądrej na swój wiek (miała wówczas 11 lat a w dniu ślubu Jagiełłą 12!) Jadwigi Andegaweńskiej, reprezentowanej przez jaj matkę Elżbietę Bośniaczkę. 10 letnia Jadwiga rok wcześniej na Wawelu była koronowana na króla Polski. Jeszcze w Lidzie zachciało nam się suszonych ryb. Kupiliśmy suszone okonie, sprzedawczyni zapewniała, że bardzo smaczne i najczęściej mężczyźni biorą je jako zakąski do piwa. Może one są i dobre ale nas zniechęciło (po zakupie) to, że ryby te były ususzone z wnętrznościami. Zapomnieliśmy bo już raz się nadzialiśmy, że tam nawet ryby wędzą z wnętrznościami. Postanowiłem tymi okoniami nakarmić bezpańskie koty. One też nie podzielały opinii sprzedawczyni ani białoruskich mężczyzn, może dlatego, że koty nie piją piwa? Ruiny XIV wiecznego zamku wybudowanego przez Olgierda, ojca Jagiełły. Po krótkiej konsultacji i sprawdzeniu czasu dojazdu do Mińska w GPS wybieramy kierunek na Mińsk, gdzie na 17 umówieni jesteśmy w pobliżu szpitala z Siergiejem, u którego w garażu mamy zostawić motocykle i pomieszkać w jego pustym mieszkaniu. W garażu szybko przebieramy się i Siergiej wiezie nas na swoje apartamenty. W trakcie rozmowy zadaję Siergiejowi pytanie, na które w zasadzie powierzchownie odpowiedź znam. Chodzi o przeglądy techniczne dla pojazdów, które na Białorusi mało kto robi. Powodem tego jest to, że od jakiegoś czasu Białorusini zmuszeni zostali do uiszczania opłaty drogowej przy okazji robienia przeglądu technicznego pojazdu. A, że płacić nie chcą około 100$ rocznie, więc mało kto dziś jedzie na przegląd techniczny. Pytam konsekwencje braku przeglądu w przypadku kontroli GAI na drodze, Siergiej mówi, że ostatni raz przegląd dla samochodu robił 6 lat temu a konsekwencje w razie kontroli są wręcz śmieszne, pierwszy raz jakoś mały mandat karny, drugi raz jakiś większy... Cdn...
  21. 1 point
    Dzień II część III Drogę do Krewa z Nowogródka można powiedzieć, że znam dostatecznie i na tyle dobrze aby wiedzieć gdzie białoruska GAI ustawiła swoje fotobudki i jakie atrakcje historyczne mogą nas czekać. Z tymi ichnimi fotoradarami nie jest jak u nas, że listy szczęścia przyjść mogą po kilku miesiącach. Tam w większości przypadków zdjęcie jest wysyłane do centrali drogą radiową i może zdarzyć się tak, że za kilkanaście kilometrów zatrzyma nas gajowniczek i każe nam opłacić mandat w automacie płatniczym zainstalowanym w kontenerze. Tego typu działania są powszechnie stosowane na głównych drogach typu „M”. Mandaty też nie są już tak śmiesznie niskie jak to było jeszcze kilka lat temu. Tak więc, w terenie zabudowanym należy zawsze wypatrywać znaku informującego o fotokontroli. Jeśli znak zobaczymy na 100% spotkamy białą budkę z podglądającą kukułką puszczającą czasami żółte refleksy. Holszany, niegdysiejsze miasteczko było gniazdem rodowym litewskich kniazów Holszańskich, którzy poddali się rutenizacji. To tu urodziła się prawosławna księżniczka litewska Zofia (Sonka) Holszańska, IV i ostatnia żona Jagiełły, który wpierw sposobił był się do jej starszej siostry Wasilisy, ale ta ponoć była konkretną babką a wiekowy już na owe czasy Jagiełło chyba zdawał sobie sprawę, że nie ten wiek i nie te siły na nocne amory, by herszt babę zaspokoić, co by mu cyklicznie rogów nie przyprawiała po wawelskich kątach. Sonka była drobniejsza ale jak się później okazało wyjeżdzający na wyprawy Władek miał ku jej wierności również wątpliwości. Tak więc, na kilka miesięcy przed ślubem z Jagiełłą Sonka przeszła na katolicyzm biorąc katolicki chrzest w nowogródzkiej Farze i przyjmując imię Zofia. Holszany mają wielką historyczną przeszłość zapisaną, kiedyś centrum kulturowe WKL a obecnie są małą wsią położoną tuż przy granicy z Litwą. Zatrzymaliśmy się w Holszanach na popas, zjedliśmy tani obiad w miejscowej Kafe Spadczyna (Dziedzictwo) i powędrowaliśmy do pięknego barkowego kościoła z XVII w oraz przykościelnego klasztoru Franciszkanów. Zabudowa murowana Holszan jest w zasadzie pożydowska. Dawne pożydowskie hale targowe jakich wiele na dawnych Kresach zamienione obecnie na współczesne pawilony handlowe. W tle, budynek drugi po lewej to dawna synagoga zamieniony na Гольшанский сельский дом культуры (wiejski dom kultury). Przepiękny wileński barok, którego na kresach jeszcze troszkę zostało. Kościół pw. Św. Jana Chrzciciela jak i poklasztorne budynki w czasach sowieckich zamienione były na magazyn sztucznych nawozów i warsztat. W czasach niezależnej Białorusi w budynkach poklasztornych ulokowała się jakaś filia muzeum państwowego. Muzeum zwinęło się wtedy gdy budynki wymagały remontu i dużych nakładów finansowych. A to budynek byłego klasztoru franciszkanów skasowany carskim ukazem z 1832 roku. Później budynek służył jako koszary dla carskich wojsk. Staraliśmy się wejść do środka i się nam to udało. W kościele ksiądz Bogusław Wójtowicz własnoręcznie tynkował ściany. Oprowadził nas opowiadając krótką historię świątyni i klasztoru, mówiąc o potrzebach i tego, że państwo białoruskie zupełnie nie interesuje się tym zabytkiem. Kościół pw. Św. Jana Chrzciciela jak i poklasztorne budynki w czasach sowieckich zamienione były na magazyn sztucznych nawozów i warsztat. W czasach niezależnej Białorusi w budynkach poklasztornych ulokowała się jakaś filia muzeum państwowego. Muzeum zwinęło się wtedy gdy budynki wymagały remontu i dużych nakładów finansowych. Ogromny wkład w remoncie zniszczonego wnętrza świątyni wniosło państwo Polskie. Ołtarz główny restaurowali artyści z Polski. Ksiądz Wójtowicz twierdził, że po składzie nawozów jaki zrobiono z kościoła w czasach ZSRR trudno jest usunąć chemię zawartą w murach kościelnych. Po usunięciu farb olejnych jakim był wymalowany i usunięciu tynków i położeniu nowych, nowe tynki odpadają zaczynają odpadać od ściany już po kilku miesiącach. Franciszkanin zatrzymał się przy powyższym obrazie nazywając go Matką Boską Bolesną i Okradzioną. Obraz jest ponoć oryginalny jakich niewiele udało się odzyskać, z tym, że został okradziony z wszystkich sukien i drogocennych kamieni. Uwielbiam ten klimat wiekowych budynków, te niskie drzwi i masywne mury, przenoszą mnie w tamte dalekie czasy. A to są wały dawnego zamku, w którym urodziła się Zofia Holszańska. W latach międzywojennych Holszany były siedzibą wiejskiej gminy. Były budynek "Zakopianka" Urzędu Gminy w Holszamach, wykorzystywany obecnie jako zwykły dom mieszkalny. Styl zakopiański w II RP a szczególnie na Kresach był stosowany powszechnie. Udajemy się do koleinych ruin holszańskiego zamku Sapiehów. Obecnie trwa odbudowa zamku. Tam jeszcze w oddali widać dalsze pozostałości tego ogromnego zamku. A tak wyglądał zamek w latach swojej świetności. Poniżej zarys, na którym widać co dziś dziś zostało. W roku 1939 zamek nawała się jeszcze do zamieszkania. Po wojnie został rozebrany na budulec dla pobliskiego kołchozu. Lata 30 ub.w. Kominek w wieży zamkowej, fot. z lat 50-60 XX w. Stare fotografie pochodzą z radzima.org cdn...


×