Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 20.08.2019 in all areas

  1. 2 points
    Szkoda, mogłeś zapytać chociaż o spalanie...
  2. 1 point
    Najpierw zdjęcie (bez gołej baby ) Motocykl z Niemiec. data produkcji 17.12.2008, rocznik w VIN, data pierwszej rejestracji i rocznik w dowodzie rej. 2009 Sprzęt obłożony Touratechem prawie maksymalnie. Najważniejsze: - dodatkowy zbiornik wielkości 20 l. ( https://shop.touratech.com/large-front-tank-bmw-f800gs-adventure-black.html ) - kufry zega asymetryczne ( https://shop.touratech.com/zega-mundo-aluminium-pannier-system-31-38-litres-with-stainless-steel-rack-for-bmw-f800gs-f700gs-f650gs-twin.html ) - szyba przednia desierto - czarny plastik pęknięy ale nadal funkcjonalna ( https://shop.touratech.com/desierto-f-fairing-for-f800gs-up-to-2012-f650gs-twin.html ) - handbary ( https://shop.touratech.com/touratech-hand-protectors-gd-for-f800gs-up-to-2012-aluminium-handlebar-black.html ) Drobiazgi typu poszerzenie dźwigni hamulca, płyta pod zegary do montowania akcesoriów, poprzeczka kierownicy, zamykany na kluczyk uchwyt do nawigacji Do tego kilka fajnych ori BMW dodatków: - siedzenie komfort - szerokie podnóżki Do tego nawigacja turystyczna TvoNav Aventura ( http://henryx.com.pl/twonav-aventura-gps-nawigacja-turystyczna-i-samochodowa-w-jednym.html ) - wrzuciłem tam mapę topo pl., jakaś dość zgrabna skrzynka jako kufer centralny, tuba z rynny na flaszkę.. trochę jakichś gratów w dodatkowym pudełku (m.in. pompa abs). Motocykl używany zgodnie z przeznaczeniem. Z tego co wiem odbył dużą rundę po Afryce. Jest porysowany, ma jakieś tam pęknięcia i otarcia na plastikach, pordzewiałe śrubki, zgubiony bolec od jednego podnóżka, wytarte gumy manetek itp. mankamenty. Technicznie sprawny, napęd nowy, opony praktycznie nowe, tarcze przednie bez rantów, tylna wymieniona, zawieszenia ok. VIN: ...ZT75374 galeria zdjęć: https://photos.app.goo.gl/jGhQhZ3PRWxjnSeT9 Cena za całość, bez żadnego rozkompletowywania dla tutejszych: 25 tys. Pewnie skończy się na tym że go ograbię z wartościowych części więc można o nie pytać ale wolałbym puścić całość na raz. Aaa, zapomniałem. Motocykl miał blokadę na 35 kW i tak też go zarejestrowałem. Można więc jeździć nim z kategorią A2. Sama blokada to blaszka przykręcana do korpusu przepustnic, ograniczająca otwarcie tychże - już "się zdemontowała"
  3. 1 point
    Przyprowadził mi ostatnio kuzyn komarka na reanimację, miałem zrobić go do jazdy i tak zeszlo 3 dni i jak się w końcu przejechałem to wszystkie wspomnienia wróciły w końcu pierwsze 2 koła. Zapragnąłem zrobić też swojego! Kupiony ok roku 1999 z przebiegiem 2tys km i użytkowany do ok 2001 Komar 3 2350 rocznik 1975 obecnie 5tys km. Wykopałem go z pod stosu desek i zawiozłem do garage. Wystarczyło napompować koła, wyczyścić gaźnik i ...
  4. 1 point
    CR-V 4 to dobry pomysł, ale osiągów się nie spodziewajcie po silniku 2,0. Dobra to jednostka, jeździ, nie psuje się, ale szału nie robi. A LPG .... chyba nie, bo tam nie ma zaworowych regulatorów hydraulicznych....
  5. 1 point
    wszystko zależy czy samochód czy motocykl i fakt starzeję się bo okres długoręczności osiągnąłem już dawno i rąk już powoli braknie oczywiście wiem że mogę kupić samochód który pali poniżej 6 litrów na 100km, ale nie jeżdżę, aż tyle żeby musieć oszczedzać, więcej km robię w ciągu roku na motocyklu
  6. 1 point
    Chyba się starzejesz, kiedyś był dylemat czemu 4,1 a nie 3.9 a teraz 12 to luz [emoji16] Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
  7. 1 point
    Znajomy taką ujeżdża od kilku lat. Z tego co opowiadał to jak to Honda- jeździ, nie psuje się i jest zadowolony. Co do przyczepy, to z motocyklami na pewno da sobie radę bez problemu Jakbyś chciał to postaram się co coś dopytać jeśli Cię będzie interesowało
  8. 1 point
    Idź sobie pojeździć , sam sobie odpowiesz . Nie palą się , nie przyjeżdżają na lawecie / też mam salon BMW-Jaguar-Land Rower naprzeciwko i widzę.../ , co ciekawe naprawdę poza obsługą tam nie ma nic do roboty . Wersji na gaz już nie ma bo można ją rejestrować tylko do końca sierpnia - nie spełnia najnowszych norm . Tak że benzyna 1.33 i diesel 1.5 zostały w ofercie . Szał na dzielni to nie będzie tylko CCC .
  9. 1 point
    Spalanie wyglądało na bardzo efekty(o)wne Wysłane z mojego SM-G928F przy użyciu Tapatalka
  10. 1 point
    To może miałeś czas podpytać właściciela, czy jest zadowolony z auta?
  11. 1 point
    Ja, całkiem niedawno. Stałem w korku i czekałem jak dojedzie Straż i go ugasi
  12. 1 point
    Bardzo. Taki trochę z niego sowiecki człowiek, nie interesowały go krakowskie zabytki ani żadne inne za to "priroda była oczeń ochujenna". W Krakowie najbardziej interesowali go bezdomni.
  13. 1 point
    Dziś wleciały nowe tuningowe amory, niestety oryginały są za miękkie aby na nich jeździć. Nowe koła i napęd. Silnik już pali zimny czy ciepły bez problemu ale zostało jeszcze sporo pracy typu kosmetyka. Jakieś wycieki, dystansowanie kół, smarowanie linek, do poskładania lampa i licznik osłony, schowki oraz nie pasujący wydech. Wysłane z mojego S61 przy użyciu Tapatalka
  14. 1 point
    Daj może namiary na tę stację diagnostyczną .... Samochody też robią?
  15. 1 point
    A no jakoś to tak wyszło Marcinie, kilometrów wydawało się że nie ma dużo, ruszyliśmy o świcie, dzień długi, ponadto w pensjonacie zostawiliśmy rzeczy więc na pusto całkiem przyjemnie, ale muszę przyznać że to i tak dużo kilometrów, wróciliśmy już po zmroku. Na trasach tak jak mówisz, co chwila się zatrzymywaliśmy żeby podziwiać okoliczności przyrody, z początku cały czas fotki, ale później nie mogliśmy oczu nacieszyć, fotek nam się nie chciało, woleliśmy podziwiać to co widzimy A tak w ogóle to dzień 10, tego dnia jedziemy nad wąwóz Bicaz, rano okazuje się że motocykl nie odpala, kilka prób, szukanie jakiegoś pomysłu co mogło się stać i nagle odpalił, wystąpiło tego dnia CNS - "cudowne naprawienie się", wiec śmigamy, ale mam w głowie to że od tankowania przed Konstantą coś się chyba dzieje, było jakby delikatne poszarpywnie itd, do domu jeszcze dobry kawałek, jedziemy na jednym moto bez większej ekipy więc musimy dać jakoś radę Teraz trochę fotek: Mimo sierpnia ruch nie jest wielki, cieszymy się widokami Camping wybieramy w Lacu Rosu, opisywany był na forum, więc śmiało walimy I mapka: Camping faktycznie spoko, cena za dwie osoby + motocykl też o jakieś 10 lei w górę względem relacji Moniki, ale cóż widać Rumunia drożeje. Następny dzień 11, chcemy ruszyć z rana i zajechać, no właśnie nie wiemy jeszcze gdzie, ale generalnie w kierunku polski tylko tak trochę na około Rano pakowanie, składamy wszystko na motocykl i... nie odpala. Tym razem męczymy się prawie dwie godziny z odpaleniem, narzędzia i części zapasowe są na spodzie kufra centralnego wiec zrzucamy wszystko i szukamy problemu, może w instalacji a może świeca, trudno powiedzieć, szukamy przyczyny ale podmianki nic nie dają i nagle kolejny raz CNS więc składamy znów rzeczy w kufer i jedziemy, tego dnia postanowiliśmy jechać w miarę możliwości jak najdalej, bo mamy świadomość że dzieje się coś niedobrego. Plan na ten dzień to: Polskie Wsie Voronet Barsana i co tam się jeszcze uda. Podjeżdżamy pod Monastyry ale te jakoś tak nas nie zachwycają, Voronet może i stary ale wygląda to wszystko już no dość słabo. Polskie wsie, fajne uczucie kiedy lokalesi widząc polską rejestrację mówią: "Cześć" albo "dzień dobry". Trochę fotek: Nie mam niestety fotek, ale podjazd do miejscowości Plesza był dość ciężki, kamieniste podłoże, mocno załadowane moto i powymywane koleiny w poprzek drogi przez deszcze sprawiały że trochę nam się zeszło, na szczęście bez żadnej gleby Mapka z dnia dzisiejszego: Dzień 12, właściwie ostatni, plan jest prosty, zrywamy się z rana, odpalamy i jedziemy, no właśnie, nie odpalamy, tego dnia motocykl nie chce gadać, jakaś podmianka świec itd, nic, szukamy po bezpiecznikach, camping - właściwie to wzięliśmy domek bo dotarliśmy tam już po zmroku znajduje się na sporym podjeździe, ok 500 metrów cały czas asfaltem w dół, niestety palenie z pycha też nie daje nic. Mamy problem ponieważ tego dnia jest czerwona karta, ludzi mało, wszystko raczej zamknięte, serwisy zamknięte. No nic, sprawdźmy nasz assistance, może coś zaradzą, dzwonię, podaję dane, czekam na telefon zwrotny z informacją co mogą nam zaproponować. W między czasie dalsze próby odpalenia kończą się rozładowaniem akumulatora wiec nasza sytuacja ze złej robi się beznadziejna. Oddzwania nasz ubezpieczyciel z informacją że dziś wszystko jest zamknięte w Rumunii ale najbliższy serwis jest w Kluż Napoca, 160km od nas, dziś mogą scholować nas na bazę pomocy drogowej a jutro ruszymy dalej do serwisu, tylko trzeba dopłacić za transport ok 200 - 250 euro. Jest też opcja nr 2, może przylecieć po nas pomoc drogowa z Rzeszowa i zawieźć nas do Rzeszowa, koszt to jedyna 3800zł. Ok, pan nam daje chwilę na zastanowienie i ma zadzwonić jeszcze raz za 30 minut. W miedzy czasie stojąc w sumie przy głównej drodze i widząc przejeżdżających motocyklistów wpadam na pomysł, może głupi może nie i tak innych nie ma - stawiam motocykl na chodniku ale prostopadle do ulicy, zdejmuję siedzenie, boczki, żonka siedzi sobie na krawężniku. Myślę sobie, motocykliści raczej solidarny naród, może ktoś się zatrzyma z jakimś nowym pomysłem. Nie trzeba było długo czekać, pierwszy przejeżdżający motocykl, GS1150, na niemieckich blachach widząc że mamy problem, zatrzymał się, nawrócił i podjechał. Zapytał czy może nie zabrakło nam prądu bo on miał tak dwa dni temu i akurat ma ze sobą grube kable rozruchowe - myślę cud, nie spotkałem do tej pory motocyklisty który takie kable miałby ze sobą. Nie mając innego pomysłu podłączamy iiii.... nasza maszyna odpala jak gdyby nigdy nic. Nie wiem, może pomogło jej to że po stała sobie ze trzy godziny na słoneczku, radość niezmierna, zaczynamy rozmowę gdzie byliśmy i gdzie on był, gapa ze mnie bo trochę za mało mu ssania dałem i motek gaśnie, nastała chwila ciszy, wciskam starter i z pół obrotu odpala, radość po raz drugi. Teraz kilka fotek: I ruszamy, szczęśliwi, uśmiechnięci Mamy jednak świadomość że z dnia na dzień jest z nim gorzej, pada decyzja ze tego dnia jedziemy do Polski, ale skoro i tak przed świtem się to nie uda a motek odpala jak ma ciepły silnik, to po drodze jeszcze zwiedzamy (żonka bardzo chciała zobaczyć wesoły cmentarz): I godzina 4:00 nad ranem, meldujemy się w domu pod garażem, z jednej strony szczęśliwi, z drugiej trochę smutni że to już koniec
  16. 1 point
    Palim dalej, dzień 9, tym razem lecimy na błotne wulkany, dojeżdżamy już wieczorkiem, same wulkany postanowiliśmy zwiedzić pieszo, najpierw te pod które można dojechać asfaltem a następnie te za campingiem La Hangar: Spotykamy Pana który prowadzi stado owiec: Te drugie, tak jak pisała @moQoni faktycznie mają jakiś fajniejszy klimat i jest niemal pusto: Śpimy na campingu La Hangar, faktycznie mają tam dobre wino własnej produkcji jak zrozumieliśmy, podawany w karafce Cena campingu, w sumie nie pamiętam ale porównując do ceny z relacji Moniki to ok 10 lei w górę. Od tego też campingu mamy codziennie z rana problem z odpaleniem motocykla, niby wszystko jest a nie chce odpalić, no ale jakoś się udaje do końca wyjazdu z tym skutecznie walczyć A i jeszcze mapka z dnia dzisiejszego:
  17. 1 point
  18. 1 point
    Dzień 4 i 5, zbieramy się z pensjonatu, a zapomniał bym, kota mają mega Zaliczamy po drodze Sybin, plany tego dnia mamy bogate ale skutecznie stopuje nas chmura za którą jedziemy i cały czas wjeżdżamy w deszcz, więc robimy postój i postój i postój, co by nie wjeżdżać w deszcz, a teraz parę fotek: I jeszcze postój gdzieś po drodze: Tego dnia mimo szczerych chęci na zwiedzanie docieramy jedynie na miejsce noclegu, gdzieś nad strumykiem pod górami. Co prawda jechaliśmy na camping znaleziony na googlach, jednak 5 kilometrów przed celem widzimy jakieś namioty więc podjeżdżamy, okazuje się że jakieś dwie różne rodziny rozbiły się nad strumykiem na łące. Przyłączamy się więc, jest miło przyjemnie, cały czas jesteśmy zdumieni tym że w Rumunii świetnie mówią po Angielsku, teraz znów foty: Tego dnia przejechane: Dzień 5, ruszamy rano przed południem jak co dzień, tego dnia odwiedził nas przyjaciel piesek: Najpierw trafiamy do Bran, ale stu metrowa kolejka skutecznie nas zniechęca, więc jedziemy do Rasnov: Tego dnia lecimy dalej do Bukaresztu, chcemy zobaczyć stolicę i tam zostajemy na jeden dzień, jeszcze postój przy lidlu: A wieczorkiem ruszamy na stolicę, jedyne co zauważam to ogromne budynki, ale samo miasto nie wciąga, idziemy coś zjeść i spać: Jeszcze lokalne żarcie w jakimś burgerze: I spać, tego dnia śpimy w Lory House w Bukareszcie, przystępnie cenowo, zamykana brama, właścicielka mówi po angielsku, jest wystarczająco Jeszcze mapka z tego dnia: Ok, i dzień 6, 7 i 8, lecimy nad morze, tam mamy ochotę trochę po leżeć i tak właśnie robimy: Wyposażamy się w nowego przyjaciela flaminga: Trafiamy na camping w Navodari, standard nie powala, ale co trzeba to jest, nam trzeba jedynie żarcia, wody, słońca i leżaka, wszystko jest i jest ok: Na rumuńskich plażach każdy znajdzie coś dla siebie, tak stwierdzam widząc takie okazy na plaży: Mapka z dnia 6:
  19. 1 point
    Zapomniałem dodać że przed wyjazdem przeczytałem chyba wszystkie wasze relacje z Rumunii, odgrzałem też te starsze kotlety. Z tego co kojarzę to do pensjonatu trafiłem poprzez dane gps wrzucone w waszej relacji @Marcin N. A więc dzień trzeci, wyjeżdżamy skoro świt jest rześko, nie ma jeszcze ruchu na ulicy, robimy transalpine od strony północnej, później lecimy do Curtea de Argeş a następnie w górę i robimy jeszcze transfogaraską. Na mapie wydawało się że tych kilometrów jest mniej, jednak cóż do pensjonatu wracamy już po nocy ale widoki które mieliśmy przez cały dzień to coś pięknego. Ciężko jest na cieszyć oczy tym wszystkim, także zdjęcia, w pewnym momencie przestaliśmy je robić ponieważ próbowaliśmy się na cieszyć tym co widzimy Teraz trochę fotek z tego dnia: Na transalpinie mieli pysznego langosza: A tu poszukiwanie odpowiedzi na pytanie "gdzie się podział tylny hamulec?"... ta ugotował się trochę: Jeszcze sklep w Horezu: I jakoś tak trochę bokiem wjeżdżamy na trasę Transfogaraską: I mój osobisty sukces z tego dnia (w końcu kolejne cycki na oponie się wytarły): Wiem, za spamowałem trochę tymi fotami ale ten dzień był naprawdę pełny wrażeń. Pogoda piękna, cały dzień ciepło i słonecznie. Po tym dniu mogę śmiało polecić wszystkim wyjazd do Rumunii Jeszcze mapka z tego dnia:
  20. 1 point
    Także ten teges, dzień 2, tutaj już nie robimy dużo kilometrów, cieszymy się krajem który postanowiliśmy tego roku odwiedzić. Przejechana tego dnia trasa: Tak mniej więcej: Cygańska miejscowość Huedin - Warto wjechać w boczne uliczki, tam też jest pełno takich domków: Dalej jakieś krajobrazy po drodze: Po drodze jeszcze Kluż-Napoka: I docieramy do celu dnia drugiego, pensjonat który niektórzy z Was dobrze znają: Zostajemy tu na dwa noclegi ogólnie ceny w Rumunii do góry względem tego co czytałem w waszych relacjach, tutaj obecnie dwie osoby + dwie doby - 200 lei. Miejsce odnalezione po wklepaniu w googlach adresu: 45.785976,23.609436 Na dziś to wszystko, bimberek i wiśniówka w cenie, właściciele przywitali nas kieliszkiem, miło, przyjemnie i klimatycznie
  21. 1 point
    A więc po nie byle jakich przygotowaniach bo decyzja że w ogóle gdzieś jedziemy zapadła na tydzień przed wyjazdem pojechaliśmy do nudnego kraju w którym każdy motocyklista i tak już był więc co by tu można było napisać? Że to piękny kraj? Że warto? Że widoki zapierają dech w piersiach? No każdy to już wie ale że akurat nie my to startujemy Najpierw solidne przygotowania: zakładamy dwa dni przed bo zdążyły przyjść: stelaż + kufry Kappa KVE 37 K-Venture, dzięki którym ostatecznie upewniam się że kufry ładowane od góry to mistrzostwo świata:)+ kilka zabiegów kosmetycznych + uchwyt na telefon leoshi i śmigamy Dzień 01: Ruszamy z kopyta, plan to dotrzeć do miejscowości Oradea gdzie mamy zaplanowany jedyny hotel na całej naszej wyprawie: https://hotelimpero.eu/ Fajny standard, blisko centrum i dobrze go po prostu mieć po całym dniu jazdy Po drodze Tokaj: Trochę drogi przez Węgry: I mamy Rumunię: I Oradea, naprawdę fajne klimatyczne miejsce: To tak dzień pierwszy wyglądał


×