Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 24.07.2016 in all areas

  1. 9 points
    Z Voronet skierowaliśmy się do Maramuresz, ponownie przez Prislop licząc na lepszą pogodę. Niestety okazało się, że oprócz jazy w chmurze mieliśmy też jazdę w deszczu.. I33dek miała tam niefajną przygodę - biorąc ostry zakręt w prawo wpadła w głęboką dziurę wypełnioną wodą. Wyrzuciło ją jak z trampoliny i pojechała na wprost przecinając przeciwny pas ruchu. Na szczęście nic nie jechało z przeciwka...To nie był jednak koniec kłopotów-na poboczu po drugiej stronie stał samochód, a za nim była przepaść... Na szczęście udało jej się zatrzymać pół metra od samochodu... Maramuresz wygląda mniej więcej tak: Ostatnim przystankiem przed powrotem do Polski była Sapanta i wesoły cmentarz, a także budowany tam nowy fikuśny kościół Zalogowaliśmy się na kwaterze naprzeciwko i mieliśmy taki widok: Następnego dnia rozpoczęliśmy powrót do Polski, tym razem głównymi drogami. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze Bardejov na Słowacji, 20 km od granicy z Polską. Plan był taki, żeby przenocować gdzieś w Beskidzie Niskim, ale Polska przywitała nas ulewnym deszczem, więc postanowiliśmy się rozdzielić i wracać do domów. Ja w drodze do Szczecina przenocowałem jeszcze na parkingu przy A4 Podsumowując mogę powiedzieć, że motocykl jest dla mnie najlepszą chyba formą podróżowania. Często jeżdżę na wyprawy piesze i rowerowe, jednak moto daje mi możliwość szybkiego przemieszczania się i jednocześnie elastyczności, bo mogę zabrać więcej sprzętu, również w celu pójścia w góry. Jak na pierwszą wyprawę motocyklową dla obojga z nas było naprawdę fajnie - sprzęt nie zawiódł i nauczyliśmy się wiele. I33dek - dzięki za towarzystow i wspólną przygodę! pozdrawiam trolik
  2. 4 points
    Rozpisałeś się, więc w takim razie garść treści ode mnie ;) O wyjeździe do Rumunii myślałam już jakiś czas, ale ze względu na moje zupełne nieopierzenie w offie nie spieszyłam się specjalnie z decyzją o wyjeździe - aż nadarzyła się okazja. Mieliśmy mniej więcej te same cele, tj. jazda połączona z górołażeniem i podobne doświadczenie - asfalt i lekkie szutry. Plan przejścia grani Fogaraszy i zobaczenia ile się da był ambitny i szybko został zweryfikowany - Fogarasze zamieniły się w Piatra Craului dla mnie a krótkie podjazdy i wylegiwanie się z kolorową stopą dla trolika. Samą Piatrę gorąco polecam - bardzo ładna i widokowa grań (doskonale widac wszystkie miasta wokół Piatry, jak i okoliczne pasma górskie), bez większych trudności techicznych. Jedynie podejście jest wymagające kondycyjnie - startując z poziomu 849m npm miałam lekkie obawy w jakim stanie dotrę na szczyt La Om - najwyższy punkt grani na 2238m. Chyba nigdy nie dotarłam na szczyt tak zasapana, zgrzana i spocona - również dzięki typowo rumuńskiej temperaturze. Po ok 10 godzinach marszu dotarłam do refugiula Ascutit - to to czerwone ustrojstwo na zdjęciu. Zupełnie nowy dla mnie patent - sferyczne igloo z włókna, metalowego stelażu i dużej ilości śrubek i pianki montażowej. Willa pozostałaby na moją wyłączność, gdyby nie niespodziewana wizyta 3 Rumunów znikąd o 0:20. Odhaczyliśmy z listy trasę transfogarską i góry - pozostała transalpina. Wyruszyliśmy w jej kierunku, niestety już z oddali przywitała nas deszczem i ciężkimi chmurami - pozostał taktyczny odwrót w Maramuresz. Zostaje na liście na kolejny wyjazd do Rumunii - do której też napewno jeszcze nie raz powrócę. Kraj jest przepiękny i urzeka różnorodnością - od pól skąpanych w słonecznikach, rozległę puste przestrzenie, górskie masywy i zielone pastwiska, zdobne monastery, ubogie wioski na końcu świata po bogate miasta ze złoconymi dachami - każdy znajdzie tam coś dla siebie, chociaż nie zachęcam za bardzo - im więcej turystów tym gorzej dla mnie ;) Tutaj tez serdeczne dzięki dla trolik, za wspólną przygodę i naukę jaką wyniosłam z wyjazdu (ha, teraz wiem jak naciągnąć łańcuch!) - polecam jako kompana podróży, ale i przestrzegam - należy do tej kategorii ludzi, którzy z uśmiechem wjeżdżają tam gdzie się nie da i jeszcze odkręcają manetkę - im trudniej i bardziej niedostępnie tym lepiej ;) Co się najadłam piachu i strachu to moje, ale dzięki temu dużo płynniej radzę sobie w szutrach (i już nie przeklinam pod nosem na moje głupie pomysły). Kilka rzeczy, które zapamiętam po tym wyjeździe: 1. Jeśli wjedziesz na niepewne pole i nadejdzie burza, prawdopodobnie z niego nie wyjedziesz - ew. zajmie to 2h/800m i pogrąży i ciebie i motocykl w górze błota, gliny i wszystkiego co się nawinęło po drodze (ponadto, zdejmując kufry z zakopanego motocykla znacząco ułatwisz sobie odkopywanie). 2. Bez względu na to ile języków znacie - wasz rozmówca zawsze włada jakimś spoza tej puli. 3. Pogoda sprzyja najlepiej, gdy jest mniej konieczna - na najciekawsze widokowe odcinki nadejdzie ściana mgły (jak na naszej przełęczy Prislop) bądź jeszcze gorzej (to samo miejsce, tylko w drugą stronę - mgła + deszcz). 4. Planowanie nie ma sensu, bo i tak wszystko się dynamicznie zmienia. 5. Połowa spakowanych rzeczy nigdy się nie przyda (uczę się tego od dawna i nic). 6. W Rumunii jakość dróg jest nieprzewidywalna - może być zarówno gładką taflą asfaltu, jak i rozkopanym leśnym duktem, na którym stratują cię konie. 7. Napotkanie na bawarską wyspę w środku Maramureszu nie stanowi większego problemu. 8. Mechanika motocyklowa zawsze w cenie. Teraz zabieram się za doszkalanie w offie i mechanice. Niestety dałam się mocniej wciągnąć w świat nieutartych szlaków i jazdy po niczym, więc obie umiejętności się przydadzą ;)
  3. 4 points
    JEST SUKCES :D Problemem był brak zaślepienia króćca podciśnienia w lewym gaźniku, zamontowany był tylko wężyk, więc wkręciłem w niego śrubkę, dodatkowo zabezpieczyłem jeszcze ściągaczką plastikową i działa :drinkbeer: dzieki
  4. 3 points
    G.. prawda, kupuj Seb po nalewce bo nigdy nic nie kupisz. Człowiek po nalewce jest mniej drobiazgowy. Dokupisz tylko te duperele co gość pisze (i parę innych) i będzie jak nowy .... kosztował. :-D
  5. 3 points
    Ja 44 sidi 45. I cofam to co mówiłem wcześniej, że są za ciepłe. W Rumunii i na Ukrainie momentami był upał i nie zaśmierdły :-). Nie mogę natomiast powiedzieć jak chronią nogi bo zajebiście jeżdżę i ani razu się nie wywaliłem :lol:
  6. 2 points
    Plan był taki, żeby pojechać do Rumunii, tam zostawić motki i przejść grań Fogaraszy. W razie kiepskiej pogody mieliśmy śmigać w dolinach delektując się szutrami i zabytkami. Moje ulubione przysłowie mówi jednak: jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz Mu o swoich planach...Podobny plan miałem w zeszłym roku - -chcialem przejść grań solo, ale musiałem zejść ze względu na poważne problemy żołądkowe. Z I33dek spotkaliśmy się w niedzielę w Barwinku i skierowaliśmy do Braszowa w Rumunii. Jechaliśmy bocznymi, żółtymi drogami i było całkiem fajnie. Na pierwszy nocleg zatrzymaliśmy się na fajnym kempingu nad rzeką w Tokaju. Celem drugiego dnia była trasa transfogarska i nocleg gdzieś tam w okolicy. Znaleźliśmy fajną polanę nad potoczkiem mniej więcej w 1/3 transfogarskiej od północnej strony, po drugiej stronie rzeki ok 500 m od drogi. Kolejnego dnia chcieliśmy zajechać w okolicę startu górskiej części naszej wyprawy - miasteczka Zarnesti. Trasa wiodła zaznaczonymi na żółto drogami lokalnymi, które w większości okazały się pokręconymi szutrami łączącymi wioski zapomniane przez Boga. Widoki były cudne, szutry też. Do czasu.... Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze w ostrym zakręcie prawa noga została mi z tyłu i zablokowała między kufrem, a ziemią. Kufer przygniótł mi stopę i już wiedziałem, że ze wspinania będą nici. Modliłem się tylko, żeby stopa była cała... Przed samym wyjazdem zastanawiałem się jakie buty zabrać. Postanowiłem jechać w górskich, żeby zaoszczędzić miejsce w bagażu.... Oto efekt: Nawet nie byłem na siebie zły - po prostu ta nauka przyszła do mnie wraz z bólem... Noga spuchła, ale postanowiliśmy jechać dalej. Mogłem chodzić, choć bolało jak cholera. Wciąż miałem jednak nadzieję, że może następnego dnia będzie lepiej... Dojechaliśmy w końcu do tamy-jechało się do niej 20 km szutrem z miejscowości Rucar. Niestety na miejscu okazało się, że z moją nogą chyba nie będzie dobrze i postanowiliśmy jechać następnego dnia do szpitala w Braszowie. Tymczasem rozłożyliśmy biwak w pięknej dolince. Zadzwoniłem do Steljana, który pomógł mi podczas kłopotów w zeszłym roku. Był w Braszowie i zadeklarował pomoc. Następnego dnia śmignęliśmy do Braszowa i po małych kłopotach z lokalizacją znaleźliśmy Steljana i lekarza, dr George. Dr George zrobił najważniejsze zdjęcie tego wyjazdu: Wymowa tego dzieła sztuki - kości całe, można jechać. W tym czasie wykonaliśmy pracę myślową. To, że ja nie mogę chodzić nie może oznaczać braku "spacerku" dla I33dek. Zasugerowałem Jej wejście na Piatra Crailui - piękną grań na wys. 2200m, z podejściem w postaci 600-metrowej pionowej ściany..
  7. 2 points
    Aaaaa to ta od Dominika ! To nie wiem. Nie znam gościa.
  8. 2 points
    Podeszwy można kupić jako część zamienna do Sidi, na 100% dla modeli Adventure, Canyon i Armada. Widziałem zdaje się w Louisie za 45E
  9. 2 points
    I33dek przyjęła wyzwanie i miała takie widoczki: a obserwowałem Jej wysiłek z dołu delektując się takim widokiem z tarasu mojego pokoju: Następnego dnia odebrałem Ją po drugiej stronie grani. Postanowiliśmy wdrożyć plan B - zwiedzać fajne miejsca w Rumunii
  10. 1 point
  11. 1 point
    Jakby ktoś nie wiedział, to w Szczecinie mamy plaże :-D (Wody morskie zresztą też)
  12. 1 point
    Ja znam Dominika, ale on nie sprzedaje motocykla.
  13. 1 point
    Falcon, Ty też myslisz że Szczecin leży nad morzem???
  14. 1 point
    Nie kupuj po nalewce :-D
  15. 1 point
    Seb, nawet się nie zastanawiaj, tylko jedź i kupuj. To jest od niemca, a nie jakaś włoszczyzna! Widać, że zadbany... 3.200km rocznie, to widać motocyklista a nie jakiś hardkorowy zajeżdżacz sprzętu.
  16. 1 point
    Zrobcie zbiorowe :) http://f650gs.pl/top...in-montana-600/
  17. 1 point
    Muszę koniecznie zweryfikować cenę za mojego Xa
  18. 1 point
    Po zakończeniu kąpieli błotnej skierowaliśmy się w stronę Voronet-żeńskiego klasztoru prawosławnego. Jednak w celu dojazdu tam musieliśmy pokonać przełęcz Prislop - obiecaliśmy sobie po niej piękne widoczki i fajne winkle. Winkle rzeczywiście były fajne, ale przełęcz pogrążona była w chmurach, do tego dodać należy rumuński asfalt offroadowy...Zmęczeni zalogowaliśmy się w bike-stacji prowadzonej przez niemiecko-rumuńskie małżeństo. Warunki były ok i niedrogo, więc można polecić. Nastepnego dnia był Voronet - po prostu coś pięknego
  19. 1 point
    Sielskie obrazki z wieczora nie zapowiadały tego, co stanie się rano... W nocy przyszła burza - grzmiało i padało do rana, a polna droga zamieniła się w korytko z gęstą, klejącą glinianą papką, po której musieliśmy przejechać 800 m do asfaltu.... wyjazd zajął nam chyba 2 godziny i kosztował kilka megadżuli energii - przewracanie siebie i motków, noszenie kufrów, wyciąganie kamieni i błota z zakamarków motocykli żeby te chciały jechać...piękna i pouczająca przygoda! Na tym zdjęciu widać błoto, które wyciągnąłem z wahacza... po wyjeździe z błotnego piekła pojechaliśmy na myjnię. Tam jeszcze znalazłem wielki kamień ukryty w zakamarku wahacza...
  20. 1 point
    Zgodnie z ustaleniami zaczęliśmy śmigać po Rumunii szukając miejsc wartych odwiedzenia. Słowem wstępu: uważam, że Rumunia jest nie tylko pięknym widokowo krajem, ale również urozmaiconym kulturowo i etnicznie. Coś jak my, tyle że Oni to cenią i pielęgnują. Mimo widocznej biedy szczególnie w wiejskiej części kraju ludzie są przemili i zawsze starają się pomóc - mieliśmy tego wiele przykładów. wracając do relacji - I33dek została naszym KO-wcem, czyli szukała i wybierała miejsca wizyt. Celem kolejnego dnia był protestancki kościół warowny we wsi Viscri, jednak droga do Viscri wiodła przez Shigishoarę i jej piękne stare miasto. Jeśli miałbym porównywać to chyba do Krakowa, oczywiście z zabudową w południowym stylu. Moim zdaniem miejsce zdecydowanie godne polecenia na kilka wieczornych godzin spaceru. Celem tego dnia była jednak Viscri - dla mnie hit tego wyjazdu. Wieś położona jest w cudownej dolinie połączonej z cywilizacją jedną, dziurawą drogą-może dlatego nie ma tam zbyt wielu turystów. Droga ma ok. 10 km długości, a przed samą wsią wznosi się zapewniając piękne widoki na Viscri i całą dolinę. Wieś zamieszkana była/ jest przez Niemców rumuńskich, dlatego też kościół protestancki. Piękno natury, wiejski spokój i zabytek naprawdę warty odwiedzenia - czego można chcieć więcej?? Kościół jak widać jest warowny - wygląda na to, że Niemcy nie mieli w Rumunii samych przyjaciół...
  21. 1 point
    Tera jak fachowcy od ofrołda zaczną wywody to zakopią Trolikowi temat :lol:
  22. 1 point
    Jakby tak było to by napisał :lol: Wysłane z mojego LG-H440n przy użyciu Tapatalka
  23. 1 point
    We Wrocławiu to nawet wieżowce toną. A trzeba było oglądać uważnie: https://youtu.be/tVG0FYQ7Q8Q
  24. 1 point
    Kilka lat temu też miałem taką samą nogę, tylko inaczej owłosioną. :lol: :lol: :lol: Wnioski (w kwestii nogi i jazdy motocyklem) są następujące: 1. Nie zostawiamy nogi z tyłu. Nogi są po to, żeby były pod, a nie za. :D 2. W obuwiu do chodzenia jeździmy tylka jak kochamy mieć takie nogi... :P 3. Nie jeździmy z kuframi na motocyklu. Kufry tylko czają się, żeby zaatakować kierownika. 4. "Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze..." jedziemy na stojąco i dociążamy przednie koło. Nogę z tyłu w takiej sytuacji może zostawiać wyłącznie listonosz, ale tylko dlatego, że ma odpowiednie doświadczenie w zostawianiu nogi. :lol: Zdrowia i zdrowego wojażowania. :) :beer:
  25. 1 point
    Piękny kolor kanapy, Przepiękny :wub: :lol:


×