Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 22.05.2016 in all areas

  1. 7 points
    uff. dzisiaj udało się rozłozyć sprzęgło do końca, wyciągnąć olbrzymia obudowę łączacą silnik i skrzynię biegów - jest gotowa do piaskowania i malowania, wieloklin na wale korbowym i koszu sprzegła w bdb stanie, zębatki od rozrusznika i alternatora w bdb stanie, wszystkie lementy wyglądaja tak jakby nie były nigdy ruszane, sprzęgło też chyba jeszcze oryginalne, zdjęć mało bo robota pali się w rękach :),
  2. 3 points
    Ze względu na tradycje marki już mamy jeden upatrzony :-D
  3. 2 points
    Dzisiaj jakieś 100 km nawinięte, z czego jakieś 60 km poza asfaltami i muszę Wam powiedzieć, że....FANTASTYCZNIE! BANAN na twarzy nie znikał i nie znika nadal :-D Uzupełniają "dane": Co do wyposażenia dodatkowego to mój ma jeszcze: 1) Kierownica Fat Bar Acerbis Evolution 2) podwyższenie 3 cm (z możliwością zmiany wysokości) 3) osłonę na regler i zbiorniczek na płyn hamulcowy 4) Błotnik Acerbis 5) świeżo założony woltomierz 6) kanapa Znalazłem już ustawienie zawieszenia pod siebie (dualowe) i lata się bajka, choć wysoki pierun :-P Ciekawostka - miałem za dużo oleju wlane - tak o jakieś 2-3 setki :twisted: quwra mechanicy!oczywiście nadmiar odessany, jest ok. Spostrzeżenia: - silnik jak dla mnie bajka, pięknie się wkręca od samego dołu, na wolnych obrotach (przy małych prędkościach) nie szarpie, ciągnie wspaniale :-D - założona na przód Dunlop Geomax - jak na razie ocena na 10 (zarówno on jak i off, oczywiście jak na kostkę i na tak mały, 300 km przebieg) - pozycja za kierownicą jak pode mnie, chyba nawet wygodniej na stojąco ;-) No jestem w skowronkach nadal :mrgreen: Parę fotek
  4. 1 point
    ...Operacja Kwiecień" - hasło klucz. Właściwie to sama nazwa powstała krótko przed samą akcją, przez pół roku wcześniej mówiliśmy o tym po prostu "Kwiecień". Pomysł narodził się jakoś zimą, jesienią był Klasztorek (kolejne hasło/miejsce klucz), zimą niiiic, tak powstał pomysł żeby wyrwać gdzieś wiosną. Termin został ustalony "na sztywno", kilka miesięcy wcześniej, nie było od niego odstępstw, nie miała znaczenia pogoda, stan zdrowia, czy to że ciocia ma akurat imieniny. Wiedzieliśmy że spotykamy się w Pile i offem ciśniemy do Sierakowa Sławieńskiego, w prostej linii czy asfaltem jakieś 200, my mieliśmy plan na jakieś 350. Ostatni tydzień przed TYM weekendem już żyć się nie dało, człowiek dostawał kociokwiku, prognozy sprawdzane co godzinę, porównywane, konfrontowane - istny cyrk! W końcu przyszedł dzień wyjazdu, rano szybkie telefony i każdy rusza! Wreszcie! :grin: Czy da się spakować na cztery dni, z namiotem, śpiworem, zapasem bigosu, menażką, ciuchami, butami, dwoma winami swojskimi i paroma jeszcze pierdołami, w jedną torbę? Bez problemu, żadnego! Jeszcze czyściutka i błyszcząca... Do Piły z GD można jechać na wiele sposobów, ja wybrałem oczywiście ten przyjemniejszy:) Pogoda była jak dzwon! Nie wiedzieć jak, udało nam się jako tako zgrać czasowo w tej Pile, laweta z Wawy, z dwiema teresami na pokładzie, nasz gospodarz z Sierakowa (od teściów) przyjechał do Piły (tam mieszka) również na czas. Tam nastąpiła część przywitalna, którą pominę, zawsze jest taka sama, dorosłe chłopy klepią się po plecach jak pingwiny, chcąc w ten sposób wyrazić ch*j wie co właściwie :D Część gratów zostawiliśmy w garażu, część zanieśliśmy do chaty. - No to co? Przelecimy się chyba treningowo co? - zaproponował Biały - No ba! - reszta odpowiedziała jednym głosem w zasadzie - Głodni jesteście? Tu niedaleko jest takie gospodarstwo, stawy pstrągowe i przy nich knajpa, jedziem? - Jedziem! No i się zaczęło... ...Qrwa... Z tej części zdjęć nie mam, reszta coś może podeśle, ja walczyłem o życie, nie było szans robić zdjęć. Biały ma białą teresę i bielmo na oczach... Nie widzi licznika. Bankowo! Zrobił nam pełen przekrój warunków drogowych w jakich będziemy się poruszać, pełen. Czyli... Piach! Mniej lub bardziej ubity, ale piach! Kurde! Mieszkam nad morzem, skąd oni tam w okolicach Piły mają taki piach? My nad morzem nawet takiego nie mamy! Piach, mało, to czasami mąka była! Właziło to wszędzie, szczególnie tam gdzie mogło się przylepić, czyli oczy, uszy, usta nos. Dramat. No i te prędkości. Ja wiem, świeżak jestem, ale no kurde! Koniec końców, dotarliśmy, wszyscy, żywi, do dziś nie wiem jak, do tej knajpy z pstrągiem. Miejsce urokliwe, pstrąg po prostu nieprawdopodobny, przepyszny, prześwieży i bardzo przystępny cenowo. Nie pamiętam oczywiście nazwy miejscowości, wyrzuciłem ten dzień z pamięci, żeby nie mieć koszmarów :D Aaaaaa, byłbym zapomniał, pani z knajpy ma na imię Karolina, poszły zakłady, przegrałem :D Pojedli, popili? To wy*ierdalać do chaty! No i tak mniej więcej ten powrót się odbył, nie wiem dlaczego, nie można było jak człowiek, pyrkać spokojnie przez te laski? Ptaszki tak pięknie śpiewały przecież... To nieeeee!!! Ogieeeeeeeńńńńńńńń!!! Po raz pierwszy w życiu jechałem pełnym ogniem pasem przeciwpożarowym wzdłuż torów kolejowych, po oski w piachu drobnym jak mąka! No ale inaczej się nie dało, każde odpuszczenie gazu groziło natychmiastową glebą. Z tej części zdjęć również nie mam, powody są oczywiste. Jakoś dojechaliśmy na miejsce zbiórki, tam czekała na nas nagroda, czekała równie długo jak plan tej całej eskapady, ale warto było ;) Ależ my byliśmy brudni i zakurzeni!!! Bardziej się nie dało! Tak wtedy myśleliśmy... Jak się później okazało, byliśmy w wielkim błędzie :grin: Ale o tym, w następnym odcinku ;)
  5. 1 point
    Jacku, doceniam że poruszył Cie mój wpis o Kraniku.
  6. 1 point
    Szanowni Panowie Administratorzy ! Uprzejmie proszę o zamknięcie tematu. Tutka rurka zostaje w wieśniaku. DBKiller v2.0 zrobił robotę. Nie, nie był w przywitalni
  7. 1 point
    Tak przyszło mi do głowy, bo światła ustawione były do nocnych polowań na bażanty, dzikie kaczki tudzież inne latające gady. A tak poważnie mam wrażenie, że tym motocyklem dawno nikt w nocy po nieoświetlonych duktach nie uczęszczał.
  8. 1 point
    Nieaktualne. Zrezygnowałem z tylnej lampy led ala lexus bo wyglądał "wiejski tuning" ;/ w związku z tym stare żółte klosze kierunków zostają :)
  9. 1 point
    259 już niewiele brakuje do podium ;-)
  10. 1 point
    Dave, nie możesz znaleźć kranika? To przykre...
  11. 1 point
  12. 1 point
    Gratulacje. :) Ale za to jaki luksusowy wózek będzie można kupić.Ze wszystkimi Bajerami :)
  13. 1 point
  14. 1 point
    Mechaniczne? https://d-mf.ppstatic.pl/art/y0/5c/fatbdnkkkc8ggowwg40k/4305803434465-d.1200.jpg
  15. 1 point
    tydzień temu: cześciowo rozłożona tylna przekładania – w środku stan idealny, niestety zabrakło narzędzi i nie udało się rozebrać do końca, oprócz tego zdjęte jeszcze półki – łożyska główki ramy mocno wybite, wczoraj i dzisiaj: układ elektryczny całkowicie odłączony od ramy, rozłożona centralka, wyssane ze zbiornika paliwa resztki benzyny, częściowo rozłożone sprzęgło, zdjęta pokrywa łańcucha rozrządu i oczyszczona z farby, kierownica, rama, centralka i boczna, koła, wahacz, pokrywy: zaworów, wału korbowego i łańczucha rozrządzu – zawiezione do malowania proszkowego tylna przekładnia – zawieziona do rozłożenia, jeszcze nie wiem czy się uda :( w między czasie zamówione: łożyska wahacza, filtr paliwa i osłona gumowa linki sprzegła wchodzącej do skrzyni biegów mam nadzieję, że za 2-3 tygodnię skończę rozkładać i zacznę składać :D ps. jakiś pomysł na kierunkowskazy?
  16. 1 point
  17. 1 point
    Patrzcie, patrzcie gość wbija na forum BMW i nie ma BM-ki :-D Cześć Piotrek ps Ja też nie mam, już miałem i na razie nie chce :lol:
  18. 1 point
    Ten odcinek dedykuję Enlilowi, nie żeby był ku temu jakiś specjalny powód, po prostu chłopak ma dziś urodziny, a innego prezentu nie mam, więc zamiast odcinek za tydzień jest odcinek za dzień :) "Jezioro którego nie ma"... Po wyjeździe z wiochy od Pani Sołtys (sprawdziłem, Tarmno), kierujemy się nad jezioro w okolicach wsi o dumnej nazwie Kocury. Dlaczego tam? Bo jakoś tam mniej więcej w połowie drogi jest, a drugi i główny powód, to nasz nawigator, Biały vel TheMbol vel Dębol vel Dębiak jest zapamiętałym miłośnikiem Automapy, na której to niby wszystko jest i jest najzajebistsza na świecie. Otóż, w Automapie tego jeziora nie ma :) Nie ma. Koniec kropka. A ono jest, no istnieje, na Map Factor moim jest, na mapach Google jest, a na Automapie na której wszystko jest - jego nie ma. No więc jaki był plan? No prosty - nocleg nad jeziorem którego nie ma! Qrwa, jak tytuł jakiegoś horroru :D Jak pamiętacie, musieliśmy jeszcze po drodze zrobić zakupy, nie było już czasu na szukanie, podjechaliśmy więc do miasteczka Barwice, tam dwóch poszło do Biedry, my z Kudłatym zostaliśmy przy motocyklach. Tamtych dwóch po dłuuuuższej chwili wyszło. Kupili same niezbędzne rzeczy - chleb, kiełbasę i cytrynówkę, dużo cytrynówki. Dziś Łukasza, a jest ich w stadzie dwóch. Na dzisiejszy wieczór plan był prosty i krótki - najebka. Zapakowaliśmy wszystko gdzie kto miał miejsce, no i dzida, w stronę jeziora, znów pełen przegląd nawierzchni, wszystkie tak samo kurzące... W stronę zachodzącego słońca Tak właśnie borem lasem dojechaliśmy do wsi Kocury, tam po krótkiej naradzie który brzeg jeziora będziemy okupować, udaliśmy sie w tamtym kierunku. Najpierw przypuściliśmy atak z zachodu, trzykrotnie cofając się, przegrupowując siły i atakując w innym miejscu, widać to na mapce, jak również widać - jezioro tam jest i to jebitne! Niestety, wszystkie trzy ataki od zachodu zakończyły się totalną klęską... Okazuje się że kiedy już prawie, mieliśmy je na wyciągnięcie ręki, już prawie, za każdym razem drogę zagradzał nam... płot! Tak, płot, taka rzadka siatka. Okazuje się że wszystkie okoliczne pola są obsadzane wierzbą energetyczną czy czymś podobnym, w każdym razie jakimiś drzewkami i wszystkie te pola są grodzone żeby chronić przed zwierzyną owe uprawy. Jak widać na mapce, zarządziłem taktyczny odwrót i atak od wschodu, powrót do wsi, kawałek asfaltem i atak. No i wszystko szło idealnie, dzidujemy przez ten las, wszyscy już zmęczeni, głodni, i szczęśliwi że zaraz się rozbijemy, rozpalimy ognicho, będzie fajnie. No iiiii... Płot! Qrwa!!! Ogrodzili jezioro bydlaki czy co??? Niebieska strzałka pokazuje dokąd dojechaliśmy, tam kończył się las, zaczynał płot, normalnie w poprzek drogi, po drugiej stronie płotu drogi już nie było, było pole z drzewkami. No to jesteśmy w czarnej dupie, robi się ciemno, do jeziora nie dojechaliśmy, nie mamy pomysłu na miejsce noclegowe, jest lipa. Ktoś zauważył że jakieś 200 metrów wcześniej mijaliśmy przy drodze miejsce takie "biesiadne", wiata, palenisko, pieńki do siedzenia, w środku lasu. Po co to? W środku lasu? Nie ma co się zastanawiać, wracamy. Tu widać to miejsce Decyzja była szybka - zostajemy. W miarę rozpakowywania wpadło mi do głowy pewne zasadnicze pytanie - czy kupili wodę? Czy jak poszli do tej biedry to kupili wodę? Czy tylko wódę, chleb i kiełbę? - E, asy, kupiliście wodę? - Ooooo qrwa! - Nooo qrwa :D Biały i ja na moto i powrót do wiochy, pozostała dwójka rozbija obóz. Dojechaliśmy do Kocurów (Kocur?), w pierwszej chałupie poprosiliśmy o wodę, dostaliśmy, wróciliśmy, a tam już obóz jak malowany! Ale byliśmy obserwowani, bankowo Na początku, jeszcze w Pile, dokonałem zakupu siekiery, takiej małej, no bo jak? Survival bez siekiery??? Musi być siekiera! No i Kudłaty wziął się za rąbanie, ale tak jak skakać dużą teresą nie powinien, tak rąbać też nie powinien, ale znów - nikt mu nie powiedział... Jak nie za*ebie!!! Jak nie u*ebie!!! I po siekierze... Kurde, ależ tam było pięknie... Najbardziej uderzająca była cisza, a właściwie dźwięki lasu... Z tego wzruszenia popełniłem kilka "nocnych" fotek. [/url] Fota dla Stonera :) To prezent od żonki, żebym nie zapomniał na włóczędze, jaki jest mój stan cywilny :) Ta fota mi się podoba, prawdziwie "wilcza", z tą pełnią... I tak siedzieliśmy, trunki wszelakie takie jak cytrynówka, domowej roboty śliwkówka, pigwówka chyba też dodawały nam humoru, grzały od środka, ogień grzał od zewnątrz. Było magicznie. Ale ja wyznaję zasadę że przychodzi taki moment każdej biesiady że "lepiej nie będzie" i czas pójść siku i już nie wrócić. Więc kiedy doszliśmy do etapu zwierzeń i wyznać jacy to nie jesteśmy zajebiści, ile to lat już ze sobą nie przeżyliśmy, ile za nami i ile jeszcze przed nami, oraz jak to bardzo się kochamy - dla mnie nadszedł ten etap że lepiej nie będzie. No i poszedłem siku. W drodze powrotnej napatoczył mi się namiot. Ba, zaatakował mnie wręcz. Nie żebym walczył. Poddałem się. W nocy okazało się że już nic nie grzeje, ani trunki, ani ogień... Ale o tym później ;)


×