Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 14.06.2014 in all areas

  1. 4 points
    Witam wszystkich serdecznie! Temat można zamknąć, stałem się posiadaczem takiej czerwonej strzały: Teraz tylko odebrać i zamontować gmole i zostaje trzymanie kciuków, żeby praca pozwoliła mi pojeździć w tym sezonie :cool: Pozdrawiam Kuba
  2. 3 points
    ... a dojazd do domu leśniczego - czy szukanie go w miejscu pracy, aby zapytać czy można sobie pojeździć to jak rozumie jest ten wyjątek !?? ;)
  3. 2 points
    Z tego co wiem to znaku zakazu nie musi być...i tak nie wolno. Jeśli to będzie znak że wolno. wyszło spod kciuka :-)
  4. 2 points
    już kiedyś się w podobnej sprawie wypowiadałem ale powtórzę nie mam nic przeciwko wjeżdżaniu do lasu jeśli odbywa się to drogami na których dopuszczony jest ruch pojazdów, ale jestem przeciwny rozjeżdżaniu lasów tak jak dopowiedział to Debian ;-)
  5. 1 point
    Na kilku forach pojawiła się inicjatywa aby zrobić coś w sprawie jednoznacznych przepisów odnośnie legalnego wjeżdżania do lasu motocyklami (oczywiście na wyznaczone trasy, nie wszędzie). Uważam, że inicjatywa fajna więc przeklejam informacje z forum advrider.pl. Sprawę prowadzi Sowizdrzal http://f650gs.pl/user/3264-sowizdrzal/ , który ma również konto na naszym forum, jeżeli zgadzacie się z taką inicjatywą to ślijcie mu PW z waszymi danymi. Ja już wysłałem. "Koleżanki i koledzy, odkopuję temat. Na FAT założyliśmy sobie wątek o tym jak LEGALNIE pomykać off-em po tym kraju. Jest trudno, ale da się: http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=21183 Teraz do rzeczy: szykujemy list do Polskiego Radia - do Red. Janusza Weissa z prośbą o zainteresowanie się sprawą. KTO CHCIAŁBY podpisać taki list, nadsyłajcie na mój priv imie nazwisko, miasto i e-mail (do uwiarygodnienia korespondencji elektronicznej powinno wystarczyć Szanowny Panie Redaktorze Zwracamy się do Pana jako przedstawiciele środowiska podróżników i turystów motocyklowych skupionych od ponad 10 lat na internetowym Forum Africa Twin (FAT), advrider.pl..... i liczącym ponad ... tys. użytkowników. Nasze pasje realizujemy najchętniej z dala od cywilizacji i dróg utwardzonych; ten rodzaj aktywności oraz jej pokrewne określa się także jako 4x4, enduro, adventure, itp. Ideą jest tu podróżowanie poza głównymi szlakami, odkrywanie wartościowych zakątków naszej Ojczyzny i innych krajów świata oraz aktywne spędzanie czasu na łonie przyrody. Temat, którym pragniemy Pana zainteresować wynika głównie z naszej dbałości o przestrzeganie prawa i poszanowanie środowiska w trakcie naszych wycieczek i podróży. Wielkim i nadal do końca nierozwiązanym problemem jest dla nas planowanie legalnych tras przejazdu w atmosferze niezwykle niejasnych, przestarzałych i nieuporządkowanych przepisów o ochronie przyrody, lasach itp. Główne przeszkody z jakimi się spotykamy to m. in. - brak w polskim Prawie zapisu o wyraźnym i jednoznacznym oznakowaniu dróg, miejsc i obszarów, na które wjazd pojazdem silnikowym jest zakazany i/lub karany (Ustawa o Lasach, Ustawa o Ochronie Przyrody); z punktu widzenia kierowcy poszukująego skrótów lub podrzędnych szlaków, odróżnienie dróg publicznych od leśnych jest praktycznie niemożliwe (!) - brak jednoznacznych informacji o legalnych drogach przejazdu przez lasy, parki krajobrazowe, obszary Natura 2000, itp. - bardzo duża dowolność interpretacji pojęć takich jak ,,droga gruntowa'', ,,droga polna'', ,,obszar chroniony'', ,,droga dojazdowa'' i wielu innych, które decydować mogą o możliwości lub niemożliwości legalnego wjazdu na dany teren. - nieprecyzyjne zasady zarządzania ww. terenami i drogami, jak np. uprawnienia organów kontrolujących, decyzje o czasowych zamknięciach, do których przeciętny smiertelnik nie ma możliwości dotrzeć (ale musi ich przestrzegać), itp. Opisane wyżej niejasności dotyczą - uwzględniając powierzchnie lasów, obszarów Natura 2000 i parków krajobrazowych - powierzchni ponad 10 mln ha, czyli ok. 1/3 powierzchni naszego Kraju (!!) Reasumując, pomimo powszechnego posługiwania się nowoczesnymi technologiami jak GPS, mapy cyfrowe, zdjęcia satelitarne oraz bardzo dużego zaangażowania środowiska w bieżącą weryfikację statusu dróg i miejsc, np. w nadleśnictwach, nadal nie jesteśmy w stanie swobodnie poruszać się po drogach nieutwardzonych, polnych, leśnych, itp. będąc jednocześnie w 100%-ch pewnymi legalności tych przejazdów. Podkreślmy, iż to ,,niewchodzenie nikomu w szkodę'' jest dla nas podstawowym priorytetem. Tę kuriozalną z punktu widzenia nowoczesnego Państwa sytuację można porównać jedynie do sytuacji kierowcy samochodu, który planuje 200-kilometrową podróż po drogach asfaltowych, ale w jej trakcie nie ma do dsypozycji żadnych znaków drogowych, słupków, drogowskazów ani zasad ruchu, natomiast jest odpowiedzialny i karany za złamanie każdego przepisu, który na tych drogach obowiązuje. Szczególnie dotyczy to wjazdu na zamknięte odcinki dróg, czyli powszechna represja przy braku podstawowej edukacji. Sarkastycznie można by dodać, iż rozwiązaniem tych problemów jest... nie jeździć w ogóle, ale czy na pewno o to chodzi w państwie prawa? Panie Rdaktorze, jesteśmy przekonani, że Pańskie zainteresowanie tematem, a być może także i pomoc w zdobyciu interpretacji prawnych ze strony Lasów Państwowych czy Urzędów Ochrony Środowiska, bedzie dla nas niezwykle wartościowa oraz że pomoże zaprzeczyć negatywnemu stereotypowi ,,turysty na dwóch kółkach szkodzącemu przyrodzie''. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, iż do podjęcia tematu konieczna jest także jego aktualność i bardziej dogłębna analiza. Chętnie udzielimy dodatkowych informacji pod adresem..... numerem telefonu.... Pozostajemy z szacunkiem Turyści motocyklowi Forum Africa Twin/XTZclub.pl/ advrider.pl / ......." .... .... ....
  6. 1 point
    Oznaczenie "droga/dojazd pożarowa/y nr." jest oznaczeni wewnętrznym L.P. i na pewno nie upoważnia do wjazdu do lasu. Jeździć można tylko drogami oznakowanymi, wyjątkiem jest dojazd do swojej własności: pola, lasu itp.
  7. 1 point
    Bardzo ładny motek ;-) niechaj Cię wozi bezproblemowo i bezawaryjnie po wszelkich drogach i bezdrożach :moto1:
  8. 1 point
    Cześć :) Hmmm, siostra Kasi, czy jak :)?
  9. 1 point
    Ja nie uciekam i nie uchylam się od odpowiedzialności, ale jak oni zaczną, to.... :-D
  10. 1 point
    W USA , Kanadzie Afryce po parkach się jeździ . Po wyznaczonych trasach . Myślę że ograniczenia bardziej spowodowane są kulturą zwiedzania - że tak to nazwę , a nie troską o ciszę i zakłocanie spokoju . Przecież pracownicy parków , strażnicy , itp jeżdżą i co ? Można by np. ograniczyć prędkość do 30 -40 km/h - i sobie zwidzajcie po wyznaczonych trasach . No tylko ta kultura , te góry śmieci , te ryczące silniki - w tym jest problem - a nie a poruszaniu się jakimkolwiek pojazdem po parku narodowy , lesie , a może nawet po niektórych rezerwatach .
  11. 1 point
  12. 1 point
    Władcy koni... Nie jestem w temacie, ale wygooglałam ;) W sumie taki trekking koński po Mongolii byłby super. Ale po Maroko też :) :? :roll: :D
  13. 1 point
    Hej. Powiem tylko tak - współczuję temu kto Cie namawia... osobiście nie namawiam nigdy nikogo, nie daj Bóg później się coś stanie i masz człowieka na sumieniu bo to Ty go namówiłeś do jazdy na motocyklu... Motocykle są super, ale musi to być Twoja świadoma decyzja.
  14. 1 point
    Dzisiaj z kolei śniła mi się Mongolia. W jakimś takimś sklpepie-jadłodajnie mieliśmy nocleg i rozłożone bety. I spotkaliśmy Yeuopa :D A potem zadźgałam jakiegoś Mongoła nożykiem Olfa.... ale to było w obronie własnej [chyba]. I jego towrzyszka [która go chyba nie do końca go lubiła], orzekła, że ona się zajmie ciałem, a ja mam się nie martwić, tylko jechać dalej... No to pojechałam... Tak to jest jak się Beksińskich do poduszki czyta...
  15. 1 point
    Przykro się czyta takie relacje. Życzę rodzinie śp. Łukasza że Sąd będzie niezawisły i obiektywny.
  16. 1 point
    W Nadleśnictwie Lubichowo gdzie pracowałem wszystkie drogi oznaczone są niebieskimi tabliczkami z białym napisem DROGA UDOSTĘPNIONA DLA RUCHU KOŁOWEGO. Problem polega na tym jak długo one będą wisiały na swoim miejscu. Zazwyczaj (są dość dobrze utwardzone) prowadzą one do leśnictw, osad i domostw leżących głęboko w lesie. Na początek znalazłem to: Nadleśnictwo Brodnica www.start.lasy.gov.pl/c/document_library/get_file?p_l_id=20670608&folderId=20671080&name=DLFE-106934.jpg P.S. Uszanujmy miłośników lasu, którzy niekoniecznie podzielają naszą pasję - szeroko pojętych przyrodników, myśliwych, spacerowiczów itd.
  17. 1 point
    Ja tam tłumaczyć się nie lubię więc wolałbym wiedzieć na 100% gdzie mogę jeździć, a gdzie nie bo tak na prawdę na razie jeżdżę tam gdzie mi się wydaje, że mogę.
  18. 1 point
    Może jakaś pikieta przed sądem? Nie jesteśmy stadem baranów, i nie powinno się nas tak traktować.
  19. 1 point
    Na forum m.in. AT jest taki temat i nie służy niczemu poza biciem piany. :) Zamiast klepać posty które nic nie dadzą, lepiej polatać motungiem :D Ale jak chcecie to sobie klepcie :)
  20. 1 point
    hehe...może być i w kopertach.. :D a SIWZ może dodam później ;) spoko, może nieco zbyt oficjalnie to zabrzmiało, ale było to klecone na szybko zdanie, więc i konkretne. pozdro.
  21. 1 point
    Ciąg dalszy.... 01.02.2014 – dzień pięćdziesiąty czwarty Wyruszyliśmy rano z Claromeco, z gościnnego domu Laury i jej męża Waltera. Chcieliśmy zgodnie z planem wyjechać o 8.30 i prawie nam się to udało. Chociaż noc była krótka, bo dosyć długo siedzieliśmy przy asado z gośćmi. Niestety już po 30 km staliśmy w polu naprawiając po raz kolejny nasz motocykl. Jak się okazało założony zapobiegliwie dodatkowy filtr paliwa, blokował jego przepływ i silnik nie chciał pracować. Całe szczęście, ze to tylko taka awaria, a nic bardziej poważnego. Jak widać temu modelowi motocykla w zupełności wystarcza mały filtr fabryczny na wejściu do gaźnika. Wystarczyło wyjąć ten założony dodatkowy i wszystko wróciło do normy. Ruszyliśmy do Bahia Blanca. Do przejechania dzisiaj jak się okaże później mieliśmy rekordowe 450 km. Był to najdłuższy jak do tej pory przejazd, odkąd ruszyliśmy z Montevideo. Droga ciągnie się po horyzont bez zakrętu. Pofałdowanie terenu jest niewielkie, a po obu stronach nie ma nic oprócz Pampy… :shock: Na noc zostajemy na kempingu w Rio Colorado. 02.02.2014 – 06.02.2014 Kolejnych kilka dni jedziemy wciąż na południe ruta 3. Podczas każdego postoju w kolejce po paliwo zagadują nas miejscowi mieszkańcy, ciekawi motocykli i nas. ;-) Po drodze zatrzymujemy się przy kapliczce, a w zasadzie przy dwóch sąsiadujących ze sobą miejscach, przy których Argentyńczycy oddają cześć (tak chyba można to ująć). Pierwsze miejsce to kapliczka Gaucho Gila. Antonio Mamerto Gil Núñez, lepiej znany jako "Gauchito Gil 'jest czczony jako mistyczny symbol odwagi w Argentynie. Jego historia zaczyna się w XIX wieku kiedy w rejonie Argentyny i Paragwaju toczyły się walki o wpływy różnych sił politycznych. Gaucho Gil wdał się w romans z wdową Estrella Díaz de Miraflores w mieście Pay Ubre, nie w smak było to jednak komisarzowi policji, który chciał się go pozbyć z miasta. Gaucho Gil uciekł więc do armii, gdzie wsławił się bohaterskimi czynami w walkach z grasującymi Paragwajczykami. Po powrocie do Pay Ubre Gaucho Gil stał się kimś w rodzaju naszego Janosika, który bogatym zabierał dawał biednym. W końcu został złapany, a kapitan policji, który był na niego cięty za ową wdowę, z którą romansował Gaucho Gil, brutalnie i niegodziwie (!) go powiesił, a uprzednio trochę poturbował. Gaucho Gil niejako rzucił na niego klątwę i powiedział, ze za ten niegodziwy postępek policjantowi zachoruje syn, ale wyzdrowieje, jeśli będzie się modlił za duszę Gaucho Gila. Po tych słowach wyzionął ducha. Jego przekleństwo się sprawdziło i od tego czasu wszędzie, szczególnie w Patagonii, Mendozie i Santa Fe, widoczne są czerwone kapliczki. Są to ubogie, ceglane, niskie na nie więcej niż pół metra budowle, ozdobione czerwonymi flagami, świecami i komentarzami. Rozpoznawalny jest też bardzo wizerunek kudłatego Gaucho z czerwonym poncho i czerwoną chustą. Dojeżdżamy do San Antonio Oeste i chcemy zanocować, ale jedyny camping jaki znaleźliśmy to drogie byleco. Robimy szybkie zakupy i przemieszczamy się w stronę Las Grutas, niewielkiej miejscowości troche dalej. Po kilku kilometrach od San Antonio Oeste znajdujemy camping Oasis. Szału nie ma, dużo ludzi, oddzielne boksy. Przejechaliśmy jakieś sto kilometrów, kiedy widoczne robią się dosyć wysokie wzniesienia po prawej. To niezwykłe, bo Patagonia w tym rejonie jest płaska jak lustro. Dojeżdżamy na camping do Puerto Madryn. Oczywiście znowu nie było prosto, choć wiatr wyraźnie dziś zelżał. Powtarzamy procedury. Rozbicie namiotu, rozłożenie materacy i śpiworów, ustawienie motocykli. W pewnym momencie zauważamy samochód dziwnie znajomy. Tak. Wzrok nas nie myli to Livia i Jens. Witamy się serdecznie. Jakaż ta Argentyna mała. Wieczorem gotujemy gulasz. Wcześniej kupione mięso wołowe, pomimo wszelkich podejrzeń w 30 minut gotuje się do miękkości. Cebulka, czosnek, papryka i pomidory dopełniają smaku. Dyskutujemy o trasie. Co dalej? Gdzie jedziemy? Czy jedziemy jutro? Postanawiamy jechać do Punta Tombo, by zobaczyć pingwiny. Do Punto Tombo prowadzi również droga szutrowa, przez kolejne 20 km jechaliśmy podziwiając widoki oceanu, który wyłaniał się za kolejnymi zakrętami, później widzieliśmy tutejsze lamy, czy gnu, czy jak one się tam nazywają. W Punto Tombo dużo turystów, zdecydowanie za dużo, jak dla nas, ale chcemy zobaczyć pingwiny jak wszyscy, więc płacimy za bilety wstępu i ruszamy do kolonii pingwinów. Pingwinów jest bardzo dużo, tworzą kolonię, na obszarze ponad 10 km2. To pingwiny Magellana. Pingwiny w tej kolonii są od września do kwietnia. Później migrują do Brazylii. Dorosły pingwin ma około 5 kg, żywi się rybami, kalmarami i innym morskimi owocami. Pingwiny faceci mają zwykle charakterystyczne biało czarne fraki. Pingwin żyje średnio 30 lat. Co ciekawe, większość swoich życiowych funkcji odbywa na lądzie – rodzi się, wykluwa, dorasta. W wodzie tyko łapie pożywienie i migruje do cieplejszych wód. Na noc zdecydowaliśmy się pojechać do Camarones. To niewielka miejscowość na wybrzeżu. Ruszyliśmy z Punta Tombo jak najkrótszą drogą. Wiedzieliśmy że częściowo droga będzie szutrowa, ale nie spodziewaliśmy się że na całej długości będzie na przemian piach, kamienie i zero asfaltu. Na całej długości trasy, jak okiem sięgnąć, jedna stancja. Dolewamy paliwo z zapasów. Dookoła widzimy mnóstwo zwierząt, przede wszystkim barany, strusie i guanako. Przez ponad 100 km nie spotkaliśmy żywego ducha, dopiero po jakiś 110 km zobaczyliśmy domostwo i przejeżdżający obok samochód. To był jedyny samochód jaki spotkaliśmy na tej trasie. Po 130 km dojechaliśmy wreszcie do Camarones. Camarones to mała mieścinka, znana z wielkiej ilości występujących tu w morzu krewetek, a także z krótkiej bytności w latach dziecinnych Juana Perona. Miasteczko ma trzy ulice, wszystkie są kamienisto - piaskowe. Wieje jak diabli, ale jest ciepło. Piękny widok na zatokę wynagradza wiele. Znaleźliśmy kamping, rozłożyliśmy namiot klnąc przy tym niemiłosiernie. Okazało się, że wszędzie (doświadczyliśmy też tego wcześniej) jest piach tak twardy, poprzetykany kamieniami, że nie można wbić śledzi, a jak się je wbija, to się wyginają. Cholerstwo. W końcu część linek przymocowaliśmy do kamieni, do drzewa i zakończyliśmy męczarnie z namiotem. Jeszcze tylko krótka, szybka kolacja i spać. Jutro plan zakłada dojechanie do Comodoro Rivadavia. 07.02.2014 – dzień sześćdziesiąty Plan planem, ale w nocy jakoś około 4 rano obudził nas silny wiatr.. Wiało tak silnie, że namiotem trzepało jak łapką na muchy w czasie polowania. Przez około 30 minut przytrzymywałem ścianę namiotu ręką w obawie, że się powyrywają śledzie z ziemi i namiot odfrunie z nami… Lekko wychyliłem się z namiotu spojrzeć czy motocykle jeszcze stoją, czy wiatr je przewrócił. Ale jak na razie wytrzymały napór żywiołu i ocalały. Wstaliśmy po 8.00 ale wiało dalej tak silnie, że musieliśmy się poubierać w ciuchy motocyklowe, bo membrany przeciwwiatrowe spisują się super. Słońce świeciło mocno. W bezwietrzny dzień byłoby spokojnie 27 stopni Celsjusza. I tyle pewnie było, gdyby nie wiatr. W recepcji dowiadujemy się, że około 15.00 wiatr bardzo osłabnie, że będzie spokojnie. Ale w nocy znowu zacznie i jutro do popołudnia znowu będzie wiać. Podobnie w niedzielę. Stwierdziliśmy, że miejscowych trzeba słuchać, zwłaszcza że pani na dowód swoich słów otworzyła strony z prognozami pogody w swoim kompie i pokazała nam wykresy. Decyzja zapadła w 5 minut. Spakowaliśmy się i o 13.30 wyjechaliśmy z Camarones. Jechaliśmy najpierw prawie 80 kilometrów do drogi krajowej nr 3 (Ruta 3). Przez ten czas minęliśmy 2 samochody (słownie: dwa). Posiłek na drodze, bo nie zdążyliśmy zjeść śniadania… Kiedy już dojechaliśmy na Rutę 3, wiatr jakby powoli ucichł, po jakiś 50 kilometrach zrobiło się prawie spokojnie, po kolejnych 40 kilometrach przecieraliśmy oczy ze zdziwienia, bo zobaczyliśmy pierwszą restaurację na trasie. Pierwszą i jedyną. W końcu dojechaliśmy do Comodoro Rivadavia. To ciekawe miasto. 1770 kilometrowy rurociąg transportuje stąd gaz do Buenos Aires. Do miasta wjeżdża się przez góry, które nieco osłaniają je od patagońskich równin, ale i tak wieje. Zasięgnęliśmy języka i pojechaliśmy do Rada Tilly, to taki mały kurort, wypoczynkowa mieścinka dla mieszkańców Comodoro. Znaleźliśmy normalny camping, rozbiliśmy namiot i dzisiaj pierwszy raz robiliśmy asado samodzielnie, na prawdziwej argentyńskiej parilli (grilu). Żyć nie umierać. Rada Tilly jest położone w takiej dolince, osłonięta górami z dwóch stron, przy samym morzu. Miasteczko jest niewielkie, ma piękny widok na zatokę, wiele knajpek i restauracyjek. Jutro wypoczywamy... :beer: CDN...
  22. 1 point
    Siać ferment będzie ten, kto nigdy nie spróbował. A więc nie marudzić, kupić (1 polski złoty w każdej aptece), spróbować, komentować. Nie trzeba wkładać pianek -37db. Na moto świetnie spisują się te słabsze, które wyciszają szum powietrza, ale świetnie słychać otoczenie i śmiało można rozmawiać przez telefon. Nie namawiam, dzielę się opinią.
  23. 1 point
    To ja dziękuję, że nie słyszę ;) A zatyczki owszem rozważam, ale na zlotowe nocnegi ;)
  24. 1 point
    Nie ma chyba znaczenia jakie. Jedni wolą jednorazowe, inni silikonowe, glinki i inne wynalazki. Komfort rośnie drastycznie. Warto jednak je wyjmować na każdym postoju, żeby przewietrzyć uszy, o higienie nie wspominając. ;)
  25. 1 point
    Dobrze, że tak do tego podchodzisz - bo oczywistym jest, że Funduro jest dużo milsze dla oka niż GS - nie mówiąc o duszy którą ma w odróżnieniu od GS'a ;)


×