Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 26.10.2017 in all areas

  1. 10 points
    No to... wykrakałeś. Wątek może sobie trwać a motocykl ma już nowego właściciela. Szkoda że nie tutejszego, ale cóż.. będę próbował nadal :P
  2. 4 points
    O to to Coś niesamowitego.Pełen szacun.A fotki godne pierwszych stron we wszelakich podróżniczych pismach. Tłumaczenie rewelacja. Niech się Język Trolla schowa Rzuciło mnie o ziemię
  3. 2 points
    Jak obiecałem, a ja zawsze dotrzymuję obietnicy, tak i zrobiłem, i specjalnie dla Ciebie @Dziadek przetłumaczyłem ten artykuł. Zapraszam jednak wszystkich chętnych. Za marzeniem na motocyklu (autor: @Katrina) Onliner.by Wszystko zaczęło się a może, to było moje przeznaczenie. Wpisuję w szukaczu „Koniec świata” przeglądam obrazy, linki i w jednej z nich pierwszy raz widzę dźwięczną nazwę Szykotan. Koniec świata — to przylądek, oficjalnie noszący taką geograficzną nazwę, znajduje się na wyspie Szykotan, południowo-kurylski rejon, obwód sachaliński. Wyspa należy do Rosji, co kwestionują Japończycy. Serce już wali w zawrotnym tempie, i w głowie tylko jedna myśl — „jadę tam!” Myśli aby przejechać bezgraniczną Rosję pojawiały się wcześniej, ale w tej chwili cel nabrał znaczenia, forme i nazwę. Szykotan tłumaczy się z języka ajnuskiego jako „Najlepsze miejsce” (w innych interpretacjach — „Duża osada”. Dotrzeć do go nie jest łatwo, a po to aby dostać się na samą wyspę, trzeba na dwa miesiące przed załatwić graniczne pozwolenie w Służbie Bezpieczeństwa Federalnego FR. Ale decyzja podjęta. Teraz — tylko do przodu! Droga do portu Wanino (10 000 km) zajęła mi 14 dni. Kontynentalne przygody zasługują na oddzielnie opowiadanie, ale po tych dwóch tygodniach mocno zmieniłam mą opinię o Rosji. Osławione rosyjskie drogi okazały się nie takie znowu i złe, chociaż i były odcinki bardzo nieprzyjemne. Bajkał jest ogromny i zachęca by zatrzymać się na dłużej. Spotkanie z tutejszym świtem — bezcenne. Miasta łączą w sobie współczesną architekturę i czar rosyjskiej prowincji. A jeszcze — ogrom. Wszystko tu pobudza wyobraźnię swoimi rozmiarami i przestrzenią, albo kopalnia Korkińska z niemowlęcymi-BiełAZami bądź wielka bezkresna tajga. Im bliżej końca kontynentu, tym większe nasycenie kolorów i jaskrawość piękna naturalnego. Ale nie można zapomnieć by zadzwonić do dyspozytora w pobliżu znaku „Lidoga” i powiadomić go, że się jedzie, inaczej twoje miejsce na promie mogą oddać komuś innemu, a łączności aż do samego portu już nie będzie. Na promie gra sowiecki hymn, pachnie starością a kompleksowe wyżywienie „cieszy” pełnością diety. Ale przez 18 godzin drogi stopniowo rośnie w duszy przedsmak nowych odkryć i wrażeń. Oto i Chołmsk. Wita mnie znak drogowy, informujący, że to „Najlepsze miasto, gdzie szczęśliwy jest człowiek”. Na Sachalinie spędziłam cztery dni, odwiedziłam muzeum krajoznawcze, dowiedziałam się wiele o historii wyspy, Ajnach, Niwcha, miejscowej faunie i florze, znalazłam ślady japońskiego dziedzictwa, spróbowałam gotowanych krabów i wykąpałam się w Morzu Ochockim. Ale Sachalin — nie jest punktem końcowym mojej drogi, a tylko krokiem ku Marzeniu i pora mi już udać się do bliskiej sercu wyspy Szykotan. Dlatego muszą spakować mego wiernego BMW do skrzyni i załadować na pokład statku „Igor Farkhutdinow” (nosi nazwę na cześć gubernatora obwodu sachalińskiego, który zginął w katastrofie helikoptera). W porównaniu z promem „Sachalin- 9” ten właśnie „Farik” (tak delikatnie nazywają miejscowi statek) jest o wiele bardziej komfortowy i współczesny. Prawie 30 godzin drogi, i oto już koła Henry'ego dotknęły szykockiej ziemi. Tu wszystkiego są dwie miejscowości — wsie Małokurylskie i Krabozawodskoje. Długość całej wyspy to 27 km, szerokość — od 5 do 13 km. Ludność — około 3000 osób. Do 1994 roku było tu prawie 8000 mieszkańców, ale bardzo wielu wyjechało po szykotańskim trzęsieniu ziemi i tsunami. Teraz na całej wyspie można zobaczyć tabliczki, ostrzegające o tym, że w przypadku tsunami trzeba uciekać na wzniesienia a budynki na górze są oznaczone jako sejsmiczne. Na wyspie znajduje się przetwórnia ryb, tutaj na dobry zarobek przyjeżdżają tymczasowi robotnicy, jest współczesny szpital, szkoła, urząd pocztowy, cerkiew, filia „Sbierbanku”, remiza, policja, kafejki i kilka sklepów. Mało, ale jest wszystko to, co potrzeba do życia. Stacji paliw nie znalazłam ale są ludzie, u których zawsze można kupić benzynę. Ceny, co prawda, nieludzkie, ale co poradzić —„północny współczynnik”. Wile pojazdów, konstrukcji, okrętów a nawet pomnik mówiący o odkryciu wyspy okrywa się rdzą i zapomnieniem, mocno kontrastując z otaczającym pięknem. Przejdźmy do najprzyjemniejszej i widowiskowej części podróży. Koniec świata. Jak często słyszymy to połączenie słów w codziennym życiu. A on istnieje, i droga do niego, oj jak bardzo niełatwa. Na Szykotanie asfalt obiecują położyć już ponad 10 lat, a na razie cała powierzchnia wyspy to szutrówki, kamienie, piasek, glina, dziury, kałuże, błoto i grząskie błotnisko. Droga na przylądek zajęła mi kilka godzin. Dotarłam na wskroś przemoczona od bryzy rzek, które wypadło przekroczyć, albo od potu, ale to nieważne. Przecież oto on, sam Koniec świata. Serce kołacze ale chcę milczeć i się zachwycać. Dałam radę, dojechałam. Wiecie, jestem bardzo rada, że droga na Koniec świata właśnie jest taka — całkiem nieprosta. Ona i powinna być taka — trudna, aby włożyć wysiłek do osiągnięcia celu. Potem był przylądek Niepokorny i latarnia morska Spanberg. Martin Spanberg — rosyjski żeglarz morski, który odkrył wyspę Szykotan. Latarnia morska zbudowana została przez Japończyków, wokolo wiele zardzewiałych części od jakichś morskich podzespołów, obok swobodnie pasą się dwa konie. Wszystkiego ich na wyspie trzy — jeden żyje w Małokurylskim i dwa tu. Przylądek Niepokorny stał się moim ukochanym. Tu można siedzieć w nieskończoność myśląc o sensie życia i wielkości Przyrody. Jeszcze na wyspie jest ogromna ilość zatok, pagórków i niewydeptanych przez turystów ścieżek. Szczególnie chcę wyróżnić przylądek Szykotanu w pobliżu Małokurylskiego. O zachodzie słońca rozpościera się stąd wspaniały widok. To prawdziwy wierzchołek świata. Pod tobą ścielą się obłoki, horyzont zalewa różowe światło, widać wulkan Tiatia na Kunaszyrze, i wierzę, że nawet widzę Japonię choćby kątem oka. Nie mogłam wyjechać nie spróbowawszy prawdziwej ikry pięciominutówki. Miejscowe dzieci zgodziły się zabrać mnie na ryby! Nadmuchujemy łódź, rozstawiamy krabołowki, zastawiamy sieci. W gruncie rzeczy na wszystko trzeba otrzymywać licencję ale łapaliśmy nie na przemysłową skalę, także będziemy uważać, aby miejscowa fauna nie ucierpiała zbyt mocno. Opływamy na wiosłach Koniec świata ze strony Oceanu Spokojnego. Zaczynają znosić nas fale, trzeba wracać. W czasie kiedy pływaliśmy, w krabołowku już wpadły dwa pierwsze kraby, a w sieciach są już cztery gorbusze! Dzieci wprawnie rozcinają rybom brzuchy, nas trzy dziewczyny z jajami! Otóż to powodzenie! Słona woda morska gotuje się na ognisku, następnie tam wrzucą ikrę, i wuala gotowa — słynna ikra pięciominutowa. Smaczniej w życiu nie jadłam! Soczysta, duża, nawet chleba do niej nie trzeba. Teraz przyszedł czas na kraby, których złapało się wiele. Po prostu je wrzucają do wody morskiej i gotują, aż one staną się pomarańczowo-czerwone. Smakołyk! Jeszcze gorbuszę upiekli w folii z przyprawami. Po prostu święto brzucha po szykotańsku. Doskonałe towarzystwo, wspaniali ludzie. W przedostatni dzień jedziemy na Czetyrkę — tak miejscowi nazywają górę Szykotanu, która ma wysokość 412 metrów. Jest najwyższa na wyspie. Wierzchołek góry cała okryty jest mgłą, ale ruiny wojskowych lokalizatorów w taką pogodę dają wrażenie tego, iż znalazłam się raptem w Stonehenge. Żegnam się niestety z Szykotanem. To moje miejsce mocy, moja święta wyspa. Kto wie, może kiedyś odwiedzę ją znów. Tłumaczenie własne.
  4. 2 points
    Może kogoś zainteresuje poniedziałek biedronka. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
  5. 2 points
    No @mirek2404 nie wiedziałem, że masz takie ciągoty do architektury
  6. 2 points
    Witam wszystkich! Dziękuję bardzo za tłumaczenie tego artykułu. To bardzo krótkie informacje na temat podróży. Było dużo więcej przygody;) I chcę iść znowu!
  7. 1 point
  8. 1 point
  9. 1 point
    Mam gmole z need z Częstochowy, bardzo porządne i hanbary z bmwstore jestem bardzo zadowolony
  10. 1 point
    Kotlet niezły odgrzałeś . ale jak już coś napisałeś to pociągnijmy temat - do jakiego silnika to wlałeś i w jakim celu ? prawidłowo eksploatowany diesel ze sprawną turbiną , np 1,9 TDI 105 koni nie pobiera grama oleju do przebiegu 250-300 tysięcy kilometrów . oczywiście mówimy o silniku w aucie z nie "korygowanym" licznikiem a nie o twórczości handlowej typu : Turas cofnął 100 koła bo na eksport , Polak drugie tyle , na budziku 199 koła i nówka sztuka . wtedy można sobie wlewać co się chce w imię Boże... Amerykanie leją ceramizery do starych trucków bo oni są oszczędni a czymś po Alasce jeździć trzeba . Te auta tam nie stygną a jak ostygną to ceramizer powoduje lżejszy start trupa przy minus 25 i zmniejsza zużycie oleju w takim złomie z dwóch do jednego galona na 100 mil . jest kilku truckerów na forum , ciekawe czy któryś wlewał do swojego auta ceramizer - nie sądzę jeżeli było sprawne . no chyba że odgrzewany kotlet ma służyć działalności handlowo-marketingowej ...
  11. 1 point
    No i pełny monitoring służby, wybiórczo przeglądany i oceniany.
  12. 1 point
    na razie jest awantura z tymi beemkami - pomiar prędkości w stylu Hołowczyca kilka lat temu nie jest pomiarem akceptowalnym przez instancje odwoławcze i mozna to łatwo podważyć . może nie do końca łatwo ale można . to stare modele urządzeń do pomiaru prędkości który stwierdza tylko prędkość radiowozu a nie "pacjenta" ... temat rzeka . co do samych aut - niechęć do używania tych pojazdów w WRD jest ogólna . brak AC , ciągłe uwagi na temat czystości /pyłek na dywanikach w nowych kijankach bardzo raził przełożonych a co dopiero w BMW ? / - wiadomość mam z pierwszego źródła , kolega jest w drogówce . kijanki jeżdżą na najtańszych oponach jakie są na rynku - na czym będą jeździły beemki jak się skończy wyposażenie fabryczno - dealerskie ??? na nikomu nie znanych oponach sprowadzonych dla policji w ramach przetargu gdzie 90% warunków zakupu opiera się na cenie ???
  13. 1 point
    Tak wyglądają Biełazy: To teraz wyobraź sobie jaki musi być rozmiar kopalni odkrywkowej, jeśli ne tle niej te pojazdy wyglądają jak zabawki. BiełAZ 75710 – największe na świecie wozidło sztywno-ramowe produkowane w Białoruskich Zakładach Samochodowych, wykorzystywane w kopalniach odkrywkowych, mogące przewieźć 450 ton ładunku; silnik o mocy 3382 kW (4600 KM) napędza alternator, który wytwarza prąd do silnika elektrycznego napędzającego koła. Spójrz stoją na samym dole:
  14. 1 point
    Ona pewnie też się bała, ale co zrobić, jak się powiedziało A wypadałoby, choćby z płaczem, powiedzieć Z.
  15. 1 point
    Dziadek poczekajcie aż ja do tego dojrzeję i jedziemy [emoji3] KaeS mordo, dzięki za artykuł, aha i szykuj się do organizowania Wygorzel'u 2[emoji16][emoji16] Wysłane z mojego F16 przy użyciu Tapatalka
  16. 1 point
    Katrina po prostu PKP (w razie czegoś to Kaes przetłumaczy co to PKP)
  17. 1 point
    No to już jest nas trzech. To co jedziem ? To jakoś tak siedem tysi w te i nazad też tyle. W tydzień damy rade , tylko bez przerw na papierosa, bo z przerwami to tak ze trzy tygodnie zejdzie.
  18. 1 point
    Zajebiste miejsce ! Dzięki @KaeS za wrzucenie artykułu !
  19. 1 point
    Przede wszystkim to motywacja, dwa to miałem rusycystkę pochodzącą z Rosji a trzy to słowa matki, również repatriantki, że język wroga należy znać Na forum są i inne moje tłumaczenia artykułów o Katrinie i nie tylko o niej.


×