Cześć!
Jestem Agata i najwyraźniej zachorowałam na F650 GS. To gdzie indziej miałabym być, niż na tym forum, jeśli jeszcze nie mam moto?
Po kolei. Parę lat temu kumple z pracy robili prawko i kupowali motocykle. Na początku zafascynowana, później ekscytacja spadła, aż w końcu nie mogłam ich słuchać. Motocykl to, motocykl tamto, do porzygu ;) Z czasem mój świat poszedł inną drogą, relacje zeszły na dalszy plan. A gdy temat motocykli wrócił, zabłysnęło „ja też chcę”. Kobietą jestem, muszę przeanalizować wszystko z zyliarda stron, w końcu jedna przejażdżka (w tym po lesie! :D ) na afrze jako plecak sprawiła, że w końcu zapisałam się na kurs.
Pierwsza jazda. Szalona Yamaha YBR 125. Jak ten silnik ryczy! Wsiadam nieśmiało, ale bez obaw, że wyrżnę. Że się przechylam za bardzo. Że za szybko. To jest to! Przychodzę dwie jazdy później – stoi Suzuki DR 125. Patrzę tęsknym wzrokiem, a tu inny kursant ma deerkę prowadzić. Nie ma czasu na sentymenty; kursant facet, instruktor facet, włączam tryb maślane oczy i po kilku „daj mi, daj mi, daj miii” faceci bezradnie rozkładają ręce, a ja zachwycona dosiadam deerki. Radość! Warczy bardziej, bardziej drży między udami. Kręcimy się obie po placu na stojąco, na siedząco, ósemki, pochylnia, aż z żalem musimy się rozstać. Po kolejnych dwóch jazdach nadchodzi tydzień przerwy na małe wczasy. Przez cztery dni mieszkamy podczasu Woodstocku u przemiłych ludzi, w jednym ogrodzie z aframi i mocnymi zawodnikami z forum Afryki ;) . Chłonę klimat motocyklowy przez skórę, po marnych pięciu jazdach nie śmię nawet zapytać o małą przejażdżkę. Wracam do domu, wracam na kurs, wsiadam na znaną mi Yamahę i… magia! Zupełnie inaczej czuję moto. Zupełnie inaczej jeżdżę. Jakby poprzednie jazdy były całkowitym kalectwem. Dotychczas jeździłam zachowawczo, a teraz kręcę się jak rozbrykany szczeniak wokół dwóch opon, ot tak. Dwie opony, dwa kółka i jedna ja – mały raj!
Od tej pory świat wygląda inaczej. 125 z czasem są za małe, chcę więcej. 250 z czasem za mała, chcę więcej. Na pytanie „jaki chcesz mieć motocykl” odpowiadam „średnio trzy inne tygodniowo”. Wiem tyle, że nie zwykły turystyk. Mój prywatny mentor motocyklowy tylko podpowiada kolejne modele, które odpadają od razu lub po kilku dniach. Przez jakiś czas króluje freewind, do czasu propozycji „a zobacz ten”. Klikam w linka i mam ciary. Już od dawna mam ciary oglądając nowe motocykle, ale te ciary na bumę jakieś takie inne, lepsze. Pierwsze wrażenie – przepiękna linia. I zatapiam się w lekturze. Idę spać, myślę o GSie. Wstaję – to samo. Przyjaciółki na tekst „chyba wybrałam motocykl” zaczynają już wywracać oczami. No tak, teraz ja jestem do porzygu. Jeszcze tylko porównuję wybrankę z podobnymi. Podobne – ale nie takie.
Tak trafiam na wasze forum, czytam dział dla zielonych. Trawię. Dziś od rana studiuję wątek „Niebezpieczne sytuacje”. I po bagatela 50 stronach przyszłam powiedzieć Wam, że jesteście nieocenieni. Jest mi niezmiernie miło, że mogę Was poznać i mam nadzieję, że kiedyś będę zdolna wnieść w wartość forum i Waszej społeczności choć minimalny kawałek tego, co Wy wnosicie.
Nazywam się Agata i najwyraźniej zachorowałam na GSa ;)
Cześć!