Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 14.05.2020 in all areas

  1. 3 points
    Ja miałem taki jak ten na drugim motku - no i widzisz, tamten nie spadł - znaczy dobry. Przy okazji jak jest zdjęcie to napiszę: taka kappa jak na zdjęciu przetrwała ze mną 3 sezony na 1200 i 4 na 800, nigdy się nie wypięła, nie spadła, nie otworzyła, a ci którym się zdarzyło ze mną jechać wiedzą, że testy były wiarygodne . Jedyna awaria - zgubiłem bolec zawiasu - gwóźdź który Monika złapała w oponę dostał drugie życie i robi za bolec do dziś.
  2. 3 points
  3. 2 points
    To u mnie w miasteczku, w weekend spróbuję obejrzeć - jak będzie możliwość, cierpliwości, to ogłoszenie trochę już wisi.
  4. 2 points
    Kufer też zepsułeś?! (emot facepalm) Wysłane z mojego...
  5. 2 points
    Jak śruby dziury w podstawie wyrwały i zaginęły w akcji to wyjścia nima . Ta torba wciąga w siebie tyle co dwa kufry boczne , do tego rolka 50 L i jest wąsko i miętko na plecach . Rzecz jasna nie wchodzi w grę przy pełnym wykorzystaniu miejsc wpisanych w dowód rejestracyjny .
  6. 2 points
  7. 2 points
    Kufry MUSZĄ być węższe od kierownicy, jeżeli np. chcemy jechać do Niemiec Na co dzień oraz na turystykę drogową, kufer plastikowy kładzie na łopatki każdą torbę jeżeli chodzi o sprawne mocowanie na motocykl, szybkie wyjmowanie i wkładanie. Tu mamy kluczyk i plastik a nie troczki, paski i suwaki.
  8. 1 point
    Książka nie jest niezbędna , ale kwity są . Brak kwitów to przeważnie francuska ubezpieczalnia - o dziwo motocykle z Francji kupione normalnie a nie z aukcji ubezpieczeniowych mają wszystkie dokumenty /książki przeważnie też ale nie zawsze.../ a z ubezpieczalni tylko "półtora" kluczyka i nic poza tym . Bzdury o nie pamiętających o pierdołach żabojadach i włochach mnie śmieszą - to absolutna nieprawda . Poproś o VIN , datę pierwszej rejestracji - numer rejestracyjny już masz i wpisz to w cepik . Przebieg prawdopodobnie jest - tak ze zdjęć - ok , reszta to twoja inwencja . Wieksze szkody bywają nawet w naszym cepik-u ...
  9. 1 point
    Lodówkę. Dorwałem w listopadzie, ale jeszcze nie zamontowałem ;-) Wytapatalkowane z magicznego pudełka
  10. 1 point
    Bocznym, prawym bocznym oczywiście, aż mną zatrzęsło nieco
  11. 1 point
    Ja doświadczeń nie mam żadnych, w sensie świeży jestem. zakupiłe TRK-56 jako centralny, od Givi, ze 'sreberkami', nakladką bagażnika i oparciem. Wchodzą dwa kaski, a jak ide w góry to wchodzi kurtka i spodnie i buty, kask przypinam na linkę na zewnątrz. Na zdjęciach z 'wokół komina' widać jak to wyglada. W srodku jest ok, nic nie wystaje. Torbę też mam, ale mimo że dedykowana to zauważalnie mniejsza pojemność, więc prawie nie używam, na wyprawy pewnie ok, na codzień nie ma sensu. Na bok mam sakwy, też od Givi (808costam), ale leżą nowe w folii na razie. Do kufra wchodzi tona rzecz, duzy plecak z komputerem, i dodatkowe ciuchy. Ale na wyprawy nie jeżdziłem. Jak napisałem wyżej - do codziennego użytku, czyli motocykl do pracy i przejażdzek niewyprawowych, taki kufer sprawdza się w pełni, i nie wyglada jak pozyczony od żony ze skutera. Jest plastyczany, więc przy paciaku może się rozsypać, ale szczęśliwie nie ćwiczyłem. Za to raz otworzyłem na podlodze, oczywiście obalił się na klapę, i sreberko się wgniotło. Wizualnie po długich oglądaniach taki własnie najbardziej mi podpasował, ostatecznie to biżuteria motocykla, więc musi być ładnie. Dodaje trochę rozmiaru i powagi małemu GSowi, a ja jestem duży chłopak więc to wszystko się komponuje. Mam też wysoką szybę, która też trochę wizualnie zmienia motocykl.
  12. 1 point
    Tak to prawda, ilu kierowników tyle i opinii. Miałem centralkę alu i sakwy, niedogodność była taka, że w kufrze aluminiowym wewnątrz wystawały nity, które mnie wkurzały i niszczyły rzeczy wewnątrz, musiałem je obłożyć pianką. W sakwach z kolei aby się do czegoś dobrać "na dole" trzeba było wyjąc to, co na górze albo zrobić wewnątrz kipisz, podobnie było z bocznymi kuframi metalowymi zamykanymi od góry. Używałem też worka na tyle siedzenia i problem ten sam, co z sakwami by się do czegoś dobrać "na dole"... Teraz mam trzy kufry BMW Vario, w których z kolei niedogodnością jest to, że aby coś wyjąć z kufra bocznego przypiętego do motocykla, po otwarciu wieka spakowane rzeczy w dosłownie się wysypują się na zewnątrz i aby zrobić porządek trzeba kufer odpiąć, trwa to niby sekundy ale jednak trzeba rozłożyć się na drodze, czy trawie. Bardzo dużą niedogodnością jest łażenie z tymi wypiętymi kuframi po hotelowych schodach, korytarzach, etc, plus waga brutto. Teraz zakupiłem do tych kufrów specjalne torby, w które będę się pakować i to z tymi torbami będę się instalował w hotelu, czy namiocie, a kufry zostaną przypięte do motocykla, no i zamiast "standardowego" worka wożonego na tylnym siedzeniu zakupiłem inny zamykany z boku, wydaje się, że będzie wygodniejszy w użytkowaniu - ale doświadczenia z tymi torbami i nowym workiem jeszcze są przede mną. Co do kufra do jazdy po mieście, dla mnie akurat wystarcza ten standard Vario, kask jeśli mam potrzebę zostawić przy motocyklu przypinam doń zwykłą linką rowerową.
  13. 1 point
    Czasami staram się czytać włoskie fan pagi motocyklowe.
  14. 1 point
    Całkiem przypadkowo znalazłem taki filmik.
  15. 1 point
    Aaaa, jeszcze jedno - do pakownia zaopatrz się w worki próżniowe, zasysane odkurzaczem - o ile później będziesz miał dostęp do odkurzacza, żeby je spakować ponownie
  16. 1 point
    Moja opinia: Centralny min 53l, nie ważne co weźmiesz Givi, Kappa, Shad, Hepco&Becker czy jakiegoś chinola typu K-Max. Do jazdy szosowej jak najbardziej wystarczy. Na boki sakwy, mam 21'Brothers jestem mega zadowolony ale czy to będą te czy inne nieistotne, oby tylko nie wozić po bokach lodówek. Wszystko zależy od tego jak będziesz jeździł, pogonisz w teren i sam się przekonasz jak kufer potrafi pozamiatać motocyklem. Po ostatnich przygodach jestem pozytywnie nastawiony do rogala, puki co najlepiej integruje się z motocyklem, nie odstaje na boki tylko należy opracować metodę na pakowanie.
  17. 1 point
    No ty miałeś jedną "kontrolę" ja 0, a Interenety płaczą jakie to mandaty i konsekwencje. Turystyczny przykładny kierowca nie ma się czego obawiać i zerkać nerwowo na prędkościomierz.
  18. 1 point
    Córka moja studiuje skandynawistykę i od marca siedzi w domu uczestnicząc codziennie w zajęciach on-line, to i Norwegię codziennie mam w domu, a niedługo sam zacznę gadać w języku jakby pijany Szwed stal tępą nożówką piłował.
  19. 1 point
    Siedząc w domu przed komputerem i planując tę wycieczkę, plan na kolejne dwa dni wymyśliłem mniej więcej taki: Niestety po tych paru dniach w Norwegii, wiedziałem, że jest niewykonalny, lub wymagałby sporych poświęceń w postaci rannego wstawania. Cóż, całą logistykę psują przeprawy promowe, których jest sześć. Część z nich jest ze sobą zsynchronizowana, część jest dość regularna ale niektóre tylko parę razy na dobę. Generalnie plan był wykonalny, ale no cóż, może następnym razem, w końcu miałby być Lofoty. Polecieliśmy więc tak: Klasyczna droga na północ, powycinania tunelami. Jednym z powodów zmiany planów była pogoda: Mimo wszystko humory dopisują: Mimo iż jedziemy norweską „autostradą” jest bardzo klimatycznie, przy okazji możemy rozprawić się z jednym z tutejszych mitów czyli ograniczeniami prędkości i mandatami. W przypadku mojej wycieczki wyglądało to tak, że nie widziałem nawet jednego radiowozu czy kontroli prędkości. Tereny zabudowane są dość napakowane i malownicze, więc bardzo ciężko tam o łamanie zakazów i przekraczanie prędkości, podobnie jest poza nimi, większość dróg po których jechałem to górskie przełęcze, gdzie średnia prędkość wypada 60 km/h. Poruszyłem też ten temat podczas rozmowy z lokalesem, usłyszałem, ze ponieważ jestem turystą i o ile nie będzie to coś hardcorowego lub przekraczanie prędkości w terenie zabudowanym, to pierwsze wykroczenie jest wyłącznie notowane w komputerze i jeżeli znowu coś przeskrobię to będę obciążony za oba. Norwegia to nie Szwajcaria, gdzie fotoradar stoi przy prostej drodze w lesie, połączony z mobilnym radiowozem, który stoi kilka kilometrów dalej i na bieżąco analizuje zdjęcia. Moim zdaniem wystarczy jechać zgodnie z ograniczeniami w terenie zabudowanym, poza nim, szczególnie dalej na północy, można wrzucić na luz i przycisnąć jak ma się ochotę i możliwości, w mojej konfiguracji było to maksymalnie 110 – 120 km/h Na dzisiejszy nocleg mamy zarezerwowaną tradycyjną, wakacyjną norweską hytkę, gdzieś w lesie nad brzegiem jeziora. Jest zimno, pada i sporo czasu nam zajęło zlokalizowanie naszego noclegu: Jakby nie „białe noce” pewnie byśmy nie dali rady wypatrzeć jej z drogi. W środku dość spartańsko i trąci myszką ale jest woda (w baniaku), prąd i ogrzewanie. Ponieważ w domku nie ma bieżącej wody, jest sucha toaleta, która dzielnie wszystko wciągała. Legowisko robimy z własnych materiałów i w szumie deszcze zasypiamy. PS. Z dedykacją dla @cykli aby miał co czytać.
  20. 1 point
    Cóż poradzić, wstaje nowy dzień, wygląda tak, ale wiem, że to się później zmieni. Na początek trzeba złapać prom, potem droga Atlantycka a na koniec Trondheim w którym mamy kolejnego Scandica za punkty. Jak widać w świetnym humorze docieramy do atrakcji dnia. Akurat tutaj mieliśmy więcej szczęścia niż Krzysiek, który przy porywistym wietrze i małej widoczności po prostu jechał przed siebie. Nasze zewnętrzne warunki były przyzwoite, umiarkowany wiatr, przebłyski niebieskiego nieba, mały ruch. Przy takiej konfiguracji, okazał się to bardzo fajny punkt naszej wycieczki. Niestety w Norwegii wiele od tego zależy, na początku bardzo mi to przeszkadzało, ponieważ przy niebieskim niebie i słońcu, te piękne krajobrazy stawały się jeszcze piękniejsze bijąc dodatkową energią i barwami, jednakże z czasem mi przeszło bo dzięki temu można było dozować doznania Tuż za pierwszym mostem jest spory parking i miejsce do wypoczynku i spaceru. Jest naprawdę fajnie ale czas się zbierać i złapać kolejny prom ku niepogodzie Wczesnym popołudniem docieramy do Trondhelm, miejskie miejsce postojowe przy hotelu jest droższe niż parking pod hotelem, który docelowo okazuje się za free. Przycupnąłem przy jednej z zorganizowanych „ekspedycji”. Szybki prysznic i ruszamy na miasto. Główne atrakcje i Centrum zadbane albo w przebudowie, okoliczne okolice w różnym stanie. Generalnie widać, że na północy nie jest już tak bogato, wiele budynków jest opuszczonych i zaniedbanych. Inne z kolei obłożone są plastikowy sidingiem, który ma imitować drewno. Jest to oczywiście "norweska bieda", gdzie GSy wywala się w krzaki Mimo wszystko fajnie było pospacerować i zrobić sobie przerwę od kanapy motocyklowej, jednakże jak nie macie tam hotelu za free to można spokojnie omijać.
  21. 1 point
    Tam jest przepięknie Kocham Norwegie . Zdjęcie robiliśmy w tym samym miejscu .
  22. 1 point
    Rano z wielu powodów trzeba szybko ruszać, między innymi dlatego, że miejsce na którym stoi motocykl jest bezpłatne do godziny 9. No to oficjalnie zaczynamy, dotarliśmy, jesteśmy w Norwegii. Trzeba przyznać, ze jest inaczej. Właściwie po przekroczeniu granicy ze Szwecją wszystko się zmienia, głównie dlatego że zaczynają się góry. Jest też oczywiście zimno, dość pochmurno i od czasu do czasu coś tam pada Dlatego najlepszym gadżetem jaki zabraliśmy na tę wycieczkę był Termos. Nawet jak nie będzie zimno i wietrznie (bez szans ), nawet gdy będziecie mieli gdzie się schować, ogrzać i kupić herbatę (jest drogo ), to po prostu fajnie mieć swoją i napić się na świeżym powietrzu, to co najfajniejszego ma do zaoferowania Skandynawia to przestrzenie, naturę i mało infrastruktury. Jest późny czerwiec i nawet nie zaczęliśmy jechać ku Północy Ciśniemy dalej, bo na ten dzień mamy zaplanowaną pierwszą atrakcję, chcemy zwiedzić wioskę wikingów, najpierw czekin Nocleg na kempingu w hytce, mamy namiot ale spanie ze sprzętem który zabraliśmy jest po prostu niewykonalne. Szybka kolacja ze znamy na forum Lyofoodem, który jest najlepszy na świecie. I ruszamy do wioski wikingów. W tej części Norwegii takich atrakcji jest bardzo mało. Generalnie jadąc w tamte regiony najlepiej mieć dużo czasu, jak się go nie ma, to opcje są trzy (prywatna wysoce subiektywna opinia, nie brać personalnie): 1. Zaliczanie i dzidowanie na Nordkapp 2. Zwiedzanie części południowej czyli do wysokości Bergen 3. Zwiedzanie części północnej czyli między Bergen a Nordkapp. Wracamy do wioski, takie prawdziwe są w opcji 2, to co odwiedziliśmy to przesympatyczna komuna, gdzie młodzi ludzie odtworzyli wioskę wikingów i żyją w niej tak jak żyło się w tamtych czasach. Mieszkańcy są bardzo przyjaźni, chętnie opowiadają jak tu funkcjonują, wytwarzając w tradycyjny sposób różne przedmioty tamtych czasów, wszystko bez nachalności i spiny Wieczorem pogadaliśmy z parką z Australii, która była na wycieczce dookoła świata. Jechali na GS z pustym tylnym amortyzatorem, no cóż zdarza się najlepszy markom, mnie najbardziej zdziwiło, że pan zdecydował się na wymianę amortyzatora w Norwegii, mimo że następnego dnia był już w Finlandii, motocykl by wytrzymał, a ceny tam z naszej Galaktyki…
  23. 1 point
    Nadchodzi ranek, śniadanko zjedzone, za oknem cudna pogoda Wszystko spakowane, zbliża się południe, przed nami ponad 500km dość obstawionych kamerami dróg, a tu komunikat że będzie opóźnienie, co najmniej godzina. Jak to przecież widzę port! Port jest tak mały, że trzeba było poczekać aż się z niego inny prom wykaraska. Motocykl cały, moim zdaniem stopka boczna, wrzucony bieg oraz jeden pas przez fotel w zupełności wystarcza. No dobrze, przed nami w teorii nudny dzień, czyli przelot do Oslo, gdzie mamy nocleg z punktów w Scandicu. Jednakże dla mnie największym zaskoczeniem tej wycieczki była Szwecja, w większości przypadków przedstawiano jako nudna motocyklowo, bo drogi proste, w dodatku opakowane kamerami. Napiszę o tym więcej ale tam naprawdę jest bardzo klimatycznie, drogi są puste, krajobraz bardzo różnorodny gdzie otwarte przestrzenie przeplatają się lasami, łąkami i jeziorami, zresztą zobaczcie sami. Oczywiście przyjechaliśmy do Skandynawii, więc lekko nie było Mimo wszystko w miarę sprawnie i naprawdę ciekawie jechało nam się do Oslo, z którego zgodnie z planem zobaczyliśmy tyle I jeszcze to:


×