Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 07.04.2014 in all areas

  1. 4 points
    ja tak trochę z innej strony na to wszytko patrzę .. jak brać GS-a to tylko 1200 tym bardziej że lubisz ganiać po asfaltach a tam 1200 bije na głowę 800 generalnie mało w czym 800 będzie lepsze niż 1200. do Offu się niestety oba nie nadają... 1200 gorzej radzi sobie z poprzecznymi przeszkodami, oraz nie robi za bardzo w piachu. no ale 800 też miszczem nie jest.. w tej kategorii. oba motocykle w terenie łatwo zepsuć nie po to są stworzone.. zatem jeżeli travel by ON to bierz 1200. a podnoszeniem się nie przejmuj.. 1200 waży coś koło 210 kg i jak leży to leży na cycku.. łatwo go podnieść, a i masy ma najwięcej na dole..
  2. 4 points
    Wybierz ten w lepszym stanie technicznym. Jakoś mi się przyplątał dowcip: Pewien facet miał trzy bliskie przyjaciółki, ale nie wiedział, z którą z nich powinien się ożenić. Postanowił więc przeprowadzić test, żeby przekonać się, która z nich jest najodpowiedniejszą kandydatką na żonę. Wyciągnął z konta 15.000 euro i dał 5000 każdej z nich, mówiąc: - Wydaj je według własnego uznania. Pierwsza pobiegła na zakupy: ubrania, biżuteria, fryzjer, gabinet odnowy biologicznej itd. Wróciła do gościa i mówi: - Wydałam wszystkie twoje pieniądze, aby ci się bardziej podobać, ponieważ cię kocham. Druga także wybrała się na zakupy: nowy sprzęt stereo, telewizor plazmowy, dwie pary nart, zestaw kijów golfowych itp. Wróciła do gościa i mówi: - Wydałam wszystko, aby cię uszczęśliwić, ponieważ cię kocham. Trzecia wzięła pieniądze i zainwestowała je na giełdzie. W ciągu trzech dni podwoiła inwestycję, oddała mężczyźnie 5000 euro i powiedziała: - Zainwestowałam twoje pieniądze i zarobiłam wlasne. Teraz mogę je sobie spokojnie wydać, a ty nie musisz się martwić, że na tym stracisz. Zrobiłam to, bo cię kocham. Wtedy mężczyzna zaczął myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… (mężczyźni dużo myślą…) myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… (mężczyźni naprawdę dużo myślą…) myśleć… myśleć… myśleć… (uff, coś długo to trwa) myśleć… myśleć… myśleć… myśleć… … I ożenił się z tą, która miała największe cycki. Więc boxer...
  3. 3 points
    No zdarza się że się trochę przechyłi ale w najgorszym wypadku trzeba kufry rozpiąć
  4. 3 points
    Jesli asfalt to po co pchac sie w 800? Mocny elastyczny silnik, prawie bezobslugowy kardan, megawygodna kanapa i dobra oslona przed wiatrem.... R1200GS i masz odpowiedz.
  5. 2 points
    Boxer bardziej odstaje od ziemi ;) więc na pewno łatwiej podnieść ;) Ale ja się nie znam bo sama nic nie podniosę ;)
  6. 2 points
    Szukasz naiwnych czy przyjaciół ? Przyjaciołom się mówi : cześć, dzień dobry, witajcie ... - nie widzę :shock: Nie widzę tutaj, ani w przywitalni - więc chyba szukasz naiwnych ?! Możesz to naprawić -> Przywitalnia zaprasza ;) A tak na mój nos to chcesz sprzedać swój motek :roll:
  7. 2 points
    Raczej nikt za bardzo cie nie przekona do rodzaju moto, to indywidualna sprawa. Przeciez nie kupujesz moto na cale zycie, pojezdzisz zobaczysz czy tego oczekujesz, jak nie to sprzedaz i kupisz inny, i tak po ktoryms z kolei stwierdzisz ze to jest to. Weź pod uwage ze 1200 to juz calkiem inny silnik, boxera mozna ....znienawidzieć a mozna i polubić;)
  8. 2 points
    Jak turystyka jednoosobowa to F 650 GS twin jest też dobrym wyborem Wysłane z mojego XT1032
  9. 2 points
    Musisz zadać sobie odwieczne pytanie nurtujące ludzkość "do czego chcesz używać moto"
  10. 2 points
    Ja? Może w następnym wcieleniu - za karę :lol:
  11. 2 points
    Mam problemy z kolanami. Mimo okladania neoprenami etc napierd.... po jezdzie. Myslalem by zostawic, ale z roku na rok traci na wartosci, a perspektywy poprawy ze stawami nie widze. Podwyzszenei kierownicy z wezem w oplocie jest w sam raz, ale na styk. Jak kupujesz weza to trzeba patrzec na dlugosc, bo pamietam ze byly tez ewidentnie za krotkie. Mojego kupowalem na niemieckim ebayu. W garazu stoi to:
  12. 2 points
  13. 1 point
    Wilczek kolano ma stalowe i chu......
  14. 1 point
    Michał Merta zrobił takie gmole jak moje dla eFki Kasi z Warszawy na podstawie pomiarów mojego moto.
  15. 1 point
    Ja mam odwieczny dylemat czy zamienić swoją 800 na dużego Gsa. Oba maja swoje za i przeciw. Każdy inny, musisz sam zdecydować :)
  16. 1 point
    Jak turystyka szosowa, to 1200. 800 ma strasznie niewygodną oryginalną kanapę. Tak z mojej strony, ale wybór należy do Ciebie.
  17. 1 point
    W razie czego mam do sprzedania przednie zawieszenie od zwykłego GS-a w bardzo dobrym stanie oraz koło 19 jak trzeba będzie też. W ostateczności mogę się zamienić na to co jest przy motocyklu z ogłoszenia ;-) EDIT: teraz widzę, że on jest cały przerobiony na Dakara więc pewnie lepiej żeby tak został ;-). Z tyłu ma lampę od 2004< więc jakaś przygoda musiała być (o braku nalepek na plastikach zadupka nie wspomnę :-D)
  18. 1 point
    Adyć wahacz jest taki sam - te starsze miały dekielki bardziej obłe, a GS'y trochę bardziej kanciate, ale fakt ... sprawdzić trzeba ;) Byłeś w przywitalni to jak zjem pójdę na strych sprawdzić ;)
  19. 1 point
    Przecież nie pójdę na strych szukać jakiejś zębatki dla kogoś kto nawet cześć nie powie w miejscu gdzie się to mówi ;)
  20. 1 point
    Doskonałe spostrzeżenie. Jak powiedział Jacek Fedorowicz w Motodramie "...coś mi za bardzo błyszczy żeby chciało jeździć."
  21. 1 point
    Poczta, Lidl i inne bazyliki mniejsze, urząd, Ratusz, przychodnia, szkoły, wylot z City na A2 pod nosem, to nie są tanie rzeczy ;)
  22. 1 point
    Odcinek 7, czyli sól jest dobra do zupy, ale na drogę nie bardzo ;) Po noclegu w Hentiesbaai wsród niemieckich i południowoafrykańskich wędkarzy wracamy na C34, która na tym odcinku nosi nazwę “droga solna”, bo jej nawierzchnia to nie żwir, ale sól właśnie. Pewnie kiedy jest sucho, powierzchnia soli jest twarda jak beton. Niestety kiedy mży, robi się solna błotna ślizgawka. Wzorem innych, częściej jedziemy więc obok drogi niż po niej… Mamy do przejechania jakieś 150 km po takiej nawierzchni, cały czas siąpi, oceanu zbytnio nie widać, nudno jest… Hilux po jakieś godzinie wygląda tak: Prawie słychać, jak sól konsumuje metalowe elementy podwozia ;) Zajeżdżamy do kolejnego wraku, tym razem kuter rybacki z 1975. Niewiele z niego zostało: Północna część Wybrzeża Szkieletów to niedawno otworzony park narodowy, który zaczyna się oryginalną bramą wjazdową: Parku nie ba się ominąć, więc jest bezpłatny, trzeba tylko się wpisać na wjeździe i wyjechać przed zmrokiem. Park Narodowy Skeleton Coast chroni to: czyli krajobraz pustkowia. Zjazd z drogi jest gesetzlich verboten, więc to co jest na zdjęciu powyżej było zupełnie nielegalne ;) Na ulotce stało: “ślady twoich kół będą widoczne jeszcze dziesiątki lat! nie niszcz krajobrazu!” No cóż, przepraszamy bardzo, ale Jagnie zachciało się w krzaczki, tzn. w tym wypadku chyba w skałki… Odbijamy z wybrzeża na wschód, na C34. I od razu inna pogoda! Przedział nawigacyjny: Na środku C34 stoi sobie struś. Co tak stoi, zamiast zejść z drogi? Bo przeprowadza przez drogę osiem strusiątek! A pochód zamyka drogi struś: Zjeżdżamy w boczne drogi (D612) i dojeżdżamy do miejsca z listy UNESCO: Twyfelfontein (w afrikanaans: niespodziewane źródło). Z reguły oblegane przez turystów, teraz jesteśmy sami, dostajemy lokalną przewodniczkę i idziemy podziwiać naskalne malowidła Buszmenów, liczące sobie kilka tysięcy lat. Przestawiają one głównie zwierzęta: poniżej lew z ludzką stopą na końcu ogona: Przewodniczka, mówiąca do nas pięknym angielskim, z kolegami rozmawiała w lokalnym języku Khoekhoe, który jest znany z “mlasków”. Mlaski są zapisywane m.in. jako “!”. Brzmi to bardzo ciekawie ;) Skacząc pomiędzy skałkami zauważamy to, przed czym ostrzegają przewodniki: oraz inne mniej groźne: Wracając z Twyfelfontein widzimy piękną kałużę (w porze suchej kałuża to raczej rzadkość) i postanawiamy “umyć” Hiluxa. A raczej zastąpić sól błotem: Mycie, jak mycie, ale jaka frajda z kałuży ;) Kilka km na południe kolejna atrakcja geologiczna: Valley of Organ Pipes, czyli Dolina Organów. Jest to wulkaniczna skała (dokładnie doleryt), która w czasie zastygania przybrała formę sześciobocznych słupów: Potem troszkę źle odczytujemy mapę i dość na około jedziemy do kolejnej ciekawostki geologicznej. Robimy sporą pętlę drogami bocznymi: Niedawno musiało padać i gdzieniegdzie drogę popsuło. Ale krajobraz za oknem piękny, więc nie żałujemy nadłożonych kilometrów ;) Niestety, kiedy dojeżdżamy do “Skamieniałego lasu”, zastajemy zamkniętą już bramę. No, nie, nie może być, nie po to przecież tyle drogi nadłożyliśmy! Przechodzimy przez dziurę w płocie. Na co wychodzi do nas przewodnik i mówi: “ooo, widzę, że jesteście bardzo zdesperowani, żeby zobaczyć skamieniały las!” i z uśmiechem otwiera nam bramę ;) To jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie można odkopać skamieniałe drewno. Substancja organiczna została całkowice zastąpiona krzemionką, więc jest to bardzo twarda skała. Ale ciągle o wyglądzie drewna: ale w środku po oszlifowaniu może wyglądać to tak: Chce mi się śmiać, bo pamiętam, ile kosztowały w Arizonie takie malutkie kawałeczki tego “drewienka”. A tutaj walało się to wszędzie. Krawężniki - drewno, żwir na ścieżce - drewno… Jesteśmy z powrotem w okolicy Twyfelfontein, zrobiło się już ciemno, więc nie mamy wyjścia, pierwszy kemping nasz. Padło na Movani Mountain Camp, prowadzony przez lokalną społeczność (sporo tego było w Namibii i chyba powinno się właśnie taką działalność popierać). Kempingi “gminne” (czyli prowadzone przez lokalnych) łatwo odróżnić od tych prywatnych (gdzie właściciel z reguły jest biały) po łazienkach/toaletach. Zdecydowanie czyściej jest na tych drugich ;) Wieczór na kempingu jak zwykle: jagnięcina z grilla, czerwone wytrawne… cdn...
  23. 1 point
    Odcinek 6, czyli jedziemy 100 km, żeby zobaczyć pewną roślinkę … Wieczorem śmialiśmy się z karteczki “nie karmić szakali”. Tymczasem, jak tylko zrobiło się całkiem ciemno, zaczęły na nas patrzeć pary czerwonych oczek ;) A zasypiając, byłam pewna, na co Raf będzie marudził rano - na płaczące w nocy szakale ;) Rano Jagna chowa równouprawienie w kieszeń i robi chłopakom jajaecznicę na szynce: Tuż koło kempingu latają sobie stada zebr (zeber?): Wracamy na C14 i gdyby nie krzyk Jagny, znów byśmy przejechali: Jesteśmy dokładnie na 23° 27′ szerokości geograficznej południowej. (co prawda obecnie zwrotnik Koziorożca powędrował na 23° 26′ 16″ , ale pewnie tabliczki nie przestawili ) I dalej C 14, zaczyna się robić kręto i górzyście: Zatrzymujemy się na parkingu obok ciekawych skałek: I Jagna stwierdza: a może w końcu ja bym trochę pojeździła? No to proszę: Poza miastem ruch lewostronny trudny nie jest ;) Tylko ciągle prawa ręka szuka biegów gdzieś w drzwiach ;) Jagna dowozi całość do Walvis Bay, z powrotem nad Atlantyk. Offtopic: kto kojarzy stare szanty Porębskiego?: “Ze Świnoujścia do Walvis Bay Droga nie była krótka, A po dwóch dobach albo mniej, Już się skończyła wódka.” Walvis Bay to największy port Namibii. Z atrakcji turystycznych: flamingi. Ogólnie: dość bogato i europejsko, czyli nudno. Chcielibyśmy jednak zatankować (pikuś) i zrobić zakupy (tylko gdzie??). Mniej więcej za piątym przejechaniem wszystkich uliczek w centrum udaje nam się namierzyć sklep spożywczy - wyłącznie dzięki pani, która pcha przed sobą wózek z jedzeniem. Zjeżdżamy w bok, żeby objechać 100 km pętelkę polecaną przez wszystkie przewodniki, tzw. Welwitschia Tour. Andrzej od razu kracze: taaa, na zdjęciach to piękne, ale… Najpierw droga wiedzie przez teren zwany “Moon Landscape” i rzeczywiście, widoki iście księżycowe: A potem jedziemy do miejsca, gdzie występuje welwiczja - roślina endemit, która występuje wyłącznie w Namibii i jako jedna z nielicznych potrafi przetrwać te pustynne warunki. Wygląda nieszczególnie: Droga do welwiczji należała do tych wybitnie kurzących: Niezbyt zachwyceni (Andrzej: “a nie mówiłem?”) wracamy w stronę Walvis Bay i C34 jedziemy wzdłuż wybrzeża oceanu. Ten kawałek wybrzeża atlantyckiego nosi nazwę “Wybrzeże Szkieletów”. Nazwa odpowiednia… Wybrzeże to charakteryzuje się bardzo silnym, zimnym prądem benguelskim ibardzo niesprzyjającymi warunkami na lądzie (pustynia). Do dziś, na długości ok. 5000 km rozbiło się tam ponad 1000 statków! W dodatku rozbitkowie nie mieli szans przeżycia na lądzie… Jest wietrznie, zimno i wilgotno: Niewiele wraków jest łatwo dostępnych, tu akurat taki całkiem współczesny, sprzed zaledwie kilku lat: Przy tym wraku spotykamy ekipę z Hilxem wypożyczonym w Bocian Safaris i są to Polacy. Robią większą wycieczkę, na samą Namibię mają zaledwie kilka dni, więc nie zjeżdżają z głównych dróg... Robi się ciemno, widoki żadne, czas szukać kempingu (wzdłuż całego wybrzeża napisy: offroad verboten! camping verboten!) Znajdujemy kemping w najbliższym miasteczku i nie możemy się nadziwić, że jest pełny. Okazuje się, że ten kawałek wybrzeża to mekka wędkarzy. Namibijski sposób przewożenia wędek: Ciekawe, co na to powiedziałyby unijne przepisy bhp ;) Kemping jest taki bardziej cywilizowany (zresztą dlatego niezbyt nam się podoba) i wyposażony w gniazdka elektryczne. Niestety nie możemy z nich skorzystać, bo wtyczki namibijskie nie przypominają niczego normalnego: Zagapiliśmy się w Windhoek, a na prowincji nie udało nam się kupić żadnego adaptera… Raf ma problem, bo swój aparat może ładować tylko na 230 V :mur: Jagna stwierdza: Niemcy mają na pewno wszystko, a nawet wszystko +1, czyli będą mieć adapter zapasowy. Oczywiście mieli i nawet pożyczyli na całą noc. I pewnie sobie komentowali: no tak, Polacy, wybrali się w podróż, ale adapter już ich nie stać... cdn.
  24. 1 point
    Dodam tylko że zawsze gdy oglądam komuś moto z forum to oglądam je tak jakbym sam chciał je kupić i niestety zajebiście się tym przejmuje gdyż mam poczucie wewnętrznej odpowiedzialności za motocykl który zasugeruję do zakupu. Jak na razie kilku osobom pomogłem i wszyscy są zadowoleni a ja śpię spokojnie. Dlatego gdy mam nawet najmniejsze wątpliwości to odradzam zakup. Takie wyznaje zasady! Zawsze bardziej przejmuje się cudzymi pieniędzmi niż swoimi!!!
  25. 1 point
    Popieram :)Nastąpi wówczas pewne ujednolicenie. :)


×